Wielogłosem o…: „Pleasure”

Pleasure, za którego reżyserię odpowiada Ninja Thyberg, swoją premierę miał na festiwalu Sundance, gdzie z miejsca stał się hitem. Jest to niezwykle uniwersalna historia obnażająca pornobiznes w USA oraz ślepe dążenie do celu. Warto zaznaczyć, że jest to pierwszy film pełnometrażowy reżyserki, która jest również współautorką scenariusza. Na ekranie pierwsze kroki stawia także Sofia Kappel wcielająca się w główną rolę, która u boku profesjonalnych aktorów i aktorek porno wprowadza nas do swojego amerykańskiego snu o wielkiej karierze. Polska premiera filmu miała miejsce 22 października, wobec czego gorąco zapraszamy do kin. Poniżej natomiast Anna, Michał i Klaudia dyskutują o filmie.

WRAŻENIA OGÓLNE 

Klaudia Rudzka: W dobie coraz szerszej debaty publicznej na temat sex workingu Pleasure wydaje się mocnym głosem w dyskusji o pracy seksualnej. Obraz razi przenikliwością i chłodem bijącym od głównej bohaterki. Niby wszystko, co zostało pokazane w filmie, znamy, nie jest to bowiem pierwszy film o funkcjonowaniu branży porno, jednak wciąż szokuje. Zarówno jeśli chodzi o podejście i drogę, jaką wyznacza sobie główna bohaterka, jak i zasady działania rynku filmów pornograficznych

Anna Sroka-Czyżewska: Pleasure to mocny i trudny w odbiorze film, który nie daje jednoznacznych odpowiedzi, ale skłania widza do wielu refleksji. Miałam wrażenie, że ma dość dokumentalny charakter, śledzimy bowiem losy głównej bohaterki od przybycia do Los Angeles aż po finałową scenę, która pokazuje jej wybór, co do dalszej porno kariery. I trudno mi rozgryźć po seansie ten film, który mocno dotyka tematów takich jak uprzedmiotowienie kobiet, wykorzystywanie, ale także pogoń za marzeniami, zatracenie we własnych pragnieniach, jak również, a może przede wszystkim, roli kobiety w świecie tak w ogóle.

Michał Mielnik: Pozwolę sobie zaprezentować swój męski punkt widzenia w tym szacownym kobiecym gronie, bo też i sam film jest dość szczególny z punktu widzenia pewnych społecznych oczekiwań odnośnie do problematyki pornografii. Sam temat zwykle wywołuje konsternację, niezdrowe zaintrygowanie bądź też głupkowate rozbawienie. Podejrzewam, że podobnie rzecz ma się z odbiorem tego tytułu odnośnie do tego, czego widz może się spodziewać. Tym większe jest zaskoczenie, w szczególności, jeśli chodzi właśnie o męską perspektywę. To pierwsze tak znaczące i dosłowne przedstawienie treści pornograficznych (choć w diametralnie odmiennym, nieprzyjemnym kontekście) od czasów Love Gaspara Noego, w kinie mainstreamowym, nie licząc epizodów z obecnego wciąż na naszych ekranach obrazu Niefortunny numerek lub szalone porno (nasza recenzja tutaj).

ZARYS FABUŁY

Klaudia:  Dwudziestoletnia Bella przeprowadza się do Los Angeles, opuszczając swoją rodzinną Szwecję, by zostać gwiazdą porno. Nie znamy motywów bohaterki, nie wiemy, czy zmuszają ją do tego okoliczności, czy jest to po prostu chęć zmiany swojego życia i zaistnienia w branży porno. To sprawia, że fabuła jest niejednoznaczna, dająca duże pole do interpretacji w tym zakresie. Jednak mimo wszystko odnoszę wrażenie, że seans miał na celu obnażenie stereotypów, z którymi wciąż mierzą się osoby pracujące seksualnie z własnej woli oraz ukazania bez cenzury mechanizmów działania branży filmów pornograficznych. Bella (fenomenalna Sofia Kappel debiutująca na ekranie) to młoda, silna i pewna siebie kobieta, która  kocha seks, wie, czego chce, gotowa jest doświadczyć tego, co przyniesie jej los. Gdy rozpoczyna swoją przygodę z porno, okazuje się, że branża, którą naiwnie wybrała do osiągnięcia celu, by stać się gwiazdą, nie jest usłana różami, a wręcz przeciwnie – wyniszcza ją psychicznie i fizycznie, tworząc po drodze wiele wątpliwości.

Anna: Jedynym celem i pragnieniem dwudziestoletniej Belli jest zostanie gwiazdą porno. Przyjeżdża do Los Angeles ze Szwecji, naiwnie sądząc, że samo to już uczyni z niej ciekawą i godną zainteresowania najlepszych producentów w branży. Od początku kreuje swój drapieżny wizerunek, może nawet trochę demoniczny, takie połączenie niewinności i naturalności z agresją i dominacją. Bella zaczyna poznawać zasady panujące w branży pornograficznej – chodzi na castingi, sesje zdjęciowe, w końcu występuje w swoim pierwszym filmie. Jednak dla niej to za mało. Chce zostać aktorką porno najwyższej klasy, a żeby to osiągnąć, musi przyciągnąć uwagę najlepszych i najbardziej wpływowych ludzi. Nie zawaha się przy tym ani trochę, tym samym przekraczając kolejne i kolejne granice swojej godności.

Michał: Fabuła paradoksalnie jest wyjątkowo konwencjonalna. Właściwie mogłaby to być opowieść o karierze w jakiejkolwiek branży. Schematy narracyjne są tutaj bardzo czytelne i oczywiste. To, czemu bohaterka wybiera akurat pornografię, jest tajemnicą tak dla widza, jak i jej matki, o czym dowiadujemy się z treści jedynej rozmowy telefonicznej (swoją drogą jest to pewna nielogiczność i niekonsekwencja, bo w jaki sposób bohaterka chciała bowiem utrzymywać ten fakt w konspiracji, stając się sukcesywnie gwiazdą w nawet tak niszowej sferze). Paradoksem kolejnym jest także figura głównej protagonistki, którą można zdefiniować według paradygmatów feminizmu. W tym zakresie owa niejasność co do jej motywów jest korzystna pod kątem budowy tej postaci, bo nie kieruje uwagi odnośnie do taniego tandetnego psychologizowania i szukania powodów takiej postawy w elementach jej życiorysu, z czego zresztą Bella sama żartuje, w jednej ze scen odpowiadając na pytanie o motywy takich oto wyborów.

WADY I ZALETY FILMU

Klaudia: Niewątpliwą zaletą filmu jest aktualność oraz, jak już wcześniej pisałam, obnażenie tego, z czym muszą mierzyć się aktorki branży porno. Drugą zaletą jest uniwersalność w przedstawieniu drogi do celu głównej bohaterki. Po obejrzeniu seansu bowiem nasunęła mi się refleksja, że przedstawiona wyboista droga, trudności, nierzadko zgoda na poniżanie i przemoc psychiczna mogłaby wydarzyć się w każdych okolicznościach, gdy zdeterminowana osoba chce za wszelką cenę osiągnąć sukces. Równie dobrze mogłaby to być każda inna branża, niekoniecznie pornograficzna. Jeśli miałabym wymienić wady, to być może pokusiłabym się o stwierdzenie, że główna bohaterka często bywała irytująca. Nie potrafiłam jej współczuć, widząc premedytację, z jaką dążyła do osiągnięcia swojego celu kosztem wielu innych wartości. Czasem w głowie zadawałam sobie pytanie, czy pcha ją do tego naiwność, czy może jednak bezwzględność. Mieszane uczucia mam również wobec muzyki, kontrastującej ze scenami seksu.

Anna: Mnie na pewno podobała się forma, w jaką obraz Ninji Thyberg został ubrany. Jesteśmy skupieni na bohaterce, kamera podąża za nią,  czujemy się trochę jak w jakimś paradokumencie. Dość dobrze to współgra i pasuje do przedstawienia filmu, który mówi o kulisach branży porno. Samo ujęcie tematu jest ciekawe, reżyserka zna też temat od podszewki, bo zajmowała się nim naukowo na uniwersytecie w Sztokholmie, a w Pleasure występują także prawdziwi aktorzy porno. Na pewno to dodaje autentyczności filmowi. Zaletą jest także to, że twórczyni nie sili się na żadne oceny wyborów osób pracujących seksualnie. Pokazane jest z rozbrajającą szczerością to, że sama praca jako aktor lub aktorka w filmach pornograficznych nie czynią z człowieka „wypaczonego potwora” oraz że w gruncie rzeczy to ciepli i mili ludzie. Przez to także film możemy traktować szerzej – jako obraz środowiska pracy w ogóle. Co do wad zaś omawianego filmu, to muszę przyznać, że  nie podobała mi się sama postać Belli. Brakowało mi w niej jakiegoś czynnika ludzkiego, tak jakby żyła ona tylko po to, by szokować, by stać się performerką. W jednej scenie mówi, że uwielbia być oglądana – jej wyznanie w ogóle do mnie nie trafiło, miałam nadzieję, że pod tym wszystkim będzie coś więcej, ale nie było. Aż do końca filmu w zasadzie nie wiemy, po co i dlaczego, i co nią tak naprawdę kierowało. Wzbudzało we mnie irytację podejście dziewczyny w wielu tematach, jej naiwność i brak logicznego myślenia. Także to, że Pleasure stara się dość mocno szokować, uznaje za wadę. Myślę, że głównie przez to umyka nam jakaś ważną część refleksji. Trochę skandalizuje na siłę, pokazuje dużo za dużo, stara się bardzo wyraźnie zaznaczyć pewne aspekty, które być może lepiej by wybrzmiały, gdyby użyć bardziej stonowanych środków.

Michał: Podjęcie tego tematu jest już zaletą samą w sobie, bo nie przypominam sobie tytułu fabularnego obecnego w kinach, który bez cenzury pokazuje to zjawisko, choć sam Netflix oferuje szereg dokumentów temu poświęconych. Nie chciałbym jednak, aby definiować Pleasure tylko w kategoriach jakiejś prawdy o zjawisku, bo film jest o czymś więcej niż tylko o pornografii. To przede wszystkim zapis kariery bezwzględnej, a przy tym delikatnej (nie tylko jeśli chodzi o sam wygląd) kobiety dążącej po trupach do celu. Tematem jest kariera jako taka. Dlatego też tytuł należy rozumieć wieloznacznie, nie tylko w sposób dosłowny, ale też (…a może przede wszystkim) jako przyjemność wynikająca z osiągania celów i przekraczania kolejnych granic. To bardzo kapitalistyczny film, ale też dający ogląd mechanizmów rządzących popkulturą w ogóle. Na tym tle pewną wadą może być formalna zachowawczość obrazu Szwedki. Porównywałbym PleasureNeon Demon, ale o ile tytuł Refna jest pstrokaty, jaskrawy i pulsujący energią, to tenże wobec tematu, jaki podejmuje, staje się wręcz zbyt zachowawczy.

PROBLEMATYKA 

Klaudia: Całe nasze powyższe głosy w pewnym sensie dotykają problematyki, którą porusza film. W głównej mierze jest to według mnie uprzedmiotowienie kobiety i jej rola we współczesnym świecie zdominowanym  w wielu branżach przez mężczyzn. Jest to również droga, jaką musi pokonać kobieta, by osiągnąć sukces, nierzadko decydując się na wyrzeczenia i przekraczając swoje własne granice. To historia o wyboistej drodze do umownie zwanego szczęścia, które tak naprawdę stanowi źródło rozczarowania. To w końcu opowieść o branży pornograficznej, która bez cenzury obnaża kulisy jej funkcjonowania, choć tak jak pisałam wcześniej, za pomocą celnej i wnikliwej analizy reżyserki branża pornograficzna mogłaby być zastąpiona tutaj przez wiele innych branż.

Anna: Business or pleasure? – tym pytaniem skierowanym do bohaterki w zasadzie rozpoczyna się cały film. Idąc tuż za Bellą, oglądamy co chwila jej wybory, które skondensować możemy do zadanego przez pracownika lotniska pytania – czy to dalej przyjemność, czy już tylko biznes? Wkraczając w kolejne kręgi wtajemniczenia w branży porno, dziewczyna musi sobie odpowiedzieć, gdzie są jej granice i gdzie kończy się dobra zabawa. Oglądając taki film jak Pleasure, ma się wrażenie, że to sekwencja różnych wynaturzeń, raz po raz dziewczyna uczestniczy w coraz bardziej pokręconych scenach, a mężczyźni, którzy ją brutalnie traktują, co rusz mówią, że to przecież tylko film. I to ogląda się naprawdę bardzo nieprzyjemnie i dla wrażliwszych widzów może być nie do przejścia. Jednak patrząc szerzej, Pleasure to film pokazujący, jak to jest z tą branżą pornograficzna – tak naprawdę. To także film o zatraceniu, o zgubieniu siebie i odsunięciu wszelkich uczuć, przejawów empatii, gdyż one w brutalnym świecie tylko przeszkadzają.

Michał: Problematykę opisaliśmy wyżej. Jest ona oczywista, choć powtarzam, że nie chciałbym, abyśmy oceniali Pleasure tylko przez pryzmat pornografii, bo to nie jest dokument, a jeśli już, to portret kultury w ogóle. Nie chcę zabrzmieć jako apologeta tego zjawiska, ale w którejś sztuce oglądanej na dniach słyszałem frazę, że pornografia, to być może właśnie sztuka najbardziej autentyczna, bo mówiąca i zdradzająca nasze rzeczywiste pragnienia.

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCA W PAMIĘĆ SCENA

Klaudia: Najbardziej zapadającą w pamięć sceną była dla mnie chyba ta na lotnisku, w której przy kontroli paszportowej strażnik pyta Bellę o cel podróży. Służbowo czy dla przyjemności?. Bohaterka odpowiada, że dla przyjemności, jednak, jak się okazuje później, ma ona dość wysoką cenę. Kolejną sceną, która zapadła mi w pamięć, była ta, w której Bella debiutuje w filmie porno. To chyba najbardziej szokująca i nieprzyjemna scena, w której bohaterka jeszcze jest niewinna i może się wycofać. Dostrzegamy jej niepewność, skrępowanie oraz konflikt wewnętrzny.

Anna: Mnie najbardziej poruszyła w filmie scena, kiedy Bella robi sobie zdjęcia tuż po występie w swoim pierwszym filmie. Jej potrzeba zaistnienia,  pokazania się w mediach społecznościowych, zdobycia lajków, followersów i sławy sprawiła, że dziewczyna kompletnie się zatraciła. Później także widzimy, jak się uzależnia od poczucia, że wzbudza sensację, że rośnie jej liczba fanów, że robi się rozpoznawalna. Tutaj dokładnie widać to, o czym wspomniałam wcześniej, czyli próba odrzucenia uczuć, zatracenie się we własnych oczekiwaniach, może nawet jakaś forma wyparcia. Były to bardzo przygnębiające obserwacje.

Michał: Cały ten film to kolejne dantejskie kręgi wtajemniczenia. Seks jest tu pokazywany dosadnie, choć mimo wszystko w sposób dość markujący pewne szczegóły tak, aby nie upodabniać się do samej pornografii. Największe wrażenie zrobiła na mnie sekwencja realizacji filmu o wydźwięku sadystycznym, gdzie Bella zostaje niemalże zgwałcona, a w rezultacie rezygnuje z dalszych zdjęć. To punkt kulminacyjny w jej karierze, a nadto obraz prawdziwej ceny udziału w tym procederze.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Anna: Tak naprawdę mamy do omówienia tylko jedną bohaterkę, a jest nią właśnie Bella Cherry, której prawdziwe imię to Linnea. Dziewczyna jest nieco naiwna, delikatna, ale skrywa w sobie trochę diaboliczne oblicze – doskonale podkreślają to liczne tatuaże, które ma, ale także nieco demoniczny wyraz twarzy. Pochodzi z bogatego kraju, nic nie wskazuje na to, by uciekła z domu, a wybór porno branży jest jej świadomym. Tylko z tego powodu przyjeżdża do Los Angeles. Nie ma tu biedy, molestowania, relacje z rodziną wydają się poprawne, wszak jedyna scena z rozmową z matką sugeruje, że wspiera ona córkę, choć nie ma pojęcia, czym ta się zajmuje. Bella jest ciągle w sieci, relacjonuje swoje życie i postępy kariery, zatraca się w oczekiwaniach i presji, jaką sobie wytworzyła. Mimo wszystko Bella Cherry pozostaje bardzo enigmatyczną postacią, wiele się o niej nie dowiadujemy, ciężko nam odkryć motywy, które stoją za jej pragnieniami.

Klaudia: Tak jak napisałaś, główną postacią jest bez cienia wątpliwości Bella. To ona jest pewnego rodzaju figurą, której drogę śledzimy i o której poczynaniach rozważamy. Niemniej na mnie duże wrażenie zrobiła Ava, w której rolę wcieliła się Evelyn Claire. Stanowiła ona swego rodzaju muzę i wzór, do którego postanowiła dążyć Bella. Jej postać miała dla mnie w sobie coś demonicznego. Dobrze obrazują to sceny, które, mówiąc krótko, dla Belli nie są komfortowe, a dla Avy są czymś zupełnie normalnym. Kolejnym ważnym bohaterem zbiorowym jest według mnie zobrazowanie mężczyzn zarządzających porno biznesem, Nie wiem, czy tylko ja odniosłam takie wrażenie, ale dla mnie byli  oni pokazani w dość niekorzystny sposób. Czy miało to na celu w pewnym sensie zniechęcenie do branży pornograficznej? Być może.

Michał: Film jest ściśle skoncentrowany na osobie Belli i to jej oczami poznajemy cały przemysł. Mankamentem filmu w tym aspekcie jest szczątkowy rysunek pozostałych postaci, które wydają się niedopracowane. Pewnym kontrapunktem dla Belli jest jej najbliższa koleżanka Joy, która nie jest tak zdeterminowana i bystra, jak główna bohaterka. Chciałbym, aby film był w większym stopniu konfrontacją takich postaw.

AKTORSTWO

Anna: Aktorstwo w Pleasure stoi na dobrym poziomie, zwłaszcza wrażenie robi gra młodej Sofi Kappel, która w tym filmie debiutuje. Dobrze oddaje ona  naturalność i niewinność bohaterki, a jej gra aktorska mnie przekonuje. Mimo że jej postać może szokować, to mam wrażenie, że sprawdziła się ona tutaj doskonale. Pozostałe osoby grające w filmie to w większości aktorzy filmów pornograficznych, dzięki temu też Pleasure jako film zdradzający kulisy branży nabiera autentyczności, realności.

Klaudia: Jestem pod dużym wrażeniem Sofi Kappel,  debiutującej w filmie. Biorąc pod uwagę, że większość castingu to byli zawodowi aktorzy porno – zarówno jej rola, jak i sama postać ciekawie korespondowały z ogólną wymową filmu. Zestawienie debiutującej aktorki z aktorami, można powiedzieć: profesjonalnymi, sprawiło, że wewnętrzne rozterki bohaterki oraz jej nieśmiałość w niektórych momentach i granice nadawały filmowi wiarygodności i realizmu.

Michał: To film jednej aktorki. Tyle. Jest to tak zaleta, jak i wada w kontekście portretu pozostałych postaci granych często przez anonimowych naturszczyków, a będących tylko tłem dla kreacji Sofi Kappel, której skądinąd życzę szeregu nagród za tę rolę.

KWESTIE TECHNICZNE

Anna: Realizacja Pleasure przypomina film dokumentalny, mamy pokazany różny sposób kamerowania, zazwyczaj blisko głównej bohaterki. Nie jesteśmy tutaj oszczędzani i reżyserka śmiało pokazuje nam wiele scen z nagością i przekraczania granic. Estetyka jest bardzo kolorowa i żywa, bardzo festiwalowa, muzyka dość dobrze pasuje do całej koncepcji.

Klaudia: Tak jak napisałaś, Pleasure ma w sobie lekką dozę dokumentu, szczególnie świadczą o tym sceny w domu modelek, jak i początek, gdy widzimy Bellę podczas pierwszego filmu. Myślę, że pod kątem technicznym mógłby szokować jeszcze kilka lat temu ze względu na dużą ilość nagich i często bezpruderyjnych scen eksponujących momentami zbyt wiele, wręcz powodując dyskomfort. Ciekawym zabiegiem było również wykorzystanie patetycznej, klasycznej muzyki kontrastującej ze scenami seksu, swoją drogą bardzo zgrabnie wyreżyserowanymi pod możliwości kinowej dystrybucji. Całość mimo dokumentalnego wydźwięku ma w sobie również coś z teledysku i filmów takich jak Victoria lub Neon Demon i przepełnionych kolorami obrazów, które mogłyby wydawać się na pierwszy rzut oka kuszącym światem.

Michał: Tak jak wspomniałem wyżej, Pleasure formalnie jest wręcz zbyt zachowawczy w sytuacji, w której oczekiwałbym jakiegoś eksperymentu. Gatunkowo jest przejrzysty, a zdjęcia są po prostu poprawne, przy czym nie traktowałbym użycia tego przymiotnika jako zarzut w tym miejscu. Czasami ucieka w werystyczny dokument, czasami zaś w teledysk.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Anna: Pleasure to bez wątpienia film odważny, który zasługuje na uważny seans, mimo ciężkości zastosowanych środków. Nie mówi on jednak nic nowego w sprawie uprzedmiotowienia kobiety w branży filmów dla dorosłych, ale także w innych branżach, gdyż ten problem można rozpatrywać szerzej i bez wątpienia ma to wydźwięk dramatyczny. Fabuła i sama bohaterka, która ją napędza, intryguje i ciekawi, poruszamy się wszak po zbadanym, ale ciągle niezrozumianym do końca gruncie branży pornograficznej. Już samo to sprawia, że Pleasure warto zobaczyć. Jednak należy pamiętać, że reżyserka posuwa się tutaj do naprawdę mocnych środków, serwuje brutalne sceny, które, mimo że są tak zrobione, żeby ciężar emocjonalny został rozładowany, to i tak są niezwykle trudne dla odbiorcy.

Klaudia: Pleasure to ciekawe doświadczenie filmowe. Mimo że oglądamy coś dobrze nam znanego, o czym mówi się nie od dzisiaj, nietrudno bowiem wyliczyć pozycje na temat biznesu pornograficznego, to za pomocą sposobu przedstawionego przez reżyserkę mamy do czynienia z czymś nowym, wnikliwym i interesującym. Przedstawienie bez cenzury zasad funkcjonowania branży porno, którą na dobrą sprawę mogłaby zastąpić tu każda inna branża z perspektywy bohaterki, to ciekawe studium podążania po trupach do celu, ślepej wiary w słabej jakości sukces, swego rodzaju zagubienia i bezwzględności okraszonej ładną otoczką.

Michał: Doświadczenie jedyne w swoim rodzaju (może porównywalne ze wspomnianym Love, ale to tytuł innego kalibru, będący po prostu artystyczną pornografią, a nie filmem o pornografii). Zapewne nie tak szybko powstanie obraz, który to zjawisko tematyzuje, ale to hermetyczna sfera (także poprzez udział w produkcji autentycznych postaci z branży) i zapewne nie jest łatwo coś takiego zrealizować, mając na względzie także to, jak odważne były to sceny.

Fot.: Mayfly

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *