Ludzie gniewu

W imię ojca i syna – Jason Aaron, Ron Garney – „Ludzie gniewu” [recenzja]

Gniew jest potężną siłą. Tym potężniejszą, im mniej zdajemy sobie sprawę z jego mocy. Przejmuje władzę nie tylko nad naszym ciałem, ale także nad myślami – potrafi opanować je, przyćmiewając wszystko wokół, zaślepiając zarówno słabych, jak i silnych ludzi, zarówno dobrych jak i złych. Gniew nie jest wybredny. Nie wybiera bogatych czy biednych, starszych czy młodszych, odnoszących sukcesy czy życiowych rozbitków. Bierze to, co wpadnie mu w ręce. Czy jednak gniew może być zapisany w DNA? Czy jego dziedziczność jest w ogóle kwestią dyskusyjną? Wydaje się to być kuriozalne, lecz rodzinna historia Rathów pokazuje, że ta potężna siła może zawładnąć całym rodem, skazując jego członków na życie w szponach furii, która wydaje się być przesądzona od momentu narodzin. Ludzie gniewu – to określenie pasuje do nich jak ulał, choć wydaje się krzywdzące i będące częścią tego zaklętego kręgu. Nic więc dziwnego, że właśnie to określenie jest tytułem dla historii Jasona Aarona i Rona Garneya. Historii, w której od brutalności więcej jest tylko tragedii.

Ów zaklęty krąg zbrodni i przemocy ma swój początek w roku 1903, kiedy to pradziadek naszego narratora, Isom Rath,  znalazł na swojej ziemi chore, ledwo żywe owce. Nikt nie wiedział skąd i dlaczego się tam znalazły, jednak nie minęło kilka dni, a zjawił się ich domniemany właściciel. Niejaki Grievers nie poprzestał jednak na zabraniu stada, lecz oskarżył Ratha o stan owiec, twierdząc, że kiedy go opuszczały, były zdrowe. Zażądał więc od Isoma najtłustszej owcy z jego stada, a ponieważ dyskusja dotyczyła dwóch dumnych i gotowych walczyć o swoje mężczyzn… doszło do walki. Isom Rath wpadł w szał, jakiego podobno nigdy u niego nie widziano, wyjął nóż i pozbawił życia przybysza, który skarżył go o stan swoich owiec. Świadkiem tej niespodziewanej zbrodni był syn Isoma, Alford Rath. Być może dziecko to mogło wyrosnąć na zwyczajnego człowieka. Być może. Ale widok zbrodni popełnionej przez ojca, obudził w synu nieujawniające się dotąd pokłady gniewu, zburzył tamę, która mogła zapobiec wielu przykrym wydarzeniom. Od tej pory rozpoczął się cykl przemocy, zbrodni i przelewanej krwi. Przelewanej w imię ojca i syna, z pokolenia na pokolenie, jakby był to rodzicielski obowiązek wpoić swojej latorośli pociąg do zbrodni, wtłoczyć mu gniew do żył i patrzeć, jak rozlewa się po całym ciele. Ojcowie i synowie – pomiędzy nimi powinna być nierozerwalna więź, przymierze wyjątkowe i właściwe tylko im. I w Ludziach gniewu ojcowie i synowie mają takie przymierze – przymierze krwi i zbrodni, zła i agresji. Pytanie tylko, jak wiele osób musi jeszcze ucierpieć, aby zostało ono zerwane.

Ludzie gniewu plansza

Prawnuk Isoma Ratha, Ira, jest znanym w Alabamie płatnym zabójcą. Najlepszym w swoim fachu. Nigdy nie zawodzi pracodawców, nigdy nie spartaczył roboty, nigdy nie zrobił kroku wstecz. Nie ma dla niego zlecenia, którego nie może wykonać. Trzeba pozbawić życia niewinnego niemowlaka? Ira Rath nie ma z tym problemu, bo wyrzuty sumienia to dla niego pojęcie egzotyczne. A jednak kiedy pewnego dnia przychodzi do niego Pudd Polk i pokazuje zdjęcie człowieka, którego Ira musi się pozbyć, okazuje się, że nie będzie to najłatwiejsze zadanie, jakie zabójca miał do wykonania. Rozpoczyna się bowiem kolejny spektakl z cyklu Ojcowie i synowie, kolejne krwawe przedstawienie, w którym mężczyźni z rodu Rathów od tak dawna grają role swojego życia – umierając na deskach teatru i przekazując cechy swojej postaci na swojego następcę. Syna, który musi przejąć wszystkie obowiązki ojca, a należą do nich – gniew, furia i zbrodnia. Tymczasem Ruben Rath, niemający kontaktu ze swoim ojcem, pragnie rozpocząć nowe życie u boku ukochanej, która spodziewa się dziecka. Czy Ruben zdaje sobie sprawę z klątwy Rathów? Z gniewu, z jakim urodzi się jego syn – zakorzenionym głęboko w malutkim sercu?

Zaczęło się od owiec. Symbolicznie i niemal biblijnie. Owce, choć niewinne i dalekie od bycia drapieżnikami, od razu kojarzą się z rzezią. Biblijna jest także więź kolejnych pokoleń. Więź między ojcem i synem. Choć owa biblijność jest tutaj przewrotna, bo nie mówi o miłości, lecz gniewie. Ale czy tak silne przymierze, nadane kiedyś odgórnie przez z pozoru niewinny incydent z owcami, nie zasługuje na uznanie go za godnym Biblii? Gdzież, jeśli nie w niej było równie wiele zbrodni i krwi – przelewanej właśnie w imię ojca i syna. Nie sposób mówić o rodzie Rathów inaczej, niż używając wyrażenia: “spirala przemocy”. Bo gniew wiruje wokół nich i nakręca się samoistnie, wprawiając w ruch wszystko wokół, pożerając dobro i niczym tornado wciągając w siebie to, co znajdzie się w jego pobliżu. Czy ten cykl ma szansę się zakonczyć? Czy ludzie gniewu kiedykolwiek się poddają? Ira i Ruben Rath nie mają wielu szans, aby położyć temu kres. Ojciec od dawna poddał się złu, a syn jest na najlepszej drodze, aby pójść w jego ślady. Ilu jeszcze ludzi musi umrzeć, aby gniew opadł, ukazując pośród kurzu wszystkie zniszczenia, jakie nagromadzały się przez lata?

Ludzie giewu plansza witraż

Ludzie gniewu to niezwykle brutalny komiks, w którym ani scenarzysta, ani rysownik nie dają czytelnikowi wytchnienia. Jason Aaron stworzył historię, która na złamanie karku pędzi do przodu, nie pozwalając odbiorcy złapać ani na chwilę oddechu. Co ciekawe, Aaron za punkt wyjścia obrał prawdziwą historię zbrodni w swoje rodzinie, która również zaczęła się od owiec, jednak na szczęście gniew nie rozprzestrzenił się tak nachalnie i brutalnie w kolejnych potomkach prapradziadka scenarzysty. Ten urodzony w Alabamie twórca stworzył nie tylko mocny, mroczny scenariusz, ale także wyraziste postaci, które na długo zapadają w pamięć – zwłaszcza Ira Rath, człowiek, który wydaje się nie mieć nic, co można by chociaż spróbować nazwać sumieniem. Wielokrotnie nagradzany autor Bękartów z Południa przy Ludziach gniewu współpracował natomiast z rysownikiem, którego talent świetnie sprawdził się w tej krwistej i tragicznej historii gniewu. Ron Garney (Volverine: Weapon X, Thor: God of thunder) bardzo dobrze oddał mrok tej opowieści i jej brutalność. Dobór kolorów i kreska podkreślają niemal od samego początku, że o szczęśliwy finał będzie niezwykle trudno, jeśli w ogóle jest on możliwy. Kreska Garneya nie jest ciężka, jak można by się tego spodziewać, ale jej elastyczność i szczegółowość pozwalają na niezwykłą energię, na ukazanie ruchu, dynamiki, a nawet dźwięków, które rodzą się w wyobraźni czytelnika podczas lektury. Ciemne kolory są tu wyborem oczywistym i tworzą gęsty klimat, w jakim topi się ta historia. Świetnie sprawdziła się gra światłem, które w nielicznych tylko momentach rozjaśnia w chwilowym przebłysku kadry Ludzi gniewu. Podkreślić należy również, że świetnie spisał się rysownik, oddając mimiki poszczególnych bohaterów – ich emocje są w związku z tym wyraziste i nie budzą żadnych wątpliwości; nie wynikają z kontekstu komiksu czy z dialogów, lecz mówią same za siebie.

Ludzie gniewu to wspaniale i krwisto wydany komiks, który powinien zadowolić wielu fanów mrocznych historii. To, co zaczęło się od owiec, przerodziło się w niewiarygodną wręcz falę gniewu, nienawiści i zbrodni, która przez lata panoszyła się w sercach członków kolejnych pokoleń Rathów. Czy jednak zrzucanie winy na klątwę, w dodatku związaną z przypadkowym wydarzeniem sprzed lat jest rozwiązaniem właściwym? Czy doszukiwanie się win w jakiejś wyższej mocy, w jakimś tajemnym fatum nie jest jedynie ucieczką tchórzliwych umysłów, które nie mają wystarczającej siły, aby powstrzymać zaklęty krąg gniewu i śmierci? Czy krew przelewana w imię ojca i syna od wieków, może, wsiąkając w ziemię, przemienić się w końcu w coś dobrego? Czy dla jakiegokolwiek męskiego potomka rodziny Rathów jest choć odrobina nadziei na lepsze życie? Sięgnijcie po Ludzi gniewu i pozwólcie, aby Jason Aaron i Ron Garney odpowiedzieli na te pytania. Zajrzyjcie w głąb zarówno ciemnego, mrocznego komiksu, jak i w duszne, przerażające zakamarki mrocznych dusz ludzi, którzy dali się opętać przez rodzinną klątwę. Klątwę gniewu, któremu od lat pozwalali się określać. Przygotujcie się jednak na potężną dawkę przemocy, krwi i braku litości. Ludzie gniewu bowiem nie bez powodu właśnie tak zostali ochrzczeni.

Fot.: Mucha Comics

Ludzie gniewu

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *