W marcu jak w garncu? A i owszem, choć nie o pogodę chodzi, bo ta figle zaczęła płatać dopiero teraz, w kwietniu. I tak oto kilka dni temu przywitało nas słońce i kilkanaście stopni na termometrze, a dziś od rana za oknem śnieg i zdaje się, jakby to styczeń czegoś zapomniał i wrócił się po zgubę, siejąc dookoła chaos i zniszczenie (zwłaszcza na tle urokliwej wiosny, która dopiero co witała nas z otwartymi ramionami). Ale nasi redaktorzy do kulturalnego garnca wrzucają dziś swoich ulubieńców miesiąca i – jak to w garncu bywa – jest różnie, kolorowo i aromatycznie! Znajdziecie tu coś o książkach, coś o muzyce, coś o grach, filmach i serialach. Może w tym miesiącu obyło się bez większych zaskoczeń, ale nie znaczy to, że nie jest inspirująco i ciekawie. Jeśli więc nie wiecie, co zrobić ze sobą w taką pogodę, która potrafi zarówno wyprowadzić z równowagi, jak i zdezorientować w kwestii pory roku, a nawet dnia – zapraszamy serdecznie do lektury! Ulubieńcy marca polecają się do herbaty, kawy, wody, napojów wyskokowych. Ogólnie – polecają się do czerpania z nich garściami! Do czego i my zachęcamy.
Patrycja Słodownik

Trudno mi jednoznacznie zakwalifikować ten film do jednego gatunku. Można w nim odnaleźć elementy komedii, thrillera, dramatu oraz romansu. Bez wątpienia porusza bardzo ważny problem związany ze zgodą lub brakiem zgody na domniemane przyjemności. Ukazuje sposób myślenia różnych osób z otoczenia pokrzywdzonej i krzywdzącego. Tak wielkie spektrum różnorodności zachowań może sugerować, że różne osoby w zależności od swojego stanowiska, pełnionej funkcji oraz zażyłości z ofiarą będą reagowały na to samo zdarzenie w inny sposób. Jedne będą bronić drapieżcę, argumentując błąd chwilową zachcianką, która nie może przekreślić dalszej kariery. Inne wyprą to z pamięci, a kolejnych życie skończy się z chwilą danego zdarzenia.
Bez wątpienia polecam film każdemu, bez względu na wiek. Doskonale obrazuje sposób myślenia niektórych mężczyzn na temat kobiet. Podkreśla, że problem seksizmu jest obecny wszędzie, niezależnie od warstwy społecznej. Przedstawia konsekwencje pewnych zachowań oraz daje nadzieję, że każda zbrodnia zostanie ukarana.
Klaudia Rudzka

Kolejnym ulubieńcem jest wspaniały dokumentalny serial o ludziach i należących do nich ubraniach – Worn Stories. Powstały na podstawie książki Emily Spivack pod tym samym tytułem skupia się na historiach osób opowiedzianych przez pryzmat należących do nich części garderoby. Są to osoby ze świata kultury, mody, muzyki: jak chociażby Tim Cappello, czyli Sexy Sax Man, jak i ciekawe postacie o doskonałym darze opowiadania – mężczyzna odbierający ludzi z więzienia po długoletnich wyrokach, pomagający im na nowo odnaleźć się w nowej rzeczywistości, podczas pierwszych godzin wolności. Poprzez opowieść poszczególnych bohaterów poznajemy historię związaną z ważnym dla danego bohatera ubraniem. Każdy odcinek to inny motyw przewodni, lecz każdy jest równie ciekawy i inspirujący. Worn Stories to wciągający, lekki, dający do myślenia, a przy tym podnoszący ważne i potrzebne kwestie serial dostępny na Netflixie. Oprócz jasnego przekazu wynikającego z owych historii osobiście dostrzegam tu również drugie dno – niech każdy z nas znajdzie w swojej szafie choć jedną rzecz, która sprawiłaby, że również i my moglibyśmy stać się bohaterami Worn Stories :).
Małgorzata Kilijanek
Tuż przed ogólnoświatowymi obchodami Dnia Fortepianu (29 marca) premierę miało nagranie koncertowe Hani Rani z kultowego Studia S2 Polskiego Radia. W tej właśnie sali artystka tworzyła wcześniej nagrania na żywo do debiutanckiej Esji oraz uczestniczyła w tworzeniu teledysku do utworu Glass.
Na klimatyczny muzyczny spektakl składają się utwory: Hawaii Oslo, oparty na fortepianowej pętli, Glass z odmienionymi intro i outro, a także Leaving i Buka, wzbogacone keyboardowymi dźwiękami Rolanda, wpływającymi na ich odmienny nieco od płytowej wersji nastrój. Za piękne czarno-białe kadry odpowiada Mateusz Miszczyński, za nagranie dźwięku Agata Dankowska, a za mix Piotr Wieczorek. Zmodyfikowane aranżacje z surowymi dźwiękami klawiszy zachwycają, a wirtuozeria zapiera dech w piersiach.
Hania Rani zagościła wcześniej w singlu On the other side kompozytora, producenta i skrzypka – Tomasza Mreńcy. Utwór zapowiada jego trzeci album Echo, składający się z jedenastu kompozycji zdecydowanie wychodzących poza muzykę ambientową. Tworzenie płyty zajęło artyście blisko dwa lata, a jego dźwięki zarejestrowane zostały w 2019 roku w Karlinie – rodzinnym mieście artysty, nieopodal Kołobrzegu. Finalizacja projektu nastąpiła za to we Wrocławiu w 2020 roku, podczas jego pandemicznej domowej izolacji. Urozmaicenia albumu w postaci zaproszenia gości Mreńca dokonał po raz pierwszy, a premierę zapowiedział na 17 maja 2021. W trakcie oczekiwań zarówno na płytę, jak i na koncerty – i Tomka Mreńcy, i Hani Rani – proponuję korzystanie z dobrodziejstw internetowej dostępności muzyki. Nic innego nam nie pozostaje.
Książkowa propozycja ulubieńca marca, którą chciałabym wyróżnić, podczas lektury wzbudziła we mnie wiele skrajnych emocji, gdyż mimo ogólnej wiedzy na temat dyskryminacji kobiet, nie zdawałam sobie sprawy z problematyczności niektórych przykładów. Mowa o Niewidzialnych Kobietach dziennikarki Caroline Criado Perez, która za pomocą bardzo licznych przykładów udowadnia, że domyślnym użytkownikiem większości dóbr wciąż jest mężczyzna, a konsekwencje tego faktu ponoszą kobiety. W recenzji książki przybliżyłam pokrótce niektóre z poruszonych w niej zagadnień i bardzo zachęcam Was do jej lektury.
Martyna Michalska

Patryk Wolski

Dlatego też moim bohaterem miesiąca będzie The Dream Machine, przygodówka niemal idealna. Wchodzimy w buty Victora Neffa, który wraz z ciężarną małżonką dopiero co wprowadził się do starej kamienicy. Okazuje się, że budynek ma mroczną przeszłość, a że nasz bohater postanawia rozgrzebać temat, to sam siebie namaszcza na zbawcę mieszkańców kamienicy – aby uratować żonę i współlokatorów, musi wejść do ich snów i zniszczyć więź ich umysłu z tajemniczą siłą władającą budynkiem. Prowadzi nas to do wielu magicznych, dziwnych światów i aż szkoda mi było, że gra się ostatecznie skończyła. Twórcy zbudowali tyle unikalnych lokacji, że chciałoby się ich więcej i więcej. Gra oferuje mnóstwo przebiegłych zagadek – niektóre były na tyle dla mnie skomplikowane, że musiałem sięgnąć po pomoc. I choć były momenty, że rwałem włosy z głowy, to nie żałuję ani minuty. Zwłaszcza że na grę również przyjemnie się patrzy, chociaż ma ona już prawie 10 lat. Kluczem do sukcesu jest tutaj animacja poklatkowa, do wyprodukowania scenerii i postaci użyto bowiem wyłącznie gliny i tektury. Prawdziwa perełka.
Mateusz Norek

Wcielamy się w wikinga, który po śmierci zamiast do Valhalli trafia do tytułowej krainy, w której musi pokonać kilku potężnych przeciwników Odyna. Fabuła jest tutaj szczątkowa, ale ten nordycki, mitologiczny klimat dobrze spaja rozgrywkę i tworzy świetną atmosferę. Pętla rozgrywki jest dość prosta – zbieramy surowce, tworząc odpowiednie stanowiska do produkcji przedmiotów. Tworzymy swoją siedzibę, by móc schować się w nocy przed większą aktywnością potworów, tworzymy uzbrojenie, by pokonać bossa. To daje nam dostęp do lepszej technologii, na przykład kopania rudy i wytapiania brązu. Mapa podzielona jest na sąsiadujące ze sobą biomy, z których każdy stanowi coraz większe wyzwanie. Odpowiednio wyekwipowani wchodzimy na nowy teren, zbieramy nowe surowce i szykujemy się do walki z kolejnym bossem. Valheim wyróżnia jednak masa ciekawych, unikalnych i ułatwiających życie mechanik (takich jak system jedzenia i budowania, ogień tworzący w pomieszczeniach dym, odzyskiwanie surowców przy niszczeniu przedmiotów, brak kosztów naprawy itd.) i styl graficzny. Przy przybliżeniu obrazu zobaczymy, że gra używa tekstur w niskiej rozdzielczości, a jednak wygląda przepięknie. Zawdzięcza to przede wszystkim świetnym efektom świetlnym i pogodowym. Valheim to gra niesamowicie klimatyczna, niezależnie czy przemierzamy początkowe, zielone łąki, żeglujemy statkiem podczas sztormu, czy zwiedzamy pełne draugrów, mroczne moczary. Każda mapa jest ogromna i tworzona proceduralnie, a całość, choć trudno w to uwierzyć, zajmuje zaledwie 1 GB! Dodatkowo, jak na tytuł we wczesnym dostępie, działa nadzwyczaj dobrze i już teraz oferuje ogromną ilość contentu, a twórcy pracują nad kilkoma dużymi aktualizacjami, mającymi pojawić się w tym roku.
Sylwia Sekret

Fot.: United International Pictures, Netflix, Gondwana Records, Cockroach Inc., irongatestudio


![Zbyt mało szeptu – Alex North – „Szeptacz” [recenzja] szeptacz](https://www.gloskultury.pl/wp-content/webp-express/webp-images/uploads/2019/12/szeptacz.jpg.webp)







