W poszukiwaniu Bieguna Północnego – Douglas Lain – „Mężczyzna ze Stumilowego Lasu” [recenzja]

Wizerunek Kubusia Puchatka i jego przyjaciół ze Stumilowego Lasu znajdziemy na kubkach, poduszkach, ubraniach, naklejkach, zeszytach, kołdrach, tornistrach, szczoteczkach do zębów, plastrach… niemal wszędzie. Głupiutki miś – jak nazywany był przez swojego właściciela i przyjaciela – jest jedną z bardziej znanych i rozpowszechnionych postaci animowanych. Jak to więc możliwe, że prawdziwy Christopher Milne w swojej księgarni, którą prowadzi wraz z żoną, nie ma ani jednej książki swojego ojca? Można powiedzieć, że od tego faktu rozpoczynamy przygodę z Mężczyzną ze Stumilowego Lasu, którą Douglas Lain stworzył tak, że czytelnik nie do końca wie, gdzie przebiega granica wyobrażeń bohaterów, a gdzie wkraczamy w ich rzeczywistość.

Powieść dzieli się na trzy części, z których każda jest w jakiś sposób – raz mniej, raz bardziej – oniryczna. Pierwsza część obejmuje lata 1959-1965. Poznajemy w niej dorosłego Krzysia żyjącego z piętnem wiecznie młodego chłopczyka, który bawi się swoimi ożywionymi pluszakami; poznajemy żonę Krzysia, która na tle całej powieści maluje się dość nijako; poznajemy również syna Krzysia, Daniela (raz omyłkowo zmienionego w książce na Dawida). Poznajemy jednak – co przez część powieści może wprowadzać w konsternację – również Gerarda, najpierw jako chłopca, a później jako studenta. Wątki dotyczące Chrisa i Gerarda będą od początku do końca przeplatać się ze sobą, nieuchronnie dążąc do zderzenia. Czytelnik szybko zdaje sobie sprawę z tego, że zderzenie takie musi nastąpić prędzej czy później, nie wie jedynie, jakie będą przyczyny i skutki ich spotkania.

Część druga rozpoczyna się w roku 1967, a kończy 27 maja 1968 roku. Na tym etapie historii mężczyzna ze Stumilowego Lasu wyjeżdża do Paryża po otrzymaniu tajemniczego listu od Gerarda. W tym momencie wkraczamy też w wydarzenia historyczne, które miały miejsce we Francji tego roku. Razem z Gerardem, jego ukochaną, a później również i Krzysiem zostajemy rzuceni prosto w rozruchy społeczne, zapoczątkowane przez zbuntowanych studentów, do których później przyłączyli się również robotnicy, a w końcu także duża część reszty społeczeństwa protestująca przeciwko rządom  de Gaulle’a. Douglas Lain wysyła swojego drugiego bohatera, Gerarda, na studia do Nanterre dzięki czemu bierze on udział w wydarzeniu, które dało początek fali strajków.

Trzecia, ostatnia część Mężczyzny ze Stumilowego Lasu jest najkrótsza, a jej wydarzenia mają miejsce w czerwcu 1968 roku. Tutaj wszystko się kończy –  strajki, Gerard, Natalie, Chris i fabuła powieści. Autor od początku jednak prowadził swoją historię tak, aby ta nigdy nie wybrzmiała do końca. Ostatnia strona nie jest więc jednocześnie ostatnim rozdziałem. To przedziwne poplątanie, przez które prowadził nas na ponad 320 stronach Lain, nie jest ani powierzchowne, ani jednorazowe. Mężczyzna ze Stumilowego Lasu to – podobnie jak Witaj smutku, według którego żyć miała Natalie, i z egzemplarzem którego nie rozstawała się ani na chwilę, drażniąc tym czytelnika – powieść z kluczem. Niejednokrotnie podczas czytania zmieniały się, niczym w kalejdoskopie, ramy gatunkowe obejmujące tę powieść. Raz zdawała się baśnią, raz książką udającą biografię, innym razem zaś traktatem filozoficznym, a po chwili manifestem. Baśniowość miesza się tu z polityką, symbole z historią, bunt z nijakością i bezcelowością.

Powieść Mężczyzna ze Stumilowego Lasu okazała się lekturą zgoła inną, niż to sobie początkowo wyobrażałam. Mamy tu do czynienia zarówno z prawdziwą historią, jak i z wyobrażeniami o niej. Motywem przewodnim zdaje się być poszukiwanie tożsamości i pogodzenie się z nią, kiedy już się ją odnajdzie. Może bowiem okazać się tak, że ona cały czas była przy nas, w nas – tylko my ją niepotrzebnie odpychaliśmy, bojąc się tego, kogo z nas uczyni. A przecież jest to tylko nasz wybór, w dodatku niezwykle ważny, bo strach przed tym, kim możemy być, czyni z nas osobę, którą nigdy nie chcieliśmy się stać.

Nie polecę tej powieści każdemu, bo nie każdy ją, nie tyle zrozumie, co przyswoi. Nie każdy też przebrnie przez ten swoisty miszmasz historii, bajki, przypowieści, biografii i manifestu. Wywody Gerarda, Natalie i ich znajomych momentami mogą wydawać się przekombinowane, stając się w oczach czytelnika raczej filozoficznym bełkotem studentów, którym wydaje się, że pozjadali wszystkie rozumy niż wnioskami dojrzałych ludzi. Powieść ta jest trudna i teraz, kiedy druga jej połowa nieco rozjaśniła mi w głowie, wiem, że warto będzie do niej wrócić i przeczytać od początku, będąc w posiadaniu tej wiedzy, którą mam po zakończeniu lektury.

Wszyscy, którzy czytali podstawowe, stworzone przez A.A. Milne’a, opowieści o Kubusiu Puchatku, na pewno pamiętają historię ze znalezieniem Bieguna Północnego. Jeśli nie, warto ją sobie odświeżyć lub zapoznać się z nią przed lekturą Mężczyzny ze Stumilowego Lasu. Biegun Północny odkryty przez Kubusia podczas wyprawy z jego pluszowymi przyjaciółmi i Krzysiem ma bowiem dla powieści Laina niebagatelne znaczenie. Można powiedzieć, że jest kluczem tej książki. Książki, która na wielu płaszczyznach łączy rzeczywistość i fikcję. Mamy bowiem bohaterów literackich, którzy z góry skazani są na istnienie zmyślone przez pisarza, jednak także w ich życiu oddzielić możemy – a nawet powinniśmy w przypadku Mężczyzny… – fikcję świata przedstawionego od rzeczywistości stworzonej przez pisarza. Oprócz tego mamy także postać Christophera Robina Milne’a, który jest – był – postacią jak najbardziej prawdziwą i rzeczywistą, a Douglas Lain tworząc swoją historię, opierał się na dwóch książkach wspomnieniowych sławnego Krzysia. Jednak Christopher z Mężczyzny ze Stumilowego Lasu nie jest prawdziwym Christopherem, tak jak Krzyś w opowiastkach A.A. Milne’a nie był prawdziwym Krzysiem. I o tym nie wolno nam, jako czytelnikom, zapominać.

Powieść Douglasa Laina jest w ogólnym rozrachunku historią niezwykle smutną, momentami wręcz tragiczną. I choć głębokie przemyślenia i refleksje mieszają się tu z nieprawdopodobnymi – chwilami wręcz śmiesznymi – wydarzeniami, to nie umniejszają one powagi tej książki. Bywa trudna i chaotyczna; bywa dziwna i poplątana; bywa przerażająco prawdziwa i zadziwiająco zmyślona, ale ona także, jak wszystkie dobre powieści, zaprowadzi nas do Bieguna Północnego, który odkryjemy tylko wtedy, kiedy my będziemy na to gotowi, a on będzie nam potrzebny.

Fot.: Wydawnictwo Czwarta Strona

 

 

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *