Może i Paragraf 22 zadebiutował na platformie HBO po cichu, ale fani literatury Josepha Hellera z pewnością ochoczo go wyczekiwali. Jest to przecież klasyk wśród powieści (anty)wojennych, a określenie „paragraf 22” weszło do codziennego słownika jako określenie paradoksalnej sytuacji – przynajmniej tak informują amerykańskie media. W naszej redakcji premiery serialu wyczekiwał szczególnie Patryk, który wciąż nosi w sobie wspomnienia z lektury książki; towarzyszy mu Mateusz, który co prawda powieści jeszcze nie przeczytał, ale i tak czerpał przyjemność z oglądania. Nasi redaktorzy nie ukrywają, że – jako iż nie jest to pierwsza ekranizacja dzieła Paragraf 22 – to nowa wersja bardzo się przydała, chociażby jako przypomnienie dla młodszego pokolenia, które może książki nie kojarzyć. Nie można również zapomnieć o klasycznym pytaniu: czy ekranizacja utrzymuje poziom powieści i nie wywołuje poczucia zażenowania? Jeśli chcecie wiedzieć, czy serial produkcji George’a Clooneya jest godny pierwowzoru, to zapoznajcie się z naszym wielogłosem.
WRAŻENIA OGÓLNE
Patryk Wolski: Książka wiele lat temu mnie zachwyciła i jak tylko dowiedziałem się o nowej ekranizacji, to zacząłem przebierać rączkami. Gdy dowiedziałem się, że będzie to serial w którym palce maczać będzie George Clooney, to podskoczyłem z radości. To nie jest pierwsza ekranizacja powieści, ale stara wersja jakoś odpycha, dlatego też odświeżenie jest idealne również po to, żeby ten klasyk literatury o sobie mógł przypomnieć. Serial przede wszystkim oddaje ducha książki. Paragraf 22 to tragikomedia pierwszej wody, satyra na wojenne przeżycia Josepha Hellera, który sam brał udział w bombardowaniu Włoch podczas II wojny światowej. Dlatego też powieść z miejsca stała się przebojem: mnóstwo tu absurdów i paradoksów – na pewno część to literacka hiperbola – które zmuszają zarówno do śmiechu, jak i współczucia dla tych chłopaków, którzy musieli brać udział w wojnie. I w serialu to wszystko jest – charyzmatyczni wojskowi, ludzkie tragedie i poszukiwania sensu w tym szaleństwie przez Johna Yossariana, głównego bohatera Paragrafu 22.
Mateusz Norek: Ja dla odmiany nie jestem zaznajomiony z treścią powieści Josepha Hellera. Pamiętam, że kilka lat temu miałem ją w rękach, pożyczoną od znajomego i zacząłem nawet czytać, ale z jakiegoś powodu szybko zrezygnowałem. Niemniej dużo znajomych osób wymieniało Paragraf 22 jako dzieło wybitne, pomyślałem więc, że skoro nie znam powieści, to zobaczę chociaż serial, który, jak wspomniał Patryk, przy produkcji HBO i nazwisku George’a Clooneya, zapowiadał się co najmniej obiecująco. Dostaliśmy dzieło ciekawe, bardzo dobrze nakręcone i nietuzinkowe, niemniej skłamałbym, gdybym napisał, że serial spełnił całkowicie moje oczekiwania. Czegoś mi zabrakło i bardzo możliwe, że wynika to właśnie z braku podbudowy wiedzą o książce.
WADY I ZALETY SERIALU
Patryk: Wierność książce to mój główny fetysz, jeśli chodzi o ekranizacje – nie będę tego ukrywał. Chociaż powieść czytałem kawał czasu temu, to mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że serial nie zgubił głównego założenia Paragrafu 22. Joseph Heller uczynił powieść świetną przede wszystkim dzięki nietuzinkowym bohaterom, dlatego też z ogromną radością witałem się na ekranie Scheisskopfem, Cathcartem i Majorem Majorem Majorem. O nich porozmawiamy sobie w osobnej kategorii, ale już teraz za konieczne uważam zaznaczenie, że esencja książki już jest – dalej pozostaje kwestia spięcia tego w klamry serialu. I tu też muszę powiedzieć, że produkcja jest zrobiona rzetelnie i z głową, Paragraf 22 dąży do ukazania walki zwykłego żołnierza z bezdusznym systemem wojskowym, co udało się zamknąć bezlitosną i dramatyczną klamrą. Masz podobne zdanie?
Mateusz: Absurd to na pewno jedno ze słów kluczy, którymi można zdefiniować Paragraf 22. Z jednej strony wojsko i żołnierze otoczeni są masą ściśle określonych zasad, których nie można zmienić, nawet pomimo zmiany sytuacji na froncie, z drugiej zaś dowódcy naginają je dowolnie do swoich potrzeb, by osiągnąć awans i rozgłos lub odwrotnie – by na jaw nie wyszła ich głupota i niekompetencja. Tworzy to zarówno zabawne, jak i dramatyczne sytuacje i ten taniec między komedią a dramatem podobał mi się w serialu HBO najbardziej. W pierwszej chwili wydaje się, że życie w amerykańskiej bazie w okupowanych przez Niemcy Włoszech nie jest takie złe. Ba, wydaje się miejscami naprawdę sielankowe, kiedy żołnierze całe dnie wygrzewają się w wodzie i piją piwo. Niestety mimo zajęcia większości kraju i całkowitemu zneutralizowaniu nazistowskiego lotnictwa, bombowce nadal wysyłane są na misje w obrębie Włoch, gdzie z powodu obrony przeciwlotniczej ryzyko śmierci jest nadal duże. Teoretycznie każdy z lotników musi wyrobić jedynie limit 25 lotów, ale nowy dowódca, pułkownik Cathcart, zaczyna podnosić limit misji. Główny bohater, John Yossarian, zwany YoYo, postanawia jakoś go przechytrzyć, żeby wrócić do domu w jednym kawałku i przy okazji wcześniej nie zwariować.
Patryk: Co do mniej przyjemnych kwestii, to muszę wytknąć serialowi spłycenie dialogów, które w oryginale tworzyły sedno powieści. Wiele z nich było absurdalnych, obnażających ludzi u władzy jako zaślepionych własnymi ambicjami szaleńców, z którymi nie idzie się normalnie dogadać. Przedsmakiem tego jest scena przesłuchania Yossariana przez Scheisskopfa, w której pojawia się słowny ping-pong między przesłuchiwanym a przesłuchującym, jednak w wersji bardzo skróconej. Podczas lektury płakało się wtedy ze śmiechu, a tu co najwyżej pojawia się pełen nadziei uśmiech, który szybko znika. Gdyby linie dialogowe miały więcej tego typu absurdalnych momentów, byłbym w pełni usatysfakcjonowany.
Mateusz: Mnie nurtuje jedna kwestia, którą chciałem wymienić jako coś, co mi się nie podobało, ale może to po prostu kwestia interpretacji i świadomy zabieg twórców. Otóż przy kolejnych zmianach liczby lotów, tak naprawdę jedynie YoYo próbuje się buntować i mówi, że ta ciągła presja wykańcza go psychicznie. Nie widzimy żadnego innego żołnierza, który po ponadprogramowej ilości misji przejawia objawy nerwowego wyczerpania lub buntuje się przeciwko samowoli dowództwa. Większość kolegów Yossariana po prostu poddaje się rozkazowi, często optymistycznie podchodząc do tego, że przecież to tylko kilka kolejnych bombardowań i koniec. Czy to znaczy, że główny bohater przesadza, czy też jego towarzysze po prostu wpadli w tryby wojny tak bardzo, że nie przechodzi im nawet przez myśl, by podważać decyzję wyższych rangą?
Patryk: Serial może tego jasno nie podkreślił, ale był jeden człowiek, który również kombinował, jak się z wojny wywinąć. W książce to było jasno zarysowane, a w wersji HBO tylko na końcu słyszymy, że jeden z żołnierzy dotarł do Szwecji. Nazwiska nie zdradzę, ale fakt – tutaj bez znajomości książki widz mógł się niczego nie domyślić.
Mateusz: Główny zarzut mam jednak do końcówki, która w mojej opinii nie była satysfakcjonująca. Przesłanie, chociaż po naszej rozmowie już je znam, nie wybrzmiało dla mnie dość mocno, a niektóre wątki w ogóle nie zostały zamknięte. Choćby kwestia, co stało się dalej z Milo, którego postać miała chyba po głównym bohaterze najwięcej czasu ekranowego. Czy to oznacza, że mamy nastawiać się na drugi sezon? To chyba byłoby bez sensu.
Patryk: Ja czuję odwrotnie – twórcom udało się utworzyć spójną klamrę, gdzie zwieńczeniem jest dołączanie do misji nowych rekrutów, których przemieli kombajn zwany wojną. Widziałem konsekwencję w tym, jak scenariusz stopniowo eliminował towarzyszy Yossariana, aby ostatecznie zostawić go z uzupełnieniem składu. Ma to dla mnie jasne przesłanie: wojna nadal będzie trwała, a YoYo się z niej nie uwolni. I bohater zdaje się być z tym pogodzony, bo na samym końcu widzimy, że jest już osobą apatyczną, wyzutą z nadziei.
NAJBARDZEJ ZAPADAJĄCA W PAMIĘĆ SCENA
Patryk: Według mnie nie da się wybrać jednej sceny, bo w serialu Paragraf 22 mamy do czynienia zarówno z komedią, jak i dramatem. Jest wiele momentów, które, pomimo pełnej powagi odgrywanej sceny, wywołują śmiech. Bardzo dobre są humorystyczne sceny, które zapamiętałem z książki, jak chociażby absurdalne przesłuchanie Yossariana (chociaż tu można było sobie pozwolić na więcej), które ma miejsce w pierwszym odcinku, czy zdziwiona mina majora de Coverley, kiedy to wkraczając raźnym krokiem do jednego z budynków w Bolonii, nagle orientuje się, że ten wciąż zajęty JEST przez nazistów. Dowcipu jest tu sporo, ale raczej w charakterze czarnego humoru – zabawne momenty okupione są cierpieniem innych ludzi i całkowitym absurdem dziejącej się sytuacji.
Mateusz: Scena z przybyciem do Bolonii majora de Coverley była absurdalnie śmieszna, niestety kulminacyjny moment widziałem w zwiastunie serialu, co nieco popsuło mi odbiór, bo w pewnym momencie wiedziałem już, jak się to skończy (potraktujcie to jako przestrogę, czasem lepiej nie oglądać trailerów).
Patryk: Paragraf 22 to jednak wojenny dramat i mam nadzieję że zgodzisz się ze mną, że finałowy odcinek jest potężną bombą emocji. Dla mnie niezaprzeczalnie wybitnym momentem jest ukazany w tym odcinku lot z nowym narybkiem korpusu, Christopherem Snowdenem. Yossarian wprost mu mówi, żeby sobie gdzieś usiadł w bezpiecznym miejscu – mówiąc krótko, troszczy się o chłopaka, widzi to przerażenie w jego oczach, które kiedyś gościło w Yossarianowych źrenicach. To, co dzieje się później, to dramatyczny majstersztyk. Nie chcę zdradzić, o co dokładnie chodzi, chociaż można się domyślić, ale scena wyszła wyśmienicie. Nie wiem jak Ty, ale ja miałem łzy w oczach, gdy oglądałem ten fragment.
Mateusz: Napisałeś o ostatnim odcinku jako o głównej bombie emocjonalnej, jednak mnie w fotel najmocniej wbił przedostatni, 5. odcinek, a dokładnie dwie, następujące zaraz po sobie, sceny. Przebywający poza bazą w włoskim miasteczku YoYo, najpierw spotyka znajomą, młodą dziewczynkę, będącą siostrą prostytutki, której chciał oświadczyć się jego zmarły kolega. Oddaje jej zaręczynowy pierścionek, co ona opacznie interpretuje, gotowa oddać się mu, co brutalnie pokazuje, jakie realia panowały w tamtych wojennych czasach. Zaraz potem Yossarian widzi leżącą na bruku martwą Włoszkę, którą przed chwilą zgwałcił jego kolega. Kiedy po chwili przyjeżdża żandarmeria wojskowa, okazuje się, że w ogóle ich to nie obchodzi, a jedynym winnym jest tutaj główny bohater, który opuścił bazę bez przepustki. Totalny absurd i obłęd.
OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI
Patryk: Na pierwszy plan oczywiście rzuca się John Yossarian, o którym opowiada Paragraf 22. I pierwszym, co zauważyłem, jest to, że YoYo to po prostu zwykły facet. W całej plejadzie dziwacznych bohaterów, on wydaje się być pozbawiony absurdalnych cech, które by go na jakimś polu wyróżniały. Ten młody chłopak chce przede wszystkim przeżyć wojnę i wrócić do domu, ale zauważa, że wojsko staje się zbiorem idiotyzmów oderwanych od rzeczywistości. Załamuje go przede wszystkim sadystyczna marszruta pułkownika Cathcarta, który nieustannie podnosi limit obowiązujących lotów bojowych (po ich zakończeniu żołnierz może wrócić do domu). Yossarian jest ciągle o krok od spełnienia tego wymogu, ale gdy widzi, że uczciwym sposobem szybko nie powróci do rodzinnego ogródka, zaczyna kombinować. I w tym momencie główny bohater staje się dla mnie bohaterem jednocześnie dramatycznym i negatywnym. Jego pomysły mają wpływ też na losy innych ludzi, o czym Yossarian zdaje się zapominać. Na przykład, aby uniknąć niebezpiecznego nalotu na Bolonię, potajemnie przesuwa na mapie linię bombardowania, co sprawia, że wojsko jest przekonane o swoim zwycięstwie. Podejmuje również samolubną decyzję, aby jego samolot ponowił próbę zbombardowania mostu, aby nie trzeba było następnego dnia ponowić misję. To, co dla głównego bohatera wydaje się świetnym pomysłem, okazuje się być katastrofalne w skutkach dla innych. Oczywiście można uznać, że YoYo działa w afekcie i desperacji – jest pod wpływem ogromnego stresu i w głowie zapętloną ma myśl o tym, aby jak najszybciej uciec z wojska. Ale czy to pozwala mu decydować o życiu innych? Mateusz, jakie Ty masz refleksje o Yossarianie?
Mateusz: Faktem jest, że uciekając od absurdów swoich dowódców i starając się uniknąć lotów, Yossarian sam popada w pewne szaleństwo i jego pomysły nie kończą się dobrze. Trudno mi mówić o nim, jako o bohaterze negatywnym, bo jednak przez cały serial czułem do niego sympatię i kibicowałem mu, natomiast na pewno nie jest postacią jednowymiarową. Zresztą wystarczy powiedzieć, że kiedy jest świadkiem poważnej zbrodni, którą potępia, i wydaje się, że będzie szukał sprawiedliwości, mimo wszystko idzie na układ, by w zamian za milczenie móc pojechać do domu.
Patryk: Paragraf 22 nie tylko Yossarianem stoi, ale również plejadą barwnych postaci, które sprawiły, że po wielu latach powieść Josepha Hellera wracała do mnie w myślach. Jak na klasyczny dramat komediowy przystało, mamy tu dziwacznych podwładnych, którzy mają fiksację na punkcie swoich aspiracji. Scheisskopf myśli tylko o pięknych paradach wojskowych, Cathcart marzy o totalnym zniszczeniu wroga i zwiększa limity bojowe, a major Major Major Major… to żart sam w sobie. I co najlepsze, właśnie tak zapamiętałem te postaci z książki. Co prawda przy tym ostatnim zabrakło mi większego nacisku na jego unikanie odpowiedzialności, ale i tak zadowolony byłem. No i jest jeszcze Milo Milderbinder – geniusz handlu czy naiwny idiota, który prędzej czy później napyta sobie biedy?
Mateusz: Och, jak dla mnie Milo jest najbardziej cwaną osobą w całej jednostce, choć faktycznie, balansuje coraz bardziej na krawędzi, robiąc rzeczy, które spokojnie mogą postawić go przed plutonem egzekucyjnym. Tym bardziej jednak żałuję, że jego wątek się po prostu urywa. Pozostali żołnierze, z którymi kolegował się Yossarian, zostali bardzo sprawnie zarysowani. O ile na początku trudno mi było ich rozróżnić, to z czasem każdy z nich miał swoje pięć minut, choć często było ono bardziej dramatyczne, niż komediowe. Jest też oczywiście porucznik Cathcart, który sprzedaje swoim podwładnym podniosłe słowa o poświęceniu i zwycięstwie, ale tak naprawdę chodzi mu wyłącznie o śrubowanie wyników, by to jego baza wykonywała największą ilość misji i nie dba w tym zupełnie o zdrowie swoich żołnierzy. Przy tym wiele scen w serialu pokazuje, że jest zwyczajnie głupi, Milo Milderbinder z łatwością nim manipuluje, otrzymując zgodę na wszystkie swoje działania, a Podpułkownik Korn stoi za wszystkimi jego ważniejszymi decyzjami. Wszyscy ci bohaterowie o wyższej randze są mocno przerysowani i komediowi, niestety ich lekkomyślność lub niewiedza odbija się rykoszetem na zwykłych żołnierzach.
AKTORSTWO
Patryk: Możemy zauważyć, że doświadczeni aktorzy starszego pokolenia grają w Paragrafie 22 role drugo- i trzecioplanowe, w których mogą popisać się w krótkich scenkach, natomiast ekran w głównej mierze należy do aktorów młodych i mniej znanych. Nie zaskoczę chyba nikogo stwierdzeniem, że te nowe twarze są mi nieznane i chociażby taki Christopher Abbott jako Yossarian to była dla mnie ogromna niewiadoma. Ostatecznie dobrze wcielił się w rolę żołnierza, który walczyć już nie chce. Skala emocji w jego wykonaniu jest szeroka na tyle, że zarówno YoYo zrezygnowany, zdeterminowany czy zrozpaczony jest wiarygodnym człowiekiem, którym mógł być w czasach służby Joseph Heller. W jego wykonaniu nie należy szukać takich dziwactw, które wyczynia George Clooney jako Scheisskopf, bo to, jak powiedzieliśmy wcześniej, zwykły, przeciętny człowiek wcielony do armii, skupiony na tym, aby odbębnić swoje i wrócić do ojczyzny w jednym kawałku.
Mateusz: Również jestem zdania, że główna rola została świetnie obsadzona i wymagała naprawdę sporych umiejętności, bo Yossarian targany jest tutaj całym wachlarzem emocji i w żadnym momencie, komediowym czy dramatycznym, nie przeszarżowuje i pozostaje wiarygodny. Najbardziej znani aktorzy są tutaj wisienką na torcie i bardzo podobało mi się, że nie kradną show.
KWESTIE TECHNICZNE
Patryk: W Paragrafie 22 zadbano o detale sprawiające, że nie kwestionujemy w żadnym momencie pracy ekipy odpowiadającej za scenerię i kostiumy. Dla mnie bardzo istotne jest to, że nie starano się “upiększyć” dawnych czasów, czyli sprawić, by archaiczne już teraz ubrania czy kwaterunki wyglądały dla współczesnego odbiorcy bardziej swojsko. Wszyscy ubrani są w stroje w barwach khaki, noszą niemodne już ciuchy, grają w koszykówkę dziwną, brązową piłką, a za obręcz służy żołnierzom… ucięty w połowie metalowy kubeł na śmieci. Nie wiem dlaczego, ale na tę scenę zwróciłem szczególną uwagę, bo pomyślałem sobie, że większość poszłaby na łatwiznę i wstawiłaby normalny kosz do gry – ale przecież to jest tymczasowy obóz wojskowy, więc wszystko jest robione w stylu McGyvera!
Warto również wspomnieć o warstwie muzycznej – w słuchawkach nieustannie przygrywa muzyka z epoki, czyli jazz, wczesny rock’n’roll czy włoskie szlagiery, jako że większość czasu spędzamy na Półwyspie Apenińskim. To wszystko tworzy świetny klimat tych niebezpiecznych czasów.
Mateusz: Muzyka była jednym z elementów, której najbardziej mi się w Paragrafie 22 podobały, jest tutaj cała masa utworów z lat 30. Również bardzo dobrze odwzorowano obóz wojskowy, jak i włoskie miasteczka. Wszystko to wygląda na tyle sielankowo, żeby trochę nas zmylić. Bardzo ładnie prezentują się używane przez bohaterów bombowce B-25 (z obowiązkowymi pin-up girls na kadłubach), choć muszę przyznać, że przy tak wielu scenach w powietrzu można było pokusić się o dużo bardziej zróżnicowane i ciekawe zdjęcia. Jeśli chodzi o warstwę operatorską, jest bez finezji i artystycznych poszukiwań.
SŁOWEM PODSUMOWANIA
Patryk: Bardzo dobry serial, który w sześciu odcinkach opowiada o przegranej z góry walce jednostki z siermiężnym systemem wojskowym, jednocześnie udana satyra na bezmiar paradoksu wojny jako takiej i przede wszystkim krytyka zapatrzonych w siebie bufonów, którzy mając na szali życie ludzi, nie zawahają się rzucić ich w przepaść. Serial jednocześnie smutny i dowcipny, który zgodnie z powieścią Josepha Hellera pozostawia po sobie przykrą refleksję, że wojna pochłonęła wiele takich istnień jak Yossarian i jego towarzysze.
Mateusz: Paragraf 22 to kino wojenne ujęte w nieco innej formie. Nie ma tutaj patosu i bohaterskich czynów, jest za to absurd wojny i zwykła chęć powrotu do domu w jednym kawałku. Spora dawka humoru tylko wzmacnia mocne i brutalne sceny, których tutaj nie brakuje. Nie jest to serial, który jakoś mocno mnie zachwycił, ale absolutnie nie żałuję ani minuty spędzonej na jego seansie. Dobrym podsumowaniem jego treści wydają się słowa pielęgniarki, która w rozmowie z głównym bohaterem mówi, że w czasie wojny władzę siłą rzeczy przejmują ci, którzy jej nadużywają.
Serial obejrzycie na HBO GO