Wielogłosem o…: „Life is Strange. Odcinek 4: The Dark Room”

Wielkimi krokami zbliża się finał ostatniego, piątego epizodu gry, która oczarowała trójkę naszych redaktorów – Life is Strange. Zanim jednak dowiemy się, co tak naprawdę dzieje się w coraz mniej malowniczym miasteczku Arcadia Bay, a także skąd wzięła się moc Max, dlaczego zawsze ratujemy niebieskiego ptaka, wypuszczając go z domu, i zanim uzyskamy odpowiedzi na wiele innych pytań, czas na dyskusję o czwartym epizodzie gry, zatytułowanym trafnie The Dark Room. Kolejny raz swoimi wrażeniami z rozgrywki dzielą się Michał, Sylwia i Mateusz.

WRAŻENIA OGÓLNE

Michał Bębenek: Life is Strange zaczyna powoli zbliżać się do wielkiego finału. Fabuła się zagęszcza, wybory stają się coraz cięższe, a kolejnych zaskoczeń nie brakuje. Raczej nie mam wątpliwości co do tego, że ta gra, jako całość, będzie jedną z najlepszych, w jakie kiedykolwiek grałem i bynajmniej nie rzucam słów na wiatr. Po finale poprzedniego epizodu zbierałem szczękę z podłogi, tak więc z wielkimi oczekiwaniami włączyłem The Dark Room, aby przekonać się, jak twórcy rozwiązali ten przewracający wszystko do góry nogami twist.

Mateusz Cyra: The Dark Room, jako przedostatni odcinek gry Life is Strange, przykuwa gracza do fotela na długie godziny. Nie tylko dlatego, że twórcy zaserwowali nam najdłuższy jak dotąd – trwający mniej więcej sześć godzin – odcinek.

Sylwia Sekret: Ten epizod był bardzo dobry i wymagający, a jeśli ktoś jeszcze nie zdążył, grając, utożsamić się z Max i jej wyborami – The Dark Room nie pozostawia pod tym względem suchej nitki na graczu. W dodatku odcinek potrafi nieźle wzruszyć i wyjaśnia wiele spraw, tym samym powodując, że inne stają się jeszcze bardziej interesujące.

dark room 3

KILKA SŁÓW O FABULE

Michał: W tym momencie trudno będzie uniknąć dość dużych spoilerów, niemniej jednak zakładam, że skoro czytacie ten wielogłos, to graliście już w poprzednie epizody Life is Strange. Zostajemy zatem przeniesieni do domu Chloe, której ojciec (dzięki naszej ingerencji w przeszłość) uniknął śmiertelnego wypadku. Przeznaczenia jednak nie da się oszukać i zupełnie inny wypadek przytrafił się później samej Chloe, która teraz jest prawie w całości sparaliżowana, porusza się na wózku inwalidzkim i nie jest w stanie sama wykonywać nawet najprostszych czynności. Max dane będzie spędzić z nią trochę czasu, w trakcie którego staniemy przed niezwykle ciężkim wyborem wyciskającym łzy z oczu. Niemniej jednak wkrótce fabuła wraca na dobrze nam znane tory, z niebieskowłosą i niepokorną Chloe, którą poznaliśmy wcześniej. O tym, co dzieje się dalej może wypowiedzą się Sylwia i Mateusz.

Mateusz: Alternatywna rzeczywistość, w której znalazła się Max, robiła piorunujące wrażenie, jednak ja się niezmiernie cieszę, że po tym niemal dwugodzinnym fragmencie fabuła wróciła tam, gdzie jej miejsce. Nie żebym coś miał do tej “drugiej” linii czasowej, ale zwyczajnie było tam za smutno. Max i Chloe w dalszym ciągu poszukują rozwiązania intrygujących zagadek, jakie kryje w sobie Arcadia Bay oraz uczelnia Blackwell Academy. Jak już wspominał Michał – w The Dark Room jest naprawdę duże zagęszczenie ciężkich emocji, a żaden z ważniejszych wyborów nie jest już nawet z pozoru błahy. Twórcy skutecznie wodzili za nos większość fanów, jednak ten odcinek przynosi wreszcie odpowiedzi na kilka istotnych pytań. Między innymi na to, kto jest psychopatą kolekcjonującym segregatory z uczennicami Blackwell Academy oraz co stało się z Rachel Amber.

Sylwia: A jednak mnie i Mateusza nie udało im się zwieść ;). Fabuła jest taka jak cały odcinek – mroczna, gęsta, zamglona i przygnębiająca. Gracz nie jest już tylko graczem – w tym momencie nie gramy postacią Max, lecz po prostu nią jesteśmy. Żałujemy swoich wyborów, kombinujemy, zgadujemy. Odwiedzimy pewne nowe miejsce, które wyjaśni nam pewną, gnębiącą nas rzecz, jednak aby dostać się do tego miejsca, trzeba będzie wykonać serię łamigłówek, które skradną nam porządny kawał czasu. Odwiedzimy też Blackwell Academy po zmroku, jednak tym razem będzie tam cała masa innych studentów, a my będziemy musieli zdecydować, czy dawne waśnie powinny mieć znaczenie w obliczu czegoś naprawdę niebezpiecznego.

dark room 4

ZALETY I WADY ODCINKA

Michał: Zaczyna być to już nieco nudne, jednak bardzo trudno wskazać mi jakieś wady. Tym razem obyło się bez żadnych zgrzytów w warstwie technicznej (vide brak muzyki w poprzednim epizodzie), a wszystko inne było dopracowane wręcz do perfekcji. Jedyne, do czego mógłbym mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, to dość szybko rozwiązany wątek niepełnosprawnej Chloe. Po finale Chaos Theory w głowie pojawiło się pytanie “i co teraz? przecież wszystko stanęło na głowie”. The Dark Room odpowiada na to pytanie dość szybko i w najprostszy możliwy sposób (choć waga decyzji, którą musi podjąć Max jest przytłaczająca emocjonalnie).

Mateusz: Nie zgodzę się, by trwało to zbyt krótko. Wszak w alternatywnej rzeczywistości (sprawdzając wszystko oraz zaglądając w każdy zakamarek) spędzamy praktycznie dwie godziny czasu rzeczywistego, a przypomnę, że pierwszy odcinek w całości trwał niewiele dłużej. Poza tym, alternatywna rzeczywistość, do której udajemy się za pomocą takiej, a nie innej metody to w moim odczuciu również preludium tego, co będzie istotnym elementem odcinka ostatniego. Bo nie wierzę w finałowe rozwiązanie The Dark Room i zwyczajnie się na nie nie godzę!

Wracając jednak do plusów i minusów. Tych drugich nie zauważam, ta gra jest wypełniona po brzegi smaczkami, easter eggami, nawiązaniami do popkultury i tak szczelnie domkniętym uniwersum, że ciężko doszukiwać się tu jakichś wad. Do tych pierwszych – poza wszystkimi wspomnianymi przy okazji recenzji odcinków 1-3 – dołączyłbym tylko niesamowite emocje.

Sylwia: Wady Life is Strange: The Dark Room? Widzę jedną – odcinek nieuchronnie zbliża nas do końca przygody z Max i Chloe. A tego, na chwilę obecną, sobie po prostu nie wyobrażam. Tym razem nie było również tak trudno o zrobienie zdjęć, choć również nie tak łatwo, jak w pierwszym odcinku. Wystarczyło jednak być uważnym i cały album można było wypełnić. Plusem dodatkowym – poza muzyką, intrygującą fabułą, stopniowaniem napięcia i całą resztą – są te nawiązania, o których wspomniał Mateusz. Poza dość oczywistym Kingiem, który pojawił się już w poprzednich odcinkach, mnie niezmiernie ucieszyło nawiązanie do twórczości Ayn Rand, a dokładnie do powieści Zródło. Jeśli ktoś nie czytał – pewien dokument dotyczący pewnej budowli jest podpisany jako projekt niejakiego Howarda Roarka, a jest to główny bohater tejże powieści, architekt. Miły smaczek. Rzekłabym nawet, że smaczny. Również nie zgodzę się co do tego, że rozwiązanie sprawy sparaliżowanej Chloe trwało zbyt krótko. Tym bardziej, że ten świat – z zaprzyjaźnioną z nami Victorią i innymi nieprawdopodobnymi rzeczami – był od początku nierzeczywisty, jakby zamglony. Mam wrażenie, że twórcy cały czas sugerowali nam, że to będzie tylko chwilowe i od początku było dla mnie jasne, że dość szybko wrócimy do “normalnego” świata. Najważniejsze było to, aby Max zrozumiała, że każda na nowo podjęta decyzja, to ten znany nam już dobrze efekt motyla. Że nie można bezkarnie gmerać w przeszłości, dokonując innych wyborów – bo domino nie zatrzyma się tam gdzie chcemy, tylko tam, gdzie spadnie ostatni klocek, czyli ten z napisem “dzisiaj”, symbolizujący teraźniejszość.

dark room 1

GRAFIKA, MUZYKA, KWESTIE TECHNICZNE

Michał: Pod tym względem, epizod czwarty utrzymuje poziom poprzednich. Jeśli czytaliście moje wcześniejsze wypowiedzi w tej sekcji, nie mam nic więcej do dodania. Studio Dontnod nie schodzi poniżej pewnego poziomu i można im tylko przyklasnąć.

Mateusz: Jeśli soundtrack z Life is Strange będzie kiedykolwiek dostępny w sprzedaży na płycie – z pewnością się w niego zaopatrzę. Te nostalgiczno-melancholijne piosenki są genialne, ale z tego, co nie tylko ja zauważyłem – poszczególne utwory idealnie wpasowują się w wydarzenia zawarte w grze. Tak było chociażby przy piosence dotyczącej Kate Marsh. W Internecie pojawiły się również filmiki, które rozkładają na czynniki pierwsze niektóre z piosenek i na ich podstawie wysuwają wnioski, co do rozwiązań fabularnych w kolejnych epizodach. Jeśli dobrze pamiętam, nie każda teoria na bazie tekstów piosenek się sprawdziła, ale kilka z pewnością. W kwestiach technicznych nie zmieniło się nic względem poprzednich odcinków.

Sylwia: Trzeba przyznać, że twórcy genialnie wprost dobierają kolory do poszczególnych scen. Tym sposobem nie tylko muzyka jest dobrana perfekcyjnie, ale niemalże wszystko tworzy nastrój, o jaki z pewnością chodziło. Historię uzupełniają poszczególne, nostalgiczne kawałki, a użyte barwy przepięknie stawiają kropkę nad i. Śmiem również twierdzić, że owe kolory będą miały do powiedzenia więcej, niż nam się wydaje. Moim zdaniem bowiem, nieprzypadkowo włosy Chloe, motyl i ptak, którego raz po raz wypuszczamy na wolność z domu – zawsze – naszej przyjaciółki, mają ten sam, intensywnie niebieski odcień. Ale to tylko takie moje barwne gdybania ;).

Michał: Ja jestem pewien, że te kolory mają znaczenie. Pojawia się też we wcześniejszych epizodach wątek zwierząt duchowych i właśnie motyl lub ptak są duchowymi odpowiednikami Chloe i Max (albo Rachel), ale nie jestem tutaj pewien, który jest który ;). No i sam motyl, to dość oczywiste nawiązanie do “efektu motyla”.

PODSUMOWANIE

Mateusz: Jednym słowem? Rewelacja. Bardziej szczegółowo? Zakochałem się w tej grze. Autentycznie. To pierwszorzędna rozgrywka angażująca gracza bardziej niż większość gier, które dotychczas zostały wyprodukowane. Life is Strange wciąga również bardziej niż niejeden serialowy hit ostatnich lat. Odcinek czwarty odpowiada na wiele pytań, które namnożyły się w poprzednich trzech odsłonach, ale też tworzy szereg nowych, na które twórcy będą musieli sensownie i wiarygodnie odpowiedzieć w finale tej historii. Po tym wszystkim, co otrzymałem do tej pory, jestem pewny, że uda im się to w 100%.

Michał: Wybaczcie, miłośnicy Telltale Games, ale żadna z pozycji tego studia nie dorasta nawet do pięt Life is Strange. Nie tylko pod względem fabularnym, ale też emocjonalnym. Niesamowita jest też cała otoczka tej gry, wszystkie teorie i analizy fanów, umieszczane na Youtube i w różnych innych miejscach w internecie. Kiedy się trochę poczyta na ten temat, w produkcji Dontnod pojawia się drugie, a nawet i trzecie dno. The Dark Room jest chyba najlepszym epizodem do tej pory, a jeszcze nie zostało powiedziane ostatnie słowo.

Sylwia: Nie jestem jakąś wielką fanką gier. Jeśli już gram, to pozycja, której poświęcam swój czas przeznaczony zazwyczaj na sprzątanie, gotowanie, a przede wszystkim czytanie – musi oferować coś więcej niż bezmyślną strzelankę lub pogoń. Musi mnie zaangażować w historię, a nie tylko w zdobywanie określonej ilości czegoś. Life is Strange jest genialnym przykładem na to, że można stworzyć grę – zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn – która wciągnie tym, czym do tej pory przykuwał naszą uwagę film lub serial. Gra jest przede wszystkim inteligentna i każe zastanowić się nad wszystkim – każdym ruchem i wypowiedzianym słowem. A The Dark Room pokazuje, że twórcom nie kończą się pomysły – wręcz przeciwnie, dlatego na następny odcinek czekam już tak niecierpliwie, jak Katolicy na Boże Narodzenie.

dark room 5

NADZIEJE NA NASTĘPNY ODCINEK

Mateusz: Jak dla mnie, historia Max oraz miasteczka Arcadia Bay rozrosła się na tyle, że powinno powstać jeszcze i 5 odcinków. Piszę też tak dlatego, że strasznie zżyłem się z tymi bohaterami, a Max Caufield oraz Chloe Price bardzo szybko stały się jednymi z moich ulubionych bohaterek gier komputerowych. Dlatego moją główną nadzieją jest ta, aby twórcy stwierdzili jednak, że nie domknęli wszystkich wątków i żeby (poza ostatnim – piątym) powstał również jakiś odcinek specjalny.

Poza tym, chciałbym, żeby finał był na tyle przewrotny bądź emocjonalny, bym mógł z ręką na sercu powiedzieć, że Life is Strange to najlepsza gra, w jaką miałem okazję grać.

Michał: Właśnie tego się trochę boję, chociaż raczej na wyrost – żeby finałowy epizod nie zepsuł tego, co dostaliśmy do tej pory. Wszyscy potrafimy wymienić kilka przykładów świetnego scenariusza zepsutego przez końcówkę, trzymam więc mocno kciuki, żeby Life is Strange uniknęło takiej sytuacji. Trochę szkoda tylko, że to już będzie koniec. Choć z drugiej strony, może to i dobrze, eksploatowanie bez końca dobrej formuły też nigdy nie wychodzi żadnej serii na dobre (takich przykładów też można wiele przytoczyć). Na odcinek specjalny nie liczę (i właściwie to mam nadzieję, że nic takiego nie będzie), ale po cichu liczę, być może, na jakiś “drugi sezon” ;).

Sylwia: A moim zdaniem finał, jakikolwiek by nie był, nie może chyba okazać się kiepski. Jest mnóstwo ścieżek, po których może powędrować zakończenie, ale czy którakolwiek będzie zła? Nie sądzę. I zarówno szczęśliwe, jak i pesymistyczne zakończenie będzie miało tylu zwolenników, co przeciwników; zarówno wyjaśnienie metafizyczne, jak i realne będzie bojkotowane i jednocześnie okrzyknięte najlepszym z możliwych. Zeby zepsuć finałowy odcinek, musieliby siąść do niego scenarzyści serialu Pretty Little Liars. Wtedy okazałoby się, że tata Chloe tak naprawdę żył przez cały ten czas, połowa dziewczyn z Blackwell Academy to lesbijki, a David Madsen tak naprawdę kończył liceum w tym samym roku, co Chloe i Max. Ale na szczęście to jest Life is Strange i naprawdę ufam, że żadne zakończenie (nawet jeśli moje serce nie będzie się z nim zgadzać) nie zepsuje nam całej gry.

Michał: Wiadomo na pewno, że czeka nas nie lada tornado. Teraz tylko byle wytrwać do połowy października.

Sylwia: Damy radę :). Mam tylko nadzieję, że ostatni epizod będzie jeszcze dłuższy niż czwarty. Do tego skomplikowany, siadający na psychice i w ogóle… No wiecie – taki, jak całe Arcadia Bay i w ogóle…

dark room 2

Fot.: Dontnod Entertainment

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

3 Komentarze

  • Finalny odcinek ukazał się tydzień temu, a tu cisza…

    • Prosimy o cierpliwość :). Nie wszyscy z nas ukończyli grę w tym samym czasie i tekst o finale Life is Strange jest w trakcie pisania. Niebawem ukaże się na stronie.

  • Świetnie! Czekam ze zniecierpliwieniem! Bardzo podoba mi się wasza forma recenzji i jestem ciekawy, co powiedzie o epizodzie 5 – jak dla mnie trochę rujnującym sens wszystkich poprzednich i czyniących grę gorszą (grę, nie historię).

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *