Wielogłosem o…: „Central Park”, Guillaume Musso

Powieściami takimi jak Papierowa dziewczynaBędziesz tam?Wrócę po ciebie, Telefon od Anioła czy Jutro Guillaume Musso zaskarbił sobie sympatię wielu czytelników, którzy siegają po spisane przez niego historie, niejednokrotnie szukając w nich jakiegoś pierwiastka magicznego, nadnaturalnego, metafizycznego.  W najnowszym dziele Francuza tego elementu nie znajdziemy, ale czy sprawia to, że Central Park jest powieścią gorszą od pozostałych? Czy Musso przykuł naszą uwagę na tyle, byśmy nie mogli oderwać sie od lektury i chcięli koniecznie jak najszybciej poznać jej zakończenie? Czy zżyliśmy się z jej bohaterami? Czy ta historia na długo pozostaniee w naszych głowach?

WRAŻENIA OGÓLNE

Sylwia Sekret: O Musso przyjęło się myśleć, że jest pisarzem raczej babskim. Nie do końca wiem, dlaczego tak się utarło, jednak na szczęście opinia ta nie przeszkadza mężczyznom sięgać po twórczość francuskiego pisarza. A w twórczości tej osobiście najbardziej cenię… Musso. Jego styl i to, jak prowadzi swoich bohaterów i fabułę, do której bardzo często wplata pewne nadnaturalne wątki – są na tyle specyficzne, że spokojnie można mówić o pewnej “mussowatości”. I niestety, choć pomysł na powieść Central Park był interesujący, czyta się ją błyskawicznie i nie można historii odmówić tego, że jest wciągająca – tej mussowatości właśnie zabrakło. Gdybym miała najnowszą powieść autora Będziesz tam? określić jednym zdaniem, byłoby to: Za mało Musso w Musso.

Mateusz Cyra: Nie wiem, czemu Musso tak uparcie zaliczany jest do nurtu tak zwanej literatury kobiecej, tym bardziej, że takie jego powieści jak chociażby Wrócę po ciebie to świetne historie, które są czymś zdecydowanie większym niż czytadłem-romansem dla kobiet. Ja tam jestem fanem twórczości Francuza i nie zamierzam się tego wstydzić, bowiem jego twórczość oferuje niebanalne opowieści, żywy, wyraźny styl oraz bardzo udany suspens i jest to literatura rozrywkowa na wysokim poziomie. Wracając jednak do wrażeń, jakie wywołał we mnie Central Park – tym razem nie jest zbyt pozytywnie i jako fan czuję się zawiedziony już drugi raz. Kompletne dno Musso co prawda osiągnął, wydając powieść 7 lat później, ale najnowsza wydana w Polsce książka francuskiego pisarza z pewnością nie zalicza się do tych zapadających w pamięci.

ZALETY I WADY POWIEŚCI

Sylwia: Powieść mknie do przodu z niezwykłą prędkością i autor rzadko kiedy zostawia nam chwilę na złapanie oddechu czy przemyślenie nurtujących nas i bohaterów problemów. Sprawia to, że tak jak z niemal wszystkimi powieściami Musso, jesteśmy w stanie do późna w nocy, a nawet do świtu uparcie tkwić przy otwartej książce, brnąc do końca zawzięcie, jakby odłożenie jej do jutra miało oznaczać naszą porażkę. I świetnie – dobre książki, zwłaszcza kryminalne, powinny mieć to do siebie. Jednak w Central Parku zabrakło tego, co u Musso stanowiło nieodłączną część prawie każdej opowieści – bohatera lub bohaterki, do których zapałalibyśmy sympatią. Tymczasem Gabriel i…. o, proszę! Nawet nie pamiętam jej imienia, a lekturę odłożyłam dosłownie kilka dni temu! W każdym razie dwie główne postaci są nijakie – on jest bezbarwny, a ona irytująca swoim egoizmem i bezmyślnością. Momentami główna bohaterka przypominała mi Jane Rizzoli z cyklu Tess Gerritsen, a potęgował to fakt, że ukochany Rizzoli to Gabriell… Już sama się pogubiłam w tym wszystkim :).

Mateusz: Najistotniejszą zaletą, która potrafi swoją siłą przykryć liczne wady Central Parku jest twist fabularny, przedstawiony tuż przed zakończeniem powieści. Z racji tego, że mówimy o Musso, nawet nie zająknę się w czym rzecz, jednak ja – coraz bardziej poirytowany nudną, przewidywalną odnośnie bohaterów oraz usłaną dziurami i skrótami fabularnymi opowieścią, w pewnym momencie zrobiłem (zapewne głupkowatą) minę pełną zdziwienia, bo dzięki temu jednemu zabiegowi wszystko nabrało sensu (przynajmniej w porównaniu do tego, co wcześniej próbował wmówić autor). Stary, dobry Musso nabrał mnie po raz kolejny, pozwalając mi skupić się na czymś zupełnie innym, kiedy nagle – niczym wytrawny magik, pokazać mi, że rozwiązanie zagadki było nie tam, gdzie usilnie próbowałem je znaleźć. I chociaż wiem, że Sylwii owo wyjaśnienie nie przypadło do gustu, mnie kupiło.

Sylwia: Samo wyjaśnienie byłoby w porządku, bo – tak jak mówisz – czytelnik się go nie spodziewa, a w dodatku tłumaczy ono pewne niedociągnięcia, które moglibyśmy wytknąć autorowi, gdyby zakończył powieść inaczej. Ja jednak nie kupiłam tego zakończenia, z prostego powodu – było dla mnie zbyt niemożliwe! Ja wiem, że to jest Musso i u niego zdarzyć się mogą różne rzeczy nie z tego świata, ale Central Park to taka nierealna rzeczywistość. W bardzo naciągany sposób wytłumaczona historia, która miała zadatki na naprawdę coś lepszego.

Mateusz: Masz rację. Po “przetrawieniu” książki dochodzę do tego samego wniosku. Wcześniejsze niedociągnięcia i niezbyt udany kryminał Musso wyjaśnił w sposób przewrotny, acz zupełnie naciągany i szyty jeszcze grubszymi nićmi niż wszystko, co było dotychczas.

Przechodząc do minusów – nie mogę nie wspomnieć o obrzydliwie lukrowym zakończeniu, które słowo po słowie wywoływało we mnie coraz mocniejsze zasłodzenie. Zagrywka ze strony francuskiego pisarza w moim mniemaniu jest całkowicie nietrafiona, a zadowolene z niego mogą być tylko chłonące tandetę, znudzone życiem gospodynie domowe. Przez długi czas nie podobał mi się również sam tytuł, który nijak nie przekonywał do tego, że może być jakkolwiek istotny w odniesieniu do całej opowiadanej historii. Ostatecznie okazało się, że niepotrzebnie się czepiałem ;).

Sylwia: Oczywiście, że niepotrzebnie. Facet i facetka spięci ze sobą kajdankami budzą się w Central Parku – i co tu może nie pasować!? Tytuł jak tytuł – dobrze, że nie został przetłumaczony, bo dopiero mielibyśmy się czego czepiać, gdybyśmy zostali uraczeni czymś w stylu: Mężczyzna i kobieta w parku albo nie daj Boże Park Centralny. Poza tym, z tymi gospodyniami domowymi to uważaj, bo też sie do takowych zaliczam.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia: I jak tu cokolwiek omówić, skoro te postaci są tak mało wyraziste? Mało sympatyczne? Alice (sprawdziłam sobie) jest kobietą po przejściach i to widać na każdym kroku. Jednak owe przejścia są poniekąd jej własną “zasługą” i na tym polu czytelnik może zapałać szczerą antypatią do tej bohaterki. Gabriel jest przez większość powieści dość tajemniczy, a jego prawdziwe intencje i myśli poznajemy dopiero pod koniec historii. W trakcie lektury to on jednak jest postacią milszą dla czytelniczego oka. Alice to bohaterka, co do której nie mam pewności, jak chciał wykreować ją sam Musso. Czy liczył, że jej decyzje, wybory i pewne dyskusyjne przewiny wzbudzą w czytelniku litość i taki miał wobec niej – i nas – zamiar, czy wręcz przeciwnie, uzbroił bohaterkę w taką przeszłość i taki bagaż, z którym czytelnik się nie zgodzi i z niesmakiem będzie kręcił nosem, jednocześnie mając gdzieś zakodowaną litość do Alice. Nie wiem zupełnie, jak widział to autor. Ja jednak bardziej obwiniałam Alice, niż jej współczułam. Kariera położyła się na jej oczach klapkami, których nie potrafiła zdjąć nawet w momencie, kiedy zaczęła być odpowiedzialna nie tylko za swoje życie. Nieładnie.

Mateusz:  Fakt, postaci są… zupełnie papierowe. Sylwia wspomniała, że Alice przypomina jej Jane Rizzoli – coś w tym jest, jednak mi w głównej mierze kojarzyła się ona z Aną Lucią – jedną z bohaterek serialu Zagubieni. Główna bohaterka, co jest ewenementem jeśli chodzi o Musso, jest strasznie nijaka, a jedyna emocja, która przewija się w odniesieniu do niej przez większość powieści to irytacja. Dopiero gdzieś tam, pod koniec, jesteśmy w stanie zapałać do niej czymś na kształt litości i nieco cieplejszego spojrzenia. Chociaż, prawdę mówiąc, tak jak na początku jej nie polubiłem, tak zostało do samego końca, a jej tragiczne losy w żaden sposób nie były dla mnie zajmujące. Niestety, Musso tym razem nieco przekombinował, w związku z czym jego bohaterka była mi obojętna i nawet przez chwilę jej nie kibicowałem. Więcej czasu zajmowało mi intensywne myślenie, kim w całej tej układance jest Gabriel, który jest postacią zdecydowanie ciekawszą, choćby przez to, że w połączeniu z Alice jest tym, który znajdował się w cieniu policjantki z Francji i było go zdecydowanie mniej. Pozostali bohaterowie są – co tu dużo mówić – zupełnie bezbarwni. Jedynie antagonista Alice to całkiem zgrabnie (choć i sztampowo) ujęty złoczyńca.

Sylwia: Ale jak to się mogło stać? Przecież Musso tak świetnie potrafi skonstruować swoich bohaterów, tak ciekawie przedstawić ich losy, tak przekonać czytelnika do tego, że oni stoją tuż obok, a ich problemy i uczucia są prawdziwe. Co się stało?

Mateusz: Nie wiem. Odnoszę jednak wrażenie, że tym razem po prostu za bardzo skupił się na przewrotności samego pomysłu, zapominając po drodze o dopracowaniu całej reszty. Zupełnie, jakby ujrzał w swojej głowie jedną, konkretną scenę i na jej podstawie napisał całą resztę.

STYL, JĘZYK

Sylwia: Musso ma niezwykle lekkie pióro i o tym wie każdy, kto choć raz sięgnął po którąś z jego powieści. I właśnie ten niewymuszony, mussowaty styl sprawia, że nawet jeśli zawiedzie sama historia, fabuła nie zostanie wyciśnięta do ostatniej kropli, bohaterowie wydadzą nam się papkowatą breją, a koniec pozostawi uczucie niedosytu lub nawet niezgody – powieści Guillaume Musso i tak czyta się dobrze, sprawnie, szybko i bez poczucia zmarnowanego czasu. Dialogi, które wplata w swoje opowieści, również stoją na wysokim poziomie, zwłaszcza jeśli porównamy je z innymi powieściami z tej samej półki.

Mateusz: Mimo iż Central Park w dość znaczny sposób różni się od jego poprzednich powieści, styl pozostał dokładnie ten sam. Dzięki temu, nawet pomimo faktu, że fabularnie to najsłabsza powieść francuskiego pisarza, czyta się to w oka mgnieniu. Językowo to wciąż stary, dobry Musso, który mimo schematów potrafi zaskoczyć czytelnika.

Sylwia: No, poza tą końcówką, o której już wspomniałeś. Przesłodzone zdania, jakby Francuz nagle chciał wynagrodzić czytelnikowi bylejakość postaci. Nie wyszło. Co więcej, te ostatnie strony to takie, wybacz wyrażenie, “rzyganie tęczą”.

Mateusz: Nie ma problemu ;). Sam nie chciałem być równie dosadny, ale to prawda. To zakończenie jest nawet gorsze niż rozwiązania scenariuszowe w polskich serialach…

Sylwia: Może ktoś się tylko podszył pod Musso…? Naśladowca? Jak w kryminałach.

WYDANIE

Sylwia: Central Park wydany przez Wydawnictwo Albatros pozostaje, pod względem szaty graficznej, w zgodzie z poprzednimi wydanymi w Polsce powieściami Musso. Okładka ani nie powala, ani nie mierzi w znaczący sposób. Jak zwykle wita nas sylwetką kobiety, tym razem jednak zwróconej do nas tyłem. No, ale cóż – cała Alice.

Mateusz: Do wydania przyczepić się zbytnio nie mogę. Do takich, a nie innych okładek zdążyłem się przyzwyczaić i w wypadku książek Musso powtarzam sobie, że nie okładka świadczy o powieści. Biały papier i duża czcionka to kolejny plus, znacznie lepiej się czyta tak wydrukowane książki. Jedyne, co mi odrobinę przeszkadza, to wyraźnie zaginający się grzbiet przy zbyt “szerokim” rozłożeniu książki w trakcie lektury. Po odłożeniu tytułu na półkę ten grzbiet tylko straszy swoim wyglądem.

Sylwia: Bla, bla, bla…. Książki służą do czytania, a nie do eksponowania ich na półce. Później przyjdą goście do Ciebie i pomyślą, że wszystkie egzemplarze masz na pokaz, bo są nietknięte! Taka specyfika książek, jak i innych przedmiotów, których się używa, że…. każdy z nich się zużywa.

Mateusz: Co nie zmienia faktu, że można wydawać książki nieco lepiej, żeby owo zużycie było mniej widoczne. Przykładów nie trzeba szukać daleko, a wszystkie one udowadniają, że można.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Sylwia: Central Park to powieść przyzwoita, z prędką, wciągającą fabułą, jednak to nie jest kwintesencja Musso, dla której bez wahania sięgamy po kolejne jego historie. Brakuje tego elementu błysku, tego czegoś, co sprawiłoby, że nie tylko nie moglibyśmy się od książki oderwać, ale nawet po tym oderwaniu, myślami tkwilibyśmy przy niej. Mam ogromną nadzieję, że w kolejnej powieści autor powróci w charakterystycznym dla siebie stylu, w charakterystycznej historii, którą niełatwo zapomnieć, tak jak to miało miejsce w przypadku chociażby takich tytułów jak Papierowa dziewczyna, Telefon od anioła czy przedostatniej powieści Jutro. Musso wyróżnia to, że jest Musso, a w Central Parku, jakby go trochę zabrakło.

Mateusz: Najnowszy Musso plasuje się niestety w dole tabeli jego literackich dokonań. Nie jest to powieść zła, ale daleko jej do takich pereł jak Wrócę po Ciebie czy Papierowa dziewczyna. Tak jak dość często powtarzała Sylwia – zdecydowanie zbyt mało Musso w Musso. Odnoszę wrażenie, że ten pierwiastek magiczny, który do tej pory towarzyszył większości jego utworów w Central Parku jest tylko okruchem, który możemy wygrzebać spomiędzy niektórych rozdziałów. Przeważa kryminał, który – co tu dużo mówić – jest po prostu zbyt grubymi nićmi szyty, bowiem wprawny czytelnik dostrzeże pierwsze sygnały sugerujące, że “coś tu nie gra” bardzo szybko.  

Sylwia: Żądamy powrotu Musso, w którym będzie więcej Musso niż w obecnym Musso! Mimo wszystko jednak, nie powiesz mi chyba, że nie sięgniesz po kolejną jego powieść? Bo dla mnie, pisane tak jak wcześniej, po prostu uzależniają.

Mateusz: Oczywiście, że sięgnę. W końcu to pisarz, do którego pałam sympatią. Dlatego liczę na odbicie się od… no dobra, nie będę przesadzał. Liczę na nieco wyższe loty jego następnej powieści.

Sylwia: Strasznie jesteśmy marudni. Ale chyba nie “hejtujemy”, prawda? Ciekawe zresztą, jak inni fani pisarza odebrali jego najnowszą powieść.

Fot.: Wydawnictwo Albatros

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Książka wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu, aż do ostatniego zdania. Podczas czytania ciekawość sprawiała,że ciężko było odłożyć książkę na moment.Mistrz literatury francuskiej spisał się na medal. Autor nie pozwala czytelnikowi na nudę. Teraz wiem, że nie przejdę obojętnie obok książek Guillaume Musso. Polecam wszystkim o mocnych nerwach!

    Recenzja u mnie
    http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/na-zawsze-skada-sie-z-wielu-teraz.html

    Pozdrawiam <3

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *