czarnobyl

Wielogłosem o…: „Czarnobyl”

33 lata temu, 26 kwietnia 1986 roku, na terenie Ukrainy, będącej częścią Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej doszło do wypadku. Podczas rutynowego testu w jednym z bloków doszło do dwóch ogromnych eksplozji, w wyniku których powstało gigantyczne skażenie radioaktywne. Katastrofę udało się opanować, ale stało się to dzięki pracy, a czasem i poświęceniu setek tysięcy ludzi, często nieświadomych zagrożenia, jakie stwarzało promieniowanie. Związek Radziecki próbował zatuszować całą sprawę, pompując niebotyczne pieniądze w usuwanie skutków katastrofy. Na temat Czarnobyla powstało wiele dokumentów, ale liczba ofiar i skutki tamtej tragedii nie są do końca znane i dzielą specjalistów. Dzięki nowej produkcji HBO będziemy mogli cofnąć się do wydarzeń z czarnobylskiej elektrowni. O miniserialu Czarnobyl, choć od finałowego odcinka minęło zaledwie kilka dni, napisano już chyba wszystko. W sieci aż wrze od zachwytów, krytycznych uwag, wywiadów, zestawień, ciekawostek, memów i recenzji. Popularność tej produkcji, niczym lawa, rozlała się na cały świat, nie pozostawiając nikogo obojętnym. Poruszyła również i nas. Zachęcamy do lektury wielogłosu!


WRAŻENIA OGÓLNE

Iwona Mózgowiec: Po świecie, niczym zombie, chodzą rzesze rozczarowanych finałem Gry o tron fanów. Są spragnieni nowych doznań, nowych bohaterów, nowego mięsa serialowego. I wtedy zjawia się on – Czarnobyl w reżyserii Johana Rencka. Cały na biało. Natychmiast podbija ich serca. Zresztą, nie tylko ich! I nic dziwnego – jest solidnie zrobiony, ma wyraziste postaci, a co więcej, oferuje widzowi dawkę wiedzy o tym, co się stało 33 lata temu. I to wcale nie w jakimś wymyślonym uniwersum, a w prawdziwym Związku Radzieckim. A to dla polskiego widza było tuż obok. Niektórzy z nas nawet pili płyn Lugola.

Mateusz Norek: Temat katastrofy w Czarnobylu jest mi dość dobrze znany, a dodatkowo zwiedzenie opustoszałej Prypeci oraz Strefy Wykluczenia jest moim marzeniem, więc nowym miniserialem HBO zainteresowałem się od pierwszych zapowiedzi, zwłaszcza kiedy dodatkowo ujawniono, że będzie w nim grać Jared Harris, którego charyzmatyczne role zapamiętałem z seriali Terror oraz The Expanse. Spodziewałem się solidnej produkcji, ale mówiąc szczerze, to, co zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Bardzo możliwe, że ta, mimo wszystko, dość niszowa i mało promowana produkcja, będzie największym zaskoczeniem serialowym tego roku. Czarnobyl od pierwszego odcinka trzyma w napięciu jak rasowy thriller, a miejscami nawet horror.

Anna Sroka-Czyżewska: Czarnobyl od HBO to prawdziwy historyczny dreszczowiec, który przyprawia o ciarki i pokazuje ogromną siłę strachu w autorytarnym systemie. Uważam też, że serial dostroił się do współczesnego widza, pewne rzeczy są uproszczone, przedstawione jasno, a widz ma wrażenie, że rozgryzł rosyjską mentalność tamtych czasów. Trzeba przyznać, że pokazanie tych właśnie realiów wyszło nadzwyczaj dobrze i to stanowi o sile tego serialu. Naprawdę trudno jest odwrócić wzrok od produkcji, która pokazuje, w taki sposób, owianą od lat aurą propagandy i niedomówień sprawę wybuchu w Czarnobylskiej elektrowni – w najnowszej historii wschodniej Europy jest to jedno z najbardziej przerażających i poruszających wydarzeń . Katastrofa, która zmieniła niejedno życie w piekło i na zawsze zmieniła oblicze energetyki jądrowej.

WADY I ZALETY SERIALU

Mateusz: To, co wydaje mi się najważniejsze w Czarnobylu, to bardzo wierne podejście do materiału źródłowego. Serial niemal dokładnie odtwarza zdarzenia, które zapoczątkowały wybuchy reaktora w nocy 26 kwietnia 1986 roku. Zobaczymy tutaj więc nazwiska, które faktycznie były bohaterami tamtego dramatu i poznamy zapis czynności i decyzji, którymi starano się zapobiec eskalacji katastrofy. I mimo tego że przebieg tych zdarzeń dobrze znałem, serial od pierwszego do ostatniego odcinka trzymał mnie nieprzerwanie w napięciu! Atmosfera strachu, dezorientacji i bezradności jest tutaj niemal namacalna. Mnie towarzyszyła również złość, bo widziałem, co się dzieje, jednak mimo to w duchu tamtych czasów i tamtego systemu, wiele osób w serialu bagatelizuje problem, a każda kolejna, bezczynna minuta tyka jak bomba masowej katastrofy.

Iwona: I ta scenografia! Rewelacja. A że twórcom udało się znaleźć i zaadaptować na potrzeby nagrań bliźniacze względem Prypeci osiedle w Wilnie, też wydaje mi się ogromnym sukcesem (wnikliwi dojrzeli jednak plastikowe okna…). Sceny w elektrowni kręcono w z kolei litewskim Ignalinie, gdzie do 2009 działał reaktor RBMK. Z dużym podobieństwem otworzono więc Czarnobyl z roku 1986.

Mateusz: Dokładnie! To, z jaką autentycznością i dbałością o szczegóły, a także rozmachem, udało się twórcom oddać realia komunistycznej części Europy lat 80., zasługuje na uznanie. Myślę, że mając gdzieś w świadomości, jak wyglądało to u nas w Polsce za czasów PRL-u, tym bardziej docenimy tę dbałość o detale.

Iwona: Piszesz o wiernym podejściu do materiału źródłowego. Mimo to pojawiają się głosy krytyków, że wiele rzeczy przekłamano na potrzeby produkcji. Wymienię tu akcję ze śmigłowcami, mającym zrzucać na wciąż dymiący reaktor worki boru z piaskiem (podobno miała ona miejsce w rzeczywistości, ale dopiero kilka miesięcy później). Zarzuca się też miniserialowi utrwalanie szkodliwych przekonań – że skutki napromieniowania były odczuwalne przez organizm niemal natychmiast, a nie – jak poprawiają specjaliści – po upływie kilku, kilkunastu godzin. I wreszcie, że toksyczna lawa zaleje i zniszczy cały kontynent. Ta wizja zdaniem wielu jest całkowicie nierealna. Takich zarzutów twórcom Czarnobyla stawia się wiele. Ale umówmy się – filmów dokumentalnych o tragedii powstało już sporo. Tu mamy do czynienia z serialem fabularnym, gdzie pewne przesunięcia były nieuniknione. Także konia z rzędem Craigowi Mazinowi za scenariusz. Zawarł w nim nawet wątek miłosny Ignatienków z Czarnobylskiej modlitwy Swiatłany Aleksijewicz, laureatki literackiego Nobla.

Anna: Bardzo się cieszę, że poruszyłaś temat małżeństwa Ignatienko, których historia była równie poruszająco (o ile nie bardziej) przedstawiona w Czarnobylskiej modlitwie. Jeśli chodzi o zalety i wady serialu, to niewątpliwą zaletą będzie atmosfera, oddanie realiów komunistycznej rzeczywistości, pokazanie całego aparatu terroru rządów autorytarnych. Podobało mi się również to, że w Czarnobylu od samego początku obserwujemy dramaty różnych ludzi – i tych nazwanych potem pierwszoplanowymi i tych nawet epizodycznych – dla każdego jest miejsce, ale bez niepotrzebnego patosu, który tutaj, w tak poruszającym przekazie, mógłby zniweczyć dzieło twórców. Może wadą będzie rzeczywiście pewne uproszczenie niektórych zdarzeń, ale tak jak wspomniała Iwona, są to zabiegi konieczne, aby film fabularny miał swoją zamkniętą klamrę. Aktorstwo wypada doskonale, nawet mimo tego wszędobylskiego angielskiego (nie spodziewałabym się po takiej produkcji, aby aktorzy nauczyli się płynnie rosyjskiego, a mówienie z akcentem byłoby śmieszne), ale muszę zwrócić uwagę na postać Chomiuk, która niestety została spłaszczona i stała się trochę patetycznym symbolem wszystkich wspierających dążenie do prawdy współpracowników Legasowa.

NAJLEPSZY ODCINEK/ SCENA

Iwona: Czarnobyl trzyma w napięciu od pierwszej sceny. Tak, reaktor wybuchł. Tak, choroba popromienna zebrała ogromne żniwo. Wszyscy to wiedzą, a nauczeni doświadczeniem z Gry o tron, starają się nie przyzwyczajać do bohaterów – prawdopodobnie umrą prędzej czy później (swoją drogą, widzimy tu znajomą z GOT twarz – twarz Laury Elphinstone). Ale tutaj, w Czarnobylu punkt ciężkości jest gdzie indziej – chodzi raczej o pokazanie historii w szerszej perspektywie za pomocą szczegółów. I poprzez bohaterów nieświadomych powagi sytuacji. To sprawia, że spośród wielowątkowych odcinków, naprawdę trudno jest wyłonić najlepszą scenę.

Ogromną przyjemność sprawiało mi oglądanie rodzącej się w bólach relacji między profesorem Legasowem a towarzyszem Szczerbiną. Spore emocje wzbudził też ostatni odcinek miniserialu, “demaskujący” wszechobecne kłamstwo. Jednak dla mnie bezapelacyjnie najmocniejszym momentem (choć jakby nie do końca pasującym do konwencji miniserialu) był wątek strzelania do zwierząt. Czy to specyficzny rodzaj mojej wrażliwości, czy ponadprzeciętnie duży ładunek emocjonalny wcelowany w każdego odbiorcę – nie wiem.

Mateusz: Sceny z pracy likwidatorów, których zadaniem było odstrzeliwanie domowych i dzikich zwierząt, by ograniczyć rozprzestrzenianie radioaktywnego pyłu, były z całą pewnością mocne i smutne.

Mnie w Czarnobylu bardzo podobało się to, jak bardzo przemyślanie została poprowadzona historia. Pomimo że poszczególne odcinki tworzą fabularną, spójną całość, każdy z nich dotyczy innego aspektu katastrofy. Nie chcę wymieniać ich dokładnie, by nie spoilerować, ale chociażby w pierwszym odcinku chaos i dezorientację wzmacnia fakt, że czołowych bohaterów poznajemy dopiero pod sam koniec.

Gdybym miał wymienić jedną scenę, która utkwiła mi szczególnie w pamięci, byłby to początek czwartego odcinka, kiedy do jednej z wiosek wokół Czarnobyla przybywają żołnierze w celu ewakuacji mieszkańców. To, co mówi stara kobieta, niechcąca opuścić swojego domu, jest inspirowane autentycznymi wspomnieniami żyjących tam ludzi – pamięta ona jeszcze czasy cara, ale przede wszystkim Hołodomor – Wielki głód na Ukrainie. Próbowali ją wypędzić zarówno radzieccy, jak i niemieccy żołnierze podczas wojny. Ale ona nie boi się promieniowania, bo go nie widzi, głód natomiast widziała.

Anna: Mimo że serial przedstawia wiele poruszających scen , na mnie wrażenie zrobiła jedna z pierwszych, która miała miejsce tuż po wybuchu, kiedy mieszkańcy Prypeci wyszli w nocy oglądać pożar. Stoją sobie w mroku, rozjaśnieni tylko łuną światła z niedalekiej elektrowni, a na nich i na ich małe dzieci spada zewsząd popiół z odsłoniętego reaktora. Atmosferę podkreśla dodatkowo nastrojowa muzyka. Ciarki murowane.

NAJGORSZY ODCINEK/ SCENA

Mateusz: Serial składa się z 5 solidnych, godzinnych odcinków i przez swoją przemyślaną formę, w żadnym momencie nie dłużył mi się ani nie tracił mojego zainteresowania. Każdy odcinek jest na swój sposób inny, jednocześnie nie tracąc wspólnego mianownika, jakim jest klimat całości. Nawet z pozoru nieistotne sceny, jak ta z mieszkańcami Prypeci, którzy przyglądają się pożarowi elektrowni z mostu, w kontekście ostatnich minut serialu wybrzmiewa mocno. Nie ma tutaj zbędnych czy przegadanych scen.

Anna: Jednak ostatnie sceny, w zasadzie cały ostatni odcinek, sprawił, że troszkę zmalał mój zachwyt nad serialem. Budowanie napięcia bez patosu, jakim raczy nas zazwyczaj kino, było świetnym rozwiązaniem. I coś się posypało. Nieco bardziej zorientowani w aspekcie historii zauważą, że wielkie słowa przysłoniły fakty. Nie było wielkiego wyznania win i poruszających przemów na temat prawdziwej dynamiki zdarzeń z kwietnia 1986 roku. Odważny występ Legasowa w Wiedniu był jedynym, który nagłośnił światu temat katastrofy. W serialu zaś wychodzi to na opak i zmierza ku temu, że obserwujemy patetyczny i poruszający sądowy spektakl, jakich wiele we współczesnych filmach i serialach.

Mateusz: Faktycznie w ostatnim odcinku wkradło się nieco patosu, ale ta rozprawa, chociaż nie do końca prawdziwa, stanowiła dobrą bazę do ważnych retrospekcji, bardzo dobrze twórcy zdołali również wytłumaczyć za pomocą prostych tabliczek, jak działa reaktor typu RBMK-1000. Ale myśląc teraz nad zakończeniem, nie rozumiem, dlaczego zdecydowano się na klamrę, by w scenie otwierającej Czarnobyl pokazać nam końcowe chwile Walerijego Legasowa. Gdyby była ona w ostatnim odcinku, wybrzmiałaby moim zdaniem mocniej.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Anna: Czarnobyl koncentruje się na prawdziwych postaciach. Mamy postać naukowca (Jared Harris) i polityka (Stellan Skarsgård), na nich obu ciąży wielka odpowiedzialność za to, aby nie było więcej ofiar katastrofy i żeby jak najszybciej opanować skutki wybuchu reaktora. Od początku Walerij Legasow, jako fizyk, wie, że skutki przebywania w tym miejscu sprowadzą na niego szybką śmierć i informuje o tym swojego nowego partnera Borysa Szczerbinę. Mężczyźni, mimo tej wiedzy, poświęcają się dla ogólnego dobra, są zaangażowani i heroicznie poświęcają nie tylko siebie, bo wiedzą, że poświęcenie innych uratuje ogrom ludzkich istnień.

Iwona: Przyznam, że aż do ostatniego odcinka żyłam w przekonaniu, że Uljana Chomiuk (Emily Watson) jest postacią historyczną. Informacja o tym, że jej rola uosabia całe środowisko naukowe pracujące nad niwelowaniem negatywnych skutków wybuchu reaktora, wprawiła mnie w delikatną konsternację. A skoro tak, to oczywiście musiała to być kobieta (w hollywoodzkiej produkcji zapewne próbowano by uczynić ją dla politycznej poprawności czarnoskórą). Pamiętacie scenę, w której Chomiuk dzwoni do koleżanki z innego wydziału i z uwagi na podsłuch “plotkują o dzieciach”, posługując się tablica Mendelejewa? Wspaniały zabieg!

Mateusz: Bardzo podobało mi się, w jaki sposób twórcy budują postaci. Pomimo że mamy zaledwie trzech pierwszoplanowych bohaterów. Dwóch z nich ma wiedzę, a trzeci władzę. I chociaż absolutnie nie grają na początku do jednej bramki, w końcu rodzi się między nimi nić porozumienia. Wszyscy będą również musieli unieść ciężar decyzji, jakich wymagają okoliczności. Ale Czarnobyl jest przede wszystkim opowieścią o setkach zwykłych, anonimowych ludzi, którzy walczyli wtedy ze skutkami katastrofy. Takim bohaterem zbiorowym dla strażaków jest Wasilij Ignatenko; wśród górników, których genialnie zarysowano w dosłownie kilka minut, również widać lidera. Reprezentantami zbiorowości są również trzej żołnierze, oddelegowani do polowania na zainfekowane zwierzęta. Są również słynne Bioroboty, ludzie oddelegowani do czyszczenia najmocniej napromieniowanych dachów elektrowni, gdzie nie mogły pracować maszyny. To postacie, które widzimy na ekranie czasem jedynie przez jeden odcinek, a dla opowiadanej historii są nie mniej istotne niż pierwszoplanowi bohaterowie.

AKTORSTWO

Iwona: Czy zgodzicie się ze mną, że duet Skarsgård-Harris to mistrzostwo? Stellanowi Skarsgårdowi, wcielającemu się w rolę “nawróconego” partyjniaka, udało się uniknąć banału, patosu i zachować złoty środek. Przechodząc “na dobrą stronę mocy”, wypadł moim zdaniem więcej niż wiarygodnie. Moje nieczułe serduszko podbił też Jared Harris jako profesor Legasow, którego przed ostatnim odcinkiem skłonni jesteśmy uważać za kryształową postać. I absolutnie nie przeszkadzało mi, że mówią po angielsku. Mowa ciała i charakteryzacja przydały im jakiejś takiej… autentycznej radzieckości.

Anna: Autentyczna radzieckość – dobrze powiedziane. Wydaje mi się, że duet ten to jeden z najlepszych duetów aktorskich, jakie ostatnio widziałam. Ale tak naprawdę każdy aktor grający w Czarnobylu radzi sobie doskonale.

Mateusz: Cały świat przedstawiony wydaje się tak autentyczny, że nie da się nie uwierzyć w bohaterów, jakich wykreowali aktorzy. Jared Harris jest genialny i to był dla mnie pewniak, ale Stellan Skarsgård wcielający się w Borysa Szczerbinę bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, jego szorstki, jakby zmęczony głos, idealnie wpisywał się w postać radzieckiego, partyjnego polityka, którego zagrał. Emily Watson również zagrała bardzo charyzmatyczną postać, próbującą dojść do prawdy. Ponadto aktorzy zostali dobrani tak, aby wyglądali jak postacie historyczne, co jest dodatkowym, ogromnym plusem.

KWESTIE TECHNICZNE

Iwona: Nikomu pewnie nie uszła uwagi stylistyka obrazu. Z jednej strony ma kinową jakość, z drugiej jest jakby wyblakła i “przybrudzona” zębem czasu – niczym autentyczne, stare fotografie sprzed 33 lat. A to w połączeniu z ubiorem, wystrojem wnętrz, fryzurami i architekturą klimat epoki oddaje pierwszorzędnie! I pomyśleć, że to w głównej mierze zasługa Rencka znanego też jako popowo-hip-hopowy muzyk Stakka Bo.

Anna: Ten serial jest znakomity pod względem realizacyjnym. Zdjęcia i muzyka tworzą niezwykłą całość, podkreślają wielowątkowość, w każdej scenie są niezwykle ważne. Podoba mi się też to, w jakim miejscu były nagrywane sceny i jak niezwykle dokładnie oddaje to klimat – i Prypeci, i samej elektrowni Czarnobylskiej.

Mateusz: Niesamowitą robotę robią również zdjęcia. Właściwie w każdym odcinku moją uwagę przykuwały jakieś niesamowite kadry, ujęcie na lecące nad lasem helikoptery, kolumna autobusów wyłaniająca się z drgającej od upałów jezdni, kamera powoli zwiedzająca opustoszałe miasto, które jeszcze kilka godzin wcześniej tętniło życiem. Poza tym wspomniana już przemyślana i nieprzypadkowa paleta dominujących w serialu barw i dźwięk. Nie ma tutaj muzyki jako takiej, często jednak towarzyszą nam jakieś odgłosy, charakterystyczny, nasilający się szum liczników promieniowania czy ambientowe, niepokojące nuty, zagęszczające atmosferę.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz: Praktycznie każdemu na hasło Czarnobyl nasuwają się skojarzenia z katastrofą elektrowni jądrowej, ale tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie sprawę, na skraju jak wielkiego kataklizmu stała wtedy Europa. Cieszę się więc ogromnie, że produkcja HBO, pomimo swojej niszowości, przyciąga tak dużo osób. Serial jest świetnie nakręcony i zagrany, idealnie oddaje ducha tamtych czasów i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Ale swoją ocenę argumentuję również tym, że w mojej opinii Czarnobyl jest dziełem ważnym, opowiadającym o historii, którą każdy powinien znać. Jest też prawdziwym ukłonem dla osób, które poświęciły swoje zdrowie i życie, byśmy nie musieli żyć dzisiaj w postapokaliptycznej rzeczywistości. Te ostatnie 6 minut serialu, będące dokumentalnym podsumowaniem całości, bohaterów tego dramatu i przedstawieniem tylko szacunkowych danych – bo nigdy nie dowiemy się, ile osób zmarło w wyniku tej katastrofy – jest najlepszym możliwym zakończeniem i mocno mnie poruszyło. Dlatego uważam, że Czarnobyl zasługuje na maksymalną ocenę.

Iwona: Nie będę oryginalna, również 10/10.

Anna: Czarnobyl powraca do tematu przerażającej katastrofy, która miała miejsce wcale nie tak dawno, bo w roku 1986 – zrealizował się wtedy koszmar wielu ludzi zaangażowanych w energetykę jądrową, a po tym dramacie już prawie każdy wie, czym jest i jak działa elektrownia. Serial bardzo dobrze przybliża nas do właśnie tych technicznych aspektów, obrazuje to, co zdarzyło się w ten pamiętny dla wielu dzień i unaocznia dramat tysięcy ludzi. Widzimy, że zawiedli ludzie, że zawiodła technologia, że władza zawiodła swoich rodaków, że już nic nigdy nie będzie takie jak przed wybuchem. Rozpad ZSRR jest również pośrednim następstwem burzy, którą wybuch elektrowni wywołał. I mimo tego że pięcioodcinkowy serial lekko nagina fakty, oczywiście na potrzeby realizacyjne, niektóre przemilcza, a niektóre uwydatnia, to Czarnobyl pozostaje serialem, który oddaje charakter – i tych dni po katastrofie, i miesięcy po niej, kiedy mierzenie się ze skutkami dramatu jest nadal bardzo ciężkie. Serial polecam każdemu, bo oprócz pokazania historycznego aspektu Czarnobylskiej katastrofy, pokazuje on coś więcej – ludzki dramat, potęgę miłości, siłę poświęcenia i uparte dążenie do prawdy.


Serial obejrzycie na HBO GO

czarnobyl

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Iwona Mózgowiec

Próbuje z różnym skutkiem zapracować na swoje nazwisko. Póki co, traktuje je jak przewrotny żart. Umie czytać i pisać. Z rachowaniem gorzej.

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *