kobiety z obrazów

Wielogłosem o…: ,,Kobiety z obrazów”

Z pewnością każdy wielbiciel sztuki kojarzy tajemniczy uśmiech Mony Lisy, delikatne rysy Dziewczyny z perłą czy Strzaskaną kolumnę Fridy Kahlo. Jednak czy są one dla nas czymś więcej niż tylko kobiecą sylwetką, paletą kolorów i niebanalną kompozycją? Małgorzata Czyńska w zbiorze esejów Kobiety z obrazów wyciąga te kobiety z ram płótna, nadaje im kształtu, buduje z krwi, mięsa i kości, aby nie tylko przedstawić ich historie, ale by ożywić je w naszych oczach. Inspiracje artystów to nie tylko piękne modelki, ale i charyzmatyczne dziewczyny, temperamentne kobiety i namiętne kochanki. Towarzyszki, przyjaciółki, żony. Pracowite malarki i kochające partnerki. Kobiety, które żyły, oddychały, istniały. Historie kobiet, które z pozoru dobrze znamy, ale również, których losy przemilczeliśmy. Piękne muzy, zmysłowe kochanki i wielkie artystki. O to właśnie są kobiety z obrazów.

 

 

WRAŻENIA OGÓLNE

Wiktoria Ziegler: Kiedy zobaczyłam okładkę Kobiet z obrazu ze znanymi mi postaciami: Fridą Kahlo, Moną Lisą i delikatną kobiecą twarzą z obrazu Dziewczyna z perłą, pomyślałam, że lektura tej książki będzie prawdziwą ucztą sztuki. I tak też było. Autorka – Małgorzata Czyńska – historyczka sztuki, krytyczka dizajnu oraz kuratorka wystaw stworzyła zbiór esejów o artystach i ich niezwykłych muzach, o których nie mówi się aż tak często, a to przecież one dostarczały natchnienia i wewnętrznej energii twórcom. Co warto zaznaczyć, to nie oschłe, informacyjne noty biograficzne, to eseje sklejone z prywatnych listów, wspomnień czy anegdot. Efektem takiej mozaiki są postaci z krwi i kości, bliskie nam – zwykłym śmiertelnikom – tak samo kochające, zdradzające, tęskniące czy marzące. 

Natalia Trzeja: Kobiety z obrazów to książka, na którą czekałam całe swoje życie, a nawet o tym nie wiedziałam. Kto z nas nie uczył się w szkole o talencie Leonarda da Vinci, kunszcie Jana Vermeera czy złotym przepychu Gustava Klimta? W typowym liceum są to po prostu tematy must know każdej lekcji polskiego, jednak w tym szaleństwie, między zbieraniem ocen z wypracowań a kolejnymi telewizyjnymi dokumentami o nadzwyczajności dawnych artystów umyka nam jeden istotny fakt – były tam również artystki. Artystki namiętności, kreatorki bólu, wielkie twórczyni, pociągające kochanki, ale przede wszystkim – muzy. Sam tytuł książki, wytłuszczony grubą i czerwoną czcionką, wystarczył, aby ta pozycja na stałe zagościła w zakamarkach mojej biblioteki, w towarzystwie innych kobiet, którym literatura nadała głos. A dzięki Małgorzacie Czyńskiej możemy wreszcie usłyszeć kilka z nich.

 

WADY I ZALETY PUBLIKACJI

Wiktoria: Cóż, może zacznę od tego, że o żadnych wadach nie będę pisała, bo po prostu ich nie widzę. Jeśli zaś chodzi o zalety, to Kobiety z obrazu  są literackim spełnieniem moich marzeń dotyczących książki o sztuce. Wybrany gatunek świetnie pozwala na stworzenie bardzo intymnych i prywatnych opowieści. A ja uwielbiam ten rodzaj historii, zanurzonej w życiu prywatnym twórców i uciekającej od podręcznikowej sztampy.

Otrzymujemy 16 esejów traktujących o relacji artysty ze sztuką przez pryzmat ich muz. Podglądamy życie i podsłuchujemy rozmowy Salvadora Dalego i Gali, Niny Witkiewiczowej oraz Witkacego, Leonarda da Vinci i Lisy del Giocondo, ale również silne i zdolne kobiety takie jak: Tamara Łempicka czy Frida Kahlo. Ten szeroki wachlarz niezwykłych postaci pozwala poszerzyć czytelnikowi swoją wiedzę o sztuce, ale co ważniejsze – sprowadza artystów na ziemię. Czyńska ukazuje ich w bardzo ludzki, czasem ułomny, czasem wspaniały, sposób. Taki autentyzm jest dla mnie największą zaletą.

Historie uzupełniają reprodukcje dzieł między słowami. Bo przecież obrazy były odwzorowaniem tych namiętnych relacji, ożywieniem i zatrzymaniem chwili na płótnie. A więc czytamy opowieści i oglądamy te opowieści na obrazach – podwójna uczta. Na końcu książki znajduje się dosyć obszerna bibliografia, co jest dla mnie dużym atutem i dowodem niezwykle rzetelnej pracy autorki.

Natalia: Myślałam, że napiszę coś odkrywczego, mówiąc, że lektura nie ma żadnych wad, ale mnie już ubiegłaś! Tutaj zdecydowanie się z Tobą zgadzam, że Kobiety z obrazów po prostu wad nie mają. Chyba że książka trafi w ręce jakiegoś fundamentalistycznego mizogina, wtedy dzieło zostanie odebrane jako jeden wielki defekt i nieporozumienie, ponieważ cóż…. traktuje o kobietach. Ale, wracając! Fenomenalne jest to, jak autorka ukazała nam wielkich mistrzów i mistrzynie od tej całkiem ludzkiej, swojskiej i po prostu normalnej strony. Nagle wielki artysta słynący ze swoich stopionych zegarów i charakterystycznego wąsa przeobraża się w zwykłego „chłopaka z sąsiedztwa” zauroczonego siłą, charyzmą i pasją pewnej kobiety.

Autorka stworzyła bardzo domowy, wręcz intymny klimat, co skutkuje tym, że odbiorca nie tylko zapomni o swojej roli „czytelnika”, ale stanie się aktywnym uczestnikiem i bacznym obserwatorem romansów i dość specyficznych relacji między malarzami a ich nieziemskimi muzami. Małgorzata Czyńska odrzuciła język podręcznikowy, dzięki czemu nie czułam się, jakbym czytała kolejne repetytorium do historii sztuki, co z początku było moją wielką obawą. Jednak moje wątpliwości zostały dość szybko rozwiane, a sama mogłam zanurzyć się w świat, w którym malowałam obrazy obok Tamary Łempickiej, piłam drinki z Witkacym czy doświadczyłam cierpienia samej Fridy Kahlo.

 

PROBLEMATYKA

Wiktoria: Pierwsza myśl, jaka może nam przyjść do głowy po zobaczeniu okładki, to to, że książka jest o historii sztuki, o malarzach, o ich życiu. I nie można temu zaprzeczyć – pozycja ta niewątpliwie wpisuje się w historię malarstwa, ale w wyjątkowy sposób. Ukazuje nam historię wielkich dzieł od kuchni – od życia codziennego, błahych problemów finansowych, długów, pasji do gry w wista, przeżycia wypadku, małżeńskich kłótni, romansów etc. Pośredniczkami są kobiety, stanowiące natchnienie, impuls, artystyczny bodziec. Właściwie to książka o kobietach, o ich sile, o energii, jaką potrafią przekazać. To kadry wyjęte z życia artystów – naga żona Salvadora, Emilie, która jako nastolatka poznaje trzydziestoletniego Gustava Klimta czy Pablo Picasso robiący dla swojej ukochanej Dory broszki, pierścionki i wisiorki. To historie utkane z detali życia codziennego, złożone z chwil wspaniałych, zwykłych, banalnych, nietuzinkowych.

Natalia: Myślę, że właśnie kluczowym stwierdzeniem jest to, że nie jest to podręcznik do historii sztuki, a raczej jego wyjątkowe uzupełnienie. Bo nie omawiamy tu historii powstawania najsłynniejszych dzieł, a raczej dowiadujemy się, co było głównym impulsem artysty. Jednak nim przejdziemy do początku tych najsłynniejszych dzieł, najpierw poznamy historie wszystkich wyjątkowych kobiet i ich relacje z autorami, które nie zawsze należały do najspokojniejszych. Małgorzata Czyńska oddaje głos tym wszystkim silnym i niezależny kobietom, którym nikt nie poświęcił tyle uwagi, co autorka, a my sami mamy możliwość zbadania tych historii od podszewki.

 

OMÓWIENIE WYBRANEJ POSTACI

Wiktoria: Zupełną nowością było dla mnie poznanie muzy Jacka Malczewskiego i oczywiście nie chodzi mi o jego żonę (Marię z Gralewskich). Jego muzą, którą później namalował z sercem w dłoni, była Maria Balowa. Marii bardziej podobało się imię Kinga i tak też podpisywała się w listach (jako Kinia). Malczewski mieszkał w Krakowie, a więc przywołane zdarzenia mają miejsce właśnie w Krakowie, który jest mi szczególnie bliski. Wyobrażałam sobie Marię Balową aka Kinię, idącą Plantami i przyciągającą wzrok wszystkich przechodniów. Zachwycała także swoim pochodzeniem oraz błyskotliwością.

Autorka opisuje również modelki przychodzące do pracowni Malczewskiego przy ul. Lubicz. Wszystkie te wydarzenia rozgrywały się w mojej wyobraźni z przywołaniem znanych mi krakowskich miejsc. To było naprawdę niezwykłe uczucie.

Natalia: Frida, Frida i jeszcze raz Frida! Jak na złość, akurat jej historia musiała zostać przedstawiona jako ostatnia, lecz miałam tym większą motywację, aby wstać rano przed zajęciami online i przeczytać kilka dodatkowych stron tej uczty dla duszy! Każda przedstawiona kobieta skradała moje serce kawałek po kawałku, aż byłam przerażona, że go kiedyś mi go zabraknie. Każda piękna, silna, niezależna, charyzmatyczna, błyskotliwa i namiętna. Jedna bardziej delikatna, druga na zawołanie wydrapałaby ci oczy.

Jednak to losy Fridy Kahlo, w dużej mierze dobrze mi znane, najdłużej zapiszą się w mojej pamięci. Małgorzata Czyńska przypomniała, że zanim została cenioną malarką, była zwykłą dziewczyną, której życie zostało napiętnowane licznymi nieszczęściami, od wypadku autobusowego, w którym złamała kręgosłup, po liczne zdrady męża i niezrealizowane pragnienie zostania matką. Moja podręcznikowa Frida przeobraziła się w kobietę z krwi i kości, pełnej bólu, pasji i ogromnej siły. Fragmenty listów jej męża, Diego Rivery, czy fragmenty z wypowiedzi artystów, którzy kiedyś obcowali z tą artystką, stworzyły mi obraz osoby przepełnionej bólem i poczuciem wielkiej niesprawiedliwości, lecz właśnie tę złość do świata potrafiła przekształcić w przepiękne dzieła sztuki. 

 

STYL I JĘZYK

Wiktoria: Język jest jasny, przystępny, ale jednocześnie nie brakuje wyszukanego słownictwa. Jak już wspomniałam wcześniej, Małgorzata Czyńska w swoje historie wplata fragmenty listów oraz wspomnień. Cytat jest ważną częścią tych opowieści, nadaje autentyczności oraz intymności historiom. Oczywiście trudno jest przeczytać wszystkie eseje na raz, to raczej lektura do delektowania się małym kąskami.

Natalia: Idealnie to podsumowałaś! Jedną z największych zalet tej lektury jest właśnie język, przez co czytanie nie staje się  „drogą przez mękę”, a ukazuje nam intymny obraz relacji między artystami a ich muzami. Cytowanie listów czy wspomnień było wręcz fenomenalne i bez nich raczej książka nie osiągnęłaby tego poczucia „bliskości”  z artystkami i artystami. Może nie każdemu będzie odpowiadać taka forma, niekoniecznie każdy zachwyci się literackim artyzmem tych listów, lecz osobiście nie wyobrażam sobie tej książki bez nich!

 

WYDANIE

Wiktoria: Książka jest bardzo estetycznie wydana. Okładka stanowi kolaż fragmentów znanych obrazów (Mona Lisa, Dwie Fridy, Dora Maar z zielonymi paznokciami oraz La Revue blanche). Twarze kobiet są jakby wycięte i przedstawione na różowym tle, co wygląda dla mnie bardzo oryginalnie i nowocześnie. Każdy esej uzupełniony jest obrazami, które współtworzą, a może raczej odbijają, opisaną historię. 

Natalia: Dominującym kolorem na okładce jest jasny róż, niemal emanujący delikatnością. Jednak cała ta łagodność zostaje od razu przełamana agresywną i intensywną czerwienią, królującą po wewnętrznej stronie okładki. Bez względu na to, czy był to zabieg jedynie estetyczny, czy może wizja autora była zupełnie inna – takie przekładanie się kolorów idealnie definiuje charaktery i temperamenty naszych bohaterek. Z jednej stronie urocze i łagodne, z drugiej – namiętne i zadziorne. Każdemu esejowi towarzyszą obrazy i fotografie (i sama przyznam się, że z zapałem sprawdzałam podobieństwo między modelką z portretu a kobietą ze zdjęcia), co w tym przypadku ma dość kluczowe znaczenie, gdyż niejednokrotnie za tymi dziełami kryją się bardzo intrygujące historie. I do tego Mona Lisa trzymająca pod pachę Fridę Kahlo na okładce! Czy jest coś bardziej uroczego!

 

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Wiktoria: Słowem podsumowania Wydawnictwo Marginesy przygotowało dla czytelników niezwykłą ucztę ze sztuką, ze wspaniałymi kobietami i dziełami sztuki. Ale najważniejsze wydaje mi się to, że nie poznajemy sztywnych biografii, a ludzi nam bliskich, z podobnymi problemami. A w środku ich relacji znajduje się sztuka, to ona pozwala zatrzymać emocje i chwile na płótnie. Więc zapraszam wszystkich na tę ucztę, częstujcie się!

Natalia: Wydawnictwo Marginesy nigdy mnie nie zawodzi – czy to pod względem wydania książki, czy samych historii. Tutaj muszę przyznać, że zaczęłam rok 2021 z naprawdę bardzo dobrą i jakże potrzebną lekturą! Lekturą o losach i życiach kobiet skutecznie pomijanych i przemilczanych przez historię, jednocześnie bardzo ważnych jak same dzieła. Dziewczyna z perłą czy Mona Lisa  to już nie tylko sylwetki z płócien wielkich mistrzów, a kobiety z krwi i kości, ze swoimi marzeniami, namiętnościami i cierpieniami. Kobiety z własnymi historiami, które przemilczano. Teraz dano im głos, a my możemy go posłuchać. Więc słuchajmy!

Fot.: Wydawnictwo Marginesy


Przeczytaj także:

Wielogłos o filmie Dziewczyna z portretu

kobiety z obrazów

Write a Review

Opublikowane przez

Wiktoria Ziegler

Zastanawia się, pyta, poszukuje sensu.

Natalia Trzeja

Piszę, więc jestem. I straszę w horrorach. Bu.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *