Julie Clark

Wielogłosem o…: „Ostatni lot” – Julie Clark

Ostatni lot wydał się intrygujący z paru względów – bardzo dobre rekomendacje, ważny społecznie temat i, podobno, wciągająca fabuła ubrana w szaty thrillera. No jak można było się nie skusić? Można było, a nawet trzeba było. Bo niestety jak to bywa bardzo często, wyobrażenia wyobrażeniami, a rzeczywistość to zupełnie inna kwestia. Pierwsza powieść Julie Clark nawet w połowie nie spełniła naszych oczekiwań, zamiast wciągającej historii serwując nam pasmo dość miałkich i średnio interesujących wydarzeń. Krótko mówiąc, drugi raz na pewno byśmy po tę powieść nie sięgnęły. Dlaczego? Przekonacie się, czytając ten wielogłos.

WRAŻENIA OGÓLNE

Martyna: Na lekturę Ostatniego lotu skusiłam się głównie przez rekomendacje. Rewelacyjny, trzymający w napięciu i dający do myślenia thriller, porównania do stylu Hitchcocka i temat przemocy fizycznej i psychicznej spowodował, że sięgnęłam po tę lekturę. Tymczasem intuicja od początku podpowiadała mi, że mogę się srogo zawieść. I cóż, powinnam jej posłuchać, bo zamiast dobrego thrillera dostałam powieść, która momentami wlecze się niemiłosiernie wolno, zwroty akcji mamy tak naprawdę tylko na początku i na końcu, bohaterowie są papierowi, a o całości można zapomnieć po przeczytaniu ostatniego zdania. Spodziewałam się nawet nie wybitnej powieści, ale przynajmniej solidnego przeciętniaka, natomiast dostałam mierne czytadło.

Natalia: Dobrze wiem, o czym mówisz. Chyba lepiej bym tego nie ujęła! Ja byłam trochę bardziej naiwna: naprawdę wierzyłam, że dostanę coś mocnego, wielkie wow, totalną karuzelę emocjonalną. Naprawdę spodziewałam się dobrego thrillera, od którego nie będę mogła się oderwać. Tymczasem czytałam, czytałam i czytałam, czekając na jakieś większe emocje. Niestety, choć bardzo wierzyłam, że je otrzymam, nie doczekałam się. Naprawdę jest mi przykro!

WADY I ZALETY KSIĄŻKI

Martyna: Pierwsza powieść w dorobku Julie Clark to opowieść o dwóch kobietach, które z różnych powodów muszą uciec od swojego dotychczasowego życia. Jedna z powodu przemocy fizycznej, jakiej doświadcza w domu, druga z powodu źle podjętej decyzji w trudnej sytuacji życiowej. No i w sumie tutaj można by zakończyć opis, ale dodam jeszcze, że w pewnym momencie, aby zmylić tropy, panie zamieniają się tożsamościami.

Trudno mi pisać o plusach tej powieści, bo widzę, tak naprawdę, tylko jeden – szybko się ją czyta. Przejdźmy zatem do minusów, a tych jest cała masa. Przede wszystkim konstrukcja bohaterek, a raczej jej brak. O Claire i Evie dowiadujemy się naprawdę niewiele, przez co, mimo że są głównymi bohaterkami, nie byłam w stanie zaangażować się w opowiadaną historię. O Claire wiemy tylko tyle, że jest inteligentna, straciła rodzinę w dość młodym wieku, lubi się modnie ubierać, ale nie może i jest bita przez męża. Autorka nie pokusiła się choćby o minimalne pogłębienie jej portretu psychologicznego, co biorąc pod uwagę jej przeżycia, było niezbędne. Tak samo jest z Evą. Wiemy, że tułała się po rodzinach zastępczych i że na studiach zaufała niewłaściwej osobie, przez co później musiała żyć w ukryciu, współpracując z typem spod ciemnej gwiazdy. Tyle dowiadujemy się na początku książki, później zaś wątek jest rozwijany, ukazana jest historia życia bohaterki, jednak tutaj też warstwa psychologiczna jest potraktowana po macoszemu. Dlatego część książki po dość intrygującym początku była dla mnie mdła i nudna, a przeżycia bohaterek średnio mnie interesowały. Jeśli chodzi zaś o sam finał, to mamy tutaj wyciągnie rozwiązań z kapelusza, bez dawania wskazówek. Taki deus ex machina, co pozbawiło mnie przyjemności z domyślania się, jak cała historia się skończy.

Natalia: Wiem, że szybko ją przeczytałaś! I jestem zaskoczona, bo ja czytałam ją bardzo długo, co nie zdarza mi się zbyt często. Główną wadą według mnie są przydługie, nudne opisy. Ciągnęły się one w nieskończoność i w zasadzie nie wnosiły niczego ciekawego do fabuły. Tak jak napisałaś: opis bohaterek nie jest zbyt głęboki i dopracowany, przez co trudno utożsamić się z którąś z nich, a więc ich długie przemyślenia tylko mnie irytowały. Pragnęłam akcji, a nie monologu, a tej było bardzo, bardzo mało. Do końca myślałam, że może jednak zakończenie sprawi, że krzyknę: wow, było warto! Niestety, tak się nie stało. Serce nie zabiło mi mocniej.

Julie Clark miała naprawdę bardzo dobry pomysł na powieść, coś poszło jednak mocno nie tak. Zalety, zalety, zalety. Myślę o nich, próbując coś wykombinować. Być może mogę zaliczyć do nich zakończenie losu Evy, które było najmocniejszym punktem tej książki, choć oczywiście nie zaskoczyło mnie. Gdybym bardziej zżyła się z tą bohaterką, na pewno zalałaby mnie większa fala uczuć podczas tego fragmentu.

Martyna: A to fakt, zakończenie historii Evy było dość zaskakujące i tu plus dla autorki, że właśnie na takie się zdecydowała. Ale tak jak Ty, ja nie polubiłam się z tą bohaterką na tyle, żeby przejąć się jej losem dłużej niż przez 5 sekund.

Natalia: Hm, faktycznie, mam podobne odczucia co Ty: nie zdążyłam się przyzwyczaić do tej postaci na tyle, by jakoś bardzo ją polubić, jednak nie przeszkadzała mi tak jak Claire. Ta druga z kolei strasznie mnie nużyła, a jej los nie zaskoczył mnie ani nie porwał.

STYL/JĘZYK

Martyna: Kolejny aspekt powieści, do którego muszę się przyczepić. Nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy sama autorka ma taki sposób pisania, ale język w książce jest bardzo nienaturalny. Widać, że ktoś bardzo starał się używać swobodnego sposobu wypowiedzi, jednak wyszło to nieudolnie. Bohaterowie zawsze mówią pełnymi zdaniami, nawet jeśli jest to luźna rozmowa, używają przysłów i powiedzeń, które, owszem, funkcjonują w polszczyźnie, ale mało kto ich używa w codziennej rozmowie. Przez te zabiegi styl jest bardzo sztuczny. Wiem, że Ciebie bardzo zmęczyła lektura, być może to wina stylu autorki?

Natalia: Mam takie same odczucia, niestety. Wszystko było dość nienaturalne i sztywne. I te przydługie opisy, które doprowadzały mnie do rozpaczy. Po prostu bardzo się nudziłam. Myślę, że gdyby styl był odrobinę bardziej luźny, swobodny, nie męczyłabym się tak bardzo.

WYDANIE

Natalia: Książka wygląda estetycznie. Okładka jest dosyć mroczna, prym wiodą tutaj ciemne, złowrogie kolory. Gdy pierwszy raz na nią spojrzałam, od razu pomyślałam, że ta historia może być naprawdę mocna i trzymająca w napięciu. Jak dla mnie książka jest zdecydowanie za długa; nie będę jednak powtarzała się w kwestii przydługich opisów i mozolnie rozkręcającej się akcji.

Martyna: Ja mam za to nieco inne wrażenia. Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale już po zobaczeniu jej miałam przeczucie, że książka może być średnia. No i się nie pomyliłam. Na końcu umieszczony został wywiad z autorką, Julie Clark, która opisuje, jakie intencje nią kierowały przy pisaniu Ostatniego lotu. I spoko, tylko dla mnie jest to zupełnie zbędne. Gdyby lektura była bardziej interesująca, to wywiad też byłby miłym dodatkiem, a tak… meh. Zupełnie niepotrzebny.

Natalia: No tak, Twoje przeczucia okazały się słuszne. Może to jakieś ukryte zdolności? Rzucasz okiem na okładkę i bach! Już wiesz, że to będzie dobre, a tamto akurat niewarte uwagi. Nie no, śmieję się, punkt dla Ciebie w tym starciu. A co do wywiadu – to mógłby być wisienką na literackim torcie. Mógłby być,  jednak nie dla nas. Ale kto wie, być może dla kogoś będzie to akurat strzał w dziesiątkę po udanej lekturze?

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Natalia: Słowem podsumowania: zawiodłam się. Liczyłam na mocny thriller i wielkie emocje, marzyłam o napięciu i wartkiej akcji. Niestety, będę musiała jakoś wynagrodzić tę przygodę literacką moim zawiedzionym nadziejom. Pomysł na historię według mnie był naprawdę dobry – jednak potencjał został zmarnowany. Nie ukrywam, że jest mi przykro, ale książka nie porwała mnie. Bardzo się ciągnęła i w zasadzie długo czekałam na rozwój wydarzeń, które choć trochę przyspieszyłyby akcję. Zakończenie dosyć przewidywalne – obok  losu Claire przeszłam obojętnie, jedynie los Evy trochę mnie poruszył, choć nie był niczym niespodziewanym. Czy poleciłabym to dzieło innym? Myślę, że nie. Na pewno nie miłośnikom dreszczyku emocji i mocnych historii.

Martyna: Podobnie jak Ty, mocno się rozczarowałam. Powieść Julie Clark okazała się nieciekawą historią z miałkimi bohaterkami i bohaterami, średnio interesującą fabułą i zmarnowanym potencjałem. Nie oczekiwałam, że ta lektura zmieni moje życie, ale liczyłam chociaż na to, że wciągnie mnie na kilka wieczorów. Niestety, pomimo trudnego tematu i intrygującego początku, o książce można zapomnieć tak szybko, jak szybko się ją czyta. Życzę autorce, żeby stworzyła coś lepszego. Podobnie jak Natalia, ja będę odradzać sięgnięcia po Ostatni lot. Jest mnóstwo ciekawszych książek.

Fot. Muza S.A

Julie Clark

Write a Review

Opublikowane przez

Natalia Chrobok

Wszystkie niewypowiedziane słowa.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *