Patti Smith w filmie poświęconym jej samej – Patti Smith Dream of live – rozczulająco określa twórczość Billie Holiday, jako „mistyczny letarg”. Zapewne słuchając dokonań Lady Day, nie sposób nie odnieść podobnego wrażenia. Zderzenie tego wrażenia z zapiskami dotyczącymi prawdziwych, a nie wykreowanych na potrzeby utworów, wydarzeń z jej życia może okazać się jednak piorunująco odmienne. Wydana niedawno przez Wydawnictwo Czarne, wznowiona po wielu latach, Lady Day śpiewa bluesa unaocznia bolesny proces życia w czasach wszechogarniającej ksenofobii, seksizmu i rasizmu. Jak radziła sobie z tym Holiday? W jakim kręgu kulturowym wyrastała? Jak wiele przeszkód musiała ominąć, by znaleźć się na szczycie? I czy na pewno był to wówczas szczyt? Odpowiedzi i podpowiedzi znajdziecie w poniższym tekście.
Urodzić się jako córka 13-latki, spędzić dzieciństwo będąc sponiewieraną przez bliską osobę, mówiącą, że do niczego się nie dojdzie, a wyrosnąć na porządną, rosłą klacz o jednym z najbardziej charakterystycznych i cenionych na świecie głosie. Jak to zrobić? Trzeba być Billie Holiday.
24 hours a day
W jednej z najbardziej znanych i najpiękniejszych piosenek Eleonory – bo tak na prawdę się nazywała Lady Day – Twenty four hours a day, wybrzmiewają słowa o miłości jako kluczu do egzystencji. Po lekturze Lady Day śpiewa bluesa frazę Like a little old fashioned music box. With just one tune to play. My heart keeps singin’ I love you. Twenty four hours a day, zamieniłabym na: „(…) My heart keeps singin’ I’m scared. Twenty four hours a day”. Artystka żyła w nieustannym poczuciu strachu spowodowanym szerzącą się w Stanach w latach 20. i30. i niegasnącą nawet w latach 40. ideologią segregacji rasowej. Czuła się obywatelką gorszego sortu, bowiem zarówno ją, jak i wszystkich czarnych tak traktowano, wpędzając ich w rozpacz. Książka będąca zapiskami jej wspomnień powstałych na potrzeby wywiadów przeprowadzonych przez Williama Dufty’ego, ukazuje codzienną walkę z przeciwnościami losu, które gęsto podkładane były jej pod nogi przez cały żywot. Szowinizm i rasizm determinowały to, gdzie mogła występować, z kim sie spotykać, gdzie spać, a nawet co – jeśli w ogóle – zjeść. Autobiografia przenosi czytelnika w okrutne czasy segregacji i niechęci białych wobec czarnych. Ujawnia realia funkcjonowania w świecie, w którym za kratki wsadzano osobę czarnoskórą za odmówienie aktu seksualnego. Zanim jednak książka do tego doprowadzi, zdradza czytelnikowi, dlaczego w młodości Billie zmuszona była pracować w zgoła odmienny sposób, aniżeli śpiewając… Szczegółowość tych opisów i sinusoidalność wydarzeń w jej życiu, powodują przewartościowanie i odczarowanie recepcji jej twórczości artystycznej.
Lady Day śpiewa bluesa rysuje także ciekawą i odwracającą do góry nogami typowe postrzeganie prostytucji perspektywę. Bowiem dla jej bohaterki zawód kobiety na telefon może być pokrzepiający. Jedynym okresem w moim życiu, gdy nie czułam presji, to wtedy gdy byłam dziewczyną na telefon i obsługiwałam białych klientów. Holiday uchyla także rąbka tajemnicy o klubach jazzowych łączących ludzi niezależnie od koloru skóry, gdzie człowiek mógł spotkać sie z drugim jak równy z równym. Zdradza też te mniej pozytywne aspekty funkcjonowania show-biznesu, do których należy m.in. podejmowanie decyzji wbrew sobie i przywdziewanie masek. Według niej: Najlepszy biznes to show-biznes. Uczysz się uśmiechać, żeby się nie porzygać. Naciąganie, wykorzystywanie, nagrywanie pod presją czasu i uzależniania, to tylko niektóre z nich. Te ostatnie doprowadziły ją do potyczek z władzą, aresztowań i szargania opinii w oczach odbiorców.
But not for me
William Dufty wprowadza czytelnika w naiwność dziecka żyjącego w gospodarce niedoborów, zarówno tych ekonomicznych, jak i emocjonalnych. Ujawnia kryminalne zagadki i rozgrywki przejmujących stery nad życiem jego rozmówczyni, powodujące wielokrotne osadzenia w więzieniu. Zdradza jej przekorne podejście do świata, którym nieustannie próbowała coś udowodnić, zarówno sobie, jak i innym. Krnąbrność doprowadziła ją np. do ślubu z Jimmym Monroe, który od początku wydawał się nieporozumieniem. Bogini bluesa z rozbrajającą szczerością odkrywa także przed fanami pogodzenie się z ulotnością związków będących dla niej spektaklem. Jak śpiewała w utworze But not for me: When ev’ry happy plot ends with the marriage knot, and there’s no knot for me.
Everything happens to me
Wznowiona po pięćdziesięciu latach od ukazania się książka Lady Day śpiewa bluesa nie straciła na wiarygodności. Ukazuje procesualną naturę życia i twórczości poprzez biografię jednej z ciekawszych artystek wśród ikon muzyki. Realnie odzwierciedla i podkreśla uwarunkowaną wieloma destruktywnymi wydarzeniami strukturę rzeczywistości swingowej wokalistki. Topografia wyobraźni twórczej Holiday obarczona była duchowymi tatuażami przepełnionymi bólem i cierpieniem, o którym odważyła się głośno powiedzieć we wznowionej – na szczęście – na rynku książce. Dzięki zrezygnowaniu przez nią z wyrafinowanej gry pozorów, na jakich opiera sie świat, czytelnik zostaje przeniesiony w meandry jej zawiłej przeszłości pełnej tragicznych, granicznych momentów, jakim musiała podołać. Owe momenty, wyciągnięte ze zgliszczy jej wspomnień i rozparcelowane na części pierwsze, stanowią niepodważalną manifestację feministycznej potęgi i siły. Bo choć śpiewała Everything happens to me i twierdziła: najgorsze dopiero przede mną, w piekle, to przysłowiowego piekła na ziemi dotyczy właśnie Lady Day.
Everything happens to me
At first my heart tho’t you could break this jinx for me
That love would turn the trick to end despair
But know I just can’t fool this head that thinks for me
I’ve mortgaged all my castlesin the air
I’ve telegraphed and phoned
I send an 'Airmail Special’ too
Your answer was 'Goodbye’
And there was even postage due
I fell in love just once
And then it had to be with you
Everything happens to me
Fot.: Wydawnictwo Czarne