Jesień pana zrzędka

Dobro wraca – Dav – „W cieniu drzew – 1 – Jesień pana Zrzędka” [recenzja]

Seria Mój pierwszy komiks od wydawnictwa Egmont jest wyjątkowa pod wieloma względami. Po pierwsze dlatego, że oferuje idealne tytuły do tego, by zaznajamiać najmłodszych czytelników z komiksem i zaszczepiać w nich miłość do powieści graficznych. Po drugie dlatego, że właśnie komiks może okazać się przełamaniem dla tych, którzy nie przepadają za tradycyjnymi książkami i być takim złotym środkiem. Po trzecie jest wspaniałą okazją do tworzenia ze swoimi pociechami wspólnej biblioteczki. Po czwarte wreszcie wydawnictwo zadbało o to, aby wybór od początku był różnorodny. Dlatego obok rozbudowanych i poruszających ważne i skomplikowane problemy tytułów, takich jak seria Pan Borsuk i pani Lisica (o której pisałam tutaj), znalazły się również prostsze w przekazie i formie opowieści, nieodbiegające jednak od innych ani stroną wizualną, ani wartością i frajdą, jaką dają. Taką publikacją jest właśnie seria W cieniu drzew autorstwa artysty podpisującego się jako Dav. Pierwsza część serii zatytułowana Jesień pana Zrzędka idealnie wpisuje się w panującą za oknem pogodę i deszcz spadających liści.

Pan Zrzędek to sporych rozmiarów Borsuk, którego imię idealnie pasuje do charakteru, który ujawnia się już na pierwszej planszy komiksu, a nawet – już na okładce. Mieszkający w uroczym domku w pniu drzewa zwierzak ma wiecznie skwaszoną minę, a z jego ust przez całą historię wydobywa się jedynie mruk mający wyrażać dezaprobatę, niezadowolenie, irytację lub rezygnację. Kiedy poznajemy pana Zrzędka, zamiata on akurat liście przed swoimi domem. Liście, które spadają z drzew bez opamiętania, zwiastując rychłe nadejście zimy. Nie tylko Borsuk szykuje się na zmiany w lesie. Zwierzęta z okolicy również przygotowują się do zimy – zbierają zapasy i napełniają brzuchy, by przetrwać w komforcie zimowy sen. Niektórzy, tak jak mała Myszka, wykorzystują ostatnie słoneczne dni do tego, aby oddawać się ulubionej zabawie. Spotykając kolejnych leśnych sąsiadów, pan Zrzędek ujawnia nam swoją prawdziwą naturę, swoje dobre serce, które skrywa skrzętnie pod warstwą irytacji i przewracania oczami. Kiedy wpada do niego Jeż, pragnący się najeść przed zimą, Borsuk niczym Królik z Kubusia Puchatka nie jest w stanie odmówić gościowi poczęstunku, obdarowując go nawet robakiem na drogę. Kiedy latawiec Myszki utyka na drzewie, Borsuk próbuje każdego sposobu, by zdjąć go i oddać zrozpaczonemu gryzoniowi. A kiedy w końcu się to udaje, lecz latawiec okazuje się połamany… Pan Zrzędek – oczywiście z odpowiednim westchnieniem i powierzchowną niechęcią – naprawia zabawkę. Potem, złapany przez deszcz, moknie w ulewie. A kiedy pogoda się wreszcie uspokaja, Pan Zrzędek, zamiast wrócić do domu, dostrzega mnóstwo okazji, by znowu – chcąc nie chcąc – pomóc pozostałym leśnym zwierzętom. Jednak gdy w końcu staje pod swoimi drzwiami… Okazuje się, że los nie był dla niego zbyt łaskawy.

Jesień pana Zrzędka to opowieść, w której nie pada wiele słów. Zdarzają się całkowicie nieme plansze, w których narratorami są cisza, wiatr, gesty i mimika Borsuka. Dav zadbał jednak o to, by te obrazki mówiły wiele i by wszystko było całkowicie zrozumiałe. W cieniu drzew to seria, której opowieści nie są długie, ale mieści się w nich wszystko, co może zainteresować młodszego czytelnika. A próba interpretacji ilustracji, do których nie został dopisany żaden tekst, również może okazać się wspaniałą zabawą. Natomiast w wypadku jeszcze młodszych czytelników, dorosły będzie mógł dodać do obrazków swoją narrację, opowiadając część historii własnymi słowami. Autor stworzył bardzo intuicyjne w rozumieniu kadry, które jednak działają również na wyobraźnię i pomagają interpretować świat.

Jesień pana Zrzędka to prawdziwa uczta dla wszystkich oczu – zarówno tych, które z komiksami są za pan brat, jak i dla tych, dla których jest to pierwsze spotkanie z powieścią graficzną. Dav zadbał o każdy szczegół – zaczynając od okładki, przez jej wewnętrzną część, a na wnętrzu komiksu kończąc. Przepiękna kolorystyka nie pozostawia wątpliwości co do tego, z jaką porą roku do czynienia mają bohaterowie Jesieni Pana Zrzędka. Na rewersie strony tytułowej twórca dziękuje artystom Disneya za nieustanną inspirację. I tę inspirację, oczywiście w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, widać już od pierwszej strony, bo sam domek Pana Zrzędka przypomina bardzo domki bohaterów zamieszkujących Stumilowy Las stworzony przez Alana Alexandra Milne’a, a zilustrowany w niezapomniany sposób właśnie przez artystów Disneya. Kreska i bajkowe pejzaże w tle również przywodzą na myśl klasyczne bajki tego studia, przywołują wspomnienia i sprawiają, że nie tylko chcemy podzielić się tym doświadczeniem z dzieciakami, ale także sami z chęcią do niego wracamy, ciesząc się na nowo personifikacją zwierząt, które potrafią nas również w prawdziwym życiu tak wiele nauczyć. Warto dodać, że seria ta stworzona została z myślą nie tylko o młodszych oczach, ale także mniejszych rączkach. Format jest niewielki, przez co poręczny i wygodny, a okładka typu gąbka komfortowa podczas trzymania.

W cieniu drzew zapowiada się na fantastyczną serię, która może rozbudzić w najmłodszych czytelnikach miłość do komiksów lub w ogóle do lektur, do słuchania opowieści i przeżywania ich na swój sposób. Pierwsza część, Jesień pana Zrzędka to zresztą nie tylko wspaniała przygoda, która mija w okamgnieniu, ale także mądra opowieść o tym, żeby nie oceniać ludzi po pozorach. Że naburmuszona mina nie zawsze oznacza brzydki charakter, że nie zawsze tylko szeroki uśmiech jest zwiastunem pięknego wnętrza. To, co spotkało pana Borsuka – który, chcąc nie chcąc, stał się swoistym Opiekunem Lasu, wybawicielem innych zwierząt, ratując je z opresji lub pomagając w przerastających je czynnościach – jest przykładem tego, że dobro, które dajemy, prędzej czy później do nas wróci. Nie jest to oczywiście jedyny powód do tego, aby pomagać innym, ale warto o tym pamiętać, bo jest to w pewnym sensie solidny fundament, na którym powinien opierać się nasz świat. Pan Zrzędek przekonał się o tym na własnej skórze – dając z siebie wszystko, otrzymał w zamian coś, czego się nie spodziewał, w dodatku w momencie, kiedy najbardziej tego potrzebował. Dobro wraca, a bycie miłym sąsiadem i pomaganie z dobroci serca i po prostu dlatego, że możemy to zrobić, to prawdy, które w tym uroczym lesie stworzonym na potrzeby serii W cieniu drzew wybrzmiewają prosto, bez odrobiny fałszu, mieszając się z szelestem jesiennych liści i podmuchami wiatru zwiastującego nadejście zimy.

Z niecierpliwością czekam zatem na tom drugi – Podmuch zimy, który już w grudniu będzie miał swoją premierę.

Fot.: Egmont

Jesień pana zrzędka

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *