Wielogłosem o…: „Mare z Easttown”

Mare z Easttown to jeden z tych seriali, które do głębi poruszają swoich odbiorców. Ostatnimi czasy na językach wielu osób znalazło się pytanie: kto odpowiada za śmierć nastoletniej Erin? To jedna z tych produkcji kryminalnych, które ogląda się z zapartym tchem, gdzie nikomu nie można ufać, a świat bohaterów, zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny, nie jest taki, jaki się wydaje na pierwszy rzut oka. Tych z Was, którzy jeszcze nie mieli okazji zaznajomić się z  tą fenomenalną produkcją – lub są już po seansie – gorąco zapraszamy do zapoznania się z Wielogłosem naszych redaktorek: Gosi, Ani i Klaudii, które dzielą się swoimi wrażeniami na temat Mare z Easttown

WRAŻENIA OGÓLNE 

Klaudia Rudzka: Od samego początku serial skupił na sobie całą moją uwagę. Kluczowym momentem jest śmierć nastoletniej matki, Erin, oraz śledztwo mające na celu odnalezienie mordercy. W momencie, gdy poznajemy Mare, wspaniale wykreowaną przez Kate Winslet, mamy świadomość, że raczej nie będzie to sielankowa opowieść o życiu mieszkańców małego miasteczka w Pensylwanii. Wycofana, niechętna wobec ludzi wykonuje mechanicznie swoje czynności, a my od samego początku zdajemy sobie sprawę z tego, że bez wątpienia drzemią w niej demony przeszłości i niewyjaśnione sprawy. Wraz z poznawaniem każdej kolejnej postaci stopniowo wnikamy w świat, którego nie powstydziłby się Truman Capote. Początkowo wydawać by się mogło, że będziemy mieli do czynienia z dramatem obyczajowym, w którym główna bohaterka stara się rozwiązać swoje osobiste problemy. W pewnym sensie jest to prawda, jednak zagadka stanowiąca centrum serialu kurczowo trzyma nas w napięciu przez wszystkie odcinki, by z minuty na minutę nasze podejrzenia padały na kompletnie inne osoby. Mogłabym się rozwodzić znacznie dłużej nad swoimi osobistymi wrażeniami, jednak zostawię trochę przestrzeni dziewczynom. Czy Wasze odczucia wobec produkcji są podobne? Podsumowując: według mnie to jeden z najlepszych seriali tego roku, a jak jest u Was?

Anna Sroka-Czyżewska: Opowieść o koszmarnej zbrodni, która zdarzyła się w małym sennym miasteczku, to nic nowego w popkulturze i takie historie zdarzało nam się śledzić na przestrzeni lat w wieku kultowych i mniej kultowych produkcjach. Można by tu wymienić niedoścignione Miasteczko Twin Peaks, ale także seriale nowsze, których osią wydarzeń są właśnie wszelkiej maści zbrodnie, takie jak Tajemnice Laketop, Broadchurch czy Fortitude. Jednak moim zdaniem Mare z Easttown jest czymś więcej niż serialem o zbrodni, która zdarzyła się w spokojnej i zżytej społeczności. To serial z prawdziwym dramatem, tym osobistym, ale także tym dotykającym całej społeczności niewielkiej mieściny. To splecione ze sobą tragedię ludzi, którzy, jak Mare, próbują czynić dobro, czasem samemu nie wiedząc, gdzie jest ta cienka linia moralności. Serial ujął mnie nie tylko klimatem, rozwojem fabuły, na który czekałam z tygodnia na tydzień, zastanawiając się nad tym, kto zabił nastoletnią matkę, ale przede wszystkim ujął mnie niesamowity wręcz poziom kreacji Kate Winslet.

Gosia Kilijanek: Zgadzam się z Wami. Kiedy po obejrzeniu Mare z Easttown prowadziłam rozmowy na temat serialu, padały w nich między innymi tytuły: Od nowa, Ostre Przedmioty, Killing Eve. W końcu trudno nie odnaleźć punktów wspólnych między ekranowymi historiami kryminalnymi. Nowa produkcja HBO może nie wydaje się na pierwszy rzut oka innowacją w tej kategorii dramatów, ale na szczególną uwagę zasługuje dopracowanie jej fabuły. To nie tylko cliffhangery, ale zdumienia związane z rozwiązaniami zagadek i wyjątkowo skutecznym wodzeniem widza za nos. Brad Ingelsby z Craigiem Zoblem zabierają nas do miasteczka, w którym każdy się zna i często wie o cudzych problemach, których nie brakuje. Skrawek Pensylwanii mrokiem wypełnia nie tylko śmierć Erin, ale też informacje o zaginięciu nastolatek, poszukiwanych bezskutecznie przez Mare Sheehan, a z odcinka na odcinek poziom komplikacji ekranowej opowieści wydaje się wzrastać. Sama obejrzałam serial w jeden dzień, tak że obce jest mi dłuższe wyczekiwanie na ciąg dalszy historii, jednak muszę przyznać, że pozwalając sobie na binge-watching, wciąż doświadcza się tkwienia w sieci budowanego napięcia. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek obejrzenia siedmiu odcinków o Easttown żałował.

WADY I ZALETY SERIALU

Klaudia: Plusem serialu jest jego wielowymiarowość. Twórcy konstruują wielowątkową historię i poruszają się na tak wielu płaszczyznach, iż można stwierdzić, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie sposób bagatelizować głównego wątku, jakim jest próba rozwiązania zagadki, jednak mogę śmiało powiedzieć, że pewnie dla niektórych nie będzie to motywem nadrzędnym. Kolejnym niewątpliwym plusem jest umiejętność budowania napięcia i zainteresowania historią ludzi z małego, pozornie nudnego miasteczka. Scenarzysta, który notabene pochodzi z rejonu Easttown, stworzył społeczność, w której dosłownie każdy mimo swoich codziennych rutyn skrywa bardzo wiele i równie dużo ma do powiedzenia. Jeśli chodzi o minusy, to ja ich nie dostrzegam. Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to ostatni odcinek, w którym twórcy do samego końca bawili się z widzami w kotka i myszkę, by totalnie skomplikować finał historii. Czy jest to jednak minus? Sama nie wiem. Mnie osobiście odrobinę to zmęczyło. A jakie są Wasze wrażenia?

Anna: Plusy? Całe mnóstwo. Zacznę od tego, że wręcz rewelacyjnie poprowadzona została zagadka zabójstwa Erin. Nie wiem, czy ktoś inny (oprócz Stephena Kinga, który podzielił się swoimi przypuszczeniami z fanami na Twitterze) domyślił się, jaki czeka nas finał tej zagadki. Taki twist fabularny wgniata w fotel, ale także obciąża widza całą gamą trudnych uczuć i otwiera tamę myśli i refleksji. To jedno z najciekawszych zakończeń serialu kryminalnego, jakie oglądałam. Oprócz samej warstwy fabularnej zakończenie serialu jest tak bolesne, prawdziwe i jakby wyjęte z życia, nie trąci miałkością i przede wszystkim ucieka przed tabloidowością. Reżyser wykreował także świat, który trafia do widza – zżyta społeczność, która musi mierzyć się z niewyobrażalną tragedią, później z kolejną – dramat tych ludzi czuć, a widz nie jest w stanie przejść obojętnie obok tak ciężkich wydarzeń i emocji, które za tym idą. Wykreowana rzeczywistość małego miasteczka, Easttown jest tak bliska naszym wyobrażeniom, a niekiedy bliska temu, co znamy sami. Mimo że historia rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, to takich Easttown na świecie jest pełno, co niebywale działa na wyobraźnię widzów na całym świecie. Wśród plusów wymienię jeszcze wybitną kreacje Kate Winslet, zasługuje ona na wszystkie nagrody, jakie otrzyma za rolę w serialu. On nie zagrała Mare, ona się nią stała.

Gosia: Początkowo zastanowić można się nad zbędnością pewnych wątków (myślę o Betty), ale finalnie okazuje się, że żaden element opowieści nie był niepotrzebny. Nie mogę się z Wami nie zgodzić z tym, iż wad w serialu próżno szukać. Ta końcówka, o której mówisz, Klaudio, wydawała mi się początkowo zbyt przeciągnięta, ale gdy poznałam jej zakończenie, byłam pod wrażeniem. Nie wiem, czy którakolwiek z oglądanych przeze mnie ekranowych opowieści miała aż tyle zwrotów akcji w finale, w dodatku płynnie przechodzących jeden w drugi. Ale nie na finale się w Wielogłosie skupiamy, nie chcąc popsuć detektywistycznej zabawy, tym, których jeszcze ona czeka. Kreację Mare uznaję za jedną z wybitnych – Kate Winslet jest wyjątkowo przekonująca, w czym z kolei przyklaskuję Twojej opinii, Aniu. Mnogość poruszanych wątków okazała się zaskakująco trafiona, nie wydaje mi się, by któryś z nich został niedopracowany. A nietrudno byłoby w kluczeniu między opowieściami popełnić błąd. Dopracowana scenografia, wiarygodne kreacje mieszkańców miasteczka i pełen zaskoczeń scenariusz to z pewnością zalety produkcji. Za jeden z ciekawszych wątków uznaję też proces psychoterapii głównej bohaterki, ale o nim jeszcze wspomnę.

PROBLEMATYKA

Klaudia: Akcja serialu toczy się wokół wątku wyjaśnienia morderstwa Erin. Jednak jest to zbyt duże uproszczenie tematu. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest to jedynie tło wydarzeń, które rozgrywają się w ciągu całego serialu. Problematyka skupia się bowiem na konkretnych przypadkach. Na pierwszym planie jest Mare, która nie potrafi pogodzić się ze śmiercią syna, w konsekwencji czego uczestniczy w swoim obecnym życiu jedynie połowicznie. Na temat innych postaci nie będę się rozwlekać, by nie zdradzać fabuły, jednak  są one równie skomplikowane, a sedno historii tkwi w rozwiązaniu problemów, które trapią naszych bohaterów.

Anna: Mare Sheehan to detektyw z małego Easttown w Pensylwanii, która rozpoczyna śledztwo w sprawie zabójstwa nastolatki Erin McMenamin. Policjantka obarczona też jest nierozwiązanym śledztwem sprzed roku w sprawie zaginięcia innej nastolatki. Sprawy zawodowe mieszkają się z kłopotami osobistymi Mare, która próbuje scalać swoją rozbitą i targaną tragediami rodzinę. Serial opowiada historię zwykłej policjantki, która musi zmierzyć się z trudną sprawą kryminalną, która ciąży jej jak wyrzut sumienia, a także kłopotami rodzinnymi i traumą  – jest to główna oś serialu.

Gosia: Odniosłam wrażenie, że wątki nastoletnich matek – zamordowanej, jak i porwanych, przez cały czas trwania serialu się ze sobą przeplatają, przez co nie sposób wyróżnić tego głównego oraz pobocznych. Jednocześnie dopełniają się wzajemnie, tworząc szerszy obraz miasteczka, w którym wydarzyło się naprawdę wiele złego. Tak, jak już stwierdziłyście, poruszane przez twórców tematy to nieprzepracowana strata oraz traumatyczne doświadczenia, ale doprecyzowując: do bliskich spotkań ze śmiercią w życiorysie głównej bohaterki, dochodzą problemy w komunikacji z bliskimi, swego rodzaju budowanie tarczy obronnej dla własnej psychiki poprzez praktykowanie dystansu i chłodu, a jednocześnie nieradzenie sobie z jej konsekwencjami. Możemy przyjrzeć się też problemom w relacjach dzieci z rodzicami, pragnieniom nawiązania romantycznych relacji, a także kwestiom młodocianej prostytucji, chorób psychicznych, samobójstw, narkomanii, pedofilii, niechcianego macierzyństwa, mechanizmom poszukiwania tabloidowych sensacji czy też socjologicznym spojrzeniom na mieszkańców Easttown.

NAJLEPSZY ODCINEK / SCENA

Klaudia: Pomimo tego, o czym mówiłam wcześniej, finałowy odcinek sezonu najbardziej zapadł mi w pamięć. Być może z powodu zaskoczenia i kompletnej nieświadomości finału, a może z powodu rosnącego napięcia z minuty na minutę i wywoływanych emocji ten odcinek najbardziej zapadł mi w pamięć. Jeśli chodzi o najlepsze sceny, to było ich kilka, między innymi sugestywne wejście Mare na strych albo spotkanie w sklepie z Dawn Bailey. Bardzo dosadnie i dogłębnie obnażały one bowiem wnętrze naszych bohaterów, a przede wszystkim Mare.

Gosia: Scena, która wywołała u mnie największe napięcie, dotyczyła Mare i Colina, jej pomocnika w rozwiązywaniu zagadki (chociaż ich role w sprawie zostały przez komendanta w pewnym momencie odwrócone), a konkretnie ich wizyty u jednego z posiadaczy niebieskiego samochodu dostawczego. Uważam jednak, że na wyróżnienie zasługuje też wspomniany już wcześniej przeze mnie proces terapeutyczny bohaterki, w wyniku którego przepracowuje to, o czym nie chce mówić na głos. To ważny element normalizacji terapii i problemów psychicznych w kulturze.

Anna: Gosiu, zgodzę się, mnie również najbardziej zapadł w pamięć odcinek piąty i wszystko, co doprowadziło do porażającego finału tego odcinka. Na uwagę zasługują: ciągłe budowanie napięcia, poczucie, że jesteśmy o krok od rozwiązania wielu zagadek i zwroty akcji, które przyprawiają o dreszcz. Myślę, że teraz, kiedy każdy odcinek serialu jest już na platformie, łatwiej oglądać takie twisty, ale kiedy czeka się cały tydzień na poznanie wielu odpowiedzi, to emocje biorą górę.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI 

Klaudia: Fenomenalną postacią, którą bez wątpienia należy omówić, jest Mare. Bohaterka, w której rolę wciela się Kate Winslet, intryguje nas do głębi. Twórcy w bardzo ciekawy sposób przedstawiają ją jako z jednej strony detektyw próbującą rozwiązać nękające miasteczko zagadki, z drugiej strony jak koleżankę, sąsiadkę czy przyjaciółkę, co sprawia, że mieszkańcy czasem mają problem w ocenie jej zachowań. Bywają krytyczni i niesprawiedliwi, podczas gdy Mare wykonuje tylko swoje służbowe obowiązki. Moim zdaniem dysonans, którego doświadcza Mare, został tu przedstawiony zaskakująco dobrze. Kolejną kwestią są osobiste rozterki Mare, która, jak każdy w owym serialu, zmaga się z trudnymi wydarzeniami z przeszłości, a teraźniejszość w ich rozwiązaniu zdecydowanie nie pomaga. Lecz czy na pewno? Warto wspomnieć, że serial oferuje nam cały wachlarz osobowości i jakkolwiek uzasadnione jest skupianie się na Mare, tak na pewno wiele charakterów zasługuje również na omówienie. Kogo Wy byście wybrały?

Gosia: Również Mare! Ze wszystkich ekranowych kreacji, to jej przybliżeniu poświęcono jednak najwięcej uwagi. Detektywka (pozwalam sobie na feminatyw świeżo po lekturze artykułu o polskiej przedstawiciele tego zawodu na łamach „Forbesa”, właśnie z nim w tytule) to postać, której można współczuć i jednocześnie kibicować, nie tylko w kwestiach zawodowych, ale i prywatnych. Nie sposób przy tej okazji nie przybliżyć postaci detektywa Colina Zabla (Evan Peters), którego relacja czy też współpraca z Mare z pewnością należała do interesujących. Młody pracownik zaangażowany został w pomoc w śledztwie, które przez rok nie przyniosło efektu. Jego postać wraz z rozwojem wydarzeń staje się coraz mniej tajemnicza, czego finałem jest wyznanie prawdy na temat zawodowego sukcesu, dzięki któremu znalazł się w Easttown. Siobhan Sheehan (Angourie Rice), córka Mare, zmaga się na ekranie z przemilczaną tragedią rodzinną i problemami sercowymi dotyczącymi partnerki z własnego zespołu. Frank (David Denman), ojciec Siobhan i były mąż głównej bohaterki, próbuje swoje życie posklejać, planując ślub z Faye. Helen Fahey (Jean Smart), darzy Mare matczynym, szorstkim uczuciem i pomaga w opiece nad prawnukiem. Dawn Bailey (Enid Graham) poddawana chemioterapii, pragnie zrobić wszystko, by odzyskać zaginioną córkę, nie zważając na własne zdrowie, a Lori Ross (Julianne Nicholson) nie powstrzymują żadne zasady, stojące na drodze do ochrony własnego dziecka.

W jednej kategorii postaci umieściłabym nieletnie matki, trudniące się pracą seksualną, a w innej przedstawicieli męskiej solidarności, odgrywającej istotną rolę w kulminacyjnym momencie fabuły, których imion – z oczywistych powodów – tu nie umieszczę.

Anna: Serial niewątpliwie dość mocno zagłębia się w kobiecą psychikę, nie bez znaczenia jest to, że główną bohaterką jest kobieta, detektyw z krwi i kości, ale także matka i babcia, kobieta w kryzysie, która przytłoczona jest ciężkimi życiowymi tragediami, jak choćby strata syna. To o Mare dowiadujemy się właśnie najwięcej i to ona przykuwa naszą uwagę przez większość seansu, a wielowymiarowość jej postaci sprawia, że staje się ona bardzo realna. To, co mnie urzekło w postaci twardej Pani detektyw z Pensylwańskiego miasteczka, to jej niebywała siła, która pozwala iść z wysoko podniesioną głową, mimo że jak nikt inny zdaje sobie ona sprawę z marności życia. Dodatkowo, mimo że na początku wydawałoby się, że to kolejna postać bez wad, detektyw z małego miasteczka, który dąży do rozwikłania zagadki w imię wyższych celów, to po jakimś czasie dostrzegamy jakieś rysy. Nie bez znaczenia pozostaje scena, w której Mare z honorami oklaskiwana jest na szkolnej uroczystości, która upamiętnia jej rzut do kosza sprzed wielu lat, kiedy to zapewniła miastu wygraną w lokalnych rozgrywkach. Czy Mare dąży do rozwikłania zagadki zaginięcia oraz morderstwa z czysto egoistycznych pobudek – jak naprawienie błędów i potwierdzenie swojej wartości w oczach mieszkańców miasteczka? Przyznam, że miałam takie myśli podczas oglądania jej zmagań i to kolejny dowód na to, jak rewelacyjnie stworzona jest postać Mare.

AKTORSTWO

Klaudia: Gdyby Mare z Easttown było filmem, Kate Winslet na pewno mogłaby pretendować do Oscarów. Od pierwszego do ostatniego odcinka widać gołym okiem, że całą sobą zaangażowała się w powierzoną jej rolę. Ponoć na planie znała najlepiej ze wszystkich dialekt, którym posługiwała się lokalna społeczność. Uprzednio tygodniami śledziła lokalną prasę i uczyła się go. Myślę, że postać, którą stworzyła, w stu procentach obrazuje współczesną kobietę oraz jej wewnętrzne rozterki. Na moją uwagę zasłużyła jeszcze Angourie Rice wcielająca się w postać Siobhan – córki Mare. Utalentowana aktorka młodego pokolenia bardzo naturalnie i wiarygodnie oddała swoją postać, która z mojego punktu widzenia była bardzo ważna.

Gosia: Zgadzam się z Tobą w pełni, Klaudio. Kate Winslet w swojej roli okazała się fenomenalna, ale reszta obsady również spełniła swoje zadania. Ekranowe towarzystwo Mare to postacie z krwi i kości, i idąc tropem Ani podkreślającej, że miasteczek Easttown na świecie moglibyśmy znaleźć wiele, również ich osobowości dałoby się z pewnością odnaleźć w rzeczywistości.

Anna: W serialu nie ma słabych punktów w postaci źle dobranych aktorów czy złej gry aktorskiej. Kate Winslet odegrała tutaj rolę, a nawet można by powiedzieć, że na te siedem odcinków stała się ona Mare. Świadczy o tym to, w jaki sposób łączy ona w sobie wiele różnych emocji – jest twarda, oschła, przebiegła, troskliwa; to, jak ufamy jej, że jest dobrym człowiekiem, który poprowadzi nas przez straszliwą zagadkę, by zaraz nie dowierzać jej wątpliwym moralnie wyborom. Moim zdaniem taka dwoistość postaci, cała paleta różnych i nawet przeciwstawnych zachowań sprawia, że łatwiej utożsamić się z główną bohaterką, kiedy czujemy, że jest ona prawdziwa, że popełnia błędy, że czuje i przeżywa, że stara się, ale czasem nie wychodzi. Wszystkie gesty mimika, spojrzenie, to, w jaki sposób aktorka się porusza, jej przygarbiona sylwetka – składa się na odbiór bohaterki i czyni z niej pełnokrwistą postać, jedna z lepszych postaci kobiecych małego ekranu.

KWESTIE TECHNICZNE 

Gosia: Wspomniana już przez nas scenografia odpowiada za częściowe stworzenie odpowiedniego klimatu pensylwańskiej prowincji. Ale w serialu istotna jest również muzyka, prawda?

Klaudia: Tak, jeśli chodzi o kwestie techniczne, to przede wszystkim muzyka dopełnia tutaj całość. Atmosfera tajemnicy, mroku i skrywanych tajemnic skrzętnie spaja się ze ścieżką dźwiękową. Serial to również obrazowe kadry obnażające przed nami Easttown łączące się głęboko z naszymi bohaterami.

Gosia: Tło dźwiękowe jest dobrze dopasowane do rozgrywających się na ekranie scen, ale na tyle nienachalne, że nie skupia na sobie uwagi większej niż poczynania postaci. Wydaje mi się, że kadry zdominowały wyblakłe zielenie i skala szarości, na które chwilami pada lekko ciepłe światło, momentalnie pozbawiając je przewodniego chłodu.

Anna: Na pewno muzyka odgrywa znaczącą rolę, ale także scenografia. Fakt, że Easttown jest prawdziwe, że taka szara i sroga rzeczywistość gdzieś jest. Na pewno ciężki klimat uwydatnia fakt, że ulice Easttown są opustoszałe, że jest późna jesień lub nawet zima. Barwy są wypłowiałe, zimne i chłodne. Te elementy przywodzą na myśl klimat skandynawskich seriali kryminalnych.

SŁOWEM PODSUMOWANIA 

Klaudia: Dawno nie widziałam tak dobrego serialu, który ogląda się z zapartym tchem, wyczekując premiery kolejnego odcinka. Myślę, że z powodzeniem każdy znajdzie tu coś dla siebie – niezależnie od tego, czy będzie to główny wątek morderstwa, czy osobiste problemy, z którymi zmagają się bohaterowie. Jedno jest pewne –  jest to niesamowicie intrygujący kryminał pełen dwuznaczności, uświadamiający nam, jak wiele może się wydarzyć w pozornie mało interesującym miejscu.

Gosia: Polecenia tego serialu słyszałam z każdej strony i nie mogłam już znieść powtarzania po raz kolejny: Wszyscy mi o nim mówią, wiem, że jest świetny. Na pewno go kiedyś obejrzę. Spodziewałam się intrygującej historii, ale nie liczyłam na tak wciągające ekranowe śledztwo, które przeplata wiele innych, równie interesujących wątków. Wychodząc z założenia, że najlepsze produkcje to te, skłaniające do dyskusji, jestem przekonana, iż Mare z Easttown na taki tytuł zasługuje. Warto poświęcić mu blisko siedem godzin (niekoniecznie jednego dnia, gdyż jak dodają dziewczyny: oczekiwanie na kolejne odcinki jest wręcz wskazane) i pozwolić sobie na teleportację do świata łączącego w sobie zagadnienia kryminalne, socjologiczne i psychologiczne, w którym nie tak łatwo o spokój ducha. Jeżeli macie obejrzeć jedną serialową produkcję z pierwszej połowy 2021 roku, to wybierzcie Mare.

Anna: Mare z Easttown łączy w sobie konwencję kryminału oraz dramatu psychologicznego. Wyjątkowa jest też struktura serialu, a całość zamknięta jest klamrą – to skończona opowieść, a widz mierzy się z gorzkim i smutnym wydźwiękiem widzianej na ekranie historii. Nietuzinkowe rozwiązania, wybitna gra aktorska, przejmujące zwroty akcji i klimat historii sprawiły, że uznaję Mare z Easttown za jeden z najlepszych i najlepiej zrobionych seriali, jakie widziałam.


Serial można oglądać na HBO GO

Write a Review

Opublikowane przez

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *