Bandyta. Gryzoń. Wampir. Rekin. Rasista. Przestępca. To tylko niektóre z określeń, jakie przylgnęły do genialnego napastnika reprezentacji Urugwaju oraz FC Barcelony. Nie zamierzam twierdzić, że jest to piłkarz nieskazitelny, bo na niektóre z przydomków Luis Suárez sobie zapracował. Pomijając jednak porywczy charakter zawodnika, trzeba oddać mu, że posiada pierwiastek geniuszu, który zaprowadził go w miejsce, w którym obecnie się znajduje, i świeci tryumfy. Pod koniec zeszłego roku wydawnictwo SQN dołączyło do swojej oferty autobiografię kontrowersyjnego piłkarza, w której ujmuje on swoją szczerością, świadomością, że nigdy nie był, ani nie będzie grzecznym chłopcem, pasją do futbolu, sympatią do klubu, w którym obecnie się znajduje, oraz – co najważniejsze – wielką miłością do żony, której – jak twierdzi – zawdzięcza wszystko.
Na wstępie zaznaczę, że Luis Suárez należy do grona moich ulubionych piłkarzy (to mój ulubiony napastnik) od czasów, gdy grał dla Liverpoolu. Interesuję się głównie ligą hiszpańską, ale w ostatnich latach zdarzało mi się oglądać wybrane mecze ligi angielskiej i za którymś razem trafiłem na Suáreza grającego w czerwonej koszulce, który montował drużynę przeciwną, jak mu się podobało. Nie pamiętam już dokładnie, jaki był to mecz, ani kiedy to dokładnie było, ale od tamtej chwili śledziłem mecze Liverpoolu tylko ze względu na urugwajskiego cracka. Pamiętam, jak w jego ostatnim sezonie na Anfield myślałem, że El Pistolero idealnie wpasowałby się w model mojego ukochanego klubu – FC Barcelony. I co? Niespełna 10 miesięcy później Suarez podpisał kontrakt z Dumą Katalonii. Chyba nie muszę wspominać, jak bardzo cieszy mnie obecny stan rzeczy?
Autobiografia Luisa Suáreza to najlepsza piłkarska książka dotycząca piłkarza FC Barcelony, jaką miałem okazję przeczytać. Nie jest może najlepszą książką o piłkarzu, bo wyżej stawiam rewelacyjną pozycję Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk, niemniej jednak bardzo wysoko cenię sobie Przekraczając granice Suáreza i wiem, że wyjątkowo nie jest to pozycja na jeden raz i chętnie do niej wrócę. Jedyne, czego żałuję, to fakt, iż książka sygnowana jest jako oficjalny produkt FC Barcelony, a po jej przeczytaniu jasne jest, że została napisana dopiero na samym początku przygody Suareza z Blaugraną. Dlatego srogi zawód czeka osoby, które nastawiają się na choćby rozdział poświęcony wrażeniom El Pistolero z aklimatyzacji w zespole jego marzeń, albo o tym, jak barcelońska „9” współpracuje z Messim i Neymarem. Przekraczając granice skupia się na czymś zupełnie innym i pokazuje krętą drogę, jaką przebył będący obecnie chyba w najlepszej życiowej formie napastnik.
Luis Suárez dokonuje rozliczeń z samym sobą, skupia się na swoich błędach i analizuje momenty z przeszłości, w których powinien był zachować się inaczej. Urugwajczyk ma naprawdę wiele do powiedzenia i przekazuje nam swoją historię w sposób bardzo ciekawy. Dowiadujemy się o młodzieńczych latach w Urugwaju, o rozwodzie jego rodziców, za sprawą którego pierwszy raz w swoim życiu poważnie zabłądził i niewiele brakowało, a dziś nikt nie usłyszałby o tym piłkarzu, a ja nie pisałbym tych słów. El Pistolero z wielkim uczuciem wyraża się o miłości swojego życia – Sofi – która dosłownie odmieniła jego życie i dzięki której jeden z najlepszych napastników świata znajduje się w najlepszym klubie świata i przeżywa boiskowe tryumfy. To zresztą z Sofi związane są również pozostałe rozdziały tak książki, jak życia Urugwajczyka. Gdy byli nastolatkami, rodzina dziewczyny postanowiła przenieść się do Barcelony, co dla młodego Luisa było tożsame z końcem świata. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie pozwolić sobie na wyjazd za nią. Jednak to jej wyjazd oraz ich wielkie uczucie było tak potrzebnym dla niego bodźcem, za sprawą którego z całym zaangażowaniem skupił się na dobrym graniu w piłkę nożną. Niedługo później otrzymał ofertę gry w holenderskim Groningen, by rok później otrzymać angaż w legendarnym Ajaxie Amsterdam. Zastanawiacie się pewnie, jak zakochana para rozwiązała problem odległości między Hiszpanią a Holandią? Otóż Suárez któregoś dnia przyleciał do Barcelony i, zupełnie spontanicznie, zaproponował Sofi, by poleciała z nim do Holandii. Szczęśliwy Luis nie osiadł na laurach i z meczu na mecz stawał się lepszy, co poskutkowało jego przeniesieniem do Liverpoolu oraz występami w reprezentacji kraju.
Suárez bez koloryzowania opowiada także o tym, że jego boiskowe wybryki, które wielokrotnie obiegały cały świat i które – niestety – przyczepiły mu na stałe łatkę boiskowego bandyty lub rasisty, są po części wynikiem niesprawiedliwości bądź oszustwa innych piłkarzy (mam tu na myśli scysję z Patricem Erą), ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że lwia część jego wybryków to wina jego psychiki, natłoku emocji i nieposkromionego głodu, który towarzyszy mu niemal w każdym meczu. Piłkarz otwarcie przyznaje, że od jakiegoś czasu stale odbywa sesje z psychologiem, aby nauczyć się kontrolować emocje i nigdy więcej nie dopuścić do sytuacji, która ponownie okryje hańbą jego nazwisko. El Pistolero w pewnym momencie stawia również tezę, z którą osobiście się zgadzam – otóż niektórzy piłkarze za faule, które powodują zakończenie kariery kolegów po fachu, bądź boiskowe chamstwo powodujące wielomiesięczne kontuzje otrzymują zdecydowanie mniejsze kary (lub nie otrzymują ich wcale), niż spotkało to Suáreza za ugryzienie Chielliniego. Dla porównania Zinedine Zidane, który również podczas wielkiego piłkarskiego święta wykazał się zachowaniem podobnym do Suáreza, otrzymał jedynie karę grzywny oraz zawieszenie na trzy mecze. Ja wiem, że myślicie teraz, że jestem stronniczy, bo lubię Suáreza, ale to nie jest tak. Uważam, że Suárez za każdy swój durny występek zasługiwał na ukaranie, ale wszelkie zakazy stadionowe oraz zakaz wykonywania zawodu uważam za niesmaczny żart i absurd.
Niezmiernie mnie cieszy, że książka Przekraczając granice ukazała się na naszym rynku, bo najzwyczajniej w świecie jest napisana fajnym, przystępnym językiem, czyta się ją ekspresowo, a dotychczasowa kariera Luisa Suáreza jest świetnym materiałem motywacyjnym, pokazującym, że wytrwałością, ciężką pracą oraz ciągłym dążeniem do celu można osiągnąć absolutnie wszystko. Na koniec podkreślę ponownie, że jest to jedna z lepszych książek traktujących o piłkarzach, dzięki której umocniłem się tylko w sympatii do urugwajskiego łowcy bramek. Mam również cichą nadzieję, że za kilka lat El Pistolero pokusi się albo o uzupełnienie do obecnej autobiografii, albo napisze kolejną książkę, w całości poświęconą jego karierze w FC Barcelonie.
Fot.: SQN
Podobne wpisy:
- Budując mosty - Leo Messi, Martin Casullo - "Messi.…
- Wydawnictwo SQN zaprasza na Warszawskie Targi Książki
- To nic niezwykłego... - Tom Jones - "Na szczyt i z…
- October Tide wydadzą nowy krążek w Agonia Records
- You'll never walk alone - Stefan Szczepłek - "Moja…
- Poznański zespół NAVIA szykuje debiutanckie,…
2 Komentarze
Lewy lepszy ;)
Nie wiem w jakiej rzeczywistości, bo na bank nie w tej ;). W sumie… niech przejdzie do Realu, pokaże na co go stać w prawdziwej lidze. A nie… Real ma bana transferowego ;).