a potem tańczyliśmy

Wielogłosem o: „A potem tańczyliśmy”

Firma dystrybucyjna Tongariro Releasing na 10-lecie swojego istnienia wprowadza na polskie ekrany film A potem tańczyliśmy, pokazywany w ubiegłym roku w Cannes (co prawda w jednej z pobocznych sekcji) oraz nominowany do Europejskich Nagród Filmowych. Nadto jest to obraz otwierający tegoroczną edycję LGBT Film Festival w Warszawie, którą Głos Kultury objął patronatem medialnym. W jakim stopniu jest to film otwierający jakieś nowe horyzonty w obszarze kina LGBT, w jakim zaś jest to być może coś, co wykracza poza te schematy, starają się odpowiedzieć w swojej polemice Klaudia i Michał.

WRAŻENIA OGÓLNE

Michał Mielnik: Już sam fakt, że jest to film reprezentujący rzadko u nas pokazywaną kinematografię gruzińską (choć nominalnie jest to obraz szwedzki i jako taki został zgłoszony do oscarowej rywalizacji; de facto jednak cała akcja ma miejsce w Gruzji, obraz jest opowiedziany w języku gruzińskim, a całość jest zdecydowanie osadzona w kaukaskim kontekście kulturowym), powinien wzbudzać zainteresowanie. Filmy z tego kraju incydentalnie trafiają na nasze ekrany, by wspomnieć tutaj Randki w ciemno, Wyspę kukurydzy, a przede wszystkim Mandarynki. W dodatku podejmowana tutaj tematyka LGBT (choć wbrew pozorom wcale nie kluczowa, mimo że film otwiera warszawski LGBT Film Festival) czyni z tego dzieła utwór ożywczy i odkrywczy poznawczo w wymiarze choćby geograficznym. 

Klaudia Rudzka: A potem tańczyliśmy to przełomowe dzieło autorstwa Levana Akina – szwedzkiego reżysera o gruzińskich korzeniach. Ów obraz filmowy stanowi doskonały wstęp do zapoznania się z gruzińską kulturą i folklorem dla tych widzów, którzy wcześniej nie mieli za bardzo na ten temat pojęcia. Przyznam szczerze, że nieznana mi wcześniej obyczajowość gruzińska, muzyka, śpiew i taniec sprawiły, że po seansie czym prędzej zaczęłam zgłębiać temat. Myślę, że to ogromna zasługa reżysera, który potrafił tego dokonać, zwracając jednocześnie uwagę na ważne, obyczajowe i społeczne kwestie Gruzinów.

RYS FABULARNY

Michał Mielnik: Tak jak wspominam, wyżej nie chcę, aby tytuł ten był definiowany poprzez problematykę LGBT. Nie deprecjonuję tego, ale uważam, że obraz ma dużo więcej do zaoferowania, co czyni go fabularnym. Wychodzi też poza klasyczne pojmowanie filmu opowiadającego perypetie studentów szkoły tanecznej, tak jak choćby w słynnej Sławie Alana Parkera, sięgając jednak głębiej. 

Klaudia Rudzka: Zgadzam się z Tobą, Michał, że film ma dużo więcej do zaoferowania, jednak nie da się ukryć, że wspomniana przeze mnie kwestia obyczajowości to główna oś filmu. Merab – tancerz drugiego składu Gruzińskiego Baletu Narodowego  robi wszystko, by być jak najlepszym w tym, co robi, i tu możemy mówić o niezłomnej sile i uporze w dążeniu do perfekcji nawet kosztem zdrowia. Jego spokój zostaje zakłócony wraz z pojawieniem się Irakliego – utalentowanego tancerza z Batumi, który z dnia na dzień staje się mu coraz bliższy. Fabuła przedstawia kilka miesięcy z życia Meraba, podczas których obecny jest Irakli. W tym czasie bohater poznaje siebie, dojrzewa do swojej tożsamości i zawzięcie dąży do tego, by być jak najlepszym tancerzem. Podczas wewnętrznej podróży bohatera my również między wierszami poznajemy gruzińską kulturę i społeczeństwo. 

WADY I ZALETY FILMU 

Michał Mielnik: Wad właściwie nie dostrzegam, poza ewentualnie kwestiami, które sygnalizuję niżej, co do zasadności ulokowania w filmie określonych postaci. Film ma też modną instagramową estetykę, co przy inflacji takich środków używanych obecnie w kinie, może już być nieco pretensjonalne.

Klaudia Rudzka: Zgadzam się z opiniami na temat wartości owego dzieła. Dla mnie było to kino poruszające i ważne, gdzie główną rolę odgrywał taniec i kultura, jednak równie ważne było tu poszukiwanie tożsamości, miłość, zaangażowanie, upór i pasja. Wysoki poziom produkcji dopełniała wspaniała praca operatorki, która sprawiała, że sceny tańca naprawdę wywoływały gruzińskiego ducha narodowego. Poruszając kwestię wad, nie można oprzeć się wrażeniu, że pewne aspekty filmu, jak chociażby sytuacje pomiędzy Merabem i Ikarim były dość schematyczne i odtwórcze. Ciężko też nie zauważyć inspiracji głośnym  Tamte dni, tamte noce, a sama budowa kadru przywołuje na myśl filmy Xaviera Dolana. Nie odbiera to jednak filmowi ani autentyczności, ani wartości bowiem dobra inspiracja czy odpowiednia odtwórczość nie stanowią o słabości. 

PROBLEMATYKA

Michał Mielnik: Tak jak wspominałem wyżej, w tym kontekście jest to obraz przewrotny i wcale nie tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać, kiedy to definiujemy go w ramach obszaru LGBT. Oczywiście wątek gejowski jest tu istotny, w szczególności mając na uwadze dalece konserwatywny charakter kultury tego kraju represjonującej coś, co nie wpisuje się w machystowski schemat. Tymczasem jednak jest to raczej portret młodego wrażliwego artysty, który próbuje przedefiniować swoją tożsamość wobec opresyjnej kultury w ogóle, a nawet przy ograniczonych możliwościach ekonomicznych (Gruzja to jednak kraj wciąż na dorobku, gdzie możliwości robienia kariery są ograniczone). Nie jest to zatem ckliwy gejowski melodramat i nie jest to obraz stricte muzyczny. 

Klaudia Rudzka: Zupełnie zgadzam się z Tobą, Michał – reżyser A potem tańczyliśmy prócz znanych z kina gruzińskiego wątków takich jak umiłowanie ojczyzny i tradycji dodaje od siebie coś nowego, a mianowicie seksualność, a co za tym idzie? Oczywiście poszukiwanie własnej tożsamości. Obraz filmowy podejmuje  także próbę ukazania lokalnej społeczności LGBT oraz nieheteronormatywnej miłości, która, biorąc pod uwagę ograniczenia współczesnej Gruzji, jest bardzo odważnym krokiem. 

 

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCA W PAMIĘĆ SCENA

Michał Mielnik: Ten film, z samej swej definicji, z uwagi na środowisko tancerzy kaukaskiego narodowego tańca lezginka, w całości składa się ze spektakularnych scen, choć oczywiście najbardziej miarodajna dla zdefiniowania rytmu filmu jest przełomowa sekwencja finałowa, której szczegółów oczywiście w tym miejscu nie będę zdradzał. Wskażę tylko, tytułem subtelnego spoilera, że główny protagonista, mimo faktycznej porażki, duchowo tutaj triumfuje. Mnie natomiast, niezależnie od powyższych uwag, najbardziej przypadła do gustu sensualna i energetyczna scena prywatnego uwodzicielskiego tańca, który wykonuje Merab w rytm utworu szwedzkiej wokalistki Robin pod tytułem Honey. Bohater wykracza w tym intymnym zachowaniu  poza sztywne ramy tańca oferowane przez kanony gruzińskiego baletu narodowego, do którego oficjalnie przynależy. 

Klaudia Rudzka: Właściwie mam kilka ulubionych scen z tego filmu. Jedną z nich jest mastershot z wesela brata Meraba, który pozwala nam wręcz wniknąć w myśli bohatera. Scena o zabarwieniu teledysku  pomimo zewnętrznej prostoty i atmosfery zabawy niosła ze sobą duży ładunek emocjonalny. Drugą ulubioną sceną z tego filmu jest dla mnie scena imprezy w techno klubie, w której uczestniczy Merab – być może dlatego, że bardzo skojarzyła mi się z początkową sekwencją niemieckiego filmu Victoria, którą bardzo lubię. W kontraście do poprzedniej opisywanej przeze mnie sceny, w tym przypadku można było tu odczuć wolność. Prawdziwą i płynącą z serca, a może z poczucia bezradności i niemocy. Mimo to utknęła mi mocno w pamięci. 

AKTORSTWO 

Michał Mielnik: Oczywiście najważniejsza jest tu rola młodego Levana Gelbakhiani grającego w filmie pierwsze skrzypce. Nominowany był zresztą za tę kreację do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii Najlepszy aktor europejski. Znakomicie wygrywa skrywaną kruchość i wrażliwość. Śmiem twierdzić, że jest to jeden z najciekawszych aktorów młodego pokolenia w Europie. W tym kontekście pozostali aktorzy znajdują się na dalekim tle, co tyczy się też chłopaka będącego obiektem uczuć protagonisty. Być może dotyczy to nie tyle samej gry aktorskiej jako takiej, ile konstrukcji postaci. Na przykład postać brata głównego bohatera wydaje mi się całkiem zbędna. 

Klaudia Rudzka: Prócz oczywiście głównych bohaterów na uwagę zasługuje postać Mari. Właściwie było mi jej najbardziej żal w całym filmie. Za tę kreację należą się brawa młodej aktorce Anie Javakishvili oraz reżyserowi A potem tańczyliśmy, z dużą wiarygodnością bowiem ukazał bohaterkę, która poświęciła swoje serce dla Meraba pomimo trudności. Odtworzenie więzi i oddania wobec chłopaka to jeszcze jedna uniwersalna kwestia, nad którą warto się zastanowić. Kolejną ważną postacią z mojego punktu widzenia był trener tancerzy. Bardzo kategoryczny i zasadniczy wzór męskości nie szczędził krytyki swoim podopiecznym. Do tej pory mam problem z rozstrzygnięciem, czy była to postać negatywna, czy pozytywna – ponieważ pomimo wielu sytuacji świadczących raczej na niekorzyść… do zastanowienia zmusza mnie ostatnia scena. Co do głównych postaci warto dodać, że zarówno Levan, jak i Bachi Valishvili wcielający się w postać Ikarliego, to debiutanci, którzy mimo to potrafili  przekonująco oddać rodzącą się wzajemną fascynację. Duża tu zasługa reżysera, który tak dobrał aktorów, by wytworzyła się między nimi chemia widoczna na ekranie. 

a potem tańczyliśmy 2

KWESTIE TECHNICZNE

Michał Mielnik: Ten aspekt jest bez zarzutu, co zdumiewa (choć chyba nie powinno), jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że jest to film gruziński. Oczywiście rozliczne sceny taneczne wymagają od ekipy realizacyjnej szczególnego kunsztu, zwłaszcza w obszarze montażu, co film jak najbardziej gwarantuje.  Formalnie jednak jest to kino ze wszech miar zachowawcze. 

Klaudia Rudzka: Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to film nie niesie ze sobą żadnych nowatorskich rozwiązań. Jest to spokojne kino, zrealizowane na najwyższym poziomie, pozbawione technologicznych fajerwerków. Na uwagę – jak już wspominałam wcześniej – zasługuje praca kamery z bardzo solidnymi mastershotami oraz sposób, w jaki filmuje ona aktorów w tańcu, ukazując za pomocą światła i ruchów całą ich fizyczność i pasję. Mimo oczywistej pracy dublerów przy niektórych układach tanecznych jest to praktycznie niedostrzegalne, a końcowa scena układu Meraba, (który jest profesjonalnym tancerzem w rzeczywistości pozafilmowej) wręcz wgniata w fotel. Całość dopełnia doskonale dobrana muzyka – zarówno współczesna, jak i  przeplatająca się z nią ludowa muzyka gruzińska. 

a potem tańczyliśmy

PODSUMOWANIE 

Michał Mielnik: A potem tańczyliśmy to intrygujący obraz o inicjacji (nie tylko seksualnej i nie tylko odnośnie do odkrywania swojej tożsamości seksualnej), do tego pięknie zmontowany i opowiedziany, a nadto znakomicie zagrany. Czekam na więcej produkcji gruzińskich w naszych kinach. 

Klaudia Rudzka: Dla mnie jest to film, do którego na pewno będę wracać, chociażby podając go jako przykład obrazu filmowego, którego jako społeczeństwo również potrzebujemy. Wątki poruszane w A potem tańczyliśmy to bardzo aktualne problemy; śmiem pokusić się o twierdzenie, że również w naszym kraju, gdzie z jednej strony społeczeństwo jest wciąż bardzo konserwatywne i tradycyjne, a z drugiej nowoczesne i wyzwolone, skupiające się na zupełnie innych problemach i wartościach.  To bardzo ważne kino obyczajowe, które prócz kwestii społecznych porusza wewnętrzne rozterki bohaterów oscylujące wokół morderczej pasji i oddawaniu się jej z ogromnym zaangażowaniem. Podobnie jak Michał z niecierpliwością oczekuję kolejnych współczesnych produkcji gruzińskich, gdyż jak widać, mają bardzo dużo do zaoferowania. 

Fot.: Tongariro Releasing

a potem tańczyliśmy

Write a Review

Opublikowane przez

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *