Wielogłosem o..: „BoJack Horseman”, sezon 6

Historia Bojacka się zakończyła. Czekaliśmy na to, co w końcu z nim się stanie – bo przecież główny bohater miotał się między odwykiem a demonami z własnej przeszłości. Jego żywot stał się opowieścią o osobie niechcianej, odrzuconej przez media, ale chyba jeszcze bardziej przez samego siebie. Podziwialiśmy jego wewnętrzną walkę przez wiele odcinków i chociaż mieliśmy przy tym ubaw, to trzeba przyznać, że BoJack Horseman to serial głównie dramatyczny. Twórcy postanowili ostatni sezon podzielić na dwie części – czy słusznie? Wygląda na to, że jest to tytuł w pełni przemyślany, a nie klepany na kolanie – twórcy mieli pomysł na to, jak historia BoJacka powinna się zakończyć. I trudno nam się nie zgodzić z tym, że produkcja od początku do końca została zrealizowana z konkretnym założeniem – pokażmy, co sława może zrobić z człowiekiem (koniem). W naszym Wielogłosie – bez spoilerów – dowiecie się, dlaczego warto obejrzeć BoJacka Horsemana.

WRAŻENIA OGÓLNE

Patryk Wolski: Podoba mi się, w jaki sposób twórcy poprowadzili fabułę poprzednich sezonów aż do momentu, w którym BoJack stanął pod ścianą, a dokładnie to przed drzwiami ośrodka odwykowego. Finałowym sezonem w sumie nawet nie musieli udowadniać, że są ekstraklasą, jeśli chodzi o dramat telewizyjny. A jednak to zrobili – pokazali klasę na miarę wcześniej postawionej przez siebie poprzeczki. I chociaż byłem zły, że szósty sezon jest podzielony na dwie części, to po obejrzeniu całości wcale mnie to nie dziwi. Uważam wręcz, że przy bing-watchingu emocje między odcinkiem ósmym a dziewiątym by się zatarły, a mamy tu przecież bardzo istotną dla głównego bohatera decyzję – nie było jasne tylko, czy on sam w niej wytrwa.

Mateusz Norek: BoJack Horseman. Bohater i antybohater jednocześnie. Bezskutecznie szukający szczęścia, nieznoszący siebie narcyz, alkoholik i przebrzmiały aktor. Przez pięć sezonów przebył naprawdę długą drogę. Podjął masę złych decyzji i zranił wiele bliskich sobie osób. Kiedy myślałem, że w końcu się opamięta, staczał się jeszcze niżej. Czasem spotykał kogoś, kto wyciągał go z dołka i pomagał mu się otrząsnąć. Wbrew wszystkiemu zdarzały mu się również sukcesy, choć nie potrafił się z nich cieszyć. W końcu jednak została przekroczona jakaś granica, a tak naprawdę wiele granic. BoJack trafił na odwyk, by w końcu raz na zawsze wytrzeźwieć i zacząć na nowo. Pytanie tylko, czy naprawdę się czegoś nauczył.

BoJack Horseman

ZALETY I WADY SEZONU

Patryk: Narracja nieubłaganie zmierza do motywu odkupienia BoJacka Horsemana, o ile on sam będzie go chciał. I to jest bardzo ważne, że właśnie na tym scenariusz postawił akcent. Bo przecież była gwiazda Hollywoo(d) ma wręcz na tacy podane możliwości, aby odzyskać twarz. I nawet zaczyna z tego korzystać, ale w swoim stylu. Dlatego też szósty sezon obfituje w mnóstwo zwrotów akcji, które ukierunkowują BoJacka na tory dawnego, szalonego życia lub widzimy dojrzałego, podstarzałego już aktora, który wyciąga wnioski ze swojej przyszłości. I ten mętlik jest ukazany wspaniale. Jako widz czułem, że ten pojedynek zbliża się do końca i – stosując bokserski żargon – nie byłem pewien, czy skończy on się nokautem, czy będziemy liczyć punkty. Ale prawda jest taka, że jak nigdy dotąd czułem się kibicem podczas oglądania ostatnich odcinków i to był chyba ten sezon, w którym BoJacka zacząłem traktować z sympatią i nadzieją, że po każdym błędzie człowiek (koń) zasługuje na odkupienie.

Za kolejny plus uznaję ekspresję w reżyserii odcinków, o czym na pewno wspomnę przy okazji kwestii technicznych. Sami dobrze wiecie, że BoJack Horseman to serial, który lubi drażnić się z widzem i zaskoczyć go nieoczekiwaną pointą – mnie od razu przypomina się podwodny odcinek BoJack lubi pływać oraz Darmowy churro. I teraz też twórcy pozwolili sobie na wiele – i to z rozmachem. Otrzymaliśmy ciekawe przełamywanie linii czasowych, retrospekcje do czasów młodości BoJacka, które zaskakiwały drobnymi szczegółami, odkrywającymi dodatkowe niecne uczynki głównego bohatera. Oczywiście, chciałoby się ich więcej, ale hej, w czasie rzeczywistym również wiele się działo, prawda?

Mateusz: Działo się naprawdę sporo. Finałowy sezon BoJacka Horsemana faktycznie trzyma poziom. Nie ma tutaj mowy o wtórności czy odcinaniu kuponów. Zgadzam się, że podzielenie odcinków na dwa segmenty o odmiennej dacie premiery było uzasadnione fabularnie, bo mają zupełnie inny klimat. Każda ważniejsza postać serialu mocno zmieniła się w tym ostatnim sezonie i dotarła do pewnego punktu zwrotnego. Zastanawiałem się ostatnio dużo, co jest głównym tematem BoJacka i chyba chodzi właśnie o poszukiwanie szczęścia. Ale zanim popadnę w poważniejsze tony, którymi chyba mocno przesiąknięty będzie ten tekst, muszę napisać, że najnowszy sezon jest również nie mniej śmieszny niż poprzednie. Znowu mamy nieco humoru totalnie odklejonego od rzeczywistości i absurdalnego, potężny roast środowiska celebrytów (pięknie pokazane, z jaką łatwością można manipulować opinią publiczną, wywołując wzruszenie i współczucie w kimś, kto popełnił okropne czyny, podobny motyw pojawił się również w serialu Ślepnąc od świateł) oraz całą masę czarnego i cynicznego humoru. Mimo zamykania wątków wielu postaci twórcy pokusili się o wprowadzenie jeszcze kilku świeżych, z których najbardziej moje serce kupiła Paige Sinclair – stylizowana na damę z lat 30. dziennikarka pod postacią świni, fenomenalnie zagrana przez Paget Brewster. BoJack Horseman żegna się sezonem długim i wielowątkowym, uderzającym w różne tony, niejednokrotnie zaskakującym i, jak wspomniał Patryk, bawiącym się oczekiwaniami widza.

Mimo wszystko w kilku miejscach finałowy BoJack Horseman nie sprostał moim oczekiwaniom. Czekając na niego, zastanawiałem się, co chciałbym w nim zobaczyć i na pierwszym miejscu wypisałem sobie w głowie spotkanie BoJacka i Charlotte. Pomimo że nie było jej w serialu zbyt dużo, uważałem, że jest kimś szczególnym dla głównego bohatera (w końcu w jego wizji, gdzie był naprawdę szczęśliwy, była właśnie ona) i jeśli ma się zmienić i szukać odkupienia, to w pierwszej kolejności u niej. Nie wiem, czy po tym, co zrobił podczas wizyty u Charlotte i jej rodziny w Tesuque, przyjęcie przeprosin byłoby w ogóle możliwe, ale mógłby chociaż spróbować. O ile jednak to kwestia prywatnych oczekiwań, to nie mogę przemilczeć policzka, zafundowanego przez twórców fanom, bez wyjaśnienia ucinając wątek jednej z najważniejszych dla BoJacka osób. Główny bohater dostaje wiadomość, odczytuje ją… i tyle – my, jako widzowie, nie poznajemy nawet jej treści… Lubię otwarte zakończenia niektórych wątków, ale trudno tutaj ten zabieg nazwać takim zakończeniem i w ogóle jakimkolwiek. Nie mam pojęcia, co się stało.

W końcu dochodzimy do odcinka finałowego. Nie zrozumcie mnie źle, podobał mi się. Ale parafrazując słowa samego BoJacka z drugiego sezonu, kiedy Diane pyta się go, czy zagranie w filmie o Secretariacie przyniesie mu szczęście: oczekiwałem czegoś więcej. Być może to dysonans pomiędzy klimatem dwóch ostatnich epizodów, być może wrażenie, że początek to tani chwyt, mający na celu przewinięcie akcji do przodu, być może zbytnia prostota jego poprowadzenia. Jakby był zrobiony na szybko i nie pasował do końca do tempa całego sezonu. Mając na uwadze informacje, iż twórcy chcieli kontynuować serial, nie jest to całkowicie nieprawdopodobne. Niemniej, kiedy kończy się ostatnia rozmowa i wybrzmiewa ostatni utwór, pojawia się pewne, trudne do opisania uczucie ukończenia jakiejś ważnej historii. Uczucie pożegnania, które jest nieco smutne, ale jednocześnie satysfakcjonujące.

Patryk: Ja jestem za to mało zadowolony z tego, jak potraktowano postać Todda. Nie wiem, jak Ty, Mateusz, ale ja odniosłem wrażenie, że twórcy nie za bardzo wiedzieli, co z nim zrobić. Jasne, poświęcono czas antenowy na jego relacje rodzinne, ale zamknięto go jakby na siłę. Następnie jego relację z BoJackiem też ukazano w tym sezonie marnie. Możliwe, że nie pamiętam, co takiego między tą dwójką zaszło, że ich znajomość się zdystansowała, ale o ile chłód między nim a Diane czy Princess Carolyn doskonale pasuje do tej układanki, o tyle Todd jest dziwnym puzzlem, który mi nigdzie nie pasuje. No i zabrakło mi wspaniałego dzwonka telefonicznego Todda!

Mateusz: Todd tak naprawdę oddalił się od BoJacka na dobre w trzecim sezonie. Pośrednio było to związane z sytuacją z Emily, ale tak naprawdę nawet dla Todda czara goryczy po prostu się przelała. Chyba pierwszy raz Todd brzmiał wtedy tak poważnie, kiedy wygarnął BoJackowi, że musi przestać usprawiedliwiać swoje wszystkie złe uczynki alkoholem, narkotykami czy presją związaną z pracą aktora. Potem tak naprawdę tylko się mijali. W szóstym sezonie również mamy dość smutną scenę, która w jakiś paradoksalny sposób pokazuje, że Todd w końcu dorósł i nie chce ryzykować – kiedy widząc BoJacka, który chce go odwiedzić, zbywa go, choć widać, że robi to z bólem.

NAJLEPSZY ODCINEK/SCENA

Patryk: Chyba co do tego będziemy zgodni, że przedostatni odcinek sezonu jest emocjonalną miazgą. Ale wrażenie robi również poprzez wizualne szaleństwa. Trudno powiedzieć o nim, nie zdradzając szczegółów, ale trzeba Wam wiedzieć, że to jedna wielka oniryczna jazda bez trzymanki. Wspaniale zrealizowana pod kątem scenariusza, doskonale odzwierciedla to, przez co BoJack przechodził w związku z wcześniejszymi odcinkami tego pół-sezonu. Ściśnięto tu wszystkie fobie głównego bohatera i to, co można byłoby w trywialny sposób opowiedzieć, twórcy woleli pokazać.

Mateusz: Zdecydowanie przedostatni odcinek wyróżnia się na tle pozostałych. Twórcy już wcześniej pokazywali w odcinkach narkotyczne wizje czy sny, ale tutaj poprowadzenie tego przez cały odcinek wyszło fenomenalnie. Groteska, karykatura, horror – wszystkie te elementy tańczą tutaj ze sobą, by w końcu uświadomić BoJacka, gdzie trafił. Ostatnia rozmowa w tym odcinku to wisienka na torcie – zarówno scenariusza, jak i świetnego aktorstwa. I cały czas chodzi mi po głowie pytanie, czy aby nie dostaliśmy tak naprawdę dwóch zakończeń?

BoJack Horseman

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Patryk: Głównym bohaterem serialu BoJack Horseman jest BoJack Horseman. Przez ostatnie pięć sezonów obserwowaliśmy jego wzloty i upadki, jego okropne decyzje i późniejsze próby ratowania własnego wizerunku. Widzowie wiedzą, że okropnie traktował swoich najbliższych i nie potrafił po prostu przestać. Jego cynizm aż prosi się o psychologiczne prace naukowe, tak samo jak upór w dążeniu do autodestrukcji. BoJacka, którego widzimy w szóstym sezonie, wyróżnia jednak prawdziwa skrucha i chęć nie tyle ratowania własnego wizerunku, ile własnego zdrowia psychicznego. I ja jestem zadowolony z tego, jak tę postać ostatecznie poprowadzono. To świetny portret gościa, który wreszcie staje się świadomy swoich czynów – świadomy na tyle, że jest gotów ponieść tego konsekwencje. Śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z najbardziej dramatycznych postaci, jaka została wykreowana na potrzeby małego ekranu.

Mateusz: Pełna zgoda! Ale serial to nie tylko BoJack, bo mamy tutaj również innych niezwykle ważnych bohaterów. Princess Carolyn już dawno uświadomiła sobie, że mimo bycia pracoholiczką, potrzebuje czegoś innego w swoim życiu do pełni szczęścia. Niestety zarówno jej związki, jak i próby zostania mamą spełzły na niczym. W końcu postanowiła po prostu adoptować dziecko i teraz będzie jakoś próbowała pogodzić pracę z byciem samotną matką.
Todd nie przestał co prawda być swoistym Piotusiem Panem, przestał być za to zależny od BoJacka, rozkręcając swoje własne, często totalnie absurdalne, pomysły na biznes. Zgłębił swoją własną seksualność, jednak teraz czeka go najważniejsze i najbardziej osobiste zadanie – konfrontacja ze swoimi rodzicami. Mr. Peanutbutter chyba jako jedyna postać w serialu, naprawdę potrafił cieszyć się życiem. Nie znaczy to jednak, że jego życie jest usłane różami, bo twórcy stopniowo zaznaczali nam jego bolączki. Jego trzecie małżeństwo z Diane rozpadło się i choć wiecznie optymistyczny pies nie traci nadziei, poznając Pickles, nie będzie to prosty związek. Zwłaszcza że zdrada z byłą żoną zaczyna coraz mocniej mu ciążyć.

W końcu jest również sama Diane, postać, która na swój sposób chyba okazała się tą najbardziej tragiczną. Przez swoje dzieciństwo i bycie w rodzinnym domu uważaną za gorszą jako dziewczyna, Diane cały czas była zdeterminowana, by robić rzeczy duże i ważne. Starcie z rzeczywistością było jednak bolesne. Poleciała na zaproszenie Sebastiana St. Claira do ogarniętej wojną Cordovi, by wesprzeć go w pomocy potrzebującym, a okazało się, że chodzi mu jedynie o własny rozgłos. Zaczęła pisać na blogu GirlCroosh, chcąc coś zmienić i przekazywać innym kobietom ważne wartości, ale jej szefowa chciała tylko pozytywnych i niewymagających myślenia tematów, a dzisiejszy świat showbiznesu potrafił nawet temat aborcji przekuć na krzykliwy teledysk. W sezonie szóstym Diane ma już dość tej pracy i myśli o zmianie. Znajdzie również kogoś, kto pomoże jej poradzić sobie ze swoimi problemami, do których do tej pory nie chciała się przyznawać.

ANIMACJA I KWESTIE TECHNICZNE

Patryk: Animacja BoJacka Horsemana pozornie jest taka sama, chociaż rysownicy postarali się po cichu przekazać pewne wizualne podpowiedzi, co się dzieje z bohaterami przedstawionego dramatu. BoJack złapał siwiznę, a na Diane jej depresja również odcisnęła swoje piętno.

Mówiłem o tym wcześniej, że ekspresja artystyczna tego sezonu robi wrażenie. Oprócz chwalonego już przedostatniego odcinka nie mogę zapomnieć o świetnym epizodzie z Diane w roli głównej, która podczas pisania swojej książki miała wiele wizualizacji swojego życia. Rysownicy postanowili pójść w żywiołowy, karykaturalny styl, od którego po prostu nie mogłem oderwać oczu.

Mateusz: Uwielbiam kreatywność twórców BoJacka i dodawanie do odcinków takich elementów jak wspomniane przez Ciebie próby pisania pamiętnika przez Diane. Kiedy BoJack patrzy na swoją butelkę z wódką, zamiast substancji widać coś w rodzaju ciemnego kosmosu? Ten motyw wraca co jakiś czas w sezonie szóstym jak zły omen i niezwykle podobał mi się ten efekt niebędący częścią zwykłej animacji – mały smaczek, ale dodający klimatu.

BoJack Horseman

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Patryk: Szkoda, że to już koniec. BoJack Horseman dostarczył mi przede wszystkim mnóstwo wrażeń emocjonalnych, gdzie prym wiedzie radzenie sobie z własnymi wadami i niedoskonałościami. Serial od samego początku tonował czarny humor, ale nie zmieniło to ani na chwilę środka ciężkości produkcji. BoJack to bardzo charyzmatyczna postać w zwierzęco-ludzkim świecie – walczył z depresją, alkoholizmem i innymi uzależnieniami, choć najtrudniejsza wydaje się walka z własnym lustrem. Nie wszystko robił z klasą, trudno go również zaakceptować jako osobę, z którą chcielibyśmy mieć do czynienia – ale jest to jednocześnie jakaś próba wizualizacji dzisiejszych chorób cywilizacyjnych, które trawią coraz więcej ludzi. Szósty sezon udowodnił, że cały serial, jak to się pięknie mówi, „miał na siebie pomysł” i dokończono go w fantastycznym stylu.

Mateusz: Szkoda, że to już koniec. Nie wiem, czy jakikolwiek serial dostarczy mi jeszcze podobnej dawki śmiechu i smutnych refleksji. Chyba każdy fan BoJacka chciał, żeby ta historia skończyła się dobrze dla głównego bohatera, bo jest on tak bardzo ludzki, że na pewno nie tylko ja, obserwując go, mimowolnie wykonywałem swój własny rachunek sumienia. Czy BoJack odkupił swoje winy i uzyskał rozgrzeszenie? Cóż, tak naprawdę trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może właśnie dlatego to tak dobry serial – bo nie daje prostych i łatwych odpowiedzi.

Fot.:Netflix

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *