Istanbul

Wielogłosem o…: „Istanbul”

Po zajrzeniu do Herbaciarni i oddaniu się przyjemności hazardu, po konszachtach ze Złodziejem i umowie z Burmistrzem, po wymianie towarów na dużym i małym Targu, po ubiciu interesu z Kołodziejem, po wizycie na poczcie i wyciągnieciu członka naszej rodziny z posterunku policji; po pełnej wrażeń wizycie u Jubilera, po zwiedzeniu wszystkich składów tkanin, po odpoczynku przy fontannie i wielu innych akcjach… czas na dyskusję o tym, jaką właściwie grą jest Istanbul. Jesienny czas, który ostatecznie nas dopadł, jak najbardziej sprzyja tego typu rozgrywkom i rozrywkom, a i święta zbliżają się wielkimi krokami i już za miesiąc niejeden z nas zacznie się zastanawiać co komu i za ile. Czy więc Istanbul od Portal Games i 2 Pionków jest tytułem, który wciąga? Który kusi? Którym warto się zainteresować? Sylwia, Mateusz i Patryk po kilku godzinach rozgrywki, szarpania włosów z głowy i zaciętej walki o lśniące rubiny zasiadają do dyskusji nad tą jakże kolorową grą planszową, którą Głos Kultury objął patronatem medialnym.

PIERWSZE WRAŻENIE

Sylwia Sekret: To co najbardziej mi się podoba w planszówce zaprezentowanej przez Portal Games to pewne wyśrodkowanie pomiędzy szybkimi, energicznymi karciankami wyciąganymi zazwyczaj na imprezach a grami planszowymi, do których potrzeba kilku długich godzin, leniwej niedzieli i wielkiego stołu albo wyrozumiałej podłogi. Istanbul jest planszówką, w której liczy się nasza strategia i myślenie logiczne, ale jest bardzo żywiołowa, wszystko rozgrywa się w niej szybko i – co czasami potrafi nieźle nadszarpnąć nerwy – tura innych graczy nie przebiega długo i wolno, lecz sprawnie, i w mgnieniu oka znowu kolej na nasz ruch.

istanbul-14

Patryk Wolski: Również jestem bardzo zadowolony z balansu, jaki panuje przy rozłożeniu gry Istanbul. Chociaż nie wydaje się skomplikowana, a jedyne akcje jakie wykonujemy to przesuwanie pionków na interesujące nas pola, gra jednak wymaga myślenia i planowania swoich ruchów. Tym samym pogodziła szybką rozgrywkę z łamaniem głowy nad tym, jak wyprzedzić swoich przeciwników.

Mateusz Cyra: Do wydanej przez Portal Games gry planszowej z początku podchodziłem nieco sceptycznie. Bo chociaż oprawa graficzna jest piękna, to nie do końca przekonywał mnie koncept i nie do końca wierzyłem w zapewnienia, że gra jest szybka. Pierwsza rozgrywka prędko zweryfikowała mój krztynę negatywny pogląd. Istanbul to świetna gra, której olbrzymią siłą jest intuicyjność, przejrzystość zasad oraz tempo rozgrywki. To również gra, w której przyjemność odnajdą zarówno starsi jak i młodsi gracze.

istanbul-80

KIM I DLACZEGO GRAMY

Sylwia: W grze wcielmy się w kupców, których celem jest uzbieranie odpowiedniej ilości rubinów, które stanowią główny cel tej gry. Chodzi po prostu o to, że przemierzając Targ, odwiedzając miejscowego Kupca, Kołodzieja, zaglądając do pobliskiej herbaciarni i paru innych miejsc, spotykamy innych kupców i musimy udowodnić, że to my jesteśmy w tej dzielnicy najlepsi w zdobywaniu i odpowiednim wydawaniu tak wszelkich towarów jak i pieniędzy. Twórcy zadbali pod tym względem o różnorodność. Więcej powiedzą moi koledzy :).

istanbul-8

Patryk: Lokacji jest szesnaście i w każdej można zrobić coś pożytecznego, a i po paru rozgrywkach można znaleźć najwygodniejszą dla siebie ścieżkę rozwoju. Główny cel rozgrywki, czyli zdobywanie rubinów, nakazuje oczywiście przede wszystkim kupowanie czerwonych kamieni (zarówno za pieniądze, jak i towary), ale żeby je zdobyć, trzeba uważnie rozplanować ruchy, aby nagle się nie okazało, że nie mamy środków na koncie, aby wykonać kluczową dla nas akcję. Gra szybko nabiera charakteru wyścigu “kto pierwszy ten lepszy”, bowiem z każdym zakupem, kolejny towar jest już droższy, więc jeśli ktoś się zagapi, będzie musiał bulić więcej mamony czy surowców.

istanbul-9

Mateusz: Tak jak powiedzieli moi przedmówcy – na czas rozgrywki zostajemy kupcami, a naszym celem jest taki obrót towarami oraz posiadaną walutą, by przed przeciwnikami zdobyć upragnione (i wymagane) pięć rubinów, żeby udowodnić sobie i pozostałym graczom, kto jest królem Targu. Sposób rozgrywki poprowadzony jest tak, że dość szybko możemy wczuć się w gorący klimat bliskowschodniego targowiska, a przy odrobinie wyobraźni poczujemy nawet ścisk spowodowany kłębiącym się tłumem czy poszczególne zapachy kojarzone nieodłącznie z bazarami. Wchodząc do poszczególnych składów, dość szybko zaopatrzymy się w towary potrzebne nam do dalszego handlu, w Herbaciarni możemy oddać się hazardowi, aby w mig wzbogacić się w równie potrzebne do obrotu towarem pieniądze. Na Czarnym rynku przy odrobinie szczęścia pozyskamy najtrudniejszy do zdobycia w grze niebieski towar, natomiast w Pałacu będziemy mogli wymienić nasze dobra na kluczowe w Istanbule rubiny. Na szczęście gra nie ogranicza się do przeskakiwania z lokacji do lokacji, ponieważ bardzo szybko stałoby się to nudne. Na targu musimy od samego początku ostro kombinować – nie tylko jak szybko się wzbogacić, ale również jak stale rozwijać swój wózek oraz możliwości postaci, gdyż złe wyważenie działań już po kilku rundach odbije się na nas czkawką.

istanbul-5

DLA KOGO, DLA ILU, NA JAK DŁUGO…

Sylwia: Pudełko gry informuje, ze jeśli mamy więcej niż 10 lat, śmiało możemy w Istanbul grać i wydaje mi się, że jest to zgodna z prawdą informacja. Gra jest przeznaczona dla dwóch (co bardzo cieszy) do pięciu graczy. Wypróbowaliśmy póki co warianty dla dwóch osób, trzech (w ten graliśmy najczęściej) i pięciu. Przy grze trzyosobowej, od której zaczęliśmy przygodę z Istanbulem wszystko wydawało się na tyle wyważone i idealnie dobrane i poskładane, że miałam wrażenie, iż inne warianty okażą się gorsze. Jednak kiedy zasiedliśmy w końcu całą piątką do wyścigu o tytuł najlepszego Kupca, okazało się, że jest jeszcze lepiej! Poziom trudności wzrósł, w związku z tym trzeba było więcej kombinować, wiele miejsc było zajętych przez pozostałych graczy, więc jeśli nie mieliśmy pieniędzy lub nie chcieliśmy im płacić – musieliśmy poczekać aż sobie stamtąd pójdą.Wzrósł też oczywiście poziom rywalizacji i  adrenalinki. Tym bardziej zaczęłam obawiać się, jak będzie wyglądała gra, kiedy zasiądzie przy niej tylko dwoje kupców. A tymczasem….

istanbul-12

Patryk: Gra we dwójkę to zdecydowanie mój ulubiony wariant. Po pierwsze, nie znoszę jak w grze na 5 osób ktoś co chwila właził na moje upragnione miejsce. Bardzo szybko zniechęciłem się do dalszego grania, gdy każdy mój plan musiał spalić na panewce – w przeciwnym razie musiałbym płacić innemu graczowi haracz, co w przypadku, gdy na planszy jest ciasno i trzeba by było robić to co chwila, spowodowałoby, że mój sejf szybko by opustoszał. Już znacznie lepiej grało mi się we trójkę, gdzie rywalizacja o dogodne stragany nie boli aż tak bardzo. No, ale gra we dwójkę, to jest coś! Przede wszystkim następuje lekka kosmetyka zasad, bo na polach startowych pojawiają się również przedstawiciele innych kupców, którzy pełnią rolę graczy zajmujących dane miejsca – trzeba im również zapłacić dwie monetki, ale trafiają one już do banku, a nie do sakiewki innego gracza. I nie przeszkadzają tak bardzo, jak żywi oponenci. Grałem w ten wariant z Sylwią i szło mi dobrze, ale i tak jej nie wybaczę ostatniego ruchu, przez który zniweczyła moje szanse na chociażby remis, sama wygrywając, gdy twierdziła, że już nie ma szans… Wiecie jak to boli?!

istanbul-97

Mateusz: Ja wiem. Przegrywam z Sylwią regularnie w większość gier, w jakie gramy wspólnie. Mówią, że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia – nie wierzcie w takie bzdety. Natomiast wracając do Istanbulu – Ja najbardziej lubię wariant na 5 graczy. W moim odczuciu dopiero wtedy gra pokazuje wszystkie swoje atuty. To właśnie przy pełnej ilości zawodników planszówka odkrywa, że każdy nasz ruch musi być przemyślany, w dodatku gra w pełnym wariancie wymusza na nas to, co lubię najbardziej – baczne śledzenie pozostałych graczy oraz przewidywanie ich działań. Podczas rozgrywki na pięciu graczy można również pokusić się o nagminne uprzykrzanie wybranemu przeciwnikowi życia, jednak taktyka sabotażu nie zdaje egzaminu w tej grze, bo dość szybko to nasz kupiec zaczyna na tym tracić. Wariant na dwóch graczy na ten moment przemawia do mnie najmniej. Tym bardziej, że tak na dobrą sprawę w tym trybie otrzymujemy kalkę wariantu pięcioosobowego, tyle że zamiast prawdziwych przeciwników gra stawia przed nami puste pionki, które służyć mają zapełnieniu planszy. Dla mnie to taka… namiastka prawdziwych emocji z wersji na maksymalną ilość graczy.

Sylwia: Ja lubię chyba wszystkie warianty tak samo. Każda rozgrywka ma w sobie coś fajnego, choć ogólnie hołduję zasadzie, że im nas więcej, tym weselej. Tym bardziej, że w Istanbule nie trzeba godzinami czekać, aż inni gracze zaplanują i wykonają swoje ruchy (jak np. w fantastycznej, choć pod tym względem męczącej grze Mage Knight). Powiedzmy sobie szczerze – każdy wariant w którym uda nam się wygrać, jest świetny ;).

istanbul-89

JAK GRAMY

Sylwia: Rozpoczynając grę, mamy do dyspozycji stosik żetonów, na który składają się cztery żetony naszych pomocników i jeden żeton z wizerunkiem naszego Kupca. Zaglądając do kolejnych miejsc, aby wykonać jakąkolwiek akcję w nim, będziemy musieli albo zostawić żeton pomocnika ze spodu naszego stosu, albo zebrać tego, którego tam pozostawiliśmy wcześniej. Dopiero wtedy możemy wykonać akcję, na którą pozwala nam miejsce, w którym się znajdujemy. Poruszamy się maksymalnie o dwa pola, dlatego jeśli nie będziemy dobrze planować naszych ruchów, może się nagle okazać, że w pobliżu nie ma żadnego naszego pomocnika, którego moglibyśmy zebrać, co pozwoliłoby nam skorzystać z działań oferowanych przez dane terytorium, a jednocześnie na nasz stosik żetonów będzie składał się jedynie Kupiec, który sam może zrobić jedynie ruch w stronę Fontanny. Jest ona bowiem jedynym miejscem, w którym można wykonać akcję bez zebrania lub zostawienia pomocnika. Akcja ta natomiast polega na tym, że wszystkie żetony pomocników, które bez ładu i składu porozstawialiśmy na planszy – natychmiast wracają do nas, a my możemy znowu – tym razem z większym ładem i składem – zacząć rozstawiać je po planszy.

istanbul-11

Patryk: To o czym wspominała Sylwia – planowanie ruchów pomocników, abyśmy nie pozostali bez żadnego żetonu przy duszy – to bardzo ważna sprawa. Bywało tak, że z własnej głupoty utrudniłem sobie rozgrywkę, gdyż zostawiłem swych przydupasów gdzieś daleko na planszy, albo w miejscach, gdzie już nie potrzebuję iść i na zebranie żetonu zmarnuję wyłącznie ruch. Z dodatkowych opcji działania jest jeszcze Członek Rodziny, którego możemy wypuścić z Posterunku Policji i wysłać do dowolnej lokacji, aby tam wykonać nim akcję (i nie płacić przy tym haraczu innemu graczowi!). Jest i haczyk – jeśli naszego pobratymca spotka inny gracz, odsyła go z powrotem do kicia i zbiera za to nagrodę.

istanbul-37

Mateusz: Owszem, odpowiednie rozplanowanie jest w tej grze kluczowe, ale nieskromnie mówiąc ani raz nie wpakowałem się na przysłowiową minę z tego powodu, także Patryku – musisz zmienić strategię ;). Zawsze jakoś tak grałem, że starczało mi na powrót do Fontanny, bądź po prostu w zależności od potrzeb (o ile oczywiście nie było tam mojego oponenta) wracałem po miejscach, które odwiedziłem i z tym aspektem gry nigdy nie miałem żadnych problemów. Poza wspomnianym przez Patryka Członkiem Rodziny są jeszcze dwie postaci niezależne, na które możemy natknąć się podczas zwiedzania targowiska. Są to: Burmistrz oraz Złodziej, z których usług możemy korzystać, jeśli mamy takie życzenie i akurat znajdujemy się w miejscu, w którym przebywają. Polega to na tym, że po akcji właściwej dla danej lokacji mamy w zanadrzu możliwość: zakupienia bądź wymiany karty akcji u Burmistrza, lub zakupienia bądź wymiany jednego towaru u Złodzieja. Po skorzystaniu z usług którejś z postaci niezależnych, należy rzucić kostkami. Wynik ustala, na którą część targu się udadzą. Szczerze mówiąc, dość często korzystam z wymiany lub zakupu kart specjalnych oferowanych przez Burmistrza, bo odpowiada to mojemu sposobowi gry, natomiast nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek skorzystał z usług Złodzieja.  

Patryk: A widzisz – dla mnie pójście do Fontanny to strata drogocennej tury – zamiast tego wolałbym móc cofnąć się po swojego „chłopka” i przy okazji wykonać przydatną akcję. A że jedna tura potrafi zrobić różnicę, to widać szczególnie, gdy każdy z graczy ma po 4 rubiny.

istanbul-77

Sylwia: Złodziej się przydaje, kiedy brakuje nam jednego niebieskiego towaru, który jest jedynym, którego nie możemy zdobyć tylko poprzez udanie się do jakiejś lokacji. Niebieski towar na planszy zawsze współżyje z jakimś “ale”. W związku z tym trzeba wyrzucić odpowiednią ilość oczek, aby go zdobyć, albo trafić na Pocztę w bardzo dogodnej chwili. Dlatego jeśli do jakiegoś zakupu bądź wymiany brakuje nam tylko jednego niebieskiego towaru, a innych mamy pd dostatkiem – Złodziej może wbrew pozorom okazać się wybawieniem.

Mateusz: Całkiem prawdopodobne, jednak ja gram w taki sposób, że dopasowuję część swoich ruchów do aktualnej sytuacji na planszy, w efekcie czego w większości sytuacji nie musiałem narzekać na brak niebieskiego towaru, a co za tym idzie, nie musiałem szukać pomocy u Złodzieja ;). Oczywiście może w tym tkwi mój błąd, bo nie zdarza mi się wygrywać Istanbulu często, jednak średnia zwycięstw jest i tak zdecydowanie wyższa niż w wypadku innych gier.

WYDANIE

Patryk: Gra jest po prostu ładna. Mamy do dyspozycji 16 plansz lokacji, a każda stylizowana jest w charakterystycznym, orientalnym stylu. Drewniane elementy są proste, ale funkcjonalne. Nie ma ich również zbyt dużo, przez co gra nie wymaga mozolnego rozkładania i składania – to również należy uznać za plus Istanbulu. Jedyne co wkurza, to dociskanie do wypraski kolejnych pokładów naszego wozu, kupowanych u Kołodzieja – czasami nie chcą wejść równo za pierwszym razem i padają wtedy słowa niedozwolone dla nieletnich :).

istanbul-32

Mateusz: Wydanie Istanbulu jest – co tu owijać w bawełnę – piękne. Zaraz po wypakowaniu zawartości pudełka rzuca się w oczy mnogość kolorów na wszystkich elementach, które trzeba rozdzielić. Obrazki na planszy są przyjemne dla oczu, ale to, co najistotniejsze, to intuicyjność elementów graficznych informujących o celach oraz możliwościach na danym polu. Jest prosto, czytelnie, zrozumiale, a to znacząco wpływa na czas “załapania” o co właściwie chodzi w tej grze. Cieszy również sensowna i zwięzła instrukcja.

Sylwia: Koledzy powiedzieli już chyba wszystko :). Gra jest nie tylko bardzo ładnie, kolorowo wydana, ale także sprzyja wygodzie i funkcjonalności graczy. Dużo się dzieje podczas rozgrywki, a mimo to plansza i jej elementy nie zajmują wiele miejsca. Rubiny – czyli najważniejszy, zapewniający zwycięstwo element – są wykonane tak, aby przykuwać uwagę i powodować żądzę pieniądza, by trafiły właśnie do nas… :).

istanbul

GRYWALNOŚĆ

Sylwia: Plansza, jak wspomnieliśmy, składa się z szesnastu lokacji, a każda jest osobnym prostokątem. Dzięki temu planszę, po pierwszych rozgrywkach, w których instrukcja sugeruje konkretne ułożenie, możemy układać dowolnie, na chybił trafił, co ułatwia lub utrudnia grę i sprawia, że za każdym razem rozgrywka wygląda nieco inaczej. Póki co mam wrażenie, że jest to ten typ gry, który na pewno nie znudzi się szybko i do którego warto będzie wracać, bez dłuższych przerw, które okazują się niezbędne przy niektórych tytułach, których rozgrywka szybko okazuje się powtarzalna. Mnie zabrakło jedynie elementu, który pozwalałby na bezpośrednim przeszkadzaniu innym graczom, ale cóż… ja już po prostu tak mam. Nie cierpię rywalizacji…;).

Mateusz: Fakt, w grze brakuje elementu uprzykrzania życia pozostałym Kupcom, ale i bez tego dzieje się naprawdę dużo, i nie wiedzieć kiedy – rozgrywka się kończy i człowiek od razu chce siąść do kolejnej, w ramach rewanżu. Grywalność tego tytułu jest naprawdę duża – w przypadku większości innych gier, mam dość często po jednej rozgrywce lub już nawet w połowie tej pierwszej tak, że nie chce mi się dalej grać (w przypadku kolosalnie długich tytułów), tak Istanbul za każdym razem pozostawiał we mnie niedosyt, co tylko dobrze świadczy o tej planszówce ;).

Patryk: A ja, jako że w życiu unikam konfliktów, nie jestem fanem gier z negatywną interakcją i cieszę się, że Istanbul mi tego oszczędził. Nie wyobrażam sobie, jak na tak stosunkowo małej i ciasnej planszy można by było mieć sumienie jeszcze komuś bardziej przeszkadzać i rozpychać się łokciami między straganami.

Sylwia: Oj tam, oj tam…;).

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Patryk: Istanbul to w moim odczuciu bardzo dobra propozycja, jeśli szukamy gry szybkiej, nie wymagającej dużych pokładów czasu na przygotowanie jej i samą rozgrywkę, ale również jeśli interesuje nas nieagresywna rywalizacja, gdzie kluczem do zwycięstwa jest wyprzedzenie swoich rywali przy wykonaniu jak najmniejszej ilości ruchów. Parę razy udało mi się wygrać i czułem satysfakcję, bowiem Mateusz i Sylwia często czyhali tuż za moimi plecami, aby dobrać się do lauru zwycięzcy. Nie jest przy tym grą niemiłosiernie piętnującą za błędy, bowiem nie pamiętam sytuacji, aby ktoś był daleko w tyle i nie mógł zagrozić swym oponentom.

istanbul-92

Mateusz: Potwierdzam, Istanbul świetnie sprawdzi się jako gra na rozluźnienie oraz jako przyjemny przerywnik między dłuższymi, skomplikowanymi i rozbudowanymi tytułami, które zajmują do kilku godzin. To również odpowiedni tytuł dla wszystkich tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z grami planszowymi, dlatego w moim odczuciu to również odpowiedni materiał na prezent, a przecież coraz większymi krokami zbliżają się święta…

Sylwia: Świetna gra – szybka, dynamiczna, kolorowa, mało powtarzalna, z elementami zarówno planowania, jak losowości, a nawet…. hazardu! Bardzo fajny tytuł, do którego będzie się wracało, bo – jak zauważyli Patryk i Mateusz – rozgrywka nie wlecze się godzinami, ale jednocześnie wymaga myślenia i planowania. Super :).

istanbul-43

Fot.: zdjęcie główne: Portal Games; zdjęcia pozostałe: Wioletta Sekret – Sekret Fotografia

Istanbul

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *