Blauka – w gwarze poznańskiej symbolizuje wagary; Blauka – jeszcze inaczej – to duet, który tworzą Georgina Tarasiuk (odpowiadająca za tekst i muzykę) i Piotr Lewańczyk (producent muzyczny, a zarazem basista). Grupa kumpluje się z przeszłością, lubuje w retrospekcjach muzycznych oraz brata z rockowym brzmieniem, które harmonijnie współgra z finezyjną lekkością współczesnego popu. Jest to świat dźwięków, w którym aranżacje retro przesycone są subtelnymi, acz częstokroć intensywnie abstrakcyjnymi tekstami. 27 września premierę miał ich pierwszy krążek Miniatura z dziesięcioma piosenkami osadzonymi na wirtualnym pokładzie. Na płycie oprócz nowych utworów znalazły się trzy wydane wcześniej single: Figle Zuchwałe, Zawzięcie (premiera w 2018) oraz Fantazmat (2019). Gatunek przez Blaukę reprezentowany określany jest często przez twórców enigmatycznym hasłem „retrospektywnego rocka progresywnego”.
Odpuśćmy więc na chwilę nasze życia i przenieśmy się na muzyczne wagary – wrażeniami z przeglądu, odsłuchu i oględzin pierwszego krążka Blauki dzielą się Magda i Mateusz. Uciekamy do przestrzeni zamglonych, odrobinę zapomnianych, fantasmagorycznych, w których oniryzm bawi się w berka z każdym wersem. Pytanie tylko – czy warto tam, na blauce, na dłużej pozostać?
WRAŻENIA OGÓLNE
Magdalena Przepiórka: Mateusz, „podrzuciłeś” mi Blaukę. Wcześniej z duetem tym nie było dane mi obcować. Muszę przyznać, że moim zapoznawczym początkom z twórczością Georginy i Piotra daleko było do zachwytów. Tak, po pierwszym przesłuchaniu doceniłam swoiste oblicze muzyczne, formę przez muzyków prezentowaną, ale brakowało mi tego „czegoś”. Czegoś, co jest tak trudne do określenia, bo tak ulotne, niewidzialne. I tak, oniryczne dźwięki kusiły, przyciągały do siebie, dając nadzieję na coś świeżego i nieszablonowego. Przesłuchałam Miniaturę drugi, trzeci raz; przeczekałam dzień, dwa, znowu przewertowałam i w końcu dałam się tej magii dziwacznego absurdu ponieść. Choć, chcę tutaj zaznaczyć, że nadal nie do końca muzyka Blauki oscyluje w granicach moich upodobań muzycznych. Ściślej rzecz ujmując – nie wszystkie utwory zaprezentowane na krążku przeniosły mnie tam, w miejsca, w które innym się to udało.
Mateusz Cyra: Ja również musiałem „dojrzeć” do tego albumu — po pierwszym przesłuchaniu muzyka zaproponowana przez zespół wydała mi się mocno niedzisiejsza i nie wiedziałem, czy przekonam się do kolejnych wycieczek w rejony magii i snów z dużą dozą poezji. Postanowiłem dać jednak szansę i muszę przyznać, że Miniatura to imponujący debiut i Blauka z pewnością może pochwalić się zachwycającym klimatem i takim… pięknem połączonym ze zwiewnością. Zwykle nie słucham takiej muzyki, dlatego tym bardziej doceniam zespół za to, że udało im się przyciągnąć moją uwagę na dłużej (przesłuchałem płyty więcej niż dziesięć razy).
WADY I ZALETY ALBUMU
Magda: Zaczynając od rzeczy ujmujących, ciepłych — ogólnie: budzących pozytywne wrażenia — napiszę dwa słowa: Georgina Tarasiuk. To, co ta kobieta wyczynia z głosem, jak nim operuje, jaką charyzmą wokalistka w teledyskach emanuje, robi spore wrażenie. Ogólnie album wywołuje jak najbardziej pozytywne odczucia. Bije od niego nastrojowa poetyckość, która sprawia, że do kawałków Blauki wraca się z dużą przyjemnością. Im częściej też wchodzę z nimi w interakcję, tym mocniej poszczególne propozycje nadpisują się we mnie i po prostu chyba zaczynam stawać się — czego, po pierwszym przesłuchaniu nie byłam za specjalnie pewna — Blauki stałą obserwatorką.
Mateusz: Cieplutki wokal Georginy Tarasiuk to niewątpliwie największa zaleta Blauki. Podoba mi się koncept, aby cały krążek — przez poszczególne piosenki, po teledyski promujące płytę i sam projekt wizualny — albumu nawiązywał do marzeń sennych, czegoś z pogranicza snu i jawy. Zdecydowanie czuć, że całość została skrupulatnie przemyślana i włożono w to ogrom serca i pracy. I trzeba przyznać, że przynosi to efekty w postaci uwagi odbiorcy. Miniatury można słuchać wielokrotnie i za każdym razem odkryjemy coś nowego — a to jakiś szept, którego wcześniej nie było, a to jakiś lekki zaśpiew w tle, a to nową warstwę instrumentów lub jakiś fikuśny efekt dźwiękowy.
Magda: Przechodząc do tej mniej przyjemnej kategorii, przyznaję, że – pomimo paru faworytów na Miniaturze – nie jestem w stanie do końca określić całości jako w pełni angażującego mnie tworu. Brakuje mi jakiegoś mocniejszego, bardziej dobitnego tąpnięcia (nie mam tu na myśli brzmienia samego w sobie, ale ogólnego wyrazu całości), które sprawiłoby, że Miniatura utknęłaby w mej głowie i sercu na dłużej. Muzyka duetu hipnotyzuje, to fakt, jednak po pewnym czasie powtarzalność męczy i aż prosi się o coś wybijającego choć odrobinę z przewodniego onirycznego motywu.
Mateusz: Tu masz absolutną rację. Przesłuchałem Miniaturę naprawdę wiele razy, niektóre piosenki już kojarzę niemal na pamięć, ale także i mój główny zarzut jest taki, że płyta jest zbyt mocno osadzona w tej senno-magicznej tematyce i stylistyce. To świetny album, ale muszę mieć na niego nastrój, bo zwyczajnie czasem mam ochotę posłuchać czegoś bardziej przyziemnego, pasującego do mojej codzienności.
NAJLEPSZY UTWÓR
Magda: Hmm, najlepszy utwór… W tym przypadku na liście mam trzech zwycięzców, w kolejności: Zawzięcie, Figle zuchwałe oraz Amerykański sen. Dwa pierwsze utwory powstały jeszcze w 2018, kiedy to o debiutanckim krążku jeszcze nic nie było wiadomo. Figle zuchwałe to bardzo „galimatiasowy” kawałek. Figlarny, wodzący za nos tekst urzeka prostą treścią, a momentami odrobinę mocniejsze motywy ożywiają nasze uśpione fantazje. Zawzięcie – uwielbiam wstęp do niego: rockowy, dynamiczny, rytmiczny; swobodna zabawa z tekstem, lekkość, jaką emanują słowa poruszające się z zadziwiającą łatwością po utworze. Fajna melodia, fajny beat, rytmiczny z rockowym dopełnieniem. Warto tutaj jeszcze wspomnieć Domek na plaży, który swoją delikatnością, płynną subtelnością kojarzyć się może z beztroskimi czasami lat dziecięcych.
Mateusz: Fajnie, że wśród Twoich ulubionych piosenek jest jedna, która u mnie znajdzie się w kolejnej kategorii oraz to, że w sumie większość wymienionych przez Ciebie utworów to nie są moi ulubieńcy z płyty. Mnie zdecydowanie najbliższe są utwory takie jak Haj, Fantazmat czy Polana. Natomiast najbardziej podoba mi się Błękitna. Jest przesycona mrokiem, a lekkie dźwięki na wstępie zostają rozmyte, zupełnie jakby nagle przytrafił nam się koszmarny fragment snu. Całości dopełnia świetny, przeciągnięty śpiew Georginy Tarasiuk i wieńczące wszystko nucenie.
NAJSŁABSZY UTWÓR
Magda: Zdecydowanie wymienię tutaj Dobry widok. Dla mnie tej senności, magii jest za dużo – kawałek usypia, trochę męczy, lecz chciałabym zaznaczyć, że gdyby umieścić go w kategorii osobnego singla, miałabym o nim zupełnie inne zdanie. Jednak wpisany w Miniaturę, stanowi graniczny punkt przesytu konceptem prezentowanym przez krążek. Ambiwalentny stosunek mam do piosenki zamykającej płytę, będącej jej imienniczką. Z jednej strony w utworze jest wiele dobrego – spokojny, nienarzucający się motyw, odrobina elektronicznych pląsów, z drugiej przeciąga mnie to zbyt długo, zbyt topornie z jednego krańca na drugi.
Mateusz: Jeśli chodzi o te mniej udane utwory, to w tej kategorii zwycięzca jest tylko jeden – Figle zuchwałe. Nie umiem określić dokładnie, co mi tutaj przeszkadza, ale zwyczajnie mnie ta piosenka irytuje. Chyba będzie to po prostu całokształt. Tekst jest fajny, ale refrenu wprost nie mogę słuchać. Gitara uroczo pląsa, ale towarzysząca jej melodia jest zbyt lukrowa. Całość jest dla mnie taką słodko-gorzką bajeczką.
TEKSTY
Magda: Kompozycje inspirowane są dekadami drugiej połowy ubiegłego stulecia, mocniejsze instrumentalne zabarwienie nadaje utworom charakteru (szczególnie Zawzięcie), który zaskakująco dobrze synchronizuje się z lekkimi, subtelnymi kawałkami, często pisanymi z przymrużeniem oka, często też nasyconymi w dużym stopniu groteską. W tekstach Blauki dominuje prostota, gry słowne, humorystyczne, nieskomplikowanie, które dobrze odnajdują się w finezyjnej melodyjności poszczególnych kawałków.
Mateusz: W tekstach dominuje ciepło będące niczym powiew lata. Miniatura stanowi hołd dla natury i jest wyrazem przywiązania do niej. Usłyszymy także sporo na temat miłości — zarówno tej pięknej, w pełni udanej, uskrzydlonej i wartościowej, ale też tej zranionej, z połamanymi skrzydłami i niepewnej oraz — oczywiście — wyśnionej. Teksty są z reguły proste, ale dominuje wrażenie poetyckości.
BRZMIENIE
Magda: Blauka lubi się z przeszłością i to w ich kompozycjach czuć; klasyczne brzmienia rockowe współpracują ze zwiewną finezyjnością, subtelnością, tworząc coś z pogranicza indie rocka. Niezależna muzyka przesycona jest chwytliwymi melodiami oraz harmoniami. Miniatura czerpie sporo z podkładów wpisujących się w rockowe brzmienia, szczególnie lat 70., jednocześnie nawiązania te godzi ze współczesną aranżacją; trochę tu również muzyki retro (vintage).
Mateusz: W zasadzie to powiedziałaś wszystko, co sam chciałbym ująć w odniesieniu do debiutu Blauki. Ta muzyka jest hipnotyzująca, wprawia w konkretny nastrój, budzi nostalgię i raczej dostarcza ciepłych wrażeń. To nie jest album na doładowanie baterii bądź zastrzyk energetyczny — bliżej Miniaturze do zaspokajającego chilloutu.
WOKAL
Magda: Wzorcowa wręcz dykcja Georginy oraz jej lekkość poruszania się na scenie, jak i między słowami, kreuje jeden z największych atutów grupy. Barwna osobowość, charyzma, która zmusza wręcz do podążania za wokalistką wyjętą czy też porwaną jakby z innej epoki; silny, magnetyczny – a jednocześnie – kojący duszę głos, wibruje pozytywną energią, przenikając do głów.
Mateusz: Georgina Tarasiuk ma ciepły, miodowy głos, który z pewnością może być traktowany jako balsam dla umysłu. Mamy tu do czynienia z artystką doskonale świadomą swoich umiejętności, co czuć w poszczególnych utworach. Jestem ciekaw, jak wokalistka sprawdziłaby się w zupełnie odmiennym repertuarze, ponieważ wbrew sennym, kojącym kompozycjom, które znalazły się na płycie, posiada ona mocny głos, który z pewnością sprawdziłby się w wielu eksperymentalnych brzmieniach.
SŁOWEM PODSUMOWANIA
Magda: Chciałabym tutaj bardzo podkreślić, delikatnie odbijając się od głównego tematu, jak ekspresywne i barwne są klipy Blauki. Malownicze teksty i wyróżniająca się muzyka to jedno, ale artystycznie wypieszczone teledyski, w dodatku utrzymane w tej samej estetyce i harmonii, zasługują na wspomnienie i dodatkowe uznanie – fantastyczne, oniryczne, abstrakcyjne, potrafią solidnie zahipnotyzować i „wdrukować” nam chęć na więcej. Pod tym względem moim faworytem jest klip do utworu Figle zuchwałe. Przyciągająca symetria połączona z figlarnym tekstem, a wszystko to w otoczce lekkiego absurdu i oderwania się od przyziemnej ludzkiej rutyny codziennej. Historie Blauki dzieją się gdzieś obok, gdzieś pomiędzy, gdzie warto przenieść się, choć na chwilę. Blauka okresowo bawi, relaksuje, a przede wszystkim unosi hen daleko, w beztroskie miejsca, w beztroskie lata. Jednocześnie nie była dla mnie grupą, która od razu wzbudziła zainteresowanie. Dopiero kolejne przesłuchania debiutanckiego krążka wraz z powstałymi wcześniej trzema utworami, spowodowały, że świat zaproponowany przez duet zaczął mnie do siebie zachęcać. Magia roztaczana przez wokalistkę połączona z oniryzmem i aranżacją utworów w stylu retro są zdecydowanie godnymi długodystansowej uwagi. Bo dziać się na pewno będzie i o Blauce z pewnością nie raz i nie dwa jeszcze usłyszymy. Do części utworów zawartych na płycie będę wracać regularnie i z dużą chęcią, ale jest i jej ciemniejsza strona, której wolałabym unikać.
Mateusz: Minuatura to mocny i udany debiut, mimo że zarówno Georgina Tarasiuk ,jak i Piotr Lewańczyk do debiutantów na rynku muzycznym nie należą. To płyta pozornie nieprzystępna, której należy dać swój czas, a ta inwestycja zwróci się z nawiązką, bo do tych dźwięków będziecie z przyjemnością wracać, gdy tylko nabierzecie ochoty na przepełnione ciepłem, relaksujące, balansujące na granicy marzeń i snu kompozycje. To debiut, na który warto było czekać. Trudno będzie usłyszeć Blaukę w najbardziej mainstreamowych stacjach czy na listach przebojów, a szkoda, bo duet ten stanowi cudowną przeciwwagę dla wszystkich tych, ulepionych — zdawałoby się — z jednej gliny popowych grajków. Miniatura jest jednak dziełem w głównej mierze indie, a co za tym idzie — czeka na odkrycie przez bardziej świadomych odbiorców.
Fot.: Blauka/ MyMusic
4 Komentarze
Fajna płyta!
Mi od poczatku kazdya piosenka wpadala w ucho. Ma w sobie to Coś, co przyciaga, hipnotyzuje.
Zgadzam się, że jest to bardzo fajna płyta.
Jest spoko :) Teledysk „Zawzięcie” ma klimacik jak jakiś film nakręcony na podstawie powieści grozy Kinga :)