Mówiłem także: Wracam do siebie.
Czy to daleko, czy blisko?
Pośrodku świata sosna na niebie
I dom pod sosną: Stawisko.
Stawisko to nazwa majątku ziemskiego należącego do Jarosława Iwaszkiewicza. Co ciekawe, nazwa „Stawisko” została wymyślona przez samego Iwaszkiewicza. Ale przecież jaki szanujący się pisarz pozwala nazwać swój majątek przypadkowi? Na pewno nie Jarosław Iwaszkiewicz. A więc Stawisko. Środek świata. Axis mundi. Miejsce, w którym natura odgrywa nadrzędną rolę – jest i sosna, staw (stawisko – to miejsce, gdzie kiedyś był staw), zawsze świeżo ścięte kwiaty. Gwarny dom pełen otwartych ludzi, którzy dyskutują o sztuce, polityce, literaturze. To właśnie tam w 1947 roku zamieszkuje Wiesław Kępiński. Autor książki Upragniony syn Iwaszkiewiczów.
W jaki sposób ubogi chłopak zamieszkuje wraz z Anną Iwaszkiewiczową oraz jej mężem i całym barwnym towarzystwem ze Stawiska? Wiesław Kępiński dzięki redaktorce „Expressu Wieczornego” poznaje małżeństwo Iwaszkiewiczów. Postanawiają zaopiekować się młodzieńcem. Opieka ta obejmuje edukację, długie dyskusje, spotkania z osobistościami, a także wyborne posiłki podawane zawsze o tych samych porach. Stawisko jakby współżyło z naturą – z jej cyklem. Tym współżyciem z naturą i domownikami Stawiska delektuje się młody Wiesio.
Książka to próba autobiografii Wiesława Kępińskiego. Pięć części poświęconych jest życiu przed Stawiskiem. Autor kreśli obraz przedwojennej Woli. Przywołuje kolorowe wspomnienia z lat dziecięcych, które zostały przerwane przez wojnę. Okupację. Rzeź na Woli. Młody Wiesław jako jedyny z rodziny cudem unika śmierci. Zostaje sierotą.
Już po wojnie trafia na Stawisko. Zaczyna nowe życie na Stawisku razem z Nowym Rokiem – pisze Wiesio. Od tamtej pory skrupulatnie zapisuje wszystko, co dzieje się w jego życiu. A dzieje się niemało. Codziennością stają się spotkania z pisarzami. Wiesław poznaje Gałczyńskiego, Tuwima, Broniewskiego, Makuszyńskiego, Stryjkowskiego, który kupuje mu kąpielówki (sic!). O spotkaniu z Władysławem Broniewskim pisze tak:
Raz go widziałem, kiedy wstąpiliśmy z Jarosławem do knajpy Kuchcik na Nowym Świecie. […] W tej to sali spotkaliśmy siedzącego samotnie pana Broniewskiego. Zapijał swoje smutki […] Dwóch wielkich poetów miało o czym mówić. Ja myślami byłem gdzie indziej.
Wiesio poznaje również belgijską królową Elżbietę oraz Andrzej Wajdę. Słowem (a raczej kilkoma) – świat wywraca mu się do góry nogami.
Wiesław spotyka nie tylko osobistości, ale przede wszystkim uczestniczy w codziennych rytuałach Iwaszkiewiczów. I to właśnie owe rytuały stanowią najcenniejsze wspomnienia. Wspólne czytanie z Jarosławem dramatów Szekspira, Listu do Koryntian, Antygony. Następnie żywe rozmowy o tych dziełach. Autor przedstawia Iwaszkiewicza jako swoistego dowcipnisia, który uwielbia pisać domowe instrukcje (przy gościach nie wolno przeklinać, no chyba że po czesku!) i domową korespondencję. Ukazuje innego Iwaszkiewicza. Nie poważnego pisarza, autora Panien z Wilka, Ikara czy Brzeziny. Gdzieś w dal odsuwa się wizerunek Skamandryty, a pojawia się oblicze pogodnego i błyskotliwego wujka, który potrafi zainteresować każdą anegdotą. To też wspomnienie Iwaszkiewicza w kąpielówkach, uwiecznione na fotografii. Wujka piszącego usprawiedliwienia. Proszącego o wbicie gwoździa – jeden umie pięknie pisać, a drugi wbijać gwoździe w ścianę. Ciepłe wspomnienia cioci Hani – Anny Iwaszkiewiczowej. To ona stwierdza trafnie, że najlepsze są rzeczy na literę „k”: koniak, kawior i kawa.
Książka jest opatrzona w piękne fotografie, listy, wycinki z gazet, fragmenty dziennika, rysunki, a nawet zawiera akt urodzenia. Jest jakby traktatem o pamięci. O próbie zatrzymania czasu. Georges Gusdorf pisze, iż autobiografia to jeden ze sposobów na poznanie siebie dzięki odtworzeniu pewnych wydarzeń poprzez retrospekcję. Jedynym rejestrem staje się pamięć. Wiesław Kępiński od młodości prowadzi dziennik. Dokonuje pewnego rodzaju selekcji wspomnień. Po latach wraca do swoich zapisków, by skrystalizować z nich soczystą autobiografię. Jednak pamięć szwankuje – Kępiński zastanawia się, co decyduje o tym, że niektóre wydarzenia pamięta doskonale, zaś innych w ogóle. Autobiografia stanowi sumę dotychczasowego życia. Jaką konkluzję niesie Upragniony syn Iwaszkiewiczów? Ostatnie strony autobiografii przynoszą nam odpowiedź.
Udawałem, że wszystko jest mi dobrze znane. A to była nieprawda. I po co to? O ile byłbym mądrzejszy, gdybym pytał, pytał i ciągle pytał…
Nie bójmy się nie wiedzieć, nie bójmy się pytać – szepce nam do ucha Wiesław Kępiński.
Fot.: Prószyński i S-ka