Genie in a bottle – George Miller – „Trzy tysiące lat tęsknoty”

George Miller to australijski twórca o uznanej międzynarodowej renomie, który masowemu widzowi znany jest przede wszystkim jako autor apokaliptycznego cyklu filmów o Maxie Rockatanskym, w tym także w tym wymiarze, w jakim seria Mad Max zyskała w ostatnim czasie po zastąpieniu Mela Gibsona Tomem Hardym, co zresztą przyniosło twórcy rozliczne profity, nie wyłączając w tym miejscu szeregu nominacji do Oscarów, z czego znaczna część zamieniła się w statuetki. Obraz Trzy tysiące lat tęsknoty zdaje się ćwiczeniem reżysera zrealizowanym w przerwie między kolejnymi fazami zdjęć do jego kolejnego wielkiego projektu, jakim ma być Furioza, a zatem spin-off Mad Maxa. Jednocześnie najnowszy film Australijczyka uzupełnia jego szczególne autorskie uniwersum, na które składają się co prawda dzieła diametralnie różne, jakim jest animacja Happy Feet, Czarownice z Eastwick oraz rzeczona zmitologizowana seria Mad Max, to jednak mieszczące się w szerokim pojęciu fantastyki.

W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z bardzo szczególnym podejściem do fantastyki, które wbrew pozorom nie jest znowuż takie częste. Można bowiem pokusić się o jakieś porównanie z Terrym Gilliammem, który w swoim czasie dopuścił się ekranizacji baśni braci Grimm, czy też Matteo Garrone, który z kolei przeniósł na wielki ekran dużo mniej znane neapolitańskie fantastyczne opowieści w obrazie – Pentameron. Jest zatem najnowszy film George’a Millera pewnym szczególnym rodzajem fantastyki, gdzie nawet termin „fantasy” nie jest adekwatny. To bardzo luźna filmowa wersja utrwalonego kulturowego (i w pewnym sensie wręcz zbanalizowanego) mitu o dżinie z butelki rodem z Opowieści 1000 i jednej nocy. Film Australijczyka ma szczególną konstrukcję, ramę fabularną bowiem stanowią perypetie uczonej, która w trakcie stambulskich peregrynacji zakupuje tajemniczą amforę będącą w istocie siedzibą (więzieniem?) starożytnego ducha, który zaczyna snuć przed nią opowieści o kolejnych epizodach ze swojego barwnego i długiego życia. Dopiero w ostatniej odsłonie to właśnie owe postacie, które miały być protagonistami, a wskutek zabiegów narracyjnych stały się interlokutorami i powiernikami historii osób trzecich, zostaną wreszcie upodmiotowienie przez reżysera.

Od tej pory film stanie się ich opowieścią, widz zaś stanie się biernym odbiorcą uwikłanym w czyjeś namiętności w sposób bezpośredni, a nie zapośredniczony. To ryzykowny zabieg, ale ostatecznie Miller na tym wygrywa, bo oglądanie następujących po sobie odseparowanych epizodów byłoby dość nudne, nawet jeśli ich feeryczna oraz psychodeliczna forma jest olśniewająca i stanowi wartość samą w sobie, przy przyjęciu, że film nie jest nawet znacząco długi, a jednocześnie z uwagi na kunszt reżyserski, bardzo pojemny narracyjnie. Poszczególne elementy układają się w archetypiczne przedstawienia najbardziej pierwotnych oraz oczywistych ludzkich namiętności, które popychają jednak cywilizację do przodu. Metatekstualnie natomiast jest to przede wszystkim refleksja o opowiadaniu jako takim, które wpisane jest w każdą artystyczną aktywność człowieka, w tym w szczególności w kino. Tym samym fabuła niniejsza zyskuje dodatkowy autotematyczny wymiar, dla Millera zaś jest – jakkolwiek to banalnie zabrzmi – spojrzeniem w głąb siebie jako twórcy. To wszystko to niby nic odkrywczego. Można byłoby wręcz rzec: ot, błahostka. Natomiast sama forma oraz gra aktorska takich tuzów, jak Tilda Swinton (film z jej udziałem nie może się nie udać) oraz Idris Elba (wciąż jednak niedoceniony, bo spośród znaczących nagród legitymuje się tylko nominacją do Złotego Globu za drugoplanową kreację do obrazu Beasts of no nation) powodują, że ogląda się to z dużą przyjemnością.

Fot.: Monolith Films

Overview

Ocena
7 / 10
7

Summary

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *