Faworyta już niedługo powalczy o najważniejsze filmowe statuetki w aż dziesięciu kategoriach. Czy ten historyczny film zasłużył sobie zdaniem naszych redaktorów na tak liczne nominacje? Opowieść o Królowej Anglii, Annie Stuart, a także jej dwóch faworytach, walczących o względy swej pani, to jak na film tego gatunku produkcja dość nietypowa i wyróżniająca się na tle innych. Oprócz fantastycznie oddanej epoki i rewelacyjnego aktorstwa mamy tu również niepoprawne żarty, atmosferę szaleństwa i wręcz absurdu, a nawet momentami nonsensu. W związku z tym przebywanie na XVIII-wiecznym dworze okazuje się być przeżyciem surrealistycznym, podobnie zresztą jak obserwowanie przedziwnego trójkąta, w jaki wikłają się Królowa, Sarah Churchil i jej kuzynka, upadła szlachcianka Abigail. Faworyta olśniewa przede wszystkim przepychem scenografii i kostiumów oraz rewelacyjnym aktorstwem – Olivia Colman, Rachel Weisz i Emma Stone udowadniają w filmie swoją klasę, a nam pozostaje podziwiać je na ekranie i robić zakłady o to, która z tej trójki ostatecznie opuści Galę z Oscarem. Miejmy jednak nadzieję, że walka o statuetkę nie będzie tak zajadła, jak o względy Królowej Anny… Póki co jednak zapraszamy do lektury Wielogłosu, w którym Mateusz i Sylwia dyskutują o Faworycie.
WRAŻENIA OGÓLNE
Sylwia Sekret: Zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba lubić takie filmy, by czerpać przyjemność z ich oglądania – zwłaszcza jeśli trwają dłużej niż tradycyjne półtorej godziny. Faworyta jednak ma w sobie coś takiego, że myślę, iż mogłaby przypaść do gustu również tym widzom, którzy na co dzień niezbyt przychylnie podchodzą do filmów historycznych czy kostiumowych (choć ze względu na to, iż Faworyta opowiada o prawdziwych postaciach, nie wpisuje się teoretycznie w kategorię filmu kostiumowego). Ja sama, choć uwielbiam produkcje, w których falbany, bufy, turniury i gorsety pysznią się na ekranie, szłam do kina z przekonaniem, że mogę się momentami nudzić. Tymczasem, choć film w reżyserii Yorgosa Lanthimosa nie porywa szybka akcją lub niespodziewanymi zwrotami fabularnymi, potrafi wciągnąć, przykuć do ekranu i sprawić, że z zaciekawieniem i sporą dozą sympatii lub antypatii będziemy obserwować poczynania poszczególnych bohaterów i i rozwój ich wzajemnych relacji.
Mateusz Cyra: Faworyta to jeden z tych filmów, na które niespecjalnie czekałem. Do czasu. Nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem filmów kostiumowych czy historycznych, średnio odnajduję się w tego typu produkcjach, a jedyny film Yorgosa Lanthimosa, który dotąd widziałem (Kieł) niespecjalnie przypadł mi do gustu. Kiedy jednak posypały się pierwsze nominacje, potem kolejne, następne i jeszcze na dokładkę jakieś dodatkowe – wiedziałem, że mam do czynienia z jednym z ważniejszych filmów roku i grzechem kinomana byłoby tego filmu nie obejrzeć. Dlatego przyznaję – moje pobudki wynikały raczej z ciekawości niż z chęci i wewnętrznej potrzeby. Na szczęście seansu nie żałuję i z efektu końcowego jestem bardzo zadowolony.
WADY I ZALETY FILMU
Sylwia: Fantastycznie oddana epoka – w tym temacie chyba nie będziemy się spierać. Faworyta nie bez powodu otrzymała nominację do Oscara zarówno za Najlepszą scenografię, jak i Najlepsze Kostiumy (a to jedynie dwie z 10 nominacji). Jak wspomniałam wyżej, uwielbiam filmy kostiumowe i historyczne, które ze względu na epokę, w jakiej się rozgrywają, pozwalają na odtworzenie tego typu kreacji – kobiecość, jaka emanuje od tych bogatych, rozpostartych sukien, uwypuklających kobiece kształty gorsetów i podkreślających urok falban, zawsze mnie oczarowuje. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że w większości przypadków owa kobiecość była w równym stopniu przez te gorsety tłumiona; suknie były niewygodne i podkreślać miały jedynie to, że kobiety były przede wszystkim stroikiem zdobiącym świat walecznych i sprawujących władzę mężczyzn. Jednak Faworyta pokazuje coś wręcz przeciwnego. Nie tylko przedstawia trzy silne kobiety, dzierżące w mniejszym lub większym stopniu władzę, ale również udowadnia, że bez względu na to, kto rządzi – czy mężczyzna, czy kobieta – może w równym stopniu zostać zmanipulowany, otumaniony, zbałamucony i wciągnięty w grę, w której zamiast Królową jest jedynie spychanym co rusz na inne pole pionkiem.
Mateusz: To prawda, pod względem technicznym Faworyta prezentuje się równie pysznie, co te wszystkie fikuśne stroje. Ja z kolei za filmem kostiumowym nie przepadam, głównie z prozaicznego powodu – jako widz dobrze odnajduję się w obecnych czasach; brakuje mi zresztą wiedzy na temat (w tym wypadku) XVIII-wiecznych zwyczajów, strojów, układów politycznych i wszelakiej otoczki związanej z codziennością tamtego okresu, takiej jak przedmioty codziennego użytku, uzbrojenie, umeblowanie itd. Dlatego też za każdym razem muszę brać na wiarę to, co prezentują twórcy, a tego stanu rzeczy nie lubię, ponieważ mnie może wydawać się, że coś zostało wiernie odwzorowane, by następnie po kilku miesiącach natknąć się w sieci na artykuł obnażający błędy i nieprawidłowe odwzorowanie epoki na wybranych przykładach. Dlatego doceniam takie kino; Faworyta mi się podobała, ale jednak w największym stopniu cenię ją za inne aspekty, o których z pewnością już za chwilę wspomnisz.
Sylwia: Aktorstwo to oczywiście kolejna kwestia zasługująca na wyróżnienie, ale powierzając główne kreacje aktorskie w ręce Rachel Weisz, Emmy Stone i Olivii Colman, twórcy musieli być niemal pewni, że i na tym polu osiągną sukces. Do tego tematu przejdziemy zresztą później. Osobiście za główną zaletę filmu uznaję jego humor i momentami wręcz absurdalność – czego nie uświadczymy często w filmach tego typu. Dzięki temu Faworytę ogląda się zupełnie inaczej niż większość produkcji wyjętych z szuflady oznaczonej napisami “kostiumowe”, “historyczne” czy “biograficzne”. Twórcom udało się dzięki temu podkreślić wiele absurdów wynikających bezpośrednio z epoki lub po prostu pewnych tendencji ludzkich i zachowań. Film oglądało się z większym zaciekawieniem i pewną dozą dystansu do czasów, w jakich się rozgrywa, co poniekąd – jak mniemam – było celem reżysera.
Film w ciekawy sposób ukazuje zarówno zalety bycia kobietą i siłę tej płci, jak i jej przywary i słabostki. Miewa momenty zabawne, ale i takie, podczas których może złapać nas wzruszenie. Niekiedy towarzyszyć nam może także podczas oglądania chwila nostalgii. Produkcja podchodzi do spraw, które miały niebagatelny wpływ na historię, w sposób z jednej strony niekonwencjonalny i zabawny, z drugiej nie bawi się w bycie kolejnym Big Short czy Vice i pozostaje mimo wszystko w granicach ogólnie przyjętej normy. Myślę, że złoty środek został odnaleziony przez twórców i właśnie dzięki temu ten film ogląda się po prostu bardzo dobrze.
Mateusz: I to jest chyba największa zaleta najnowszego dzieła greckiego reżysera. Aktorstwo oraz zabawa konwencją. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Lanthimos zadrwił sobie ze wszystkich, którzy do tej pory tworzyli te przepiękne, ale i potwornie nadęte opowieści o arystokracji, szlachcie i królewskich rodach z naszej przeszłości. I dzięki temu Faworyta święci takie tryumfy. I masz rację także w tym, że udało się twórcom zachować zdrowy balans między groteską, kampowatością i rubasznym humorem a intrygą, powagą i oddaniu królowi tego, co królewskie. Mimo wszystko.
PROBLEMATYKA
Sylwia: Zacznijmy od tego, że jest to film historyczny – opowiada o prawdziwych ludziach i prawdziwych (a przynajmniej do pewnego stopnia) wydarzeniach. Głównymi bohaterkami są tu trzy kobiety, które kiedyś naprawdę żyły, a ich życia – jak wynika z seansu Faworyty – nie należały raczej do tych zwyczajnych i przewidywalnych. Królowa Anna Stuart, jej wieloletnia przyjaciółka Sarah Churchill (z domu Jennings), a także Abigail Masham – te trzy kobiety nie tylko są wiodącymi postaciami w filmie Lanthimosa, ale także miały bezpośredni (jak wynika z omawianego tu dzieła), niebagatelny wpływ na losy Anglii. Faworyta przede wszystkim podejmuje tematykę rządów, manipulacji, wpływania jednej jednostki na drugą, a także tego, jak uczucie potrafi nas zaślepić – nawet jeśli przed oczami powinniśmy mieć dobro kraju i jego obywateli. Ukazuje także dwie strony kobiecej natury – tę, która każe z całych sił bronić swoich najbliższych, która potrafi być o wiele bardziej logiczna i przewidująca niż męska, która zamiast walką, potrafi rozwikłać konflikt zmyślnym fortelem… Ale również (co wiąże się z tym ostatnim) widzimy kobietę jako tę, która prędzej niż mężczyzna zabawi się czyimiś uczuciami i wykorzysta je do własnych celów, której skrupuły potrafią zniknąć w okamgnieniu, która podstępem dopnie swego, która zdradzi, wykorzysta swe wdzięki i rozpanoszy się. Czy któraś z tych stron przebija mocniej? Myślę, że reżyser nie chciał, aby tak było. Żadna z trzech bohaterek nie jest ani na wskroś dobra, ani z gruntu zła. I o ile przez większą część filmu wydaje nam się, że królowa Anna jest tą pokrzywdzoną, zbałamuconą i wykorzystywaną przez walczące o wpływy i luksusy Sarah i Abigail, o tyle zakończenie filmu pozostawia nas z pytaniem, czy nie było aby na odwrót i to przypadkiem Anna nie wykorzystywała swoich faworyt…
Mateusz: Znowu muszę Ci przytaknąć. Faworyta to film opowiadający w takim samym stopniu o istocie władzy jako takiej, jak i o sile, która tkwi w kobietach od zarania dziejów i która to niejednokrotnie znajdywała odzwierciedlenie na kartach historii. To także dzieło wpisujące się w modną, ale potrzebną ostatnimi czasy estetykę girl power, z tym że na tym poletku także nie jest to wcale tak proste i oczywiste, jak pozornie mogłoby się wydawać. Siła kobiet, jest – a i owszem, ale pełna wzajemnych kuksańców, przepychanek, wbitych w plecy noży, siarczystych policzków i całej gamy innych nieprzyjemności, które tylko kobieta może zaserwować drugiej kobiecie. I to też jest w Faworycie fajne ;).
NAJLEPSZA SCENA
Sylwia: Faworyta ma kilka mocnych, zapadających w pamięć scen. Ja jednak skłaniałabym się, by w tej kategorii wymienić tę może nie do końca intensywną, jeśli chodzi o aktorstwo czy zdjęcia, ale tę, w której możemy chyba najbardziej z całego filmu współodczuwać z królową Anną i nieco zrozumieć jej dziwactwa i pewne ekscentryzmy w zachowaniu. Mam na myśli moment, w którym kobieta tłumaczy Abigail, że każdy królik w klatce odpowiada jednemu z jej dzieci, spośród których wszystkie albo umarły jeszcze w jej łonie, albo zmarły krótko po narodzinach. Łącznie, królowa opłakuje osiemnaścioro córek i synów, z czego w przypadku aż dwunastu ciąż poroniła. To dzięki tej scenie dowiadujemy się, co najprawdopodobniej odcisnęło na królowej największe piętno i ta krótka wzmianka potrafi złapać za serce, mimo że już po chwili obie kobiety siedzą na podłodze w dobrych humorach, głaszcząc króliki i zajadając się ciastem. Jaką scenę Ty byś z kolei wyróżnił?
Mateusz: Mnie z kolei bardzo podobała się scena, w której Sarah w środku nocy wyruszyła do komnaty swojej Królowej w celach czysto towarzyskich, a zastała na miejscu swoją kuzynkę Abigail w objęciach Anny. Szok na jej twarzy był wręcz bezcenny. Nie dość że zranione zostały jej uczucia, to jeszcze ucierpiała na tym jej duma. Wtedy też Lady Malborough zdała sobie w pełni sprawę, że jej kuzynka uszyta jest z tego samego materiału, co ona sama, i będzie miała teraz ciężką przeprawę o względy Królowej.
OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI
Sylwia: Pierwsze sceny, w których występują nasze trzy bohaterki, dają nam dość ogólny ogląd na ich charaktery. Wygląda to mniej więcej tak: Anna to kobieta, która w zasadzie z przypadku została królową – do rządów za bardzo się nie nadaje, jest lekkomyślna i chętnie powierza to zadanie innym; zdaje się widzowi lekko szalona i niezrównoważona, jej humor potrafi zmienić się w ciągu sekundy, a jej wybuchy gniewu potrafią przypominać Królową Kier z Alicji w krainie Czarów. Sarah to kobieta zrównoważona, dumna i widać, że dobrze czuje się, sprawując realną władzę, nawet jeśli formalnie za wszystkimi decyzjami stoi królowa; to kobieta temperamentna, wyniosła i dość szorstka w obyciu; jest przy tym niesamowicie szczera – a przynajmniej wobec królowej. Abigail podczas pierwszych scen jawi nam się jako nieśmiała, pragnąca wrócić do szlachetnego stanu młoda kobieta, lojalna wobec swojej kuzynki; sporo wycierpiała ze strony mężczyzn i pragnie z całego serca odbić się od ubłoconego dna, do którego przycisnęło ją życie i los jej rodziny. Z czasem jednak każda z tych trzech postaci ewoluuje, a nam kilkukrotnie zdarzy się zmienić o nich zdanie. Czy ostatecznie którakolwiek z nich jest w stanie zaskarbić sobie naszą całkowitą sympatię bądź antypatię? Myślę, że to pytanie bardzo trudne i osobiście wstrzymuję się od odpowiedzi.
Mateusz: Ja także nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo każda z bohaterek skonstruowana jest tak, że ich cechy mają wiele odcieni szarości. To nie są jednostki czarno-białe i niektóre ich zachowania mogą nam się podobać (nawet, jeśli w głębi serca wiemy, że robią coś złego), a inne mogą wywołać w nas niechęć i odrzucenie.
Największą i najciekawszą przemianę przechodzi oczywiście Abigail – od szarej myszki, która przez ojca pijaka i hazardzistę straciła majątek, w efekcie czego zatrudniła się na dworze Królowej jako służka, po cichu licząc na lepsze traktowanie wynikające z dalekiego pokrewieństwa z Lady Malborough. Wykorzystując spryt oraz umiejętność wyciągania wniosków szybko pnie się w hierarchii dworu, zostając w końcu tytułową faworytą, ale czy finalnie jest to coś, czego tak naprawdę chciała?
Królowa to arcyciekawa postać, której w głównej mierze było mi szkoda… Oglądając jej schorowane oblicze, nie sposób nie poczuć przykrości związanej z jej stanem, z drugiej strony człowiek zastanawia się, jakim cudem osoba o tak małej wiedzy i tak oderwana od rzeczywistości siedzi na tronie i rządzi krajem.
Ciekawym zabiegiem jest także ukazanie męskiej części dworu – z reguły są to zniewieściali mężczyźni, którym w głowie tylko uczty, wyścigi kaczek i różne mniej lub bardziej przyzwoite rozrywki. Z kolei ci bardziej rozgarnięci wyjechali na wojnę… Sprowadzenie płci brzydkiej do parteru ma szalenie istotny w dzisiejszych czasach wydźwięk, ale jest także w pełni uzasadnione fabularnie.
AKTORSTWO
Sylwia: Przechodzimy do jednej z ciekawszych kategorii, jeśli chodzi o Faworytę. Wystarczy jednak napomknąć, że każda z aktorek, wcielających się w trzy główne role, jest nominowana do Oscara. Czy słusznie? Myślę, że tak – każda z nich zasłużyła na taką nominację. To właśnie w dużej mierze dzięki aktorstwu ten film tak dobrze się ogląda. Zarówno Olivia Colman, Rachel Weisz, jak i Emma Stone, stworzyły postaci przede wszystkim niezwykle wyraziste, których obraz nie umknie nam z głowy parę dni po seansie. A ponieważ Faworyta to opowieść o władzy, żądzy, namiętnościach (zarówno tych do drugiego człowieka, jak i tych skierowanych w stronę spraw materialnych), intrygach i walce charakterów – na barkach właśnie tych trzech aktorek spoczywał spory ciężar filmu. I nie ma się co oszukiwać, że panie go udźwignęły – w dodatku z gracją. Byłabym niesprawiedliwa, gdybym próbowała wyróżnić którąkolwiek z nich. Świetne jest to, że każda otrzymała kompletnie inną rolę do zagrania, ale przez to właśnie tak trudno je do siebie porównać. Colman przypadła w udziale postać, w której chyba najtrudniejsze były zmiany nastroju i wybuchowość, co musiało poskutkować niezwykła ekspresją, jaką widzimy na ekranie; Weisz z kolei musiała odegrać bohaterkę najbardziej statyczną i powściągliwą w okazywaniu emocji, w związku z czym możliwe, że miała zadanie najtrudniejsze – zwłaszcza na tle dwóch koleżanek po fachu; bohaterka Stone tymczasem przechodzi największą z nich trzech metamorfozę – od nieśmiałej, potulnej, przestraszonej i umorusanej błotem kobietki, do pewnej siebie manipulatorki, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Jeśli nie muszę, to nie chcę wskazywać, która z nich wypadła najlepiej.
Co do pozostałych aktorów… nie oszukujmy się: Faworyta to spektakl tych trzech kobiet, a cała reszta gra po prostu poprawnie, ale któż by zwracał na nią uwagę…
Mateusz: Dokładnie tak! Zresztą tak jak wspomniałem wcześniej – mężczyźni nie bez powodu zostali tutaj sprowadzeni do roli statystów, którzy od czasu do czasu mają do wypowiedzenia kilka kwestii, jednak fabularnie wpływ na kobiety, a zwłaszcza na Abigail, próbuje mieć tylko jeden.
Faworyta to istny spektakl aktorski, doświadczenie w jakimś stopniu bliskie temu, co możemy doświadczyć jedynie w teatrze. Aktorki bazują na świetnym scenariuszu, prowadzi je specyficzny, ale bardzo szanowany reżyser, który ma naprawdę niebanalne pomysły – czy coś mogło się nie udać? Ano, nie było prawa, żeby to nie wyszło. Tak jak już wspomniałaś – ciężar filmu spoczywał mniej więcej w równym stopniu na każdej z tria Colman-Weisz-Stone i tak naprawdę każda jest w równym stopniu wybitna. Nie może być mowy o tym, że któraś jest słabsza od pozostałych, bądź w czymś nie dorównuje reszcie – to równy aktorsko, fenomenalnie zagrany film i wszystkie nominacje są jak najbardziej zasłużone.
KWESTIE TECHNICZNE
Sylwia: Kostiumy, scenografia… o tym już wspomniałam co nieco na samym początku. I cóż więcej mogę dodać, poza tym, że film pod tym względem jest niezwykle klimatyczny – nie mamy jako widzowie żadnego problemu z tym, by wczuć się w tamtą epokę, by poczuć się jak w XVIII-wiecznej Anglii, wsiąknąć w królewskie pomieszczenia i zatopić się w szeleście drogich materiałów, z których uszyto suknie przewijających się przez ekran dam. Ciężkie peruki mężczyzn dają efekt komiczny… ale właśnie tak odebralibyśmy ówczesne dworskie towarzystwo, gdyby przyszło nam się niespodziewanie cofnąć w czasie. Na uwagę zasługuje także muzyka, która dość mocno wyróżniała się w niektórych scenach, podbijając atmosferę intrygi czy niepokoju. Nie sposób nie wspomnieć także o sposobie filmowania, podczas którego zastosowano szerokokątne obiektywy, a w nielicznych, ale pozostawiających wyraźne wrażenie, scenach również soczewki dającego efekt “rybiego oka”. Ten zabieg sprawił, że jeszcze mocniej zaakcentowana została absurdalność, jaka momentami wyłania się z produkcji, a świat przedstawiony w Faworycie, choć opiera się przecież na postaciach i wydarzeniach historycznych, jawi nam się jako zmyślony i mało realny. I jeśli się nie mylę, to właśnie o taki efekt chodziło reżyserowi. Bo czyż czymś realnym może być dla nas Anglia XVIII wieku? Anglia tocząca wojnę z Francją, Anglia ubrana w strojne turniury, gorsety i męskie peruki sięgające pasa, w których zgromadzić by się mógł kurz z całego, czteropokojowego mieszkania?
Mateusz: Też jestem przekonany o tym, że zabiegi realizacyjne były jak najbardziej celowe i miały uwypuklać nierealność pewnych elementów, zdarzeń, wątków. Lanthimos bawi się formą i na szczęście publika tę zabawę przyjęła z przyjemnością. Żeby nie powielać tego, co już wspomniałaś, ja dodam jeszcze, że bardzo dużą wagę przyłożono do kwestii oświetlenia. Większość scen – jeśli nie wszystkie – zostało nakręconych bez użycia sztucznego oświetlenia, co tylko potęguje efekt zanurzenia się we dworze Królowej Anglii.
OSCAROWE SZANSE
Sylwia: Jak już wspomnieliśmy, Faworyta nominowana jest w aż dziesięciu kategoriach oscarowych, co czyni film Yorgosa Lanthimosa największym tegorocznym wygranym, jeśli chodzi o nominacje. Jakie jednak ma szanse w poszczególnych kategoriach? Myślę, że jeśli chodzi o scenografię i kostiumy może nie mieć sobie równych. Z pewnością również któraś z trzech aktorek ostatecznie opuści galę ze statuetką. Która jednak? Z jednej strony Emma Stone zgarnęła swojego Oscara niedawno, bo dwa lata temu, za rolę w musicalu La La Land, z drugiej strony… rola w Faworycie jest nieporównywalnie lepsza (mam nadzieję, że teraz Akademia żałuje tamtego, zdecydowanie zbyt pochopnie, przyznanego Rycerza). Gdybym miała pobawić się w typowanie, powiedziałabym, że to Olivia Colman ma największe szanse, ale jak wiadomo, ostateczna decyzja nie raz bywała zaskakująca. Jeśli chodzi o Najlepszy film, mam jednak nadzieję, że Faworyta nie wygra z Green Bookiem, który cenię sobie jednak o wiele bardziej.
A jakie są Twoje typowania?
Mateusz: A ja bardzo chciałbym się wstrzymać z oddaniem głosu do czasu, aż zobaczę film The Wife, za który Glenn Close zgarnęła Złotego Globa. Wiem, że Olivia Colman również zgarnęła statuetkę, ale ona otrzymała swoją za najlepszą rolę w komedii lub musicalu, a Close za najlepszą rolę dramatyczną. Niestety Oscar jest tylko jeden i moim zdaniem walka rozegra się właśnie między tymi aktorkami. Na ten moment nie potrafię wskazać, która z nich zasługuje bardziej, ale Colman oczywiście wypadła genialnie. Dlatego jeśli to ona wygra – na pewno nie będę rozpaczał.
Zdecydowanie trudniej sytuacja przedstawia się w kategorii aktorki drugoplanowej. Akademia już wielokrotnie rozwiązywała taki “problem” na swój, pokrętny sposób… nie przyznając Złotego Rycerza żadnej z dwóch nominowanych aktorek z tego samego filmu. Tym bardziej że aktualnie faworytką (nomen omen) według typowań jest Regina King, a Amy Adams wcale nie wypadła gorzej od reszty nominowanych koleżanek. Szanse Mariny de Taviry są iluzoryczne, dlatego pozwolę sobie nie brać jej pod uwagę. Gdybym miał jednak przyznać statuetkę którejś z gwiazd Faworyty, to z czystym sumieniem wręczyłbym nagrodę Emmie Stone, która nie tyle, że wypadła lepiej, bo zagrała lepiej, ale wypadła lepiej, bo miała zdecydowanie więcej do pokazania od Rachel Weisz. I znowu Ci przytakuję, ale zakrawa o ironię fakt, że za zwyczajnie przeciętną rolę w La La Land panna Stone przytuliła już statuetkę, a za rolę nieporównywalnie lepszą, bardziej złożoną i wymagającą – prawdopodobnie Oscara nie otrzyma.
Pewne statuetki dla Faworyty? Kostiumy i scenografia.
SŁOWEM PODSUMOWANIA
Mateusz: Faworyta to idealny przykład na to, jak z powodzeniem łączyć kino artystyczne z tym komercyjnym. Grecki reżyser ma doskonałe wyczucie, jeśli chodzi o prowadzenie aktorek po swojej wizji, efektem czego aktorsko to jeden z najlepszych filmów ostatnich miesięcy. To prawdziwa uczta dla kinomana, jednak z dużym naciskiem na to, że nie dla każdego. Chociaż twórcy poruszają uniwersalne problemy, nie wszyscy poczują się komfortowo w historycznej estetyce. Czy dziesięć nominacji do Oscarów to przesada? Pierwszy raz od dawna można śmiało uznać, że nie.
Sylwia: Faworyta to oczywiście film nie dla wszystkich, ale ci, którzy cenią sobie kino z tego gatunku, w jaki wpisuje się dzieło greckiego reżysera, a także nie są maniakalnie przywiązani do konwencjonalnego sposobu przedstawiania pewnych wydarzeń – powinni być po seansie przynajmniej usatysfakcjonowani. To w swoim gatunku naprawdę bardzo dobre i wyjątkowe kino, które potrafi wciągnąć i zainteresować, a także zaangażować w opowiadaną historię. Udało się twórcom ożywić postacie historyczne w sposób, który udaje się rzadko – bo choć od nas – współczesnych ludzi – dzieli tych bohaterów wiele, to większość cech charakteru, mimo że ubrana w niedzisiejsze stroje, wydaje się aktualna, podobnie jak problemy, które film porusza. Dzieło Lanthimosa w dość oryginalny sposób opowiada o władzy, o kobiecych manipulacjach i o tym, jak – na nieszczęście obywateli – prywatne zachcianki i niesnaski wpływają na losy kraju. Jest tu pewne podobieństwo do tematyki poruszanej w również nominowanym Vice, ale jednocześnie dzieła ta dzieli spora przepaść. Faworyta to opowieść w dużej mierze o kobiecej naturze, a ponieważ dzieje się w kręgach, które sprawują władzę – opowieść ta przekształca się niemal w baśń o złych i dobrych królowych i księżniczkach; o wielkich miłościach i wygnaniach z pałacu.
Czy warto do tego pałacu zajrzeć? Moim zdaniem jak najbardziej – możemy podejrzeć naprawdę wiele intrygujących rzeczy…
Film obejrzeliśmy dzięki Cinema City
Przeczytaj także:
Recenzja filmu Narodziny Gwiazdy