Inglorious

W otchłań – Inglorious – „Eternal Chaos” [recenzja]

Inglorious powrócił z nową płytą Eternal Chaos. Podsumowań za rok 2015 zespół tą płytą raczej w ostatniej chwili nie weźmie szturmem, ale na pewno umocni swoją pozycję na polskiej scenie.

Na początek tradycyjnie lekki rys historyczny. Zespół powstał w 2002 roku w Tarnowie, a pierwsze nagrania pokazał światu w 2007 r., wypuszczając demo …and Our Ashes Be the Symbols of the Beginning and the End. Dalej sztampa. Zespół w 2010 roku nakładem Darkzone Production wydaje swój debiut Death Syndrome – The Second Step to Hell, który okazał się porcją bluźnierczego black metalu spod znaku Watain czy Marduk. Płyta zebrała niezłe recenzje i o następnej porcji muzyki słychać było w 2014 roku, gdy zespół poszukując wydawcy, porozsyłał promówki do internetowych zine’ów tudzież portali. Aż rok trzeba było czekać na fizyczne wydanie, którego podjęła się coraz prężniej działająca Via Nocturna.

Pomimo, że osoba producenta jest ta sama na obydwu krążkach sygnowanych nazwą Inglorious, to Eternal Chaos brzmi potężnie, selektywnie, z szarpiącym za przegub basem, momentami sound na płycie po prostu wgniata w fotel. Drugą różnicą w stosunku do debiutu jest niewielka zmiana stylistyki. Oczywiście, jest to dalej black metal, szybki, brutalny, bezkompromisowy, ale zagrany w sposób bardziej przyjazny, a dokładniej Inglorious dołożyli sporo melodyki w tym graniu, pomimo że – jak sami wyjaśniają w wywiadzie dla nas – nie było to założone z góry.

Na płycie dominują rzecz jasna ekstremalnie szybkie tempa, jak to się już dzieje w otwierającym płytę My Death. Ale obowiązkowe są zwolnienia, rzecz jasna. Dużo się dzieje w warstwie kompozycyjnej, muzycy kombinują, nie dają nam przyzwyczaić się do konkretnego riffu tudzież tempa, urozmaicają. Trzeba paru przesłuchań, aby to wszystko ogarnąć. Oczywiście zdarzy się jednostajny rytmicznie, bezpośredni strzał, jak Masowa mogiła, ale jest to wyjątek.

INGLORIOUS - My Death [Official Track]

Za to im dalej w las, tym więcej zaskoczeń, jak partia wiolonczeli w Manifesto, co dodało trochę gotyckiego posmaku kompozycji, trzeba to przyznać, szczególnie, że panowie tutaj grają z umiarkowanym jak na nich tempem. Natomiast pierwsza część Otchłani nie wita nas natychmiastowym huraganem dźwięków, zespół sekunda po sekundzie buduje napięcie, nigdzie się nie spiesząc, aby w odpowiednim momencie przy…walić ścianą gitar i perkusyjnych blastów. Natomiast w utworze tytułowym, który ze względu na różne zmiany brzmień, klimatu i natężenia jest trochę takim przekładańcem; zwracają na siebie połamane riffy gitar i solówki, całość bliższa jest stylistyce thrash metalowej. Z drugiej strony kończące płytę, utworzone na podobną modłę Otchłań II Cień już nie robią takiego wrażenia i zabrakło mi jeszcze jednego, dwóch uderzeń na miarę Masowej mogiły.

Co nie zmienia faktu, że jako całość Eternal Chaos prezentuje się lepiej niż dobrze. Tarnowianie przygotowali dojrzały, ciekawy, ani przez moment nie schodzący z dobrego poziomu materiał. Oczywiście brakuje jeszcze trochę Inglorious kompozycyjnej ogłady, bo utwory, jak tytułowy, wydają się trochę przeładowane mnogością rozwiązań. Ale to nic, Eternal Chaos to dowód rozwoju zespołu, który bynajmniej nie zamierza ograniczać się do tradycyjnego black metalu, zdecydowanie i pewnie rozszerzając swoje horyzonty. Oby na następną płytę nie trzeba było czekać kolejnych pięć lat.

Fot.: Via Nocturna

Inglorious

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *