zaginięcie w hotelu cecil

Wielogłosem o…: „Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w Hotelu Cecil”

Ci z Was, którzy interesują się kryminalnymi, zagadkowymi sprawami, na pewno kojarzą historię Elisy Lam. Historię, którą swego czasu żył prawie cały Internet. Historię, która jest w takim samym stopniu fascynująca i dziwaczna, co ogromnie smutna i przytłaczająca. Był filmik z windy, na którym widać zaginioną dziewczynę, były filmiki youtuberów, którzy rozkładali całą sprawę na czynniki pierwsze – aż za bardzo doszukując się połączeń i nawiązań. W końcu, po ośmiu latach, przyszedł czas na serial dokumentalny, który rozprawia się, można powiedzieć, z zagadkowym zaginięciem kanadyjskiej studentki, Elisy Lam, w owianym złą sławą i równie tajemniczym i mrocznym Hotelu Cecil. Serial produkcji Netflixa nosi tytuł Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w Hotelu Cecil, a sprawa Elisy Lam stanowi oś dla pierwszego sezonu produkcji. Jak dokument wypada w oczach Martyny i Sylwii, które tę smutną sprawę znały już wcześniej i które nie raz zastanawiały się, co też naprawdę mogło przydarzyć się młodej kobiecie? Zapraszamy do lektury Wielogłosu.

WRAŻENIA OGÓLNE

Sylwia Sekret: Myślę, że dla dokładnego wyjaśnienia, jak mocno obie czekałyśmy na ten dokument, potrzebne będzie zarysowanie nieco kontekstu. Wszystko zaczęło się od sprawy Dzieci z Kurim, sprawy absurdalnej i przerażającej jednocześnie, która brzmiała jak wymyślona przez człowieka pod wpływem historia, a nie jak scenariusz napisany przez życie. Tak obie pokochałyśmy pewną Jaśmin, z pewnego kanału Stanowo, a w zasadzie jej serię Kryminalnie. To tam trafiłyśmy na dziesiątki niesamowitych, przerażających, ale i w jakiś dziwny sposób przyciągających historii. Jedną z bardziej znanych na całym świecie i najszerzej swego czasu komentowanych była ta o Elisie Lam. Historia, z którą do dzisiaj trudno się pogodzić.

Martyna Michalska: To prawda. Jakiś czas temu, zresztą za Twoją namową, obejrzałam wspomniane wcześniej Dzieci z Kurim. Nie pierwszy zresztą raz, ta historia bowiem ma w sobie coś, że, pomimo ogromu zła, jakie się w niej przewija, przyciąga i nie pozwala wysłuchać się tylko jeden raz. Ogrom w tym zasługi wspomnianej już Jaśmin, która z ogromnym szacunkiem dla ofiar opowiada historie kryminalne, przywołując mnóstwo faktów opartych o wiarygodne źródła, ale też ubarwiając je swoim bardzo charakterystycznym sposobem opowiadania. W krótkim czasie obejrzałam wszystkie jej filmy i z niecierpliwością czekam na kolejne. I choć wszystkie opowiadają o ogromnych tragediach, to historia Elisy Lam, podobnie jak historia Dzieci z Kurim jest tą, która zostaje w głowie na dłużej.

Sylwia: Jeśli chodzi o historie opowiadane przez Jaśmin, to obie się zgodzimy, że nie ma ona sobie równych i trudno ją zastąpić (a nieudolnie próbowałyśmy ze względu na jej przerwę w publikowaniu filmów). Jednak nie da się ukryć, że czym innym jest opowiadanie historii przez youtubera, a czym innym dokument przygotowywany przez cały zastęp ludzi. Jak Netflix podszedł do tajemniczej historii Elisy Lam? Czy Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w hotelu Cecil było ciekawe dla kogoś, kto znał już tę sprawę? Muszę powiedzieć, że dokument oglądałam z ciągłym zaciekawieniem i w niewytłumaczalnym napięciu. Niewytłumaczalnym, bo przecież dobrze wiedziałam, jaki będzie finał tej opowieści. 

Martyna: Zdecydowanie. Jaśmin jest jedyna w swoim rodzaju i to akurat ona, spośród wielu innych youtuberów parających się tematyka true crime, najbardziej przypadła mi do gustu. Powody wymieniłam już wcześniej. Natomiast znając historię Elisy Lam, byłam bardzo ciekawa, jaką narrację obiorą twórcy omawianego dokumentu. Czy skupią się na aspekcie kryminalnym? Na chorobie dziewczyny? A może będzie ona tylko tłem opowieści o samym miejscu, w którym doszło do tego tragicznego zdarzenia? No i czy będą w stanie opowiedzieć o czymś, o czym Jaśmin w swojej historii nie wspomniała? Dużo pytań, jeszcze więcej oczekiwań. Od razu uprzedzam, w tekście pojawią się spoilery. Niestety, o serialu Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w hotelu Cecil nie da się pisać bez nich.

ZARYS SPRAWY

Sylwia: Elisa Lam, kanadyjska studentka, miała 21 lat, kiedy w 2013 roku wybrała się sama na wycieczkę do Stanów Zjednoczonych. Jednym z jej przystanków miało być Los Angeles i tam też Elisa pojechała. Zatrzymała się w niedrogim i osławionym Hotelu Cecil, a w zasadzie Stay on Main Hotel (wydzielona część hotelu Cecil). I niestety któregoś dnia ślad po dziewczynie zaginął. Było to o tyle niepokojące i dziwne, że po pierwsze zawsze przynajmniej raz dziennie meldowała się rodzicom przez telefon, a po drugie ostatnie nagranie dziewczyny pochodzi z kamery w windzie, a w toku sprawy okazało się, że dziewczyna najprawdopodobniej z hotelu nigdy nie wyszła. Rozwieszono plakaty, do hotelu wprowadzono psy tropiące, jednak po Kanadyjce nadal nie było śladu… Nagranie z windy, które policja zdecydowała się opublikować, rozpoczęło natomiast gigantyczne internetowe śledztwo…

Martyna: I pomimo tego, że Elisa bardzo cieszyła się na tę wycieczkę i na różnych portalach społecznościowych informowała o wyjeździe, to relacją z niego dzieliła się, nieprzesadnie, można powiedzieć. Wrzuciła parę zdjęć na Instagrama, ale poza tym nie wrzucała praktycznie nic. Biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej dziewczyna dzieliła się ze światem swoimi przeżyciami i prywatnymi kwestiami związanymi z chorobą, można uznać to zachowanie za dość nietypowe.

WADY I ZALETY DOKUMENTU

 Sylwia: Na miejscu zbrodni składa się z czterech około godzinnych odcinków i wydaje mi się, że jeśli chodzi o tę historię, jest to długość idealna. Żaden wątek nie został tu niepotrzebnie przeciągnięty, a widzowie nie są też trzymani w sztucznej niepewności – a w przypadku tego zaginięcia, można było to zrobić. Jest to zaletą, zarówno biorąc po uwagę grupę odbiorców, którzy znają tę historię, jak tych, którzy jeszcze o niej nie słyszeli. Ogromną zaletą serialu – o czym już zdążyłyśmy trochę podyskutować na żywo –  jest to, że fabularyzowane wstawki zostały ograniczone do absolutnego minimum, w dodatku zostały zrobione nienachalnie, są często tylko szkicem pewnych sytuacji – np. tego, jak ktoś siedzi przy komputerze i widzimy tylko jego profil lub tył głowy.

Martyna: O tak. Takie wstawki okropnie mnie denerwują w tego typu produkcjach. Zresztą, już abstrahując od omawianego dokumentu, uważam, że fabularyzowanie dokumentu jest zupełnie niepotrzebne. Same fakty przedstawiane w nim powinny mówić, i zazwyczaj mówią, same za siebie, więc takie wstawki są zupełnie niepotrzebne, a nawet tandetne.

Sylwia: Natomiast, co mi się nie do końca podobało, to fragmenty, w których twórcy raczą nas niemal horrorowymi ujęciami brudnej wody spływającej z kranu. Myślę, że dokument mógłby się bez tego obyć albo przynajmniej mogłoby to zostać zrobione mniej dosłownie i raczej nie w takiej tandetnej horrorowej stylistyce. 

Zabrakło mi również większej roli rodziców Elisy Lam. Nie chodzi mi nawet o żaden wywiad z nimi, nie szukam też jakiejś chorej sensacji, nie zależy mi absolutnie nie widoku płaczących czy błagających o informację o córce rodziców. Raczej liczyłam na to, że zostanie przynajmniej przytoczone stanowisko rodziców, ich podejście do całej sprawy i jej zakończenia. O ile bowiem w filmiku wspomnianej przez nas youtuberki było o tym wspomniane w sposób, który uważam za bardzo istotny dla sprawy, o tyle w serialu Netflixa właściwie nie padło żadne słowo na ten temat. Chyba że rodzina Elisy nie wyraziła zgody, ale w takiej sytuacji myślę, że również powinno to zostać zaznaczone.

Martyna: Mnie te horrorowe wstawki akurat tak bardzo nie raziły, ale również zabrakło mi większego udziału rodziców dziewczyny w produkcji. Może już, po prostu, przywykłyśmy do tego, że Jaśmin poświęca ofiarom i im najbliższym najwięcej uwagi i dlatego oczekujemy tego też po innych produkcjach.

Natomiast jeśli chodzi o plusy produkcji, to bardzo się cieszę, że twórcy duży kawałek historii poświęcili samemu hotelowi. Jaśmin mniej więcej zarysowała jego dzieje i fakt, że było to średnio ciekawe miejsce, jednak to z filmu dowiedziałam się, że w dzielnicy Skid Row, w której się znajduje, jest bodaj największy odsetek przestępczości i bezdomności w całych Stanach Zjednoczonych. Że jest to dzielnica szemranych typów, narkomanów, a w samym hotelu wielokrotnie dochodziło do samobójstw i zabójstw. Że jest to hotel, w którym częstym gościem był odpowiedzialny za śmierć 14 osób Richard Ramirez, zwany też Nocnym Stalkerem. Samo miejsce zbrodni jest tutaj drugoplanowym, ale szalenie istotnym bohaterem, który dodatkowo wzmaga niepokój.

Sylwia: Tak! Masz całkowitą rację – sam hotel jest tu również ważnym bohaterem i świetnie, że twórcy dokumentu przybliżyli widzom to miejsce.

Martyna: Właśnie przez to, że tyle czasu twórcy poświęcili samemu hotelowi i jego okolicy, na początku myślałam, że historia Elisy zostanie potraktowana instrumentalnie przez twórców dokumentu, jednak w toku oglądania okazało się, że jest zupełnie inaczej. To tło było konieczne, aby lepiej zrozumieć, może nie samą historię, ale domysły, jakie snuły osoby zaangażowane w wyjaśnienie tajemniczego zniknięcia Elisy.

Sylwia:  Było to wręcz niezbędne, żeby zrozumieć, dlaczego właśnie wokół tej konkretnej sprawy narosło tyle nieprawdopodobnych historii i dlaczego zafascynowała, a wręcz nie dawał spokoju tylu ludziom na całym świecie. I ja również na początku miałam obawy, że sama Elisa zostanie zepchnięta na margines i stanie się raczej pretekstem do opowiedzenia historii, ale tak jak zauważyłaś – na szczęście tak się nie stało.

Na plus trzeba zapisać również rozmowy nie tylko z policją i obsługą hotelu, ale także z youtuberami, którzy żyli tą sprawą, a niektórzy z nich nawet się na niej „wybili” w internetowym świecie i zyskali popularność. Dzięki temu zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielka była to swego czasu sprawa (zresztą nadal jest) i jak wiele osób na całym świecie było w nią zaangażowanych.

Podsumowując wywód o wadach i zaletach, myślę, że Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w hotelu Cecil to całkiem porządnie zrealizowany dokument, który przede wszystkim w żaden sposób nie uderza w godność ani ofiary, ani jej rodziny. 

Martyna: Tak, pokazanie youtubowej społeczności skupionej wokół zagadki Elisy było ciekawą perspektywą, nieco inną od tej zaproponowanej przez Jaśmin, która skupiła się przede wszystkim na ofierze.

Natomiast w kwestii minusów, to twórcy pominęli jeden bardzo istotny aspekt mogący wyjaśnić sprawę. Jaśmin w swoim filmie wspomina, że na uniwersytecie, na którym studiowała Elisa, dość intensywnie badany był temat deprywacji sensorycznej, jako środka mogącego pomóc w chorobie psychicznej, zwłaszcza takiej, jak choroba afektywna dwubiegunowa. Dziewczyna mogła chcieć więc wytłumić objawy choroby, poddając się na własną rękę tego typu terapii. Tymczasem w serialu nie pojawiło się ani jedno zdanie na ten temat. Nie wiem, czy to zwykłe przeoczenie, czy teoria celowo została pominięta jako zupełnie niewiarygodna.

Sylwia: Myślę, że twórcy pominęli tę teorię, ponieważ… nawet o niej nie słyszeli ani na nią nie wpadli. Jaśmin podkreślała w swoim filmie, że ona sama nigdzie na tę teorię się nie natknęła, a sama ją „wymyśliła”, dlatego myślę, że bardzo możliwe, że po prostu nikt, kto zajmował się tym dokumentem i śledztwem, na to nie wpadł. A nawet jeśli, to wrzucili to do jednego worka jako zaburzenia spowodowane chorobą. 

PROBLEMATYKA, PORUSZANE WĄTKI, TEORIE

Martyna: Od początku historii, czyli tak na dobrą sprawę od momentu zaginięcia Elisy, w odkrycie prawdy zaangażowanych było mnóstwo osób – zaczynając od policji, przez obsługę hotelu, aż po internetowych detektywów. Ci ostatni mieli szczególnie dużo pomysłów dotyczących tego, co stało się z dziewczyną, oni też byli autorami najbardziej nieprawdopodobnych rozwiązań. I nie oskarżam ich o złe intencje, natomiast czasem miałam wrażenie, że zupełnie fiksowali się na jakiejś koncepcji, zupełnie ignorując tłumaczenia policji i fakty. Na przykład od początku byli pewni, że w zniknięcie dziewczyny zamieszane są jakieś osoby trzecie, mimo że tak na dobrą sprawę nie było na to żadnych dowodów. Druga kwestia, kiedy policja ujawniła, że Elisa cierpiała na chorobę afektywną dwubiegunową, co mogło tłumaczyć dziwne zachowanie dziewczyny w windzie, oni kwitowali to dwoma zdaniami: „Tak się nie zachowuje osoba cierpiąca na to zaburzenie” lub „To nie ma sensu” – w ogóle nie zagłębiając się w temat, nawet nie chcąc zwrócić większej uwagi na ten trop.

Sylwia: Rozumiem, o co Ci chodzi, ale jednocześnie jestem w stanie w pewnym stopniu zrozumieć tych internetowych Sherlocków. Prawda jest taka, że my dzięki filmikowi opublikowanemu na kanale Stanowo, wiedziałyśmy, jak kończy się ta sprawa i jakie wytłumaczenie ostatecznie znalazło wiele dziwnych zdarzeń i wątków. Nie mam natomiast pojęcia, jak zareagowałabym, gdybym poznała tę sprawę w trakcie śledztwa, kiedy było tyle niewiadomych i kiedy sama policja na początku była niemal pewna, że doszło do zbrodni. A przyznać musisz, że w sprawie Elisy Lam było naprawdę wiele dziwnych zbiegów okoliczności, podejrzanych zdarzeń… Samo nagranie z windy, od którego wszystko się zaczęło, wystarczyło, by zasiać w głowach tych, którzy je zobaczyli, milion pytań. I choć, tak jak wspomniałaś, choroba dziewczyny tłumaczy sensownie jej dziwne, przyprawiające o dreszcze zachowanie, to niestety człowiek ma to do siebie, że kiedy raz sobie coś „ubzdura”, to trudno mu potem wybić to z głowy.

Martyna: To fakt, znając sprawę, inaczej ogląda się serial. I być może gdybym wcześniej nie zobaczyła filmiku Jaśmin, to inaczej spojrzałabym na wszystkie zbiegi okoliczności, które, faktycznie, momentami były dość dziwne. Nie mogłam jednak pozbyć się wrażenia, że youtuberzy bardzo chcieli, aby okazało się, że pewne nieprawdopodobne sytuacje naprawdę miały miejsce. Przy okazji śledztwa pojawiło się również wiele teorii totalnie „od czapy”, jak na przykład ta, że Elisa była… bronią biologiczną. Świadczyć miała o tym nazwa testu na gruźlicę, której epidemia w tym czasie wybuchła w okolicy Skid Row – LAM ELISA, będąca akronimem słów Lipoarabinomannan (LAM) Enzyme-Linked Immunosorbent Assay (ELISA). 

Sylwia:  Teoria o broni biologicznej była oczywiście totalnie bzdurna, ale dla mnie nazwa tego testu to był naprawdę dość mroczny zbieg okoliczności…

Martyna: Albo ta teoria, że pewien muzyk black metalowy stał za śmiercią dziewczyny, czego potwierdzeniem miał być fakt, że przebywał w tym samym hotelu, co Kanadyjka. A to, że przebywał tam prawie rok wcześniej, nie miało już żadnego znaczenia. Przykre jest to, że te bzdurne przypuszczenia nie dość, że nie miały pokrycia w rzeczywistości, to jeszcze doprowadziły do zrujnowania nie tylko jego kariery, ale też jego życia osobistego.

Sylwia: Sprawa Elisy Lam pokazuje – i dobrze zostało to podkreślone w dokumencie – jak trudno nam pogodzić się z tym, że czasami nie mamy namacalnego winnego, którego możemy oskarżyć i zlinczować. Bo właśnie tak tłumaczę zachowanie tych wszystkich, którzy oskarżali hotel czy policję o zatajanie faktów, o jakieś spiski, i którzy wymyślali te wszystkie dziwne teorie – od tajnej agentki po kosmitów, a na duchach kończąc. Ta sprawa jest przygnębiająca i smutna najbardziej właśnie przez fakt, że w zasadzie trudno tu wskazać winnego – nie ma kogo wsadzić do więzienia, nie ma jak uspokoić głowy, a może nawet sumienia. Nie ma jak szukać sprawiedliwości dla Elisy. A właśnie tego chcieli w większości internetowi detektywi i świat, który angażował się w tę sprawę. I fakt, że wiele osób zapędziło się za bardzo, nie zważając na to, że mogą sprawiać przykrość i ból rodzinie lub tym, na których zrzucają niemające pokrycia w rzeczywistości oskarżenia – jednak nadal pokazuje to, jak bardzo smutna jest to historia. Może właśnie tym bardziej.

zaginięcie w hotelu cecil

KWESTIE TECHNICZNE

Sylwia: O większości wspomniałyśmy już w wadach i zaletach produkcji, jak chociażby o tym, że wstawki fabularyzowane zostały okrojone do minimum – na całe szczęście. Rozmowy z detektywami, pracownikami hotelu czy youtuberami, którzy byli zaangażowani w sprawę Elisy Lam, odbywają się bez zbędnych rozpraszaczy. Kobieta lub mężczyzna siedzi na krześle przed kamerą i opowiada o tamtych wydarzeniach, swoich odczuciach, wątpliwościach. Podobało mi się, że czasami nagranie rozpoczynało się dla widza o sekundę, dwie wcześniej niż teoretycznie powinno, słyszeliśmy zatem na przykład pytanie kierowniczki hotelu do reżysera, czy może już zaczynać. Ten zabieg sprawił, że wszystko nabrało bardziej ludzkiego wyrazu i zmniejszył ewentualne wątpliwości, że wypowiedzi mogłyby być reżyserowane.

Dobrze została również dobrana muzyka do dokumentu – jest mroczna, ale nie przesadnie. Całość pod tym względem wypada przyzwoicie – serial trzyma w napięciu, atmosfera jest gęsta i niepokojąca, ale nie czujemy w tym wszystkim sztuczności. Realizatorsko Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w hotelu Cecil nie potknął się znacząco ani razu. Czymś niezbędnym wydawało się w przypadku tego dokumentu, by na koniec pojawiła się informacja z numerem telefonu, pod który można zadzwonić, jeśli my lub osobna, którą znamy, zmaga się z jakąś chorobą psychiczną. I takiej informacji nie zabrakło. Szkoda jedynie, że polski dział Netflixa nie zdecydował się dorzucić w napisach jakieś infolinii działającej na terenie naszego kraju.

Martyna: I ja w kwestiach technicznych nie mogę nic zarzucić twórcom. Może jedynie niepotrzebne wstawki fabularyzowane, ale było ich na tyle niewiele, że można je przeboleć. Dodam jeszcze tylko, że bardzo mnie cieszy, że w powstanie dokumentu zaangażowanych było wiele różnych osób, zarówno policjanci, którzy bezpośrednio badali sprawę, obsługa hotelu, jak i internauci, ale też historycy. Dzięki temu historia dziewczyny nabiera pełniejszego wymiaru i pozwala zrozumieć perspektywę praktycznie każdej osoby, która w filmie się wypowiada.

zaginięcie w hotelu cecil

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Sylwia: Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w hotelu Cecil to serial, który bardzo dobrze – tak mi się wydaje – spełnia swoją funkcję. A twórcy nie mieli łatwego zadania, bo dokument porusza sprawę delikatną i wypełnioną po brzegi dziwnymi zbiegami okoliczności i jeszcze dziwniejszymi teoriami. Niełatwe to było zatem zadanie, aby odnieść się do tego wszystkiego, a jednocześnie nie popaść w jakieś mroczne opowieści grozy, pamiętając cały czas o szacunku dla ofiary i jej rodziny. Tymczasem dokument rzetelnie przedstawia zarówno fakty, jak i próbuje rozprawić się z głośniejszymi hipotezami domorosłych detektywów. Nie sieje sensacji, tylko próbuje pokazać, co tak naprawdę się stało. Tłumaczy kilka rzeczy, których sama nie rozumiałam po moim pierwszym zapoznaniu się z tą sprawą. 

Po obejrzeniu Zaginięcia w hotelu Cecil jeszcze mocniej uderzyło mnie, jak trudna, smutna, przygnębiająca i przerażająca jest to sprawa. Dokument uświadamia w sposób dobitny, jak bardzo człowiek potrzebuje namacalnego sprawcy i winowajcy, którego – jak nam się wydaje – ukaranie przyniesie ulgę tym, którzy cierpią i szukają sprawiedliwości dla ofiary. 

Myślę, że serial Netflixa jest godny polecenia zarówno osobom, które nic nie słyszały do tej pory o sprawie Elisy Lam, jak i dla tych, którzy obejrzeli w sieci wszystkie dostępne filmiki na ten temat. Dokument będzie świetnym uzupełnieniem swojej wiedzy również dla osób, które – jak chociażby ja – znały dzieje kanadyjskiej studentki z jednego materiału i ta sprawa wciąż nie dawała im o sobie zapomnieć. I choć dokument nie daje żadnego ukojenia, to zwraca uwagę na wiele problemów, które w trakcie śledztwa i długo po nim się ujawniły w ludzkiej naturze.

Martyna: Tak jak wspomniałaś, twórcy mieli niełatwe zadanie, ze względu na sporo teorii, jakie się pojawiały, ale też mnogość odrębnych punktów widzenia. Łatwo było tu popaść w przesadę i postawić na sensację, tymczasem twórcy wykazali się ogromnym zrozumieniem i empatią. I choć na początku myślałam, że Elisa będzie tylko pretekstem do szerszego przedstawienia legendarnego wręcz hotelu, tak po dwóch odcinkach to wrażenie zupełnie zniknęło. Wręcz stwierdziłam, że takie tło było niezbędne, aby zrozumieć domniemania zarówno tych profesjonalnych, jak i amatorskich śledczych.

Zgadzam się, że serial nada się zarówno dla osób zaznajomionych z tematem, jak i również dla tych, które nigdy o historii nie słyszały. Zwłaszcza że twórcy nie skupiają się tylko na Elisie, ale też na społeczno-ekonomicznym tle wydarzeń, będącym ciekawym uzupełnieniem poruszanych faktów. Gwarantuję też, że ta historia zostanie z Wami na dłużej. Zaginięcie w hotelu Cecil nie daje bowiem jednoznacznej odpowiedzi na to, co się konkretnie stało z dziewczyną. Jak wcześniej pisałam, są pewne przypuszczenia i teorie, ale żadna nie jest w 100% potwierdzona. Najgorsze jest to, że jak długo byśmy sprawy nie badali, to szans na dowiedzenie się prawdy już, niestety, nie mamy.

zaginięcie w hotelu cecil

Fot.: Netflix

Kanał Stanowo, który prowadzony jest przez wspominaną przez nas wielokrotnie Jaśmin, znajdziecie TUTAJ

Zagadka Elisy Lam - Kryminalnie #16 - część 1 z 2

 


Przeczytaj także:

Recenzja serialu Schody

zaginięcie w hotelu cecil

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *