Ta superprodukcja olśniła naszych redaktorów. Dobrze znana im powieść narodziła się na nowo, koszmary ożyły, strach nabrał rumieńców, a legendarny i kultowy już jako literackie miejsce Hotel Panorama dostarczył takich wrażeń, że nie ulecą one z pamięci jeszcze przez długi czas. Sylwia, Mateusz i Michał, zarówno fani twórczości Stephena Kinga, jak i miłośnicy audiobooków bądź coraz bardziej się do ich przekonujący, są absolutnie zgodni w niemal każdej kwestii, o jakiej dyskutują w poniższym wielogłosie. Fantastyczną robotę wykonali nie tylko aktorzy, ale także każda osoba odpowiedzialna za dźwięki, muzykę i najdrobiejszy szczegół produkcji. Opowieść o szaleństwie, rodzinie i nawiedzonym hotelu nie tylko spełniła ich oczekiwania, ale przerosła je i to o całe lata świetlne. Audioteka udowadnia, że to co robi, robi najlepiej jak potrafi, a każdą taką produkcją tylko pobudza apetyt słuchaczy. Lśnienie znów przeraża i hipnotyzuje. Zapraszamy więc do lektury wielogłosu. Zapraszamy do gorącej Panoramy.
WRAŻENIA OGÓLNE
Sylwia Sekret: Zacznę może od tego, że choć doceniam Lśnienie, rozumiem, że jest powieścią kultową i naprawdę uznaję za bardzo dobrą książkę, to nigdy nie było to moje ulubione dzieło Kinga ani też nie wzbudzało we mnie aż takich emocji, jak w jego największych zwolennikach. Do superprodukcji Audioteki podeszłam z ciekawością, po pierwsze dlatego, że Lśnienie daje spore pole do popisu, jeśli chodzi o wersję audio, a po drugie ze względu na nazwiska, jakie pojawiały się wraz z kolejnymi zapowiedziami słuchowiska. Tymczasem okazało się, że możliwości, o których myślałam, że stwarza ta powieść, przekroczyły granice mojej wyobraźni, a Hotel Panorama zyskał zupełnie inny wymiar. Wydaje mi się też, że gdybym pierwszy raz zapoznała się z treścią tej książki właśnie w ten sposób – moja ocena powieści byłaby chyba wyższa.
Michał Bębenek: Osobiście należę do tego rodzaju ludzi, którzy nie do końca potrafią słuchać książki w wersji audio, jeśli wcześniej nie mieli do czynienia z wersją papierową. Po prostu nie potrafię przyswajać sobie nowej opowieści, jeśli ktoś czyta mi ją na głos. Co innego w przypadku książek, które znam. Wtedy słuchanie staje się czystą przyjemnością, a kiedy jeszcze mamy do czynienia nie ze zwykłym audiobookiem, ale z superprodukcją pełną znanych nazwisk, z własną muzyką i efektami dźwiękowymi, obcowanie z takim słuchowiskiem w niczym nie ustępuje obejrzeniu dobrego filmu. I tak właśnie było w przypadku Lśnienia – powieść, którą bardzo dobrze znam (czytałem ją przynajmniej cztery razy), nagle ożyła i miejscami hotel Panorama potrafił naprawdę przerazić. Zazwyczaj słucham audiobooków w czasie pracy i bardzo dobrze pracowało mi się wraz z rodziną Torrance’ów, w czasie zimy w Kolorado.
Mateusz Cyra: Podobnie jak Sylwia – wielkim fanem Lśnienia nie jestem. Książkę przeczytałem stosunkowo niedawno, bo ze trzy lata temu, ale nie mogę też powiedzieć, że powieść Króla Grozy mi się nie podoba, bądź jest z nią coś nie tak. Po prostu wyżej cenię inne powieści Stephena Kinga, a że amerykański autor ma ich na koncie kilkadziesiąt – nie wiem, czy mieści się u mnie w pierwszej dwudziestce najlepszych jego dzieł. Dodatkowo niezbyt dobre skojarzenie z tytułem budził we mnie słabiutki i dość żałosny film Stanleya Kubricka, który strasznie spłaszcza problematykę powieści (w tym miejscu mogę polecić artykuł jednego z naszych redaktorów). Na szczęście od teraz Lśnienie kojarzyć będzie mi się bardzo dobrze – właśnie za sprawą genialnej superprodukcji Audioteki.pl oraz Prószyński Media. Twórcom odpowiedzialnym za powstanie tego audiobooka należą się wszelkie możliwe pochwały, bowiem oddali kwintesencję klasycznego horroru Kinga w 100%, podkreślając pewne elementy powieści tak, że podczas samodzielnej lektury nie zdawałem sobie sprawy z mocy niektórych słów.
ZALETY I WADY POWIEŚCI
Sylwia: Chyba największą zaletą Lśnienia jest jego stopniowe przekształcanie się, przepoczwarzanie się powieści obyczajowej w powieść grozy, w horror, który niemal do samego końca nie wybucha, czekając z kulminacyjnym momentem do czasu, aż emocje sięgną zenitu zarówno w czytelniku, jak i w bohaterach powieści. Opowieść o zwykłej rodzinie nie wiedzieć kiedy przeradza się w dramatyczną walkę o przetrwanie, której towarzyszą nadnaturalne zjawiska, głosy i duchy przeszłości, jakiej Panorama nie ma zbyt reprezentatywnej.
Mateusz: Zdecydowanie jest to największa zaleta tej powieści i jednocześnie jedno z największych pozytywów superprodukcji Audioteki, która wydobyła wszystkie smaczki Lśnienia z całą mocą. Napięcie rośnie tu wraz z każdym rozdziałem, ale przez większość powieści jest ono jedynie ulokowane poza świadomością, a z jego obecności zdajemy sobie sprawę jedynie poprzez delikatne mrowienie gdzieś z tyłu głowy, tym bardziej, że dawkowanie grozy jest zaprezentowane iście mistrzowsko.
Sylwia: Stephen King w zasadzie całą powieść poświęcił na ukazanie nie tyle metamorfozy Jacka Torrance’a, co jego walki ze swoją mroczą stroną, którą hotel tylko pogłębił i ułatwił jej zwycięstwo. Nawet, kiedy czytelnikowi wydaje się, że już po Jacku, że nie zostało już nic z kochającego ojca i męża, nauczyciela i pisarza, gdzieś tam przebijają się echa Jacka z początkowych stron powieści. Dzięki temu historia nie jest przerysowana, a mimo że odbiorca (a przynajmniej ja) ostatecznie i tak nie pała do mężczyzny sympatią, w zasadzie w żadnym momencie lektury, to potrafi pod koniec mu współczuć i zrozumieć jego walkę, jego słabości, które wykorzystała Panorama. Jest to ogromy plus Lśnienia, bo gdyby ten element nie był wystarczająco udany, cały projekt spaliłby na panewce, a książka mogłaby być parodią samej siebie.
Michał: Nie jest zresztą tajemnicą, że King bardzo wiele czerpał z osobistych doświadczeń, dlatego właśnie postać Jacka Torrance’a wypada tak wiarygodnie. W każdym razie jego stopniowa degradacja była przedstawiona świetnie, w opozycji do coraz bardziej przerażonej Wendy. W ogóle to w mojej pamięci nieco świeższa była filmowa wersja Lśnienia, ta w reżyserii Stanleya Kubricka i niemal zdążyłem zapomnieć, jak bardzo oryginalna Panorama była żywcem wyjęta z rasowego horroru, pełna drapieżnych duchów i niebezpiecznych “żywopłotołaków”.
Mateusz: Ponownie nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić. Kolejnym wielkim plusem Lśnienia jest sam Hotel Panorama, który w moim przekonaniu funkcjonuje jako osobny bohater, którego z chęcią omówię dokładniej później.
Sylwia: Jeśli natomiast chodzi o wady, to przychodzi mi do głowy coś, co wiem, że łatwo będzie można obalić. Mam na myśli przemyślenia i refleksje Danny’ego. Ten kilkuletni chłopiec formułuje swoje myśli, jak i wypowiadane na głos konkluzje, w sposób tak erudycyjny, że nierzadko trudno nam uwierzyć, że mamy do czynienia z kilkuletnim chłopcem. Rozumiem jednak, że łatwo wytłumaczyć to faktem, że Danny jest chłopcem wyjątkowym, a przez dar jasności rozumie i czuje więcej niż jego rówieśnicy. Czasami jednak brakowało mi takich zwykłych zdań, jakie mógłby wypowiedzieć kilkulatek.
Michał: Danny w powieści miał bodajże pięć lat. Z jednej strony jest to rzeczywiście dość młody wiek, jak na bardziej skomplikowane przemyślenia. Ale pięcioletnie dzieci naprawdę potrafią czasem zaskoczyć jakimś przemyślanym zdaniem i tak naprawdę trudno jest stwierdzić, co dzieje się w ich głowach. Niemniej jednak zgadzam się, że Danny był wyjątkowo rozwinięty jak na swój wiek i wydaje mi się, że rzeczywiście można to wytłumaczyć jego zdolnością lśnienia.
Mateusz: Mnie słownictwo Danny’ego aż tak nie przeszkadzało. Owszem, zdarzyły się jakieś momenty, gdy byłem zaskoczony bystrością umysłu małego chłopca, ale King bardzo wyraźnie zaakcentował jego odmienność, choćby częstymi wizytami rodziców u rozmaitych lekarzy oraz przemyśleniami Wendy i Jacka, którzy nie mogli się nadziwić, jakim cudem ich syn tak dobrze radzi sobie z czytaniem, bądź ma tak zadziwiające jak na swój wiek przemyślenia. Gdyby nie było to w powieści zaakcentowane – wtedy zgodziłbym się, że jest to wada.
Sylwia: Nie do końca chyba zrozumieliście, o co mi chodziło. Fakt nadspodziewanie dojrzałych i trafnych przemyśleń pięciolatka, a także bystrośc jego umysłu akceptuję, zrzucając na karb jasności. Chodziło mi jednak o sam sposób, w jaki Danny się wypowiada. Nawet w zwykłych chwilach, podczas jedzenia, zwykłej rozmowy z rodzicami mówi tak, jak żaden kilkulatek nie mówi, bo nie jest to naturalne. I o ile właśnie dorosłe myśli i odczucia chłopca wytłumaczyć można jego darem, o tyle język, jakmi się posługuje odrobinę trąci dla mnie przesadą.
Mateusz: Natomiast największe wady moim zdaniem to zdecydowanie zbyt mało Dicka Hallorana oraz trzecia i ostatnia scena z żywopłotami. O ile pierwsze dwie faktycznie były przerażające, bo tak jak bohaterowie, tak czytelnik nie wiedział, czy ożywione żywopłoty są rzeczywiście dziełem mocy Panoramy, czy wyobraźnią, która płata figle bohaterom, tak trzecia scena z nimi w moim przekonaniu wyszła nieco komicznie, balansując na absolutnej krawędzi przesady.
OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI
Sylwia: Najcieplejszą i najsympatyczniejszą postacią w Lśnieniu jest – rzecz jasna – Dick Halloran (oczywiście, że było go za mało!), który epizodycznie pojawił się także w powieści To, a również wspomina o tym bohaterze Tabitha King w w noweli Pearl. Dick jest niezwykle wrażliwym mężczyzną i nie mam tu na myśli wyłącznie jego zdolności do wyczuwania nastrojów i myśli innych ludzi, co oferuje mu jego jasność. Halloran to tak zwany człowiek z sercem na dłoni, pełen troski, wyrozumiałości i empatii. Rozsiewa wokół siebie atmosferę przyjaźni i radości. To właśnie fragmenty z nim były tymi, na które zawsze czekałam. Dick Halloran to postać, którą chciałoby się spotkać naprawdę, umówić nawet nie na piwo, ale na kubek gorącej kawy lub herbaty, posiedzieć, porozmawiać, posłuchać i poradzić się. To bowiem także człowiek pełen mądrości i doświadczenia, pokory do świata i wyrozumiałości dla ludzi.
Michał: Bez wątpienia największą “gwiazdą” Lśnienia jest Jack Torrance. To człowiek, którego niekoniecznie się lubi, ale na pewno nie ma problemu ze zrozumieniem jego motywacji. Jak już bowiem było wspomniane wcześniej, jest to postać doskonale i bardzo wiarygodnie zarysowana. Jack to mądry i wykształcony człowiek, nauczyciel, jednak ma też swoją drugą, mroczniejszą stronę, związaną z napadami agresji i alkoholem. To taki uśpiony Doktor Jekyll i Pan Hyde. A zło czające się w zakamarkach Panoramy doskonale wie, jak wydobyć z niego Hyde’a i uniemożliwić powrót do normalności. Hotel wyszukuje słabości i wykorzystuje je bezlitośnie, a Jack niestety okazuje się bardzo słabą osobowością.
Mateusz: A dla mnie największą gwiazdą Lśnienia jest… Hotel Panorama – jakkolwiek dziwacznie to brzmi. To miejsce z niezwykle bogatą historią i prawdopodobnie najbardziej przerażający hotel w literaturze. Panorama przechodziła na przestrzeni lat z rąk do rąk, tutaj miały miejsce różnorakie mafijne układy, zdarzały się morderstwa, samobójstwa oraz nieszczęsliwe wypadki. W ostatnich latach przed akcją Lśnienia Panoramie udało się wreszcie wyjść na prostą i hotel zaczął przynosić właścicielom zyski. King w sposób bardzo udany przedstawił będący miejscem akcji budynek, składający się z fundamentów, ścian, sufitów, dachu i wszelakich elementów, które łącznie tworzą dumną i pokaźną budowlę w Górach Skalistych, oraz hotel właśnie jako bohatera, który jest enigmatyczny, przerażający, bezwzględny i będący w stanie wpływać na człowieka, by wykorzystać go do swoich celów. To nawiedzone miejsce tętni życiem – skrzypi, jęczy, hałasuje, niepokojąc dozorcę oraz jego rodzinę. Panorama to miejsce, z którym rodzina Torrance’ów nie ma szans zwyciężyć (liczne duchy ukazują się bohaterom, mieszając im w głowach, bądź budząc ich paniczny strach), a jego pierwszą ofiarą jest właśnie podatny na wpływy, rozchwiany emocjonalnie Jack, którego licznymi obawami żywi się nawiedzone miejsce.
STYL, JĘZYK
Sylwia: Wątpię, by ten tekst czytał ktokolwiek, kto nie zna jeszcze stylu Kinga. Autor To to gawędziarz, ale także baczny obserwator rzeczywistości – tej, która dzieje się wokół nas i w nas. Swoim gawędziarstwem potrafi przeciągnąć kulminacyjne wydarzenie do granic możliwości, jak to właśnie uczynił w Lśnieniu. Opowiada, momentami niemal rozwleka. Poza tym jego styl jest oczywiście niezwykle przystępny i nawet rozciągając jakieś opisy miejsc czy zdarzeń bądź myśli na kilka stron, nie robi tego tak, by popisać się erudycją lub pretendować daną powieścią na wyżyny literatury ambitnej i skomplikowanej. Czyta się go przyjemnie, jakby słuchało się wciągającej opowieści. Tyle że zazwyczaj są to opowieści straszne.
Michał: Szczególnie że jest to jeszcze King z wczesnego okresu swojej kariery. Lśnienie było jego zaledwie trzecią powieścią i wtedy nie rozwinął w sobie aż tak wysokiego poziomu gawędziarstwa, jak w najnowszych dziełach. Oczywiście nie jest w żadnym wypadku zarzut, bo dzięki temu Lśnienie pozostaje skupione na tym, że przede wszystkim jest horrorem, bez zbędnych dywagacji (chociaż w przypadku Kinga nawet zbędne dywagacje są ciekawą lekturą). To właśnie takie powieści jak Lśnienie czy wcześniejsze Miasteczko Salem były powodem, dla którego na głowie pisarza wylądowała korona Króla Horroru. I mimo że od tego czasu King napisał więcej książek z zupełnie innych gatunków, ta korona nadal tkwi na swoim miejscu. Świadczy to tylko o tym, że Lśnienie napisane jest w bardzo sugestywny sposób, który potrafi zarówno przestraszyć, jak i wzruszyć albo po prostu zaciekawić.
Mateusz: I co ja mam dodać, żeby nie powielić tego, co Wy już o stylu Stephena Kinga powiedzieliście? Chociaż Lśnienie jest jedną z pierwszych powieści autora z Maine – zupełnie tego nie czuć. King zdążył przyzwyczaić swoich wiernych czytelników do stylu, w którym stosuje liczne wybiegi fabularne, informując odbiorców o wydarzeniu, którego bohaterowie nie mają jeszcze prawa wiedzieć – jeśli nic nie pomieszałem – w tym wypadku ten zabieg praktycznie nie ma miejsca, a jeśli już – jest on bardzo subtelnie wkomponowany w treść, głównie za sprawą koszmarów, które nawiedzają Danny’ego. Co ciekawe, pojawiła się też w kilku miejscach nieśmiertelna “19”, która po wypadku z 19 czerwca 1999 roku jest swojego rodzaju zabawą Króla Horroru z czytelnikami.
OMÓWIENIE WYBRANYCH LEKTORÓW
Sylwia: W tym miejscu aktorom należy się naprawdę ogromny szacunek, bo ich interpretacja Lśnienia sprawiła, że powieść ta staje się o wiele straszniejsza, a także emocjonująca. Adam Woronowicz, który wcielił się w rolę Jacka Torrance’a, wykonał fantastyczną robotę. Kiedy była taka potrzeba, jego głos był delikatny, a on sam jawił nam się jako postać ciepła, dbająca o rodzinę i jedynie walcząca z pewnymi słabościami. Natomiast już za chwilę Woronowicz zmieniał swój ton i barwę tak, że nie mieliśmy wątpliwości, iż mamy do czynienia z szaleńcem, okrutnikiem i tyranem, który gotów jest zaszlachtować własne dziecko i żonę tylko po to, by stanąć o krok bliżej mrzonki o stanowisku kierowniczym w hotelu Panorama. Wszystkie te kwestie wypowiadane niemal krzykiem, wszystkie te zdania cedzone przez zaciśnięte ze złości zęby – wyszły aktorowi naprawdę genialnie. Jego Jack Torrance jest na pewno straszniejszy do tego, którego wykreował Nicholson, choć polski aktor ani razu nam się nie pokazał. Oddziałując wyłącznie na zmysł słuchu, wywołał wszystkie te negatywne emocje, jakie w założeniu miała wywoływać ta postać. Oczywiście reszta aktorów nie ustępuje mu wcale bądź niewiele, ale o tym z pewnością powiedzą moi rozmówcy.
Natomiast chciałam jeszcze wspomnieć o tym, że Bernard Lewandowski w roli Danny’ego z początku mnie nie przekonywał. Przez długi czas nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czyta z kartki (wiadomo, że tak było, nie powinno jednak dać się tego wyczuć), jednak im dalej w audiobooka, tym wrażenie to ustępowało, a biorąc pod uwagę młody wiek chłopaka, jemu również należą się brawa. Zastanawiam się też, czy praca przy nagrywaniu Lśnienia była dla niego choć trochę przerażająca.
Chciałam też napomknąć o tym, że choć wielu aktorów drugoplanowych (poza, oczywiście Opanią) nie udało mi się po samym głosie rozpoznać, to po pierwszych słowach już poznałam w mężczyźnie, który pożyczył Dickowi rękawice, Macieja Kowalika i jego krótki występ utkwił mi w pamięci, bo aktor nadał tej postaci mnóstwo ciepła i sympatii, zarówno poprzez swoją grę, jak i niesłychanie miłą, charakterystyczną barwę.
Michał: Zdecydowanie zgadzam się, że Adam Woronowicz był doskonały w swojej roli. On zresztą nawet tak wygląda – dobry, łagodny człowiek, ale w odpowiednich okolicznościach potrafiący przeobrazić się w prawdziwego psychopatę.
Należy też wspomnieć o drugiej głównej roli w tym słuchowisku, czyli Wendy Torrance, której głosu użyczyła Agata Kulesza. To obecnie jedna z najlepszych polskich aktorek i nawet kiedy możemy ją tylko słyszeć, potrafi wykreować świetną rolę. Wendy była nieco nadopiekuńczą matką, próbującą uwolnić się od kompleksu swojej własnej matki. Początkowo szaleństwo Panoramy ją przytłacza, powodując panikę i strach, lecz Wendy potrafi także zebrać w sobie odwagę i dokonać bardzo odważnych czynów, aby obronić swojego synka. Wszystkie te aspekty udało się pani Kuleszy uchwycić doskonale. Kiedy trzeba, jej głos jest łagodny i kochający, innym razem twardy i zimny jak lód, kiedy złości się na Jacka, a kiedy Panorama w końcu ukazuje swoje oblicze w pełnej krasie, głos Wendy pełen jest przerażenia.
Mateusz: Ponownie nie będę odkrywczy, bo zgadzam się w pełni z tym, co powiedzieliście. Kluczowa postać w powieści Kinga została obsadzona RE-WE-LA-CYJ-NIE. Adam Woronowicz dał czadu! Od przesłuchania audiobooka minęło już kilka dni, a w mojej głowie wciąż – niczym dobra piosenka – powtarza się raz za razem wypowiadane w charakterystyczny sposób Danny! Chodź tu i zażyj swoje lekarstwo. W ogóle – ujmuje mnie ta rola, bowiem Woronowiczowi udało się zrobić to, czego zabrakło w tak wychwalanej (zupełnie nie wiem czemu) roli Nicholsona i jego Jack Torrance ma w sobie cechy dobre i złe, jasne i mroczne, a przemiana w kompletnego wariata zachodzi stopniowo. Na drugim biegunie jest Agata Kulesza, która wreszcie wydobyła z Wendy to, czego żadna wcześniejsza rola aktorska nie była w stanie dokonać. To czuła, odrobinę nadopiekuńcza matka, która mierzy się z własnymi demonami rodzinnymi. Kocha faceta, który jest zdolny do aktów przemocy oraz stara się robić wszystko, by jej dziecko żyło w normalnym otoczeniu i rozwijało się prawidłowo. Wszystkie te cechy Kulesza wydobyła perfekcyjnie. Podobała mi się również rola Mariusza Bonaszewskiego. Aktor ma fenomenalny wręcz głos i jego rola Hallorana skutecznie utwierdziła mnie w tym, by rozejrzeć się za audiobookami, które czytał Bonaszewski. Na końcu warto wspomnieć o narratorze, w którego wcielił się niezastąpiony Krzysztof Gosztyła. Jak zwykle – otrzymaliśmy pełen profesjonalizm, a pan Krzysztof z gracją dorzucił kilkadziesiąt cegiełek klimatu to tego ponurego hotelu.
POZOSTAŁE KWESTIE TECHNICZNE SUPERPRODUKCJI
Sylwia: Właśnie tutaj Lśnienie w formie słuchowiska ujęło mnie chyba najbardziej. Najstraszniejsze bowiem, najbardziej rzeczywiste i najbrutalniej działające na wyobraźnię były właśnie nie słowa, ale wszystkie te dźwięki samego hotelu. Nawet nie próbuję wyobrazić sobie, ile pracy reżyser dźwięku Kamil Sajewicz i reszta ekipy musieli włożyć w to, aby audiobook nabrał finalnego kształtu. Odgłosy, muzyka, a przede wszystkim dźwięki wpisujące się w poczet sił nadprzyrodzonych, wtłoczonych przez Stephena Kinga do powieści, stanowią w ogromnej mierze o rozmachu tego przedsięwzięcia i o jego niekwestionowanym sukcesie. Przyznaję, że kilka razy zdarzyło mi się podskoczyć, kiedy audiobook zaatakował mnie z całą siłą jakimś nagłym dźwiękiem czy krzykiem. Nie da się oprzeć wrażeniu, że te dźwięki nie wypływają z naszych słuchawek czy głośników, ale z czegoś, co toczy się dookoła nas, w jakimś mrocznym wymiarze świata, który dociera do nas raz po raz. Świetnie dobrana była również sama muzyka, zwłaszcza w wybuchowej scenie, kiedy w tle słyszymy fantastycznie skontrastowane z wydarzeniami wykonanie Nad pięknym modrym Dunajem Johanna Straussa.
Michał: Efekty dźwiękowe były rzeczywiście świetne i dodawały słuchowisku dodatkowego realizmu. Nawet tak banalne odgłosy jak chrupanie krakersów czy brzęk szkła potrafiły zbudować klimat. No i oczywiście muzyka, która z założenia miała stanowić tylko tło, była nienachalna, ale ciągle obecna. Leniwe dźwięki gitary w okresach spokoju, to chyba motyw, który zapamiętam najlepiej z tej produkcji. A finałowy bal, kiedy orkiestrowa taneczna muzyka przeplata się z odgłosami wybuchów to prawdziwy majstersztyk. Jedyną kwestią techniczną, do której mógłbym się przyczepić, było nieco niezrozumiałe artykułowanie słów, kiedy dana postać mówiła “strasznym”, demonicznym głosem. Efekt modulacji w tych momentach był nieco przesadzony i niektóre słowa były zwyczajnie niezrozumiałe.
Sylwia: Mnie to absolutnie nie przeszkadzało. Dodawało tylko klimatu grozy i tajemniczości! Kto zresztą powiedział, że Jack, Danny czy Wendy rozumieli wszystkie te demonicznie wypowiadane zdania?
Mateusz: Tak, tak, tak i jeszcze raz tak! Wspominałem już wcześniej, że dla mnie najbardziej ciekawym bohaterem Lśnienia jest Hotel Panorama. I to właśnie superprodukcja Audioteki.pl oraz Prószyński Media ukazuje w pełnej krasie potencjał nawiedzonego budynku jako bohatera. Przy tak wielkim projekcie, składającym się z tylu różnych, mniej lub bardziej istotnych elementów łatwo było coś przeoczyć, źle dopasować, wkleić za szybko w wypowiadane przez bohaterów/narratora słowa bądź wyraźnie przeszarżować i przedstawić dźwięk, który nie do końca brzmi tak, jak powinien naprawdę. A uwierzcie mi – tych niuansów jest naprawdę mnóstwo – od bzyczenia owadów, tykającego zegara, brzdęku kieliszków, buczenia lodówki, chrzęstu śniegu, przez odgłosy kroków, pukanie do drzwi, padający deszcz, skwierczące jajka na patelni, na uderzeniach młotem, trzaskających szybach, upływającej wodzie czy wybuchach kończąc. A to tak naprawdę kropla w morzu efektów, które możemy usłyszeć w tej (super)produkcji. Dzięki tym aspektom oraz nad wyraz udanie dopasowanej muzyce Hotel Panorama jest piekielnie przerażający, mroczny i budzący odrazę. Nie zamierzam umniejszać nic aktorom, wcielającym się w poszczególnych bohaterów, ale największy klimat tej powieści oddano właśnie wszystkimi dźwiękami hotelu.
SŁOWEM PODSUMOWANIA
Sylwia: Może wiele osób się ze mną nie zgodzi, może wielu się oburzy, ale ja naprawdę żałuję, że po raz pierwszy z treścią Lśnienia nie zapoznałam się właśnie w formie tej superprodukcji. Adam Woronowicz, Agata Kulesza, Bernard Lewandowski, Krzysztof Gosztyła i pozostali aktorzy, a także wszyscy odpowiedzialni choćby w najdrobniejszym stopniu za tę produkcję, wykonali kawał świetnej roboty, a sama fabuła i problematyka powieści Kinga zyskuje o wiele głębszy wymiar i wydźwięk. Jestem ciekawa, czy Audioteka pójdzie za ciosem i pokusi się także o zrealizowanie powieści Doktor sen, czyli kontynuacji Lśnienia.
Michał: Ja mam nadzieję, że następną superprodukcją będzie na przykład To, chociaż zdaję sobie sprawę, że byłoby to nie lada przedsięwzięcie, bo to powieść licząca około tysiąca stron. Odnośnie Lśnienia, to jestem bardzo zadowolony z efektu. Audioteka przyzwyczaiła nas już do bardzo wysokiego poziomu swoich słuchowisk i nie inaczej było w tym przypadku. Udowadnia jednocześnie, że ze “zwykłego” audiobooka można zrobić coś więcej. Coś, co przykuje uwagę i zachwyci swoją realizacją. A fakt, że coraz więcej znanych aktorów bierze udział w tego typu produkcjach, świadczy tylko o tym, że polscy czytelnicy chcą słuchać swoich ulubionych powieści w takiej formie.
Sylwia: To to by dopiero było coś! Gdybym za sprawą audioooka mogła powrócić do tych kochanych dzieciaków, a później dorosłych ludzi, chyba ze szczęścia zażyłabym swoje lekarstwo. A jeszcze gdyby To zrealizowane zostało tak perfekcyjnie jak Lśnienie, zażyłabym owo lekarstwo, tańcząc do rytmu Nad pięknym modrym Dunajem.
Mateusz: Powiem tak: życzę sobie oraz wszystkim miłośnikom audiobooków, aby Audioteka robiła takie produkcje częściej! Poziom jest spektakularny i jest to z pewnością coś, czym możemy się chwalić na cały świat. Rzecz jasna, byłoby świetnie, gdyby powstało więcej powieści Kinga w takiej własnie formie, a najlepiej, gdyby kolejną produkcją była kontynuacja Lśnienia. Ciekawi mnie, kto zostałby wybrany do głównej roli. Pozostając jednak w sferze pragnień czy też marzeń – byłoby rzeczą niebywałą, gdyby ktoś porwał się na stworzenie w formie superprodukcji Mrocznej Wieży… ;).