miasto dzinow

Współczesne i historyczne oblicze miasta – William Dalrymple – „Miasto dżinów. Rok w Delhi” [recenzja]

Pierwszego sufiego William Dalrymple spotkał w twierdzy Firoz Saha. To właśnie on opowiedział mu o tytułowych dżinach. Według niego, towarzyszą nam one od zarania dziejów. Gdy na początku świata Allach uformował Adama z gliny, powołał do bytu także inne istoty, we wszystkim podobne do człowieka, ale stworzone z ognia. Dżiny to byty duchowe, niewidoczne dla ludzkiego oka; aby je ujrzeć, należy modlić się i pościć. Dla części derwiszy to naturalne, wszak skoro nie można zobaczyć wiatru, w ten sam sposób nie można zobaczyć także dżina. Ale są też tacy, którzy nie dość, że je widują, to posiedli nawet tajemniczą moc, pozwalającą im je chwytać. Podobno to właśnie one są tajemnicą, która pozwala miastu na nowo powracać do życia po wszelkich perturbacjach historycznych. Są obecne na każdej ulicy i w każdym domu. Ponoć można usłyszeć ich szepty bądź muśnięcie ciepłego oddechu, gdy się mocno skupi. Czy autorowi udało się zobaczyć dżiny? Czy podążał śladem głównego hinduistycznego poematu Mahabharaty? Przekonajcie się sami.

Delhi to miasto kontrastów. Zbudowane na wielokulturowości oraz wielowarstwowości. Obfituje we wspaniałości i okropieństwa. Z jednej strony wytworne pałace, z drugiej śmietniska. Bogactwo styka się tu z biedą. Zapach przypraw ze spalinami. Bez względu jednak na te dwa światy, wzrok turysty przykuwa tu coś jeszcze – ruiny. Mimo starań urbanistów wyłaniają się one znienacka i snują dawną opowieść. Wśród nich znajdziemy grobowce, meczety, medresy (tradycyjne islamskie szkoły) czy cmentarzyska dynastii. Autor dawnego klimatu miasta szuka nie tylko na miejscu, ale także w Karaczi czy Pakistanie. Dzięki temu poznajemy szczątki Delhi, którego już nie ma. Co jednak czyniło je tak wyjątkowym, to to, że we wszystkich częściach miasta spotykało się tu także ludzkie zabytki. (…) Przybysze z Pendżabu byli niczym papierek lakmusowy dla współczesności – w swoich zwinnych maruti, zafascynowani każdą nowością, przywoływali ostatnie echa lat osiemdziesiątych. Leciwi majorzy spacerujący w Ogrodach Lodhich wyglądali, jakby ich zamarynowano jakieś pół wieku wcześniej. Współczesność wszystko zmieniła. Przede wszystkim zmusiła miliony ludzi do zmiany zamieszkania. A wraz z tą zmianą dotarły zachodnie ideały i obyczajowość, jak również zakorkowane ulice, zatrucie środowiska i imigranci bez grosza przy duszy.

Wrażenie na każdym przybywającym do Indii robi hinduistyczny festiwal świateł – Diwali – przypadający pierwszej nocy nowiu miesiąca kartika. Na tydzień przed tym świętem niebo rozświetlają fajerwerki i petardy. Delikatny blask świec otula domy. Na bazarowych straganach jaśnieją stosy małych glinianych lampek i ociekających miodem bengalskich łakoci. Listonosze chodząc od domu do domu, proszą o diwalowy bakszysz. Mimo że to święto stricte hinduistyczne, to muzułmanie chętnie dołączają się do jego czczenia. Jest to efekt współistnienia przez lata obu kultur. Pani Puri, od której autor wynajmował mieszkanie, dostrzega jedynie finansowy wymiar Diwali. Święto to przede wszystkim upamiętnia jednak triumfalny powrót Ramy i Sity do Ajodhiji, ich położonej na północy stolicy, po zwycięskiej wojnie stoczonej z Rawaną na Lance – stąd zresztą wzięła się data festiwalu. Po Diwali miasto zastyga zawsze jakby w półhibernacji na czas pory chłodnej.

Warto zatem wyruszyć w podróż śladem Szkota Williama Frazera oraz jego żony Olivii, którzy spędzili w Delhi aż sześć lat. Wraz z nimi przeniesiemy się do XIV, XVII i XIX wieku. Przyjrzymy się panowaniu sułtana Muhammada bin Tughlaka czy Szahdżahana. Z profesorem B.B Lal, archeologiem, obalimy narosłe wokół miasta mity. Wejdziemy w mistyczny świat derwiszy. Porozmawiamy z hinduskim archeologiem, który nieprzerwanie poszukuje miejsc występujących w Mahabharacie. Nie zabraknie też wspomnień z brytyjskiego panowania nad Indiami. Minione epoki Delhi stały się także przedmiotem badań Marokańczyka Ibn Battudy, Francuza Berniera, Włocha Manucciego czy urodzonego w Kalkucie Jamesa Skinnera, z którego notatek korzystał autor. Miasto dżinów to przewodnik po Indiach, który czyta się z zapartym tchem.

Fot.: Noir Sur Blanc

miasto dzinow

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *