Send a couple nudes, baby – Warpaint w Warszawie w 2022 roku [relacja]

Warpaint, kobiecy kwartet z Los Angeles, zagościł na scenie warszawskiej Progresji 28 maja 2022 roku i zaprezentował swój najnowszy materiał z płyty Radiate Like This. Tym samym artystki zakończyły, obejmującą trzynaście miast, trasę po Wielkiej Brytanii i Europie. Po wydaniu w 2010 roku albumu The Fool okrzyknięto je nowymi królowymi undergroundu, a dziś wciąż uznawane są za kultowy i jeden z najpopularniejszych kobiecych składów.

Na wydanej po sześciu latach płycie Warpaint prezentuje świeże połączenie akcentów elektronicznych, trip hopowych, indie rockowej klasyki, psychodelii i wokalnej harmonii. Artystki z LA znane są z tego, że podczas występów na żywo bije od nich hipnotyzująca kobieca energia, niesamowita intuicyjność oraz głębokie porozumienie muzyczne. Nie inaczej było w Warszawie.

W głębi sceny, za talerzami perkusji zasiadła Stella Mozgawa, a bliżej widowni miejsca zajęły gitarzystki – Emily Kokal i Theresa Wayman – oraz grająca na basie Jenny Lee Lindberg. Artystki rozpoczęły koncert utworem Stars z debiutanckiego albumu The Fool, w którym do gitarowych riffów i pojawiającej się w ich tle perkusji dołączyły rytmiczne oklaski. Uderzenia w bębny Stelli Mozgawy na pierwszy plan wyszły za to już w kolejnym, Championie, śpiewanym przez Theresę Wayman. Był to pierwszy numer z najnowszego, wydanego 6 maja 2022 roku, krążka Radiate Like This, wyprodukowanego przez Sama Pettsa-Daviesa, który współtworzył wcześniej z Thomem Yorkiem ścieżkę dźwiękową do Suspirii. Dziewczyny płytę tworzyły w trakcie pandemii (pierwsze materiały powstały w studiu na początku roku 2020), a zamiast typowych, wspólnych improwizacji wymieniały się plikami z propozycjami swoich aranżacji krok po kroku. Nie sposób jednak zauważyć, by te dźwięki różniły się technicznie czymkolwiek od ich niepandemicznego sposobu współpracy czy wpaść na to, że nie były tworzone w tym samym czasie.

Po Intrze przy mikrofonie stanęła Emily Kokal, zaczynając od I could not believe what I was seeing There’s no words, seeing’s believing Keep It Healthy. Jej głos przebijał też kolejną psychodeliczną, intrygującą warstwę dźwiękową Bees i przewodził zacinającym się liniom gitar i pulsującemu basowi w tanecznym Hips. Melodyjne i pełne tęsknoty It’s hard to tell you, opowiadające o bólu wynikającym z rozstania, wybrzmiało w towarzystwie perkusyjnego tła, przywołując na myśl nieco Mad World Tears for Fears. 

Love Is To Die z płyty Warpaint z 2014 roku jako kultowy klasyk został przyjęty z głośnym aplauzem, a do przywołującego mantrę refrenu Love is to die, love is not to die, love is to dance śpiewanego przez Wayman dołączała publiczność. Powrót do początkowego krążka, z przyspieszającym tempem i nagłymi przejściami zapewnił Krimson z wokalem Emily. Emocjonalny Melting, pochodzący z Radiate Like This odtworzyły cztery głosy przy mikrofonie i jedna gitara (czyli prawie a capella) – wykonanie to sprawiło wiele radości nie tylko widowni, ale i samym artystkom, śmiejącym się w trakcie występu wraz z publicznością. Powrócenie na sceniczne miejsca rozpoczęło beztroski utwór Stevie, łączący klimat lat 70. z wpływem delikatnego R&B. Kokal śpiewała w nim You give me happiness / You make me wanna / You make me wanna dance with you, a wraz z kolejnym utworem tańczyć zaczęła wypełniona po brzegi Progresja. Do rytmu New Song, opierającego się na postpunkowym gitarowym graniu Kokal i Wayman – piosenki o tym, że znalezienie miłości to jak radość z utworu, którego zapętlenia z tyłu głowy nie można się pozbyć. I’ve got a friend with a melody that will kill / She will eat you alive – wybrzmiało z ust tria: Theresy, Emily i Jenny Lee, wraz z linią melodyczną przywołującą w Disco//Very avant-funkowe brzmienia lat 70. 

Na bis kwartet z Los Angeles zaserwował warszawskiej publiczności trzy utwory. Jenny Lee Lindberg zaprezentowała odległy od oryginału cover amerykańskiej grupy Fugazi – I’m So Tired, pochodzący z jej solowego krążka Heart Tax, z zastępującymi fortepian basem i perkusją. Popowej subtelności mieszanej z shoegaze’ową siłą nie zabrakło w Beetles, której końcówkę budowała stopą Mozgawa. Finał koncertu to rozmarzone Send a couple nudes, baby, zamykające ostatni album Warpaint. I burza oklasków.

Przyjemnością było doświadczyć scenicznego luzu czwórki kobiet, które pełne radości z tego, co robią, zarażają nią publiczność. Starszy materiał dość dobrze uzupełnił utwory z Radiate Like This, tworząc mieszankę dream-popowych akcentów z silnymi wokalami i zawiłością gitarowych riffów, ukazując tym samym przekrój twórczości zespołu na przestrzeni lat. Od ostatniego koncertu w Polsce, który artystki z Los Angeles zagrały na Open’erze, minęło pięć lat, a w tym czasie Stella Mozgawa stała się jedną z najbardziej rozchwytywanych perkusistek w kategorii indie rocka, Theresa Wayman wydała solowy album LoveLaws, Jenny Lee Lindberg nagrała wspomniany już przeze mnie, kolejny krążek – Heart Tax, a Emily Kokal założyła rodzinę. Nic się jednak nie zmieniło w kwestii energii, którą pamiętam z gdyńskiej sceny. W Progresji dziewczyny rozumiały się bez słów, wymieniały tylko spojrzenia i wspólnie odpływały na scenie. A wraz z nimi odpływała publiczność.

Fot.: Warpaint, Głos Kultury

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *