podmuch zimy

Spętany nieszczęsnym szalikiem – Dav – „W cieniu drzew – 2 – Podmuch zimy” [recenzja]

W cieniu drzew to wyjątkowy cykl komiksów zasilający szeregi serii Mój pierwszy Komiks. Głównymi bohaterami są zwierzęta zamieszkujące pewien malowniczy Las, który czytelnicy mają szansę obserwować podczas kolejnych pór roku, a także z perspektywy różnych jego mieszkańców. Choć borsuki, lisy, wiewiórki, myszy, sowy czy jeże zachowują właściwe dla ich gatunku cechy wyglądu czy zachowania, to zostały także poddane personifikacji, dzięki czemu łatwiej zrozumieć nam ich świat, ich lęki, radości, rozczarowania i po prostu – opowieści. W drugim tomie zatytułowanym Podmuch Zimy towarzyszymy Lisowi, którego niespodziewanie trafiła strzała Amora…

Nadeszła zima. W lesie wszystko spowiła piękna, choć także utrudniająca życie, wszechogarniająca biel. Niektóre zwierzęta zasnęły z zamiarem przespania całej zimy, inne muszą przetrwać ten zimowy okres, przedzierając się przez zaspy i jakoś radząc sobie z zimnem. Nieodzownym elementem zimowego ekwipunku jest szalik, który chroni nas przed nieprzyjemnym, przeszywającym okolice szyi zimnem, a także, w razie czego, pozwala osłonić się przed ciekawskimi spojrzeniami. Tak, szalik zdaje się najlepszym przyjacielem i pomocnikiem, jednak tylko wtedy, kiedy jest odpowiednich rozmiarów. Jeśli natomiast jest za długi, może sprowadzić na nas same kłopoty…

Główny bohater Podmuchu zimy to uroczy Lis, który dziarsko przemierza ośnieżony las, spotykając po drodze inne zwierzęta, które nie zapadły w sen zimowy. Radość z zimowego spaceru zakłóca mu jedynie długi, zdecydowanie za długi, czerwony szalik, który raz za razem płata mu figle. Lis to nadepnie na niego, przewracając się spektakularnie i lądując w śniegu, to zahaczy nim o gałąź drzewa, co również skończy się dla niego w sposób niefortunny, to znów okręci go sobie zbyt mocno wokół szyi lub owinie się nim przypadkowo cały, tracąc po raz setny równowagę. Wszystkie te (z boku wyglądające komicznie, ale dla samego Lisa będącego powodem frustracji) akrobacje z szalikiem byłyby dla naszego bohatera do zniesienia, gdyby nie to, że pomiędzy drzewami dostrzega spacerującą Lisiczkę. Przepiękną, zachwycającą Lisiczkę, do której jego serce od razu wyrywa się w szaleńczym, zakochanym pędzie. Lis jednak jest nie tylko nieśmiały, ale również stracił rezon przez przeklęty czerwony szalik – nie ma więc odwagi podejść i się przywitać. Niepozorna część zimowej garderoby ma jednak swoje zdanie na ten temat i w sobie tylko znany sposób sprawia, że Lis ląduje nie tylko kolejny raz w zaspie śniegu, ale także jednocześnie u stóp swojego obiektu westchnień.

Rozpoczyna się walka Lisa z własną nieśmiałością, z rzucającym mu kłody pod nogi (dosłownie i w przenośni) szalikiem i z chęcią przypodobania się Lisiczce, która zdaje się świetnie bawić, obserwując niezdarność i kolejne wpadki zabawnego adoratora. Z czasem okaże się jednak, że śmiech to niespodziewanie najlepsza swatka i nić, która może połączyć mocniej niż powaga i elegancja, a coś, co zdawało się przeszkodą, może nieoczekiwanie stać się naszym największym sprzymierzeńcem. Nie warto więc się załamywać i poddawać. Zdrowiej jest pośmiać się z samego siebie, niż dać się ponieść gniewowi, bo kto wie, może właśnie ten śmiech poniesie się po lesie tak głośno i donośnie, że wróci do nas ze zdwojoną siłą, dając w gratisie coś jeszcze?

Dav kolejny raz stworzył przepiękny leśny krajobraz, tym razem przykryty białym puchem. Ze względu na wpadki Lisa, wszystkie jego lądowania w śniegu, potknięcia, przewrotki i odwracanie się gniewnie na pięcie, mamy w Podmuchu zimy sporo dynamiki, zarówno jeśli chodzi o ruchy postaci, jak i o mimikę zwierzęcych bohaterów. Kolejne spektakularne wpadki Lisa przywodzą na myśl wypadki Kojota z animacji Struś Pędziwiatr, w tym wypadku jednak kibicujemy niezdarnemu bohaterowi, co nie znaczy, że nie wywołuje on w nas także rozbawienia. Grafika jest przepiękna, kolejny raz, bo przecież już Jesień pana Zrzędka (moją recenzję znajdziecie tutaj) zachwycała pod tym względem, i wydaje się idealna dla estetyki najmłodszych czytelników, ale nie tylko. Rysunki kojarzą się z klasycznymi bajkami dla najmłodszych, podobne skojarzenia zresztą przychodzą do głowy przez wzgląd na przypisanie zwierzętom cech ludzkich i uczynienie z ich historii swego rodzaju przypowieści dla młodszych i starszych odbiorców. Kolejny raz mamy do czynienia z niewielkim formatem, idealnym dla mniejszych dłoni, i z gąbkowaną, przyjemną w dotyku okładką, co jest dodatkowym walorem i zrozumieniem potrzeb młodszej grupy odbiorców.

Podmuch zimy to urocza i zabawna opowieść – idealnie wpisująca się w zimowy, śnieżny krajobraz, który aktualnie mamy (a przynajmniej niektórzy z nas) za oknem. Sprawdzi się zresztą o każdej porze roku, bo W cieniu drzew to uniwersalne opowieści, które idealnie sprawdzą się jako zapoznanie z tą formą opowieści. Podmuch zimy to niewielka ilość tekstu, wyraźne zaznaczenie akcji i emocji, dynamika i prosta historia, która jednak potrafi zaangażować. Dav wie, jak dotrzeć do młodszych czytelników, a talent, jakim dysponuje, sprawia, że tworzy wyjątkowy leśny świat, do którego chce się wracać. Jeszcze nie raz historia Lisa spętanego nieszczęsnym szalikiem będzie nas bawić i zachwycać leśnymi pejzażami, czarując prostotą i otulać ciepłem jak czerwonym szalikiem.

Fot.: Egmont

podmuch zimy

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *