Protest songi

Trzy po trzy #7: Wyborowe protest songi

W dzisiejszym Trzy po trzy nasi redaktorzy podzielą się z Wami utworami muzycznymi, które są na swój sposób wyjątkowe. Mowa o protest songach – utworach, które zamiast traktować o przysłowiowym zadku Maryni, w swoich tekstach i muzyce przekazują treści istotne pod względem politycznym, społecznym lub kulturalnym. Sylwia, Patryk i Jakub przedstawiają piosenki, które wywarły na nich największe wrażenie, stanowiąc jednocześnie przyjemną pożywkę dla zmysłu słuchowego; protest songi wyborowe, bo wybierali je z licznego grona tych, które mają coś do powiedzenia. Zaczynamy!


Patryk Wolski

Zanim zacznę tłumaczyć swój pierwszy wybór, najpierw kilka słów wstępu. Wybierając utwory do tego artykułu, kierowałem się nie tylko oczywistym założeniem, że mają być to kawałki poruszające ważne kwestie naszego świata, ale także takie, które słucham z przyjemnością i lubię do nich wracać. Dlatego też z marszu odrzuciłem jeden z największych hitów tego rodzaju, a przy okazji tak wyświechtany i zmaltretowany przez wszelkie muzyczne stacje i programy rozrywkowe, że całkowicie mnie od niego odrzuca. Mowa o Imagine Johna Lennona – tutaj również dochodzą kwestie samego tekstu, z którym nie do końca się zgadzam, ponieważ nie wierzę w istnienie utopijnego świata. Ale już dobrze, wystarczy tego wtrętu. Czas na pierwszy utwór!

1. Queen – Radio Ga Ga

Zaczniemy lajtowo. Wszyscy w redakcji wiedzą, że mam świra na punkcie zespołu Queen i na pewno się nie zdziwią, że do tego zestawienia wepchnąłem ich kawałek. Wybaczcie – nie mogłem się oprzeć. Radio Ga Ga to jeden z hitów, który przypieczętował popową woltę zespołu w latach osiemdziesiątych, podczas gdy dekadę wcześniej szalał on na scenach jako hard rockowa bomba (na szczęście panowie na późniejszych koncertach nigdy o tym nie zapominali). Utwór dorobił się kuriozalnego teledysku oraz charakterystycznego refrenu, który wspaniale prezentuje się zwłaszcza na koncertach, kiedy to publiczność wykonuje z zespołem powtarzające się, rytmiczne oklaski. Ale to nie jest taki zwykły numer do tańczenia i klaskania! Brzmiący jak bełkot dziecka refren (swoją drogą, właśnie stąd się wziął) komentuje kondycję radia w obecnych czasach, które jednocześnie przegrywa walkę z telewizją. Poprzez Radio Ga Ga Roger Taylor, autor tekstu, chciał również wyrazić swoje rozczarowanie teledyskami muzycznymi, które już w latach osiemdziesiątych, właśnie za sprawą kanałów telewizyjnych pokroju MTV, zaczęły stawać się równie istotne co sama muzyka. Jest w tym trochę prawdy, gdy widzę te setki podobnych do siebie teledysków, gdzie każdy próbuje mnie zachwycić wspaniałymi efektami i skąpo ubranymi tancerkami. A biedne radio, cóż… Przestało być głównym źródłem kultury, schodząc na dalszy plan, podczas gdy ludzie na stałe przesiedli się przed telewizory. I sądzę, że Radio Ga Ga do dzisiaj jest aktualne: mamy tyle stacji radiowych – fakt, niektóre wciąż trzymają poziom – ale często mam wrażenie, że słyszymy głównie bla bla, ga ga… Nie mówiąc już o tym, że młodsze pokolenia (w tym również i moje) nie pamięta już, jak ważną rolę pełniło kiedyś radio – nie było tylko wypełniaczem przestrzeni w samochodzie czy na imprezie.

Queen - Radio Ga Ga (Official Video)

2. Midnight Oil – Beds Are Burning

Midnight Oil, chociaż wydali 11 albumów, są na świecie znani przede wszystkim z tego jednego hitu. Beds Are Burning to wielki przebój australijskiej grupy, który w 1987 roku podbił światowe listy przebojów i do dzisiaj uważany jest za jeden z najlepszych utworów pochodzących z kraju kangurów. I faktycznie, to cholernie chwytliwy utwór: ma wwiercający się w umysł refren, bujający, ciężki bas i teledysk, w którym możemy zobaczyć jednego z najgorzej tańczących wokalistów. Lecz jak się okazuje, to nie tylko świetny muzycznie kawałek – to również głośno wypowiedziany protest przeciwko niestosownemu traktowaniu Aborygenów. Wraz z urbanizacją Australii, dziki świat zaczął się kurczyć, a rdzenni mieszkańcy kontynentu byli postrzegani jako kolejny problem, który należy jakoś rozwiązać. Midnight Oil komentują historię grupy Pintupi, która została przeniesiona z Australii Zachodniej na Terytorium Północne do innych społeczności aborygeńskich: Papunya i Haasts Bluff. Chociaż część Aborygenów przeprowadziła się z własnej woli, masa tubylców została do tego zmuszona przemocą – muzycy wyrażają swój sprzeciw, twierdząc, że naruszyliśmy ich prywatność i powinniśmy zwrócić to, co się im należy (The time has come to say fair’s fair / To pay the rent, to pay our share / The time has come a fact’s a fact / It belongs to them let’s give it back). W tekście piosenki padają również dwie nazwy aborygeńskich osadnictw: Kintore i Yuendemu. Tam właśnie udali się Pintupi około 1981 roku, gdzie powrócili do swego tradycyjnego życia. Stanowisko zespołu jest jasne – powinniśmy poklepać się w pierś za to, że przepędziliśmy ich z domu, traktując ludzi jak worki ziemniaków, które można ot tak przenieść w inne miejsce. Gdyby nie utwór zespołu Midnight Oil, zapewne wielu z nas nawet by nie zajrzało z ciekawości na Wikipedię.

Midnight Oil - Beds Are Burning [OFFICIAL VIDEO]

3. The Cranberries – Zombie

IRA od 1916 walczyła o niepodległość Irlandii oraz niezależność Irlandii Północnej od brytyjskiej korony, posługując się mało pokojowymi środkami, a na przestrzeni lat doszło do kilku poważniejszych ataków tej organizacji. Jak to często bywa, w takich momentach w politycznych rozgrywkach cierpią niewinni: o tym właśnie traktuje piosenka napisana przez Dolores O’Riordan. W tym przypadku niczemu nie zawiniły dzieci. 20 marca 1993 dwóch chłopców, Jonathan Ball i Tim Parry, zginęli w wyniku zamachu bombowego dokonanego przez IRA w Cheshire. Wydarzenie to było bezpośrednią przyczyną powstania wielkiego przeboju zespołu The Cranberries – Zombie.

Musicie kojarzyć ten utwór. Pomalowana na złoto kobieca postać, stojąca pod krzyżem wraz z grupką równie złocistych chłopców, oraz charakterystyczne In your head, in your head, Zombie, zombie, zombie. Z piosenki wylewa się niepohamowana złość, bijąca od muzyków – gitary są ciężkie i kontrolują tempo utworu, perkusista zaś sprawia wrażenie, jakby miał zaraz przebić bębny, a Dolores wyśpiewuje refren z ogromną żarliwością. Sugestywne połączenie zmieniających się na ekranie obrazów tylko świetnie domyka całość: widzimy patrole brytyjskich żołnierzy w Irlandii Północnej, murale przedstawiające rewolucyjną działalność na wyspie św. Patryka oraz grupkę dzieci, bawiących się w podwórkową “wojnę” – w wybuchowym finale jedno z nich leży martwe na ziemi, porzucone przez swych towarzyszy. Agresja utworu objawia się wobec prawie już stuletniego konfliktu, który zdaje się nie mieć końca. W pewnym momencie wokalistka śpiewa: It’s the same old theme, since 1916 / In your head, in your head, they’re still fighting. Następnie padają kolejne odniesienia do bojowych działań, przez co Zombie można bez chwili wahania nazwać antywojennym protest songiem. Świetny, agresywny rock (ponoć niektórzy wrzucili go do worka “angry grunge”), który stał się nieśmiertelnym hitem The Cranberries i jednym z najbardziej charakterystycznych kawałków lat dziewięćdziesiątych.

The Cranberries - Zombie (Official Music Video)


Sylwia Sekret

Każda piosenka mówi o czymś (z wyjątkiem tych, które mówią o niczym). Utworów mających na celu wyrażenie złości i buntu, otwarcie oczu słuchaczom i wypowiedzenie czy wyśpiewanie głośno protestu jest niesłychanie wiele. Muzyka połączona ze słowami daje nam dodatkowe poziomy, na których możemy układać swoje emocje; często za sprawą linii melodycznej łatwiej nam pewien przekaz zrozumieć. Wybór w związku z tym jest niełatwy, bo muzyka zaangażowana od lat ma się bardzo dobrze – tak w naszym kraju, jak i za granicą. Niejednokrotnie to właśnie w piosence wyrażano swoje żale, ubolewania i protesty, omijając niekiedy cenzurę, no bo – kto artyście zabroni? To w końcu “tylko piosenka”, w której zmienić można było niekiedy jedno, kluczowe słowo, tak aby wszyscy wiedzieli nadal, o co chodzi, ale cenzura nie mogła się przyczepić. Czasy aż takiego zważania na słowa, póki co, za nami – śpiewać można niemal o wszystkim i niemal w każdy sposób. Ponieważ Patryk skupił się na utworach zagranicznych, a i Kuba pewnie dorzuci coś od sąsiadów wszelakich, ja pozostanę w obrębie naszych granic. W końcu, gdzie jak gdzie, ale w Polsce zawsze jest przeciw czemu protestować.

1.  Klaus Mitffoch – Klus Mitroh

Ten utwór nazwałabym klasycznym protest songiem, choć piosenek o podobnej, rewolucyjnej i buntowniczej wymowie było na tej płycie więcej. Klus Mitroh to pozornie protest głównie przeciwko faszyzmowi, komunizmowi, totalitaryzmowi. Jednak to są tylko przykładowe “izmy”, z którymi walczy na co dzień wolny człowiek. Z którymi chce i powinien walczyć. Takich zjawisk jest więcej, a tekst Lecha Janerki nie ogranicza się jedynie do tych wymienionych wcześniej. W swoich słowach artysta zawarł przestrogę zarówno przed tym, co było, jak i przed tym, co nadejdzie – bez względu na to, jaką nazwę będzie nosić. Bezmyślny tłum, uleganie naciskom społeczeństwa, odsuwanie się od wszystkiego co inne, zbrodnie tłumaczone czyimś (nawet jeśli naszym własnym) zyskiem – przed tym wszystkim ostrzega ten utwór i przeciwko temu protestuje głośno, dobitnie, a w dodatku w sposób czysto rockowy, zarówno zadziorny, jak i mocny, z porządnym kopem. Klus Mitroh to także świetny dowód na to, że prawdziwy protest song się nie starzeje, jest wciąż aktualny nawet, jeśli powstawał wiele lat temu. Płyta Klaus Mitffoch została wydana w 1985 roku; roku, w którym urodziła się moja starsza siostra – cóż więc ja, której nie było jeszcze na świecie, mogę wiedzieć o tamtych czasach, o tamtych buntach i – przede wszystkim – o zrozumieniu tego utworu? A jednak mogę zrozumieć wiele. Bo teraz, trzydzieści lat później, nadal nie brakuje chętnych, aby zniewolić wolne umysły, podkreślić granice, wzbudzić na nowo strach przed “innym” i “obcym”. Tłum nadal kojarzy się źle, z bezwiedną masą, która choć ulepiona z jednostek, nie niesie niemal żadnej wartości. Wiele słów, które padają w tym utworze jest wciąż tak samo aktualnych, jak w momencie jego powstawania. Tak jak ty rozglądamy się, chcemy znać ostatnią wersję prawdy – bo nie żyjemy już w świecie, w którym prawda ma jedyną wersję, lecz jedną z wielu; pozostaje nam nadzieja, że ostatnia jest tą słuszną. Wszystkim życzymy źle nam z oczu patrzy – jesteśmy zazdrośni, a dobrze życzymy tylko sobie. Kiedy już będzie pełno krwi, wtedy nie krzycz mi bzdur, że to dla mnie – uwielbiamy usprawiedliwiać zło, które czynimy; najczęściej zrzucamy je na karb większego dobra, do którego jakoby dążyliśmy. Ale historia jest jedna, a brzmi następująco: żadnym złem nie uczynisz dobra.

Klaus Mitffoch- Klus Mitroh

2.  Akurat – Do prostego człowieka (słowa Julian Tuwim)

W 1929 roku publikując wiersz Do prostego człowieka, Julian Tuwim wywołał nie lada oburzenie i natychmiastową, głośną reakcję prawicowej krytyki. Poecie – jak to u nas często bywa, lubimy uciekać się do skrajności i odwracania kota ogonem, aby oczernić drugą stronę i postawić na swoim – zarzucano, że nie docenia polskich bohaterów wojennych, że nie tylko nawołuje i zachęca do dezercji, ale także umniejsza, a nawet całkiem wymazuje zasługi tych, którzy dzielnie bronili swego kraju. Poeta, nie popadając w jakieś elaboraty i tłumaczenia czegoś oczywistego tym, którzy i tak tego nie zrozumieją, powiedział jedynie:

W wierszu moim zwracałem się wyraźnie do wszystkich narodów, aby w chwili decydującej przeciwstawiły się wojnie zaborczej, którą – jako człowiek uczciwy i rozsądny – uważam za zbrodnię. Absurdem jest przypuszczać, że nie odczuwam czci dla bohaterstwa w obronie niepodległości kraju.

Zespół Akurat na albumie Prowincja wydanym w 2003 roku zamieścił ten wiersz z podkładem muzycznym, a zaśpiewał go – w sposób, uważam, wyważony i w żadnym momencie nieprzesadzony – ówczesny wokalista formacji, Tomasz Kłaptocz. Do prostego człowieka to kolejny tekst, który (niestety!) przez kolejne wieki raczej nie będzie miał szansy się zestarzeć, przeterminować, stracić na aktualności. Tuwim trafia w sedno swoim wierszem i wytrąca jakąkolwiek broń swoim przeciwnikom. Że wojna jest zła, to już wiemy, owszem, ale naprawdę mało jest dzieł, w których tak dosadnie, wprost, a jednocześnie genialnie sprzeciwiano by się wojnie, która tym, którzy poświęcają dla niej wszystko – rodzinę, przyjaciół, zdrowie fizyczne i psychiczne, dom, bezpieczeństwo – nie daje nic, natomiast tych, którzy nią sterują z bezpiecznej odległości, żywych ludzi traktując jak ołowiane żołnierzyki, zasypuje orderami, bogactwami i brzuchami, które nie odstają przecież na tyle metrów z powodu biedy, stresów i nerwów. Stosując bezpośredni zwrot do odbiorcy Tuwim nawiązał szczególną więź ze swoim czytelnikiem, z tytułowym prostym człowiekiem, do którego kierowany jest utwór; Tomasz Kłaptocz natomiast wyciszając swój głos niemal do szeptu, kiedy padają te słowa, tylko tę intymną relację pogłębia, sprawiając, że mamy wrażenie, iż uczestniczymy w procesie zdradzania ogromnej tajemnicy, gdy tymczasem jest to prawda od wieków znana, z którą po prostu mało kto się godzi, zachowując pozory bezpiecznego świata i rządów ludzi, którzy dbają o nasze dobro. O przyjacielu nieuczony / Mój bliźni z tej czy innej ziemi! / Wiedz, że na trwogę biją w dzwony / Króle z panami brzuchatemi / Wiedz, że to bujda, granda zwykła / Gdy ci wołają” “Broń na ramię!” / Że im gdzieś nafta ziemi sikła / I obrodziła dolarami/ Że coś im w bankach nie sztymuje / Że gdzieś zwęszyli kasy pełne / Lub upatrzyły tłuste szuje / Cło jakieś grubsze na bawełnę. / Rżnij karabinem w bruk ulicy! / Twoja jest krew, a ich jest nafta! / I od stolicy do stolicy / Zawołaj broniąc swej krwawicy / “Bujać – to my, panowie szlachta!”

Protest przeciwko nie tyle nawet wojnie, co morderstwom popełnianym dla zysków tych, którzy stoją najwyżej. A nie, więc jednak przeciwko wojnie, bo to przecież na jedno wychodzi…

Akurat - Do prostego człowieka

3.  Coma – Wola istnienia

Ostatni utwór jest jednocześnie najmniej oczywistym, ale z równie ważnym i ponadczasowym przekazem, jak dwa pozostałe. Nie ukrywam także, że uwielbiam w tego typu zestawieniach wspominać Comę i Piotra Roguckiego ze względu na to, że Kuba cały się wtedy wzdryga. W każdym razie jednak Wola istnienia nie znalazła się tu ani przez przypadek, ani przez chęć zrobienia na złość redakcyjnemu koledze. Utwór pochodzący z czarno-żółtej płyty Hipertrofia wydanej w 2008 roku jest niezwykle ważny dla całego albumu, ponieważ jego tytuł zawiera jednocześnie myśl przewodnią całego wydawnictwa, czyli “życie ludzkie jako szeroko pojęta wola istnienia”. Tekst Roguckiego jest niezwykle silną afirmacją życia według własnej linii szczęścia i wygód, a w związku z tym, jest protestem przeciwko wielu wpajanym nam od urodzenia nakazom, zakazom, hamulcom i granicom. Te oczywiście nie zawsze są złe, dlatego podmiot liryczny nie pozostawia nas w sferze domysłów i wyjaśnia to, o co mu chodzi, czyniąc z Woli istnienia jeden z lepszych, moim zdaniem współczesnych utworów buntujących się przeciwko jakieś idei, jakiemuś rozumowaniu. Spójrzmy na sam początek utworu, w którym artysta śpiewa: Ktoś mnie obarczył jarzmem win/ Zaszczepił pierworodny strach / Długi czas odczuwałem tylko lęk / Proszę by dobrze zrozumiano mnie… Ponieważ utwory liryczne można interpretować na dowolne sposoby, ja widzę tutaj w dużej mierze bunt przeciwko takiemu życiu, jakie nakazuje religia wiodąca prym w naszym kraju. Religia, a przede wszystkim ludzie uważający się za jej przedstawicieli na ziemi. Rodzimy się splamieni grzechem, żyjemy w strachu przed winą, karą, grzechem, okrutnym Bogiem, piekłem, Sądem Ostatecznym… Kiedy przeżywamy jakąś tragedię, wpaja się nam wyświechtany frazes nijak mający się do rzeczywistości, że “cierpienie uszlachetnia”. Dążenie do wiedzy, próba odpowiedzi na niewygodne pytania nie wróżą nam niczego dobrego, ponieważ lepiej trwać w słodkiej niewiedzy, która zapewni nam po śmierci życie wieczne. Ale Coma mówi NIE: Poprzez cierpienie nie stajesz się / Tak bardzo piękny jakbyś chciał / Stajesz się zgorzkniały i szczęśliwy mniej / Proszę, by dobrze zrozumiano mnie… A jednak najbardziej znacząca jest końcówka utworu, na wpół krzyczana przez wokalistę, genialna w prostocie i swojej prawdziwości. Podpisuję się pod nią rękami i nogami:

Jeżeli piękno zasługuje na potępienie

Jeżeli mądrość potęguje jedynie zło

Jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia

To osądzi mnie bezduszna wieczna noc


Jakub

Moje kryteria wyboru są podobne, jak w przypadku moich redakcyjnych kolegów. Dla mnie protest song musi mieć po prostu nośny, ważny temat. Musi mieć puentę. Inaczej to będzie piosenka, jakich mnóstwo, o niczym.

1. Rush – Anthem

Anthem w tłumaczeniu, to po prostu „hymn”. To już brzmi, jak dobry tytuł na protest song, prawda? Chociaż Anthem w wykonaniu kanadyjskich prog rockowców z Rush, to nie tyle hymn, co manifest.

Geddy Lee wyśpiewuje swym niezwykłym, wysokim głosem frazy:

Live for yourself

There’s no one else more worth living for

Begging hands and bleeding hearts

Will only cry out for more

I dalej:

Well, I know they’ve always told you

Selfishness was wrong

Yet it was for me, not you

I came to write this song

Te zdania wydają się być idealnym odzwierciedleniem poglądów amerykańskiej powieściopisarki, filozof Ayn Rand, która głosiła filozofię obiektywistyczną i tzw. racjonalny egoizm, który opierał się na założeniu, że każdy człowiek powinien się kierować własnym interesem i że niewłaściwym jest żądanie postawy altruizmu, który według Rand powoduje, że troszczenie się o siebie może być uznane jako coś złego pod względem etycznym.

Trzeba przyznać, że poglądy Rand nie pasują do świata rocka, ale faktem jest, że ówczesny nowy nabytek grupy – Neil Peart, który zastąpił na perkusyjnym stołku Johna Rutseya, był zafascynowany twórczością Ayn Rand. Zresztą Peart zdecydowanie wyłamywał się w konwencji perkusistów, jaka była ówcześnie przyjęta w świecie rocka. Perkusista Rush, to mól książkowy, który w hotelu po koncercie woli zdecydowanie bardziej zanurzyć się w lekturze aniżeli powiedzmy wzorem Keitha Moona zdemolować pokój. Nie dziwi więc, że inteligentny, oczytany Peart natychmiast stał się głównym tekściarzem grupy, co kontynuuje po dziś dzień, zyskując opinię jednego z najbardziej oryginalnych tekściarzy w świecie rocka.

Anthem odnosi się bezpośrednio do książki Hymn, która rozsławiła Rand na całą Amerykę. Ponura, antyutopijna, bliska Orwellowi wizja przyszłości, w której wszystko jest narzucone z góry, podporządkowane od A do Z systemowi. Ludzie nie mają jakichkolwiek cech indywidualnych, nawet własnych imion, nie ma „ja”, jest tylko „my”.  Powieść ta stanowi najprostszą wykładnie poglądów Ayn Rand, które rozwinęła później w Źródle i Atlasie Zbuntowanym. Rand w dodatku ze swoimi antylewicowymi poglądami, nienawidząc szczerze komunizmu, którego doznała w młodości jako obywatelka ZSRR, stała się ulubienicą wolnościowców i libertarian, a stała się wrogiem socjalistycznych i lewicowych intelektualistów, szczególnie tych w Europie. Zdarzało się, że brytyjska prasa muzyczna jak papugi, nie zgłębiając się w treść książek Rand, potrafiła nazywać Rush zespołem… faszystów. Peart jednak niewzruszenie czerpał z powieści Rand, jak w słynnej suicie 2112, która rozsławiła Rush na cały świat. Tekst wydaje się kalką Hymnu. Natomiast Źródło służyło jako inspiracja do utworu Entre Nous (między nami) z LP Pernament Waves z 1980. Ba, nawet największy hit kanadyjczyków, czyli Tom Sawyer ze słynnego Moving Pictures ma w sobie coś z poglądów Rand.

2. The Who – Won’t Get Fooled Again

Ta pieśni powinna być na naszych ustach po każdych wyborach parlamentarnych. A niestety nie jest. To z jednej strony klasyczny protest song, ale z drugiej strony ma w sobie wyjątkowo ponurą puentę. Panowie z The Who dzięki albumowi Who’s Next wchodzili na sam szczyt rockowego panteonu, nie bojąc się tym samym być mocnym głosem w sprawach społecznych, co wówczas często czynili rockmani, stając się niejako głosem ludu. Won’t Get Fooled Again z miejsca wpisał się w klasykę rocka.

Ciekawostką jest, że ten utwór ze względu na swój przewrotny tekst, który co tu dużo mówić, ma w sobie mnóstwo prawdy, pojawił się na szczycie listy pięćdziesięciu najlepszych piosenek dla konserwatystów, którą w 2006 roku przygotował dziennik „The New York Times”. Ciekawe, co o tym sądzili Roger Daltrey i Pete Townshend…

Won’t Get Fooled Again to nic innego jak pieśni o rewolucji. Zaczyna się trzęsieniem ziemi:

We’ll be fighting in the streets

With our children at our feet

And the morals that they worship will be gone

And the men who spurred us on

Sit in judgement of all wrong

They decide and the shotgun sings the song

Ale jest też troska o zmiany, które zaszły:

I’ll tip my hat to the new constitution

Take a bow for the new revolution

(…)

Then I’ll get on my knees and pray

We don’t get fooled again

Ale jak jest rewolucja, to musi i być kontrrewolucja:

There’s nothing in the streets

Looks any different to me

And the slogans are replaced, by-the-bye

And the parting on the left

Are now parting on the right

And the beards have all grown longer overnight

Nic się nie zmienia, wszystko jest po staremu, jedynie sztandary zmieniły swoją barwę. Skąd my to znamy…

Meet the new boss

Same as the old boss

The Who - Won't Get Fooled Again

3. Voidhanger – Song for Lennon

Patryk wspomniał o Lennonie. Fakt, że wymiotować mi się chce od utopijnej wizji, którą kreśli tam Lennon. Jeszcze bardziej mi źle, jak ludzie na różnych Facebookach wrzucali tę piosenkę zaraz po atakach terrorystycznych we Francji, sugerując, że gdyby wizja Lennona się spełniła, nie byłoby przemocy i zła na świecie… Lennon pisząc Imagine, po prostu w zgrabny sposób podał wręcz na tacy wykładnie hippisowskich poglądów, jakie były popularne wówczas wśród młodych. Co gorsza, wielu tych hippisów z czasem stało się rasowymi politykami, będącymi z czasem na samym szczycie wierchuszki władzy.

Black metalowcy z Voidhanger niekoniecznie zgadzają się z wizją Lennona. Stworzyli wręcz anty protest song, będącym raczej ponurą wizją przyszłości, gdyby jednak ideały najsłynniejszego z Beatlesów wzięły po prostu w łeb:

Welcome to the world ruined dreams

Where dreamers are destined to fail

This one is meant for one of them

Look into the future

Potem jest ostra rozprawa z tekstem Lennona:

Imagine there is heaven

Imagine there is hell

Imagine world starvation

Imagine man eating man (…)

Believe my words, no life is sacred.

Be sure that are conflicts I wonder if you can imagine all the people killing and killing again

Gdy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę i cały album Working Class Misanthropy, byłem po prostu zwalony z nóg. Ponure wizje, pełne zwątpienia, nihilizmu, braku wiary w człowieczeństwo, pokazujące je z jak najgorszej strony. Z drugiej strony, wcale nie będące nierealne, wystarczy spojrzeć na XX wiek…

Nie ma dla nas żadnej nadziei:

Do you really think the world is gonna change?

Collapse is imminent, the peace is dead, my friend

(…)

What the fuck did you expect to see?

The final triumph of humanity?

The brotherhood of man will come

When we’re all fucking dead

Dead!

Voidhanger - A Song for Lennon


 

 

Protest songi

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *