„Fenomen na skalę światową”, „Kultowa skandynawska powieść” – takie opisy bardzo często są tylko chwytem marketingowym drukowanym na tylnej stronie okładki. Nie dotyczy to jednak „Kolosa”. W przypadku tej książki, opisy te zgadzają się w stu procentach. Jest na tyle niezwykła, że pochłonęła moją uwagę w całości, a kiedy już zacznie się czytać, naprawdę trudno się od niej oderwać i zająć czymś innym.
Ta wydana na początku lat sześćdziesiątych powieść, była debiutem literackim norweskiego pisarza i dziennikarza, Finna Alnæsa, lecz od razu została doceniona zarówno przez czytelników, jak i krytyków. Otrzymała nominację do prestiżowej Nagrody Literackiej Rady Nordyckiej i dość szybko zyskała status książki kultowej. Mam jednak wrażenie, że w naszym kraju nie jest to aż tak znana powieść. Po raz pierwszy w Polsce została wydana w 1967 roku i prawdopodobnie największą popularność zdobywała w latach siedemdziesiątych, potem została nieco zapomniana. Aż do teraz. Skandynawska literatura kojarzy się współczesnemu polskiemu czytelnikowi głównie z kryminałami, tak więc wielkie brawa należą się wydawnictwu Wielka Litera za wznowienie „Kolosa” i przedstawienie go aktualnemu pokoleniu, bo to zdecydowanie książka ponadczasowa.
Sama oś fabularna historii nie jest bardzo skomplikowana. Poznajemy w niej losy Bragego Bragessona, młodego Norwega, którego krótko określić można jako prawdziwy wulkan energii. Niespożyta siła fizyczna, wigor, a jednocześnie błyskotliwa inteligencja sprawiają, że jego zachowanie czasami staje się dziwne dla zwykłego szarego człowieka; dziś pewnie „specjaliści” stwierdziliby u niego ADHD. Jego życie nabiera dodatkowego sensu, kiedy spotyka Siv – zjawiskową blondynkę, w której szybko się zakochuje. Jednak młody Bragesson jest człowiekiem porywczym, a przez jego umysł często wędrują brutalne myśli. Boi się, że pewnego dnia straci nad sobą panowanie i zrobi krzywdę swojej wybrance, postanawia więc ją porzucić, zaciągnąć się na statek i wypłynąć w rejs (w tym miejscu należy nadmienić, że opis z tyłu okładki, który twierdzi, że Brage wyrusza w morze, aby przeżyć przygodę życia, jest nieco mylący i po przeczytaniu książki, staje się kompletną bzdurą). Właśnie ten krok ostatecznie zmienia jego los i kieruje go bardziej w stronę piekła. Pewnej nocy w Amsterdamie wdaje się w bójkę. W wyniku nieszczęśliwego wypadku, jednemu z napastników Brage roztrzaskuje głowę, powodując jego natychmiastową śmierć. Odbywa się długi i nagłaśniany przez media proces, który ostatecznie kończy się skazaniem Bragego na dwadzieścia lat w holenderskim więzieniu.
„Kolos” dzieli się na kilka charakterystycznych części. Pierwsza to historia życia Bragego i wydarzenia, które ostatecznie prowadzi do części drugiej, czyli procesu w sądzie. Tam też poznajemy Stefana Borovica, obrońcę Bragego. Z jego płomiennych mów i z oświadczeń samego Bragessona możemy odczytać między wierszami wiele wartościowych prawd dotyczących życia, winy, kary i umysłu ludzkiego. Poruszane są tutaj bardzo ciekawe kwestie, między innymi odpowiedzialności zbiorowej i bierności ludzi, która tak naprawdę jest bardziej szkodliwa niż same czyny przestępcze. Alnæs przemyca tutaj w bardzo mądry sposób światopogląd, na który warto spojrzeć i zastanowić się nad nim dłużej. Trzecią częścią natomiast jest pobyt w więzieniu, opisany pokrótce, gdyż ostatecznie Brage, po czterech latach spędzonych za kratami, zostaje uniewinniony. Czwarta część „Kolosa” to nieoczekiwanie odzyskana wolność, która jednak ma gorzki smak. Z początku mieszka w dużym mieście, gdzie oddaje się uciechom cielesnym, alkoholowi i zabawie, jednak z czasem dochodzi do wniosku, że najlepiej będzie mu żyć w samotności. Postanawia zostać pustelnikiem i wyrusza w góry. Na koniec mamy też piątą część, dziejącą się w czasie straszliwej burzy śnieżnej, którą Brage w pojedynkę przemierza, chcąc uratować życie swojego znajomego. W tej części mamy opisy niczym z najlepszych książek o arktycznych wyprawach – nieposkromione siły natury, przejmujący mróz, wichura, góry i śnieg. A w środku tego wszystkiego Brage Bragesson – niepokonany kolos, którego siły jednak nie są niewyczerpane, a jego myśli prowadzą go coraz dalej i dalej, na granicę szaleństwa.
Finn Alnæs nakreślił w swojej powieści naprawdę niezwykły, mądry i bardzo prawdziwy obraz człowieka i człowieczeństwa jako takiego. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że pomimo, iż minęło pół wieku od wydania „Kolosa”, nie stracił on nic ze swojej aktualności. Można by nazwać Alnæsa nawet wizjonerem, trafnie przewidującym kierunek, w jakim degradowało się społeczeństwo przez te wszystkie lata.
Zdecydowanie mogę uznać tę książkę, za jedną w najważniejszych w mojej biblioteczce. Podobne wrażenie wywarła na mnie do tej pory tylko „Nieznośna lekkość bytu” Milana Kundery. Zdecydowanie warto przeczytać i to zapewne nie jeden raz. A po skończonej lekturze, warto odstawić „Kolosa” na półkę, siąść w jego cieniu i w ciszy pokontemplować to, co się właśnie przeczytało.
[buybox-widget category=”book” ean=”9788380320192″]
Fot. Wydawnictwo Wielka Litera
2 Komentarze
Chyba to będzie kolejna książka na mojej liście do przeczytania.
Książka piękna, ale wydawnictwo Wielka Litera wznowiło ją w sposób skandaliczny – liczne literówki, błędy ortograficzne (względnie niedostosowanie pierwszego wydania do wymogów współczesnej ortografii), niekonsekwencja w stosowaniu kursywy w przypadku zwrotów w języku obcym itepe itede. Korektor gdzieś zaginął najwyraźniej. Taki produkt (a książka też nim jest) powinien podlegać reklamacji, jak w przypadku dziurawych butów czy porysowanej płyty. Sama książka – poruszająca.