cherezińska

W cieniu Wielkiej Gry – Elżbieta Cherezińska – „Turniej Cieni” [recenzja]

Tempo powstawania powieści u Elżbiety Cherezińskiej jest imponujące. Co rok nowa powieść i praktycznie zawsze jest ona pokaźnych rozmiarów. Naturalnym więc jest pojawienie się u czytelników obaw, czy autorka podoła zadaniu i przygotuje kolejną powieść na poziomie, do którego od kilku lat nas przyzwyczaja. Niestety Turniej Cieni, mimo że potrafi być wciągającą lekturą, gubi trochę atutów, dzięki którym Cherezińska stała się jedną z moich – i nie tylko moich – ulubionych autorek.

Tym razem autorka akcję swojej książki przeniosła w XIX wiek i czasy po Powstaniu Listopadowym. Zresztą od jego największej bitwy, czyli walki o Olszynkę Grochowską, akcja powieści rozpoczyna swój bieg. I tam poznajemy dwóch z trzech głównych bohaterów: pełnego cnót moralnych, świątobliwego, nieskażonego patriotę Rufina Piotrowskiego i radykała, ucznia Hegla, można rzec – protokomunistę, który z czasem, po powstaniu przeszedł na pozycje filorosyjskie – Adama Gurowskiego. Natomiast trochę później, na kirgiskich stepach poznajemy arcyszpiega Jana Witkiewicza, którego dzieje wprowadzają nas do tzw. Wielkiej Gry, czyli rywalizacji Rosji i Wielkiej Brytanii o Afganistan.

Witkiewicz i jego szpiegowska gra z czasem wciąga pozostałych w Wielką Grę (szczególnie Piotrowskiego). Obok trójki Polaków, których zniewolona ojczyzna rozrzuciła dosłownie po całym świecie, zmuszając do pracy dla obcych mocarstw, aby móc dołożyć cegiełkę do przyszłej niepodległości, poznajemy tych, którzy wydają się, że są głównymi rozgrywającymi na szachownicy dziejów. Są to Rosjanie: Aleksander Beckendorff, Karl Nesselrode, Leoncjusz Dubelt i Anglicy: szara eminencja ówczesnych elit, dzisiaj nazwalibyśmy go lobbystą, James Hamilton i Harry McGonnagall, dziennikarz będący tubą propagandową dla Hamiltona. Nam, Polakom, z pewnością kojarzy się ten pierwszy z Rosjan, osławiony szef III Oddziału Kancelarii Osobistej Jego Cesarskiej Mości, która nieustannie tropiła spiski niepodległościowe na ziemiach Polskich i posyłała polskich patriotów na Syberię.

Tak więc kontekst i tło fabularne znamy. Elżbieta Cherezińska skacze pomiędzy konkretnymi postaciami, plastycznie opisując ich charaktery, zachowania i otaczający ich świat. Rzeczywiście – strona narracyjna to jedna z mocniejszych punktów powieści. Poznajemy wiele lokacji: Londyn, Paryż, Prusy, Królestwo Polskie, rosyjskie gubernie, a także dziką, niedostępną Syberię, nadkauskie stepy i gorący, piaszczysto-stepowy Afganistan. Mając na uwadze tempo wydania powieści, jestem pod wielkim wrażeniem dokładności, szczegółowości, skrupulatności w opisywaniu tła, krajobrazów, lokacji, w których toczy się akcja powieści. Czyli mamy to, do czego nas pisarska od dobrych kilku lat przyzwyczaiła.

Gdzie zatem brak tych atutów, o którym wspomniałem na początku? Charakterystyczne dla Cherezińskiej w poprzednich książkach było szybkie, nie dające czasu na oddech, tempo prowadzenia akcji. Co więcej, co raz nas zaskakujące, pomimo faktu, że opowieści jej były osadzone w dobrze nam znanych realiach historycznych (a dla mnie, historyka z wykształcenia, bardzo dobrze znane). Wtedy jednak pisarce udawało się stworzyć elementy zaskoczenia, podczas których, ja, jako historyk, sam z siebie się śmiałem, że dałem się po prostu nabrać. No bo czego mogłem się innego spodziewać? Że król Polski Przemysł II nie zostanie jednak zgładzony w świecie powieści Cherezińskiej? No właśnie… Wydaje się, że w książce opowiadającej o Wielkiej Grze o Afganistan, o których przeciętny Polak może wiele nie wiedzieć, będzie jeszcze łatwiej ułożyć wartką akcję, pełną punktów zwrotnych i zaskoczeń.

I tak nie jest. Niestety. Nie chcę zdradzać fabuły, ale pojawia się jeden moment, w którym wydaje się, że fabuła pójdzie z kopyta i będzie nas trzymać w niepewności aż do samego końca, jednak nadzieje moje okazały się złudne. Mam wrażenie, że niektóre wątki, szczególnie Rufina Piotrowskiego, mimo że w same w sobie mogą być ciekawe, zostały rozciągnięte momentami aż do absurdu. Sytuację gdzieniegdzie ratują świetne, interesujące, inteligentne, często wielopoziomowe dialogi. A tak, powieść mniej więcej od połowy zaczyna się dłużyć i co gorsza – nużyć. Szczególnie, że autorka zbyt łatwo nam zdradziła faktyczny los jednego z bohaterów (Witkiewicz), co spowodowało natychmiastowy spadek napięcia i brak zaskoczenia pod koniec lektury.

Szkoda, bo Turniej Cieni zaiste imponuje rozmachem. Summa summarum powieść, jako całość prezentuje się dobrze, tylko w tym wszystkim brakowało mi charakterystycznego dla pisarki tempa akcji i zwalających z nóg punktów zwrotnych, dzięki którym z niecierpliwością przerzucałbym kolejne kartki, czekając na dalsze wydarzenia. Podwójna szkoda, bo kontekst, tło historyczne, jakie wykorzystała w książce Cherezińska, z pewnością pozwalało na użycie większej fantazji. Być może miałem zbyt wielkie oczekiwania, podsycone wcześniejszymi lekturami pozycji autorki? Może i tak, ale Turniej Cieni trochę mnie rozczarował, jednakże już czekam na kolejne propozycje Cherezińskiej z trzecim tomem Odrodzonego Królestwa na czele.

Fot.: Zysk i S-ka

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *