Wielogłosem o…: „Orphan Black”, sezon 3.

Trzeci sezon serialu Orphan Black za nami. Dużo się działo i na pewno niejeden raz widzowie łapali się za głowy w zdumieniu. Zdania naszych redaktorów są podzielone co do poziomu tego sezonu. Dla jednych widoczny był znaczny spadek formy, dla innych natomiast serial utrzymuje się cały czas na równym. W jednym natomiast nasza redakcja się zgadza – serial z całą pewnością, po raz kolejny zresztą, kradnie Helena. Też tak uważacie? A może nadal jesteście przed seansem trzeciego sezonu Orphan Black? Jeśli tak – ostrzegamy, że Wielogłos może zawierać śladowe ilości spoilerów, dlatego jeśli jesteście na nie uczuleni – odradzamy póki co lekturę.

WRAŻENIA OGÓLNE

Martyna Michalska: Pierwsze dwa sezony Orphan Black oceniam naprawdę wysoko. Serial przyciągnął mnie przede wszystkim oryginalną fabułą i świetną grą aktorską (wielkie brawa przede wszystkim dla Tatiany Maslany). Dlatego też miałam spore oczekiwania wobec sezonu trzeciego. I przyznam szczerze, że nieco się zawiodłam. Nie tyle na pani Tatianie, bo ta cały czas trzyma wysoki poziom, ale przede wszystkim na wątkach fabularnych. Co prawda już od drugiego sezonu serial stawał się coraz bardziej skomplikowany, ale w najnowszym momentami naprawdę miałam problemy, żeby nadążyć za wydarzeniami.

Mateusz Cyra: Podobnie jak Martyna – pierwsze dwa sezony oceniam bardzo wysoko. Jednak na tym kończy się nasze wspólne zdanie. Trzeci sezon uważam za udany i nie odczuwam spadku jakości. Może pierwsze dwa odcinki nieco “spuściły z tonu”, ale środek oraz koniec sezonu to stare dobre Orphan Black. Jestem zadowolony. Tym bardziej, że niektóre wątki naprawdę mnie zaskoczyły, natomiast inne wreszcie zaczęły do mnie przemawiać.

Michał Bębenek: Ja z kolei jestem bardziej po stronie Martyny w tej kwestii. Mianowicie, sezon trzeci uważam może nie tyle za spadek formy – bo tę serial utrzymuje całkiem nieźle – co za spadek zdolności twórców do zaciekawienia widza. Praktycznie cały środek sezonu pozbawiony był jakiejś większej akcji. Być może wynika to też z faktu, że sezony 1. i 2. oglądałem, a właściwie pochłonąłem w całości, w kilka dni (zachęcony pozytywnymi opiniami koleżanek i kolegów z redakcji). Natomiast sezon trzeci zmuszony byłem oglądać z tygodniowymi odstępami, w miarę jak ukazywały się nowe odcinki.

Sylwia Sekret: Pierwszy odcinek wprowadził mnie w konsternację. Wpłynęło na to kilka rzeczy – po pierwsze, zapomniałam co nieco z poprzedniego sezonu, przez co pogubiłam się w niektórych wątkach pierwszego odcinka 3. sezonu; po drugie – wiele scen ważnych dla spisku i tajemnicy Orphan Black działo się za szybko, co dodatkowo siało mętlik; po trzecie pierwsze dwa odcinki były średnie pod względem fabularnym i niekiedy nawet nudnawe. To się jednak zmieniło, i po opiniach, z którymi zetknęłam się wcześniej, jakoby ten sezon w całości był gorszy od poprzednich – byłam zdziwiona, że jednak przypadł mi do gustu i po chwili nie odstawał już od poprzednich sezonów.

Sarah w terenie

PLUSY I MINUSY SEZONU

Mateusz: Mam ochotę napisać, że największym plusem tego sezonu jest Helena, ale byłoby to niesprawiedliwe wobec ogromu pracy, jaki włożyła we wszystkie swoje bohaterki Tatiana Maslany. Dlatego jako największy plus uznaję właśnie kanadyjską aktorkę. Podobało mi się również to, że wreszcie dostaliśmy sezon, w którym praktycznie nie było córki Sary, bo to dziecko dla mnie jest bardzo słabiutką aktorką i jej obecność na ekranie niebywale mnie irytowała. Kolejnym plusem jest dla mnie wreszcie wątek Alison. Do tej pory nie mogłem przekonać się do tej postaci i przyznam, że lekko mnie drażniła. Dopiero w tym sezonie w pełni doceniłem “moc” tej małej twardzielki z przedmieścia. Ogólniej rzecz biorąc – cały sezon oceniam pozytywnie. Bawiłem się świetnie, znowu obejrzałem praktycznie cały sezon w dwa dni, wątki się zazębiały i chociaż faktycznie momentami jest skomplikowanie, to można jakoś za nagromadzeniem wątków nadążyć. Kto oglądał Zagubionych, ten wie, co mam na myśli ;).

Jako minus wskazałbym natomiast to, że mojej ulubionej Helenki było za mało. Mam również wrażenie, że nie do końca wykorzystano potencjał Castorów, ograniczając ich w sumie jedynie do roli złych, którzy posługują się wyłącznie siłą fizyczną. Mark jako jedyny wybijał się ponad ten schemat; pozostali bracia to w sumie nic szczególnego, jeśli by mówić o potencjale postaci.

Michał: Największym plusem jest oczywiście Tatiana, która na swych barkach dźwiga właściwie cały ten serial. To się nie zmienia od pilotażowego odcinka i za to dla pani (panny?) Maslany wielkie brawa.

Do minusów natomiast muszę zaliczyć zbyt duże nagromadzenie wątków i intryg, które mają miejsce w tym sezonie. Wszystko to robi się za bardzo nieprawdopodobne. To znaczy, nie żeby od początku historia była prawdopodobna, ale na pewno łatwiej było w nią uwierzyć wtedy niż teraz, kiedy mamy już nie wiadomo ile stron działających każda we własnym interesie i snujących sieć intryg, która miejscami przerasta chyba nawet twórców.

Mateusz: Tu się nie zgodzę. Do tej pory były trzy strony konfliktu. DYAD, CASTOR oraz Proletarianie. Co doszło w tym sezonie? Jakaś nieznana nam jeszcze korporacja/instytucja postawiona znacznie wyżej niż wszystkie te trzy razem wzięte. Co w tym nieprawdopodobnego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt o ingerowaniu w ludzkość poprzez klonowanie. Mnie by nie zdziwiło, jakby za tym stali czołowi politycy światowych potęg.

Michał: Głównie chodzi mi o to, że co parę odcinków okazuje się, że organizacja, która do tej pory rządziła wszystkim, jest tak naprawdę pionkiem jeszcze większej organizacji, która z kolei potem również okazuje się kolejnym pionkiem czegoś jeszcze bardziej wpływowego. I tak naprawdę już nikt nie wie, dla kogo właściwie pracuje (tzn. postacie może wiedzą, ale ja się gubię ;) ).

sarah więzienie

Sylwia:  No fakt, tych stron konfliktu robi się coraz więcej, ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, że dana strona okazuje się być pionkiem jakiejś większej korporacji, instytucji, społeczności – to nadal ma to sens. Nie jest to bowiem kolejna strona konfliktu tylko pionek, a pionek – chcąc nie chcąc – trzyma stronę gracza, który nim steruje :).

Co do plusów, to muszę tu wspomnieć o zabiegu zastosowanym w ostatnich, bodajże dwóch albo trzech, odcinkach. Mam na myśli sceny, podczas których Sarah widzi w swoich snach (majakach, urojeniach?) zmarłą w pierwszym odcinku Beth. Samo wprowadzenie postaci Beth – która zaczyna poniekąd prześladować Sarę, które ma wizualizować wyrzuty sumienia, bezradność podczas wykonywania “misji”, którą Sarah na własne życzenie przejęła, a która powoli zaczyna ją przerastać – było świetnym zabiegiem. Wniosło do serialu dodatkowy psychologiczny wątek i w końcu zobaczyliśmy Sarę, która nie jest wcale taka pewna swego, taka twarda i taka zadziorna. Dopiero teraz widz miał szansę się przekonać, jak samobójstwo Beth, po której Sarah na jakiś czas przejęła tożsamość, wpłynęło na psychikę bohaterki – jak powraca do niej wciąż tamto wspomnienie i jak męczy ją poczucie winy i jakiegoś obowiązku zrewanżowania się zmarłej kobiecie.

Jeśli zaś idzie o minusy, to na pewno będzie to mniej scen z duetem Felix – Alison w rolach głównych. A kiedy ta dwójka się spotyka, przysłowiowa gęba sama się uśmiecha, a postaci te – mimo, że budzące sympatię również osobno – zyskują dodatkowych kolorów. Jedyną taką sceną w tym sezonie była kampania wyborcza, którą pomagał organizować Alison Felix. Cały czas jednak tę dwójkę coś rozdzielało i nie dało to efektu, jaki by mnie w stu procentach zadowolił.

Martyna: Zgodzę się tutaj z Michałem. Od drugiego sezonu serial robi się coraz bardziej skomplikowany, a w najnowszym komplikacji było za dużo. Tak jak pisałam  na wstępie, momentami miałam problem z nadążeniem za fabułą przez mnogość wątków, przez co serialu nie oglądało mi się tak przyjemnie jak to miało miejsce w przypadku pierwszego sezonu.

Trudno mi też ocenić wprowadzenie nowej instytucji, czyli Topside, jednoznacznie. Z jednej strony daje to twórcom pole do wprowadzania kolejnych jeszcze wyżej sytuowanych grup i powodowania kolejnych komplikacji, z drugiej, tak jak pisał Mateusz, jest to w miarę logiczne. Ciekawa jestem, jaką rolę Topside odegra w kolejnym sezonie, może wtedy zweryfikuję ostatecznie swoją opinię.

Helena faktycznie jest w tym sezonie bardzo mocnym punktem. Jej rozmowy z Pupokiem (notabene, głosem Pupoka była… Maslany), ucieczka z więzienia, powrót po siostrę, no i masakra dokonana na Pouchym – te wątki były znakomite. Napisałam, że Helena jest bardzo mocnym, a nie najmocniejszym punktem sezonu z jednego powodu. Mianowicie z powodu sceny w garażu, kiedy walczy z jednym klonem Castora i powala go na łopatki w chwilę. Jest to dość niewiarygodne, biorąc pod uwagę, że przeciwnik Heleny odebrał solidne wojskowe szkolenie. Stąd lekki minus na konto tej i tak świetnej postaci.

Sylwia:Aczkolwiek ten konkretny Castor był zdaje się osłbiony bardzo przez chorobę, która niektórych z nich wyniszcza.

helena kapelusz

NAJLEPSZY ODCINEK / SCENA

Martyna: Scen, w których kolejne klony przejmują rolę innych, jest w całym serialu kilka. Pomimo, że jest to zabieg pojawiający się często, dla mnie sceny, w których jest on stosowany, są absolutnie najlepsze. I tak w trzecim sezonie muszę wymienić jedną, która ma miejsce już w pierwszym odcinku, w której Sara musi grać Rachel, natomiast Alison przesłuchiwaną Sarę. Pomimo, że Maslany już odgrywała te wszystkie role, tu musi się postarać, aby nie grać ich do końca idealnie. Dla mnie to majstersztyk, za każdym razem trzymający w napięciu widza mającego nadzieję, że cały podstęp się nie wyda.

Mateusz: Coś jest w tym, co mówi Martyna. Sceny, w których jeden klon udaje innego są zazwyczaj niezwykle udaną mieszanką humoru i napięcia. Gdybym miał wskazać najlepszy odcinek, będzie to ten, w którym Helena uciekła z więzienia. Świetna akcja i chyba najlepsza chemia między klonami od dawien dawna. A poszczególne sceny? Szczególną sympatią darzę wszystkie te, w których Helena rozmawia z Pupokiem. Cokolwiek to było (halucynacja, zmyślony przyjaciel) – było genialne. No i genialny moment, w którym Helena (udająca Alison) robi totalną rozpierduchę, kiedy słyszy groźby dotyczące dzieci ze strony narkotykowej mafii.

Michał: O tak, Helena i Pupok to najlepszy duet tego sezonu! Kiedy Helena zadebiutowała w pierwszym sezonie, jej postać mnie zbytnio nie przekonała. Właściwie to w ogóle. Ale w miarę rozwoju fabuły, tak mniej więcej w połowie drugiego sezonu, zacząłem ją uwielbiać. W najnowszym sezonie Helena wzbija się na wyżyny, chociaż, jak już wspominał Mateusz, jest jej zdecydowanie za mało!

Sylwia: Po prostu przyznajcie się, że lubicie blondynki ;). A wracając do poważnych tematów. Scena z klonami – zgadzam się w zupełności z Martyną. Jak wyśmienitym aktorem trzeba być, aby wiarygodnie zagrać jednego z kilku klonów, w których się wcielamy, który udaje tego innego klona – i zrobić to wiarygodnie! Maslany robi to niesamowicie i widz, mimo że wie, iż to wciąż ta sama aktorka gra swojego klona, który udaje klona jeszcze innego klona – w stu procentach wierzy w stworzone kreacje, ani na chwilę nie gubiąc się w tym, kto jest kim, bo mimikę i gesty danej postaci odtwarza perfekcyjnie nawet wtedy, kiedy teoretycznie tego nie robi.

Jednak w serialu było więcej świetnych scen, jak chociażby ta, o której wspomniał Mateusz, kiedy Helena przebrana za Alison robi nieprzyjaciołom swojej siostry jesień średniowiecza z ich czterech liter. Również scena ucieczki Heleny i to, jak zostawiła ona Sarę – nie wiem jak Wy, ale ja się tego absolutnie nie spodziewałam! Podobały mi się również sceny z wprowadzeniem nowego klona, którego już od dłuższego czasu mi brakowało. W jak wiele różnych ról będzie jeszcze potrafiła wcielić się Tatiana Maslany? Jej talent aktorski zdumiewa na każdym kroku.

Mateusz: Pewnie, że lubimy blondynki ;). Ale musisz przyznać sama, że Heleny po prostu nie da się nie darzyć sympatią, bo jest tak skrajną wariatką, że jej akcje to jest po prostu jeden z największych smaczków Orphan Black.

kastor w zbożu

NAJGORSZY ODCINEK / SCENA

Martyna: Tutaj faworyt, przynajmniej w moim mniemaniu, może być tylko jeden. Chodzi mi konkretnie o scenę, w której Sarah poszukując wzorca, na podstawie którego powstały klony, trafia do domu kobiety, jak się okazuje matki Siobhan. No ok, na razie nic dziwnego się nie dzieje. Ale kiedy okazuje się, że owa kobieta posłużyła również jako wzór do stworzenia męskich klonów, ponieważ w łonie matki wchłonęła swojego brata bliźniaka i przez to posiada zarówno męskie, jak i żeńskie geny…można się tylko zastanawiać, dlaczego, w tej i tak mało realnej fabule twórcy uraczyli nas taką nieprawdopodobną wręcz historyjką. Wiem, że takie rzeczy się zdarzają, ale moim zdaniem było to przesadne udziwnienie w tej, i tak już nieprawdopodobnej, fabule.

Mateusz: Ale Martyna, przecież to było mega fajne właśnie, że oryginałem okazała się kobieta, mająca w sobie cechy obu płci. To rodzi zajebisty konflikt i tworzy kolejne problemy każdej z zaangażowanych organizacji. Mów sobie co chcesz, moim zdaniem to jest przemyślane w świetny sposób i był to ładny twist fabularny. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to fakt, że Pani S, która tak przecież wszystko ogarnia, nie miała o tym pojęcia, oraz do tego, że to z kolei też rodzi kolejny problem, że jako jej córka też może mieć takie same/bardzo zbliżone geny…

Michał: W tym przypadku zgodzę się z Mateuszem. Ten motyw z babką Sary, która okazała się zestawem obojga genów, był bardzo fajny. Takie historie się zdarzają (wchłonięcie jednego bliźniaka przez drugiego jeszcze w łonie matki) i było to jak najbardziej wiarygodne.

Jeśli chodzi zaś o najgorszą scenę czy odcinek, to wskazałbym raczej cały wątek, który jest dla mnie dość słaby. Mianowicie, chodzi mi o Gracie, której historia jest jakaś taka mdła i bez polotu. Całe to zakochanie w Marku i miotanie się z jednej strony na drugą – w żadną z tych rzeczy jakoś nie jestem w stanie uwierzyć. I sam nie wiem, czy to aktorka grająca Gracie jest tak słaba, czy po prostu ta historia to taki zapełniacz, czy może jedno i drugie.

Grejsi

Sylwia: Ja również nie mogę zgodzić się z Martyną. I choć na początku wydawało mi się to śmieszne i zakrawało o nieprawdopodobny zbieg okoliczności, że dziwnym trafem akurat matka Pani S. jest oryginałem, który posłużył dla LEDY i CASTORA, to dość szybko  wyszedł na jaw jeszcze jeden fakt, który to sensownie wytłumaczył. Natomiast co do tego, że dawcą oryginalnego materiału genetycznego zarówno dla męskich jak i damskich klonów okazała się jedna osoba – uważam, że był to jeden z lepszych zabiegów w tym serialu. I również został sensownie wytłumaczony. Naukowiec szuka jednej kobiety i jednego mężczyzny, aby rozpocząć próby nad klonowaniem ludzi. Poszukiwania zaprowadzają go do więzienia (zapewne dlatego, że osoba skazana na długi wyrok nie będzie dla niego późniejszym zagrożeniem, a także sekret będzie dużo bezpieczniejszy niż gdyby była to osoba wolna). Trafia tam na kobietę, która okazuje się mieć dwie linie genetycznie – męską i żeńską. Gdyby w  takiej sytuacji odpuścił – okazałby się kompletnym idiotą, bo jedna osoba zamiast dwóch to przede wszystkim mniej problemów, szybsze rozpoczęcie eksperymentu, większe szanse na utrzymanie tajemnicy… Sama bym tak zrobiła!

Jako najgorszą scenę wymieniłabym natomiast tę, w której Alison z mężem odprawiają jakiś dziwny rytuał, tańcząc w bieliźnie i rzucając pieniędzmi – było to dziwne i w ogóle nie pasowało mi do serialu. Może nawet nie sam taniec, ale to, jak został pokazany – jako jakiś dziwny przerywnik między scenami, z głośnym podkładem muzycznym, prawie jak teledysk. Dziwne to było i odrobinkę żałosne. Dla przypomnienia – gdzieś niżej powinniście znaleźć zdjęcie tego „tańca”.

EWENTUALNE DZIURY FABULARNE

Martyna: Od samego początku serialu nie jestem w stanie zrozumieć jednej rzeczy. Dlaczego siostry od razu nie zgłosiły się na policję? Czy bały się, że macki DYADU, Proletarian czy innych dziwnych tworów sięgają nawet tej instytucji? Wydaje mi się to trochę niezrozumiałe, biorąc pod uwagę, fakt, że nikt nie wtrącał się w działania przedstawicieli prawa, kiedy ci pracowali nad sprawą samobójstwa Beth. Żaden urzędnik czy przełożony Arta nie wykorzystał wyników śledztwa do swoich celów i nigdy ze strony policji de facto nie spotkały ich żadne nieprzyjemności. Stąd ich decyzja o niepodejmowaniu oficjalnej współpracy z policją wydaje mi się nieco nielogiczna.

Mateusz: Ja bym się akurat braku współpracy z policją nie czepiał. Wielkie organizacje zaangażowane w konflikt klonowy, dysponujące większą i nielegalną siłą nie są w stanie wszystkiego ogarnąć, a policja to zrobi? Twórcy zdają sobie sprawę, że policja to tak naprawdę karzełek w świecie gigantów i niewiele może. Przynajmniej takie jest moje odczucie po tym, jak policja nieudolnie drążyła w temacie śmierci Beth. Biurokracja przykryła chęci co odważniejszych i sprytniejszych gliniarzy. Ja natomiast jako dziurę fabularną podam taką, o której z Sylwią mocno dyskutujemy – mianowicie skoro wszystkie żeńskie klony są takie same (mają ten sam kod genetyczny przecież!), to czemu np. Cosima ma wadę wzroku? I czemu Cosima jako jedyna ma problem zdrowotny, który wymaga leczenia? Wcześniej w serialu było to chyba zaakcentowane, że one wszystkie mają jakąś lukę w kodzie, która powoduje u wszystkich chorobę, poza Heleną i Sarą, które są uodpornione (tylko czemu właśnie to one są uodpornione, tego nie pamiętam).

cosima szal

Michał: Masz rację, Cosima ma ten sam problem zdrowotny co “Niemka” z początku serialu, w wyniku którego kaszlała krwią. I rzeczywiście było to zaakcentowane, że wszystkie klony poza Sarą i Heleną mają to samo. Dziwi w takim razie fakt, że na żadne dolegliwości nie uskarża się np. Alison albo Rachel. Co do wady wzroku, być może wynika to po prostu z trybu życia? Cosima pewnie większą jego część spędziła z nosem w książkach, albo w ekranie laptopa, to i wzrok się stępił.

Martyna: Hm, na genetyce niespecjalnie się znam, ale mogę tutaj wysnuć teorię, że po prostu ta wada genetyczna występuje losowo. Matka S. nie cierpiała przecież na dolegliwość podobną do tej, którą ma Cosima czy Niemka. Zdarza się, że pomimo zdrowych rodziców rodzi się dziecko z Zespołem Downa. Biorąc pod uwagę, że dziecko ma fragment kodu matki i ojca, taka sytuacja byłaby raczej niemożliwa, a jednak występuje. A propos wady wzroku Cosimy, zgodzę się tutaj z Michałem, komputer może bardzo popsuć wzrok, znam to z autopsji ;).

Sylwia: Co do policji… nie wiem, czy przypadkiem w pierwszym sezonie nie było coś napomknięte o tym, że to Beth podejrzewała policję o udział w spisku lub po prostu korupcję, i to ona namówiła resztę klonów do tego, aby milczeć w tej sprawie. W końcu kto, jak nie policjantka wiedziałaby, że należy się kolegów po fachu wystrzegać w tej sprawie? Ale może coś źle zapamiętałam :).

Co do Cosimy, to tak się właśnie zastanawiałam nad tym, że jedynie tryb życia byłby tu wytłumaczeniem, ale nie byłam pewna, czy życie przed komputerem i z nosem w książkach nie spowodowałoby mniejszej wady. A w niektórych scenach mam wrażenie, że Cosima bez okularów niemalże nie widzi – sugerowałaby to scena z tego sezonu, podczas której dziewczyna zakłada okulary, żeby odebrać telefon; z drugiej strony jednak, kiedy Cosima udaje Alison podczas jej przemowy – bez trudu podchodzi bez okularów do mównicy. Wada nie jest więc pewnie tak znaczna – albo sami twórcy nie są co do niej zdecydowani.

Ja z kolei widzę dwie inne dziury logiczne, z których jedna jest raczej moim niezrozumieniem i zagubieniem w odniesieniu do jednej z postaci, więc ufam, że mi to wytłumaczycie :). Chodzi mianowicie o Delphine. Absolutnie nie zrozumiałam niespodziewanej przemiany tej kobiety – z postaci w sumie mało ważnej w drugim sezonie, pokazywanej głównie ze względu na zażyłość z Cosimą, w sezonie trzecim nagle staje się szefową całego DYAD-u. Czy coś pokręciłam? Bo wydawało mi się, że jeszcze w drugim sezonie była zwykłym naukowcem, a po wypadku Rachel, przejęła jej miejsce i stała się najważniejszą postacią w instytucie, mimo że wcześniej nic nie wskazywało na jej wysoką rangę…

delphine delfin

Michał: Rzeczywiście, przemiana Delphine była dość niewiarygodna. Nie chodzi też o sam awans, w to akurat łatwiej uwierzyć (skoro zwolnił się wakat), ale bardziej o zmianę w jej zachowaniu, kiedy nagle z miłej i zakochanej Francuzeczki staje się bezwzględną panią prezes. Na początku było pokazane, że coś większego łączyło ją z doktorem Leekym, jeszcze zanim zakochała się w Cosimie, być może stąd taki płynny awans (tak naprawdę odgrywała większą rolę, niż pokazywała klonom).

Sylwia: Jest to jakieś wytłumaczenie, ale wydaje mi się, że niewystarczające, jak na skalę awansu. Pamiętać musimy, czym jest cały projekt – to nie są zwykli naukowcy, a Delphine w sezonie drugim nie była nikim znacznym. A tu nagle PUF – bezwzględna szefowa wszystkiego. Dobrze jednak zauważyłeś, że zwrócić trzeba uwagę również na zmianę w jej zachowaniu, która momentami zakrawała wręcz o zmianę osobowości.

 Kolejną sprawą, która nie daje mi spokoju jest sprawa Gracie. A mianowicie fakt, że to ona tak naprawdę była zdrajczynią i sprawczynią zamieszania z pewną książką w roli głównej. To czego nie rozumiem, to z pozoru prosta sprawa – jak Gracie skontaktowała się z ludźmi z CASTORA, aby dokonać intratnej dla siebie wymiany? Od momentu wygonienia jej przez matkę była zagubiona, a raz pijana. Skąd miała telefon, którym z ukrycia mogłaby zadzwonić? Skąd miałaby jakiekolwiek namiary na CASTORA? Tym bardziej, że cały czas była pod czyjąś opieką, jedynie moment, kiedy udaje, że idzie do lekarza, pozwala jej na zdradzieckie manewry, ale wtedy jest już po wszystkim i należy tylko odebrać zapłatę.

Mam jeszcze jedną uwagę, którą osobiście traktuję jako może nie błąd logiczny, co lukę. Chodzi o sprawę błahą, i możecie się śmiać – ale takie rzeczy również są ważne i powinny być przez twórców serialu brane pod uwagę. Zwróćcie uwagę na włosy Heleny. Przez niemal cały serial jest gdzieś przetrzymywana, zamknięta, w dodatku w niegodziwych warunkach. A gdzie odrosty?! Okej, nasza ukochana Helena ma lekkie odrosty, ale są one takie same przez całe Orphan Black. Ktoś jej, przepraszam, w więzieniu włosy farbuje? A wiemy, że blond to nie jest jej naturalny kolor. Po pierwsze to widać, a po drugie to przecież klon, a one wszystkie wyglądają tak samo!

Michał: W dziedzinie farbowania włosów akurat nie jestem ekspertem, nie potrafię więc odpowiedzieć na to pytanie ;). Ale oprócz tego, że cały czas są idealnie zafarbowane, to do tego są nieskazitelnie czyste i puszyste, mimo że warunki w jakich przebywała Helena, raczej nie pozwoliłyby jej na umycie włosów (szczególnie w scenie, kiedy cała nasmarowała się masłem). Trzeba to traktować raczej na zasadzie, że wizerunek danej postaci jest rzeczą nienaruszalną, a takich “codziennych” czynności nie pokazuje się na ekranie, tak jak nie pokazuje się, że bohaterowie filmów korzystają z ubikacji ;).

Sylwia: Oczywiście, że tak i nie wymagam tutaj, żeby w scenach, kiedy Helena i Sarah są uwięzione, pokazywano, jak załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Gdyby serial był zwykłym dramatem czy obyczajem – kwestię odrostów można by zbyć zwykłym machnięciem ręki, tak jak fakt, że Sarah ma kręcone/falowane włosy, a Alison proste – a jakoś nigdy nie pokazali, żeby Aliosn prostowała włosy. I tu nie mam zastrzeżeń – nikt nie musi mi tego pokazywać, bo nie widzimy Alison 24 godziny na dobę. Jednak w przypadku Heleny sprawa jest nieco inna. Te odrosty nie są zwykła zaczepką recenzenta w stylu – hej, jest w więzieniu, a ma wciąż idealny kolor! Pamiętajmy, że mowa tu o Orphan Black, serialu o KLONACH. A niepokazanie, że Helena (kiedy cały czas jest w zamknięciu) znalazła spoóśb, by zafarbaować odrosty wskazuje na fakt, że to jej naturalny kolor, a to, jak wiemy z fabuły serialu, jest NIEMOŻLIWE. Stąd moja wzmianka o luce, a nie z samej niechęci do odrostów ;).

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Mateusz: Donnie Hendrix to postać, której przemiana podobała mi się chyba najbardziej na przestrzeni wszystkich trzech sezonów. Od zupełnej obojętności, jaką darzyłem tę postać w pierwszym sezonie, przeszedł do może nie wielkiej, ale jednak sympatii, i szczerze mówiąc, kibicuję facetowi, żeby wszystko poukładało się jemu oraz Alison. Poświęcenie oraz odwaga, jakimi wykazuje się Donnie w walce o dobro swoich bliskich, jest godne podziwu, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nie jest on typem ani przesadnie silnym, ani męskim, ani też groźnie wyglądającym.

alison donnie

Michał: Moją ulubioną postacią w tym sezonie (poza tymi kreowanymi przez Tatianę) jest Scotty – pomocnik/współpracownik Cosimy, a przy tym cholernie sympatyczny nerd do kwadratu, który w wolnych chwilach gra z przyjaciółmi w planszówki, w laboratorium. Bardzo podobała mi się jego terapia zastosowana na Rachel, polegająca na nauce gry w Agricolę ;).

Mateusz: Fakt, Scotta bardzo przyjemnie się oglądało w tym sezonie. Zachęcił mnie do zagrania w Agricolę.

Martyna: Choć Alison lubię, to nie do końca podoba mi się to, że tak mało angażuje się w sprawy klonów. W trzecim sezonie skupiona była głównie na handlu narkotykami i kampanii wyborczej, zupełnie jakby problemy sióstr jej nie dotyczyły. Fakt, ma rodzinę, którą musi chronić, więc nie bardzo może pozwolić sobie na ryzyko, ale Sarah jest w dokładnie takiej samej sytuacji, a jednak zazwyczaj to ona jest pierwszą osoba, która podejmuje działania w sytuacji zagrożenia.

Sylwia: A czy nieangażowanie się Alison nie było częścią planu dziewczyn? To przecież Alison miała być wystawiona jako przynęta, jako ta, która jest na widoku, bo wiedzie “normalne” życie.

Dla mnie postacią najbardziej nudną jest Cosima. Spośród wszystkich klonów ona jest najbardziej… zblazowana i rozmemłana – zwłaszcza podczas scen poza laboratorium, kiedy zajmuje się swoim prywatnym życiem. Jej postać mnie irytuje, a jej dalsze losy niewiele obchodzą. Nie podoba mi się również dysonans tej postaci – z jednej strony mózg i naukowiec mający potencjał do bycia genialnym, a z drugiej największy dzieciuch i naiwniak ze wszystkich klonów. W sumie jej postać mogłaby umrzeć – ciekawe jak wyglądałby pogrzeb z siostrami Cosimy – najlepiej z otwartą trumną.

Michał: Widzę, że naprawdę nie lubisz Cosimy ;). Ale muszę przyznać Ci rację, w tym sezonie ta postać zrobiła się kompletnie nieciekawa. Dla mnie Cosima skończyła się na scenie “tańca klonów” ;).

AKTORSTWO

Martyna: W tej kategorii niepodzielnie rządzi jedna osoba – Tatiana Maslany. Z każdym nowym jej wcieleniem nie mogę wyjść z podziwu, że granie tak różnych postaci przychodzi jej z taką łatwością, i że potrafi zrobić to tak wiarygodnie. Każda kolejna postać odgrywana przez tę aktorkę jest osobną kreacją, posiadającą indywidualne cechy charakteru, niepowtarzane u innych. I za to po raz kolejny wielki szacunek. Dużo słabiej natomiast wypadają postaci grane przez Ari Millena. Wszyscy bracia z projektu CASTOR są dość podobni do siebie, żaden z nich nie wyróżnia się niczym szczególnym. Choć w sumie panu Millenowi oddać mogę jedno, potrafił tak dobrze wykreować złe postaci, że od pierwszego momentu, kiedy zobaczyłam jego twarz w serialu, udało mu się zniechęcić mnie do siebie. Jest to też jakaś sztuka.

kastor w okularach

Maslany jednak wypada tu o niebo lepiej, wiarygodniej. I w sumie nie wiem, czy można winić Millena za nieco nijaką grę, Kanadyjka zawiesiła bowiem poprzeczkę tak wysoko, że mało kto byłby w stanie chociażby jej dotknąć.

Mateusz: Znowu muszę polemizować. Ari Millen gra bardzo dobrze, głównie mimiką. Jego klony również różnią się dość znacznie jak na męskie standardy oraz wojskowe obycie przystało. Bo jednak prawda jest taka, że kobieta ma w takim wypadku znacznie większe pole do popisu. Rudy miał bardzo charakterystyczną bliznę przecinającą pół twarzy, poza tym wyróżniał się wyraźną zaciętością, oddaniem Matce i pełnym lodu spojrzeniem, Mark to zagubiony, zakochany po uszy facet, który cały czas nie wie, jak chce postąpić oraz w co ma wierzyć. Tylko ten ostatni klon, ten typowo “wojskowy” był odrobinę nijaki, ale też miał najmniej czasu ekranowego.

Martyna: Tylko że Tatiana gra nie tylko mimiką, ona uruchamia tutaj wszystko, co potrzebne do stworzenia dobrej kreacji. Każdy klon inaczej mówi, ma inny sposób poruszania, inną mimikę, inne gesty. Rozumiem, że prawie każdy z męskich klonów otrzymał wojskowe wychowanie, w związku z czym “Castory” zachowują się dość podobnie. Jednak Millen mógłby się postarać o nieco większe zróżnicowanie postaci, bo czasami, kiedy nie padało imię klona, miałam problem z odróżnieniem jednego od drugiego.

Michał: Na cześć Tatiany nie będę już pisał peanów, bo wszystko zostało na ten temat napisane. Powiem tylko, że w pełni zgadzam się z przedmówcami – Tatiana Maslany to Orphan Black. Kropka.

Co do gry Ariego Millena, trudno mi cokolwiek powiedzieć, dla mnie on nie był ani zły, ani dobry. Po prostu zagrał poprawnie. Wyróżnić natomiast muszę Jordana Gavarisa, czyli Felixa – brata Sary. Jako aktor nie ma zbyt imponującej filmografii, jednak rola w tym serialu powinna zdecydowanie pomóc mu w karierze. Jego sposób mówienia, akcent, sposób poruszania się i zachowanie, wszystko to składa się na świetną rolę. Trudno mi tylko powiedzieć, na ile jest to kreacja aktorska, a na ile prawdziwa osobowość Gavarisa.

Martyna: O tak, Felixa uwielbiam od pierwszego sezonu. Gavaris idealnie wręcz wykreował swoją postać, która, mimo że momentami jest bardzo przerysowana, to pozytywnie wybija się na tle innych postaci (pomijam tu oczywiście te, grane przez Tatianę). A za jego akcje z Alison należą mu się wielkie brawa, bo sceny te zawsze dostarczają mi niezłej dawki śmiechu.

Sylwia: O tym, że Tatiany Maslany to perełka tej produkcji pisać już nie muszę. Chciałabym natomiast nawiązać do wypowiedzi Michała dotyczącej gry Gavarisa. Felix to genialna postać, jedna z moich ulubionych i w znacznym stopniu ubarwia on serial i to w głównej mierze on dodaje mu posmaku komediowego. Natomiast co do tego, czy jest to kreacja aktorska, czy prawdziwa osobowość – nie wnikam w orientację seksualną tego aktora, bo i niewiele mnie ona obchodzi, ale w scenie w salonie piękności, kiedy rozmawiał z Krystal udowodnił, że w sekundę potrafi zmienić kreację mężczyzny homoseksualnego w heteroseksualnego. I na odwrót.

felix sarah

PODSUMOWANIE SEZONU

Michał: Dla mnie na pewno był tutaj wyczuwalny spadek formy. Pierwsze dwa sezony podobały mi się o wiele bardziej. W trzecim odniosłem wrażenie, że twórcy podążyli zbyt wieloma bocznymi torami, które jednocześnie były i nie były fajne ;). Już tłumaczę, o co mi chodzi. Mam na myśli na przykład wątek Alison i jej małego przedsięwzięcia narkotykowego. Z jednej strony był to świetny wątek rozwijający postacie zarówno Alison, jak i Donniego. Ale z drugiej strony pasował do tego serialu, jak pięść do nosa. Ogólnie cały wątek pani Hendrix podążał w tym sezonie jakby bocznym torem, w zupełnym oderwaniu od tego, co działo się z resztą klonów. Orphan Black nadal jednak pozostaje bardzo ciekawym serialem i na pewno będę oglądał go dalej.

Mateusz: Ja z kolei żadnego spadku formy nie odczuwam, może w 2, 3 początkowych odcinkach. Potem było już tylko lepiej. Nie przeszkadza mi też to, że wątek Alison toczył się zupełnie innym torem niż reszta Orphan Black. Fajnie, że jest miejsce na jakikolwiek powiew “normalności” w tym serialu. Podobały mi się odcinki więziennie – w ogóle środek sezonu oceniam najwyżej. Zabrakło mi oczywiście kilku elementów, ale w dalszym ciągu jest to serial, który można określić mianem dobrego.

Sylwia: Przy czym należy zauważyć, Michale, że Alison jako jedyny z klonów ma “normalne” życie, które toczy się również w oderwaniu od tego, który ma na celu rozsupłanie tajemnicy związanej z klonami i będącej osią całego serialu. Cosima niby jest naukowcem, ale pracuje ona właśnie nad sprawą klonów, Helena cały czas jest porywana przez tych “złych”, Sarah poświęciła wszystko, żeby nareszcie to skończyć… a Alison pomaga dziewczynom, jak może, ale ona ma męża, dzieci, uczestniczy żywo w życiu szkoły… dziwne byłoby, gdyby nagle sprawy klonów pochłonęły ją całkowicie, a widz nie wiedziałby, kto zajmuje się jej dziećmi, domem (a przecież Alison to przykładna gospodyni domowa) i całą resztą… Dlatego widzimy wątki dotyczące jej życia – tego zwykłego.

alison taniec pieniądze

Powiem krótko – sezon był dobry, czekam na kolejny :).

NADZIEJE NA IV SEZON

Mateusz: Mam nadzieję, że Tatiana Maslany dalej bedzie tak genialna, jak jest do tej pory. Tyle różnych kreacji w jednej produkcji zakrawa na ewenement w historii seriali telewizyjnych i jest to wykonane tak, że z pewnością pozostanie fenomenem długi czas. Oczywiście najbardziej chcę, żeby było więcej Helenki, nie obrażę się również, jeśli wróci Pupok, chociaż na to się nie zanosi, biorąc pod uwagę, jak skończył… Chętnie poznam również nowego klona i nowe wcielenie Pani Maslany. Brakowało mi tego w tym sezonie, a pojawienie się na moment kosmetyczki Krystal nie było na tyle satysfakcjonujące.

Michał: Był też zdawkowo wspomniany klon z Polski, który niestety był wymieniony w kontekście tego, że umarł. A szkoda, bo to by dopiero był akcent! Co do sezonu IV, wygląda na to, że wątek Castora się zakończył i mam nadzieję, że już definitywnie. Oby tylko nowy wątek z Neolucją nie okazał się jeszcze bardziej przekombinowany. No i również liczę na większą obecność Heleny, która przecież ciągle ma w zanadrzu pewien atut – pojemnik z jej “dzieciaczkami”. Mam wrażenie, że ten wątek jeszcze sporo namiesza (w sensie pozytywnym).

Martyna: Ja za to mam nadzieję, że twórcy powoli będą prowadzili serial do końca. Obawiam się, że im dłużej będzie się ciągnął, tym bardziej nieprawdopodobne i przekombinowane pomysły będziemy oglądać na ekranie. A tego bym nie chciała, bo choć sezon trzeci oceniam nieco słabiej niż poprzednie, to serial i tak lubię i chciałabym mieć po oglądaniu go miłe wspomnienia.

Sylwia: W zasadzie nie mam jakichś specjalnych nadziei związanych z IV sezonem Orphan Black. Mogę jedynie poprzeć Martynę – serial jest naprawdę dobry, a ciągnięcie go w nieskończoność tylko mu zaszkodzi.

projekt lida

Fot.: Orphan Black III Productions Limited 2015/ BBC America

 

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *