zachowaj spokój

Wielogłosem o…: „Zachowaj spokój”

Zachowaj spokój to druga, po serialu W głębi lasu (nasz Wielogłos znajdziecie TUTAJ), polska produkcja Netflixa, będąca adaptacją powieści Harlana Cobena. Tytuł dosłownie przed chwilą miał premierę na wspomnianej platformie streamingowej. Poprzednia ekranizacja, przeniesiona na polskie realia i do nich dostosowana, wyszła naprawdę dobrze, a sam serial okazał się wciągający i dobrze zrealizowany. Jak jest tym razem? Czy Zachowaj spokój z niezłą obsadą podbije serca widzów, a także fanów prozy Cobena? Czy aktorzy dają radę? I pytanie najważniejsze  –  czy polscy widzowie będą musieli włączać napisy, by zrozumieć dialogi bohaterów? Zapraszamy do lektury Wielogłosu.

Spis treści

Wrażenia ogólne

Sylwia Sekret

Sylwia Sekret

Zachowaj spokój ciekawie się zaczyna, by ostatecznie stopniowo tracić tempo aż do mało satysfakcjonującego finału, który nie tylko pozostawia pewien niedosyt, ale także nieco rozczarowuje. W porównaniu do serialu W głębi lasu wypada moim zdaniem słabiej i bardziej infantylnie  –  wcale nie dlatego, że fabuła dotyka młodzieży, ponieważ podobnie było w poprzedniej polskiej adaptacji prozy Cobena. Ostatecznie serial w jakimś stopniu mnie wciągnął, ale wrażenia po seansie określiłabym raczej jako mocno średnie  –  za dużo głupotek, sztucznych dialogów i nieklejącego się momentami scenariusza.

Mateusz Cyra

Mateusz Cyra

Serial cierpi tak naprawdę na bolączkę typowej produkcji będącej ekranizacją dzieł Harlana Cobena. Uwielbiam tego amerykańskiego pisarza, towarzyszył mi w początkach mojej świadomej czytelniczej przygody wiele lat temu i po przeczytaniu chyba dwunastu jego dzieł jestem w stanie stwierdzić, że jest to niestety autor mocno trzymający się swoich schematów i bezpiecznych rozwiązań, do których przyzwyczaja swoich stałych czytelników. I dziś, po latach, oglądając kolejną już ekranizację jego prozy, mogę śmiało stwierdzić, że te cechy charakterystyczne (jak na przykład zazębiające się dwutorowo wątki, zbrodnia z przeszłości, która dopada bohaterów po latach, silne więzi rodzinne okazujące się skrywać mnóstwo sekretów, za które wielu ludzi ceni autora, ale niestety mnie przeszkadzają) są dość mocno zaakcentowane w serialach i dla mnie nie ma w nich niczego zaskakującego ani porywającego. Dlatego też do Zachowaj spokój podchodziłem (nomen omen) ze spokojem i bez większych oczekiwań. I takie myślenie mnie nie zawiodło. Otrzymaliśmy poprawny serial kryminalny, w którym pozornie dużo się dzieje, ale tak naprawdę przytaczana historia jest prosta i nieszczególnie zobowiązująca. Da się to oglądać, nie ma tu poczucia zmarnowanego czasu, ale jeśli umknie Wam ta premiera   –  nic wielkiego się nie stanie, bo przypuszczam, że Zachowaj spokój nie zagrzeje miejsca w niczyim podsumowaniu roku. 

RYS FABULARNY

Sylwia

Sylwia

Adam Barczyk to licealista, którego pozycja, można tak powiedzieć, jest dość uprzywilejowana. Jego rodzice mają dobre, stabilne posady, finansowo rodzina bardzo dobrze sobie radzi, mieszkają w sporym domu na nowoczesnym (choć brzydkim, ale to kwestia gustu), zamkniętym osiedlu. Adam ma kochającą dziewczynę, która, tak się składa, jest córką przyjaciół jego rodziców. Choć młodemu Barczykowi niczego nie brakuje, to poznajemy go w trudnym momencie, kiedy on i jego rówieśnicy przeżywają (każde na swój sposób) żałobę po niedawno zmarłym koledze z klasy, przyjacielu Adama, Igorze. Igor, jak wynika ze śledztwa, przedawkował, jednak nie wiedzieć dlaczego, to właśnie syn Barczyków obwinia się za jego śmierć. Niedługo potem Adam znika, a zrozpaczeni rodzice próbują wszystkiego, by dowiedzieć się, co dzieje się z ich synem…

Mateusz

Mateusz

W międzyczasie pewna tajemnicza para prowadzi poszukiwania plików, dla których jest gotowa do porwań, morderstw i innych zbrodni. Policja dość szybko wpada na trop, jednak złapanie przestępców wcale nie jest tak łatwe, a na domiar złego, zdaje się w jakiś sposób powiązane z otoczeniem Barczyków. 

WADY I ZALETY SERIALU

Sylwia

Sylwia

Zacznę od plusów. Pozytywnie zaskoczył mnie powrót bohaterów z serialu W głębi lasu, bo nie spodziewałam się, że twórcy zdecydują się połączyć te dwa światy, tworząc jedno uniwersum, w którym dzieją się te dwa seriale. Uważam to za ciekawy i bardzo trafiony pomysł, który w dodatku w praktyce okazał się nieźle sprawdzać, nic nie wypadło sztucznie, wszystko (w tym aspekcie) miało sens, a bohaterowie nie byli na siłę wepchnięci do serialu, tylko dobrze się w tej historii odnaleźli.

Mateusz

Mateusz

Tak! Mnie też bardzo pozytywnie zaskoczyło pojawienie się znanych bohaterów, tym bardziej że poprzednia ekranizacja wywarła na mnie pozytywne wrażenie.

Sylwia

Sylwia

Sama opowieść na początku rozwijała się nieźle  –  było bardzo dużo znaków zapytania, a widz zastanawiał się, jak to wszystko się ze sobą łączy, o co chodzi i gdzie leży prawda. Całkiem niezłe było tempo i rytm tej historii  –  dłużyzny nie przeplatały się z wartką akcją, całość utrzymywała się na niezłym poziomie.

Mateusz

Mateusz

Ponownie muszę się z Tobą zgodzić. Początek serialu był pyszny. Zresztą oboje, oglądając ostatnią scenę pilota, mieliśmy w głowach jedno wielkie pytanie: Czy twórcy naprawdę odważyli się to zrobić? I, zważając na konstrukcję tej sceny, trzeba twórcom oddać, że cliffhanger z pierwszego odcinka jest fenomenalny.

Sylwia

Sylwia

 Z czasem jednak, im bliżej finału  –  i tu przechodzimy już do minusów  –  tym mocniej napięcie spada, wartka akcja gdzieś się wytraca, pojawia się kilka zbędnych wątków, parę dłużyzn, niepotrzebnych dialogów. Jakby większość zapału i możliwości została wpakowana właśnie w ten pierwszy, ewentualnie również drugi odcinek.

Mateusz

Mateusz

Ja nie mogłem uciec od wrażenia, że z każdym kolejnym odcinkiem jest po prostu gorzej. Napięcie spadało, przez mielizny fabularne trudno było brnąć (absolutnie niepotrzebnie tak dużo czasu ekranowego dostała dziewczyna Adama   –  wyciąłbym połowę jej wątku, zamiast tego rozwinąłbym relację między Wierą a Natanem, bo było to po prostu znacznie ciekawsze), a twórcy mieli często problem z określeniem się, czego chcą od bohaterów  –   raz pozwalano im szamotać się na prawo i lewo w poszukiwaniu jakiegokolwiek punktu zaczepienia, by później podsuwać bohaterom pod nos rozwiązanie za rozwiązaniem. Nie podobało mi się też niezbyt subtelne korzystanie ze Strzelby Czechowa. 

Sylwia

Sylwia

Jeśli określenie strzelba jest w tym wypadku dwuznaczne, to mogę się z Tobą zgodzić, choć z drugiej strony możliwe, że gdyby twórcy nie trzymali się tej zasady, narzekalibyśmy na urywane wątki, nieuzasadnione reakcje bohaterów lub po prostu dziury logiczne  –  ale tego się oczywiście nie dowiemy.

Największym minusem Zachowaj spokój jest sama historia, która ostatecznie nie okazuje się tak ciekawa, jak mogłaby być. Przypomina mi to trochę serial Safe  –  także będący ekranizacją prozy tego pisarza. Zapowiadało się bardzo dobrze, widz liczył na coś, co go wyrwie z butów, a ostatecznie trochę się zawiódł, widząc, że ten ogromny, przerażający cień rzuca po prostu niewinna paprotka. I choć seriale czy filmy opisujące samo życie doceniam nawet bardziej niż wymyślne kryminały, to tutaj nie zgrywało się to po prostu z konwencją i sposobem prowadzenia historii. 

PROBLEMATYKA

Mateusz

Mateusz

Najnowsza ekranizacja prozy Harlana Cobena to opowieść zaprezentowana głównie z perspektywy matki, która w obliczu zagrożenia życia swojego syna jest zdeterminowana do tego stopnia, że nie cofnie się przed niczym, gotowa jest nawet bić się, byle tylko przybliżyć się do prawdy o losie jej dziecka. To także opowieść o tym, czym jest ojcostwo i jaka właściwie jest rola ojca w życiu swoich dzieci. Zachowaj spokój pokazuje nam różne wymiary rodzicielstwa i różne etapy bycia rodzicem, kreując głównie sytuacje ekstremalne, takie jak śmierć, porwanie, zaginięcie lub kłopoty prawne dziecka. Jak to w przypadku Cobena  –   jest to także historia o tym, że nasi najbliżsi skrywają czasem przed nami wielkie tajemnice, a my nie dostrzegamy, bądź nie chcemy dostrzec prawdy na ich temat, mimo że ta jest tuż przed naszymi oczami.

Sylwia

Sylwia

Tak, to z kolei sprawia, że Zachowaj spokój to również opowieść o idealizowaniu świata i ludzi nam bliskich, które jest bardzo, bardzo niebezpieczne. Matka Adama, której narracja stanowi klamrę dla tej opowieści, mówi, że na początku rodzice dla swoich dzieci są wszystkim, są jak bogowie, nie dopuszczają do siebie myśli, że rodzice czegoś nie potrafią, że popełniają błędy, że mogliby być złymi ludźmi. Potem ta bańka pęka, ale to, jaką idealizacją otaczają rodzice swoje dzieci, jest równie naturalne, choć o wiele bardziej niebezpieczne. Żyjemy w przekonaniu, że znamy nasze dzieci, że wiemy, do czego są zdolne, a do czego nie. A potem, złapani w pułapkę naszych własnych wyobrażeń, robimy rzeczy, których nie chcemy, by bronić to wyobrażenie  –  przed sobą i przed innymi ludźmi. Chcemy, aby nasze dzieci pozostały idealne i niewinne jak najdłużej. I przez cały serial ten temat się przewija, nie tylko za sprawą jednego bohatera, jednej relacji.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia

Sylwia

 Nie można pominąć w tej kategorii Anny Barczyk. Nie jestem fanka tej postaci, ale myślę, że o to właśnie twórcom chodziło. Jest niejednoznaczna, nie mamy jej w stu procentach kibicować, choć oczywiście trzymamy kciuki, aby odnalazła syna. Jednak jej nieufność względem własnego dziecka, a także metody, które stosuje, sprawiają, że mamy do niej ambiwalentny stosunek. Imponuje nam jej siła  –  zarówno psychiczna, jak i fizyczna; wola przetrwania, zarówno jako jednostka, jak i jako rodzina, ale też nie do końca pochwalamy jej porywczość, jej przeświadczenie, że zna swojego syna, jej przekonanie o nieomylności w roli matki, a przynajmniej pobożne życzenia owej nieomylności i jej budowane pozory.

Wspominając o matce, trudno nie wspomnieć również o synu. Adam Barczyk nie pojawia się na ekranie często, bo szybko obejmuje go status zaginionego, ale w tych początkowych scenach jawi nam się jako chłopak umęczony czymś, czego nie rozumiemy, Obwinia się o śmierć przyjaciela, jednak zamyka się w sobie, nie ufa dorosłym, a już tym bardziej matce. Ich relacja jest niepełna, brakuje w niej szczerości, ale na tym polu każda ze stron zawodzi, Nie ufają sobie nawzajem i zapewne trudno byłoby im wskazać moment, w którym ta spirala zaczęła się nakręcać. 

AKTORSTWO

Mateusz

Mateusz

Zachowaj spokój może pochwalić się dobrą obsadą, ale mimo to jakoś nie do końca potrafię uwierzyć w każdą kreację. Wydaje mi się jednak, że całkowitą winę ponosi w tym wypadku niezbyt udany scenariusz, ponieważ aktorzy tacy jak Leszek Lichota, Agnieszka Grochowska, Bartłomiej Topa czy Grzegorz Damięcki  potrafią znacznie więcej, niż zaprezentowali na ekranie na przestrzeni tych sześciu odcinków. Na pewno wielkim wygranym tej produkcji jest Jacek Poniedziałek, który pokazał się z bardzo dobrej strony w roli czarnego charakteru. To była naprawdę fajna, nieprzesadzona rola. Odpowiednio tajemnicza, mroczna i fajnie poprowadzona. Nigdy nie byłem fanem Magdaleny Boczarskiej i po tym serialu w mojej głowie zachowa się status quo w odniesieniu do jej osoby. Nie była to zła rola, ale mam wrażenie, że można było zaprezentować tę bohaterkę ciekawiej, głębiej, a Boczarska w głównej mierze gra fizycznie, ale może znowu  –   jest to wina scenariusza. 

Sylwia

Sylwia

Niestety mnie również Magdalena Boczarska nie przekonała do swojej postaci i przeżywanych przez nią emocji, co jest smutne tym bardziej, że jest to w zasadzie główna bohaterka i to właśnie ją obserwujemy na ekranie najczęściej. Leszek Lichota wypadł bardzo dobrze  –  choć wiem, że Ty cały czas widzisz w nim Rebrowa ze świetnej Watahy, to ja nie miałam takiego wrażenia, absolutnie. Uwierzyłam jego postaci. Co więcej, w przeciwieństwie do Boczarskiej, która, jak zauważyłeś, gra mocno fizycznie, jest w pewnym sensie oazą spokoju, o wiele bardziej gra niuansami, co stanowi ciekawy kontrast dobrze sprawdzający się na ekranie. Zgodzę się również co do Poniedziałka  –  nie wiem, jak Ty, ale ja, jakbym spotkała go na ulicy, uciekałabym w popłochu.

Jeśli natomiast chodzi o młodszych aktorów, to ci grający licealistów spisali się w porządku. Czuć w nich wciąż pewien brak obycia z kamerą, ale też nie można powiedzieć, by nie dawali z siebie wszystkiego.

Wspomnę natomiast o dwóch najmłodszych aktorkach, które wcieliły się w role Oli Barczyk i jej przyjaciółki Jaśminy. Niestety na ten moment, na kilkanaście godzin przed premierą serialu, nie znalazłam nigdzie nazwisk młodych aktorek. A szkoda, bo młodziutka dziewczyna, która stworzyła postać Jaśminy, wypadła bardzo dobrze, bardzo świeżo i bardzo naturalnie.

KWESTIE TECHNICZNE

Mateusz

Mateusz

To ładnie i sprawnie nakręcony serial. Zastosowano miłe dla oczu, ciepłe filtry barw, które bardzo silnie kontrastują z poprzednią polską ekranizacją prozy Cobena  –  W głębi lasu. Nie doszukałem się żadnych głupotek montażowych, ale też ekspertem w tej materii nie jestem. Co nie zmienia faktu, że ten serial oglądało się po prostu przyjemnie od strony technicznej. Oczywiście wyłączając udźwiękowienie, które chyba po wsze czasy pozostanie zmorą polskich filmowców. 25% dialogów po prostu nie da się usłyszeć i gdyby nie było możliwości posługiwania się napisami, byłby problem. Cieszy fakt, że w tej rodzimej produkcji sięgnięto tylko i wyłącznie po muzykę polskich artystów, bo w Netflixowy świat lecą piosenki warte uwagi i szerszego grona odbiorców.

Sylwia

Sylwia

Myślę, że całkowicie wyczerpałeś temat. Pod kątem technicznym wszystko grało, raczej nie mam tutaj żadnych uwag. Oczywiście wyłączając dźwięk  –  chwała napisom!

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz

Mateusz

Jak już wspomniałem  –  Zachowaj spokój to produkcja przyzwoita, skonstruowana tak, żebyście obejrzeli ten serial w jeden weekend. Aktorzy grają dobrze, ale poza Jackiem Poniedziałkiem nikt nie wzbił się na wyżyny. Paradoksalnie, jak na serial kryminalny, najsłabszym elementem tej produkcji jest jej fabuła. Rozwiązanie jest dość oczywiste w zasadzie od samego początku, a twórcy trochę za słabo przemieszali puzzle, które kazano składać widzom. Nie czytałem książki, dlatego nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest to dzieło wierne pierwowzorowi, czy tylko luźno oparte na prozie Harlana Cobena, ale niezdecydowanych jego nazwisko powinno przykuć przed ekrany. To tytuł, który można obejrzeć, ale absolutnie nie trzeba. 

Sylwia

Sylwia

Zachowaj spokój może sie podobać, może wciągnąć, może namieszać w głowie, ale ostatecznie finał jest nie tylko w miarę przewidywalny, ale także jakiś taki… mało porywający. Jakby czegoś zabrakło, jakby coś się po drodze wytrąciło. Im mniej wiedzieliśmy, tym ciekawej się to oglądało. Mam również wrażenie, że twórcy za bardzo chcieli namieszać i posplatać pewne wątki, zasiać wątpliwości, a w efekcie nie do końca im to wyszło. Plus natomiast nie tyle za finał w aspekcie fabularnym, ile za sam jego wydźwięk, bo pozostawia on na ostatnim obrazku potężną rysę, taką, obok której nie przechodzi się obojętnie. Taką, która ostatecznie doprowadzi do pęknięcia.

Fot.: Netflix

zachowaj spokój

Overview

Ocena Sylwii
6 / 10
6
Ocena Mateusza
6 / 10
6

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *