Kosmos

Wielogłosem o…: „Kosmos”

Paranoidalny świat pełen mnóstwa fiksacji Gombrowiczowskich, podsyconych maniami Żuławskiego – tak w skrócie można byłoby określić rys fabularny Kosmosu. Należy jednak od razu podkreślić, że szukanie logiki w tego rodzaju uproszczeniu jest tak samo niemożliwe, jak znalezienie sensu we wszystkim, co u Gombrowicza nieuchwytne, płynne i ulotne. Drogi widzu, jeśli pląsanina słów i znaczeń, jaką zwykł karmić swoich odbiorców zacny Pan Witold, jest dla ciebie niestrawna, nie licz, że adaptacja może coś zmienić. Bo choć Andrzej Żuławski przeniósł międzywojenne realia do współczesności, frywolna stylistyka i słowotok znany z pierwowzoru pozostał. Na szczęście dla ceniących sobie wszelkie fantasmagorie z hipopotamami! Nasi redaktorzy, zgodnie, zostali zahipnotyzowani i uraczeni. Czym konkretnie? Przeczytacie poniżej.

WRAŻENIA OGÓLNE

Magdalena Nowińska: Słowotwórstwo, neologizmy, osobliwy język, potoki słów i ich nieograniczoność znaczeniowa. Działanie na wyobraźnię i nie zamykanie możliwości interpretacyjnych. Szeroka warstwa znaczeniowa. Rozbawianie, zmuszanie do głębokiej refleksji. Całość podana z dużą dozą ironii, autoironii. Wszystko to dotyczy twórczości jednego z coraz bardziej zapominanych powieściopisarzy polskich – Witolda Gombrowicza. Andrzej Żuławski wziął na warsztat jedno z jego najdojrzalszych dzieł – Kosmos –  próbując przenieść zgoła niecodzienny styl na język filmowy. Zadanie to należało do niezwykle ryzykownych, tym bardziej że reżyser zdecydował się nie na polską, a francuską wersję językową. O język i jego finezję przecież najbardziej tutaj chodzi!  Na szczęście adaptacja pozostała wierna pod tym względem pierwowzorowi, dlatego popieram wszelkie słowa uznania dla tego tworu. Wspomnę także, że Andrzej Żuławski jest reżyserem, którego inteligencję podziwiałam zawsze, a intertekstualności i złożoności jego obrazów będę usilnie broniła przed niedowiarkami. Kosmos możliwości, jakie przeniósł do swego pożegnalnego filmu, utwierdza mnie tylko w przekonaniu o tym, że był to reżyser niedoceniony na tyle, na ile zasługuje.

kosmos3

Michał Bębenek: Dla mnie z kolei Kosmos był doświadczeniem kosmicznie świeżym. Przyznam się, że o ile nie było to dla mnie pierwsze zetknięcie z Żuławskim, to w temacie Gombrowicza jestem świeży niczym miętówka. Za namową obecnej tu redaktorki, która stwierdziła, że bez znajomości źródła czeka mnie trudne zadanie, najpierw zapoznałem się z literackim pierwowzorem. I mówiąc krótko, słowotwórstwo to również określenie, które pierwsze przyszło mi na myśl. Zabawa językiem to chyba najbardziej charakterystyczna cecha dzieła Gombrowicza, a Żuławskiemu nadzwyczajnie dobrze udało się to przenieść na język filmowy. I podobnie jak Tobie, Magda, spodobał mi się fakt zmiany miejsca i czasu akcji. Współczesność i podparyskie peryferia, w połączeniu z francuskim językiem, który nawet opowiadając o liście zakupów, brzmi jak poezja, był dla Kosmosu doskonałym zabiegiem. Całe szczęście, że Żuławski nie należał do konserwatystów i nie próbował za wszelką cenę zekranizować powieści jeden do jednego. Bo, gdyby jak u Gombrowicza, było to dwudziestolecie międzywojenne, Zakopane i ograne polskie mordy recytujące dialogi, dla mnie byłoby to sztuczne, przesadzone i zanadto teatralne. A tak wyszło świetnie i naturalnie.

Magdalena: Może nie tyle naturalnie, co odpowiednio, po prostu. Z tą naturalnością bym nie ryzykowała, gdyż sama tematyka i rodzaj jej podania jest pewnego rodzaju wymuszeniem, groteską. Dobrze byłoby naszkicować, o czym traktuje obraz, jednak warstwa fabularna zarówno utworu, jak i filmu, prezentuje się nad wyraz skomplikowanie, by próbować ją streszczać. Przecież w świecie Gombrowiczowskiego pisania wszystko jest równie ważne, co błahe. Oglądając Kosmos zdecydowanie czuje się, że Żuławski nie wartościuje faktów i wydarzeń, nie wyłuskuje najistotniejszych, lecz podaje je takimi, jaki wydawało mu się, że chciałby widzieć Gombrowicz. Zderzenie z ciągiem występujących po sobie i uwypuklanych punktów: patyk – wróbel – kot- człowiek przyczynia się do konfrontacji widza z szaleńczymi i egzystencjalnymi pułapkami oraz z filozoficznymi pytaniami, na które ani Gombrowicz, ani Żuławski nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Widz sam musi znaleźć metodę w tym kompletnym wariactwie i wielości ekspresji treści metafizycznych. Świat jest przestrzenią do odkrywania przez człowieka własnej podmiotowości, a konfrontacja z drugą istotą przyczynkiem do budowania Kosmosu interakcji, dlatego film ten jest tak bardzo kosmiczny!

kosmos1

PLUSY I MINUSY FILMU

Magdalena: Na początku martwiłam się o to, że Kosmos nie będzie ograny przez polskich aktorów i polski język. Przecież Gombrowicz to nasze dobro narodowo-językowe! Wszystkie jednak te „Kosmosiumbergi”,  „dziwolągi”, „łobuzerie” i „mastodonty”  na szczęście zachowały swój pierwotny stan i częstotliwość. Pod tym względem film ten należy postrzegać jako wierną adaptację.

W świecie Gombrowiczowskiego międzywojnia człowiek był demiurgiem, nieogarniętym demonem, w przeciwieństwie do kosmosu, który z j. greckiego oznacza ład. Zabieg nazwania książki przewrotnie był stylistycznym chwytem Witolda, który fabułą zabija prawomocność i realność występowania porządku i harmonii we wszechświecie. Nie mniej skomplikowanie (a może raczej bardziej!?) wyglądają rzeczywistości ukazywane we wcześniejszych dokonaniach Żuławskiego. Na potwierdzenie swoistego dopasowania twórczości obu mężczyzn, przytoczę cytat z absolutnie mistrzowskiego filmu Najważniejsze to kochać, w którym padają słowa mówiące o tym, że samotność jest pokarmem duszy. O odosobnieniu, niemożności odnalezienia miejsca na świecie, dylematach moralnych, wewnętrznych konfliktach i frustracjach mówi nie tylko Kosmos, ale i większość obrazów reżysera Kobiety publicznej. Dzięki podjęciu się zekranizowania powieści Gombrowicza polski reżyser domknął swoją filmografię akcentem spajającym i dopełniającym. In plus zaliczam właśnie tę wspólnotę specyfik, która wytworzyła arcydziełko w postaci Kosmosu. Manie Gombrowicza zostały zmultiplikowane i doprawione obsesjami samego Żuławskiego, przeniesione na realia współczesności, z zachowaniem archaicznego języka.

Gombrowicz ciął wątki przyczynowo-skutkowe, wił je niczym ślimak, którego przypomina nieukształtowana poprawnie warga Katasina (prostej chłopki). Akcja Kosmosu niedbale zmierza do celu i o ile czytając książkę, można zgubić wątek, o tyle Żuławski nie pozwala widzowi wyjść poza skrzętnie poprowadzoną teorie spiskową i studium ludzkiej paranoi, obsesji, przyjaźni i antypatii.

Michał: Rozumiem, że wszystko o czym piszesz, zalicza się do plusów Kosmosu. Generalnie zgadzam się z Tobą, a jako że nie ubiorę tego w tak ładne słowa, to od siebie dodam nieco bardziej przyziemne cechy Kosmosu – niesamowita gra aktorska, nastrojowa muzyka (tutaj pokłony dla pana Andrzeja Korzyńskiego, kompozytora znanego między innymi z Akademii pana Kleksa, Człowieka z marmuru i niezliczonej ilości polskich seriali) i bardzo nieoczywiste prowadzenie kamery (do którego jeszcze wrócę). Ten film zwyczajnie hipnotyzuje, wciąga i pozwala się zatracić w coraz bardziej nawarstwionych i szaleńczych monologach głównego bohatera. Nie jest to jednak obraz bez wad. Da się w Kosmosie wyczuć pewne zaburzenia tempa, kiedy akcja przeciąga się niemiłosiernie, po to tylko, aby zaraz w szaleńczym tempie pędzić naprzód. No i na pewno jest to film, do którego trzeba podejść z szeroko otwartym umysłem, co akurat dla mnie wadą nie jest, ale potrafię wyobrazić sobie reakcję przeciętnego zjadacza popcornu, który Kosmos zapewne uzna za bełkot szaleńca. Zabrzmi to może strasznie snobistycznie, ale zdecydowanie nie jest to film dla każdego.

kosmos2

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCY W PAMIĘCI FRAGMENT

Michał: Najbardziej zapamiętałem chyba końcówkę, rozgrywającą się po zmroku w środku lasu, kiedy wszyscy bohaterowie błąkają się po nim, pozornie bez celu, prowadząc rozmowy i wygłaszając monologi. Szaleńcze zachowanie Witolda przybiera tam apogeum i nie sposób oderwać od niego wzrok, kiedy podświetlając twarz latarką, zaczyna mówić o bestiach. Niedaleko w tyle za nim (pod względem szaleństwa) pozostaje Leon – gospodarz pensjonatu, w którym zatrzymali się Witold i Fuks, popadający w tyradę na temat bergowania i tiri-ri-ri.

Magdalena: Całość filmu, jako ciąg obrazów, sytuacji i ich znaczeń wryła się w mój umysł głęboko. Nie jestem w stanie wyłuskać najbardziej interesującego momentu.

EWENTUALNE DZIURY FABULARNE

Michał: Trudno mówić na temat dziur fabularnych w filmie, w którym fabuła stanowi rzecz drugo-, a nawet trzeciorzędną. Tak więc, tiri-ri-ri, nie mam nic do powiedzenia na ten, berg berg, temat.

Magdalena: W punkt!

SPRAWY TECHNICZNE

Michał: Wspominałem już o nieoczywistym prowadzeniu kamery, która raz podąża krok w krok za bohaterami, a innym razem pozwala patrzeć na nich z przodu, stykając się z nimi niemal nos w nos. Niektóre ujęcia są wręcz poetycko piękne, podczas gdy inne niezwykle chaotyczne, a czasem kamera płynie od jednej strony stołu, do drugiej, niczym wahadło. Kosmos jest po prostu świetny wizualnie i nawet jeśli ktoś nie byłby w stanie strawić jego warstwy fabularnej, to na pewno nie będzie mógł odmówić piękna jego realizacji.

kosmos4

AKTORSTWO

Michał:  Aż trudno uwierzyć, że wcielający się w Witolda aktor, Jonathan Genêt, to praktycznie rzecz biorąc debiutant! Jego zaangażowanie w rolę było wręcz namacalne, a niezwykła aparycja nie pozwalała oderwać od niego wzroku. Genêt z powodzeniem mógłby wcielać się w role poetów wyklętych lub neurotycznych szaleńców, jego twarz jest do tego wręcz stworzona. A na przeciwnym biegunie mamy z kolei Victórię Guerrę wcielającą się w rolę Leny. Kobieta piękna, ale z pozoru zwyczajna, emanującą jednak takim magnetyzmem, podszytym nutką erotyzmu, że nie sposób dziwić się szaleństwu, jakie ogarnęło Witolda na jej punkcie. Kosmos nie ogranicza się oczywiście do tej dwójki, bowiem cała reszta obsady również stanęła na wysokości zadania, a zdecydowanie mieli się czym popisać, bowiem ekspresja i słowotok to dwa słowa klucze dotyczące niemal każdej postaci występującej w tym obrazie.

Magdalena: Poza wspomnianymi i docenionymi już przez Michała aktorami, na wyróżnienie zasługuje starszyzna. Sabine Azéma jako Pani Woytis, czyli waleczna Merida pięćdziesiąt lat później, swą przerysowaną histerycznością i hiperekspresjonizmem zwala z nóg. Może irytować nadmierną teatralnością, która zresztą cechuje całą obsadę, jednak w moim odczuciu tego rodzaju gra aktorska odzwierciedla fraszkowy i groteskowy wymiar utworu/filmu. Zgrany, zwariowany team domyka Jean-François Balmer w roli gospodarza – Leona.

kosmos5

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Magdalena: Zakończę słowami samego Gombrowicza: W miliardach ewentualnych przyczyn zawsze znajdzie się uzasadnienie każdej kombinacji.  W kombinacji i konfrontacji Witolda Gombrowicza i Andrzeja Żuławskiego osobiście odnajduje biliardy arcyciekawych rozwiązań i zagwozdek. Rekomenduję Kosmos jako hipnotyzujące doznanie będące autoanalizą twórczości Żuławskiego, komentarzem do jakości współczesnych relacji interpersonalnych, a także frywolną konstatacją na temat miłości samego reżysera. Cieszy fakt, że prawie rok od światowej premiery Bomba Films zajęła się dystrybucją w Polsce – chwała jej za to.

Michał: Ja również Kosmos polecam. Może nie każdemu, bo nie do każdego ten film trafi, jednak z pozycji popkulturowego wyjadacza, który Żuławskim potrafi się zachwycić na równi z filmami Marvela, stwierdzam, że warto dać Kosmosowi szansę. To pożegnanie wielkiego reżysera w iście mistrzowskim stylu (swoją drogą, to chyba było przeznaczenie, że ostatnim filmem Żuławskiego okazała się adaptacja ostatniego dzieła Gombrowicza). I cóż mogę więcej dodać? Może tylko tyle, że dziś na obiad była potrawka z kury.

kosmos6

Fot.: Bomba Film 

Kosmos

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Szwabowicz

Socjolożka z wykształcenia, bibliotekarka z przypadku, joginka z wyboru. Pieśniarka zespołu śpiewu tradycyjnego Źdźbło. Pasjonatka world music i ruchomych obrazów, w szczególności francuskiej Nowej Fali i twórczości Pedra Almódovara. Absolwentka studium z zakresu filmoznawstwa organizowanego przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Uniwersytet SWPS w Warszawie. Członkini Scope100 (edycja 2016) - projektu online stworzonego przez firmę dystrybucyjną Gutek Film z myślą o widzach, dla których kino jest życiową pasją. Uczestnicy projektu zadecydują, które filmy pokazywane do tej pory jedynie na zagranicznych festiwalach, trafią do polskiej dystrybucji. Kontakt: mag.nowinska@gmail.com

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *