sąsiedzi naziści

Wstyd – Eric Lichtblau – „Sąsiedzi naziści. Jak Ameryka stała się bezpiecznym schronieniem dla ludzi Hitlera”

Stany Zjednoczone Ameryki to przedziwny kraj. Z jednej strony ostoja demokracji na całym świecie, symbol wolności, a w każdym  razie ten kraj pretenduje do takiego miana. Kraj, na który często patrzymy przez różowe okulary, jest jednak tak naprawdę miejscem dalekim od naszych wyobrażeń. Książka, którą napisał Eric Lichtblau, jest wręcz symbolem tego, jak dla politycznych celów można upaść, zapominając przede wszystkim o honorze, uczciwości i ludzkiej przyzwoitości. Pozycja Sąsiedzi naziści. Jak Ameryka stała się bezpiecznym schronieniem dla ludzi Hitlera spowodowała, że jeśli były u mnie jakieś resztki szacunku i uznania dla Ameryki, to teraz te odczucia zostały zastąpione jednym – pogardą.

Pamiętacie państwo niedawne słowa Jamesa B. Comeya z FBI, który stwierdził, że Polska była współwinna Holokaustowi. Dlaczego o tym wspominam? Bo uważam, że każdy polski dyplomata powinien mieć w takich sytuacjach książkę Lichtblaua pod ręką, by móc natychmiastowo wypomnieć Amerykanom to, że potrafili przyjmować pod swój dach tysiące nazistów tylko po to, aby rozpoczęli oni pracę dla amerykańskiego rządu, który po II wojnie światowej był głównym oponentem dla ZSRR na arenie międzynarodowej i potrzebował do tego wykwalifikowanej kadry.

Po krajach Ameryki Południowej najczęstszym kierunkiem emigracji nazistów i kolaborantów z hitlerowskimi Niemcami były Stany Zjednoczone. Ludzie, którzy służyli w SS, byli strażnikami więźniów w obozach koncentracyjnych, znaleźli swoją przystań w kraju, który za cel II wojny światowej postawił sobie całkowite zwycięstwo na III Reszą i natychmiastową denazyfikację. Niestety, amerykańskie służby pozwoliły na wjazd do kraju wielkiej ilości zbrodniarzy wojennych, naukowców, którzy niejednokrotnie mieli na swoim sumieniu nieludzkie eksperymenty na więźniach obozów, czy sankcjonowali pracę przymusową pod lufami karabinów dla niemieckiego przemysłu zbrojnego.

Klasyczny przykład to Wehrner von Braun, jeden z twórców amerykańskiego sukcesu w eksploracji kosmosu, współzałożyciel NASA. W czasie II wojny światowej był twórcą rakiet V-1 i V-2, które codziennie spadały na alianckie pozycje, zabijając i raniąc tysiące żołnierzy i cywilów. Fakt, że w produkcji tych rakiet w kompleksie Mittelwerk zginęło setki więźniów, też jest znaczący. Amerykanie o tym doskonale wiedzieli, biorąc von Brauna do siebie. Straszne jest to, że w tak krótkim czasie po wojnie nastąpiła totalna degrengolada na samym szczycie amerykańskich władz, którzy tylko po to, aby pokonać ZSRR, potrafili przyjąć pod swój dach tak nikczemnych ludzi. A takich person przyjęto do USA w ilości około tysiąca sześciuset w ramach projektu Paperclip. Kolejny przykład? Antonio Hubertus Strughold, współtwórca amerykańskiej medycyny kosmicznej w czasie II wojny światowej był prawą ręką jednego z największych zbrodniarzy III Rzeszy, anioła śmierci, Josefa Mengele. Doprawdy przerażające.

Ale do USA mnóstwo osób trafiło innymi drogami, jak program Paperclip. Niektórych werbowano w Europie dla pracy w CIA, jak Toma Soobozkova, oficera Waffen-SS znanego jako führera Kaukazu. Człowiek ten doczekał się spokojnego żywota do lat osiemdziesiątych w New Jersey – no, prawie; został wysadzony w powietrze przez bombę. Niestety dla niego, w latach sześćdziesiątych pojawiło się kilka osób, głównie dziennikarzy, sporadycznie polityków, paru urzędników, którzy za punkt honoru przyjęli sobie tropienie nazistów na terenie USA, a następnie doprowadzenie do utraty amerykańskiego obywatelstwa i deportacje do kraju, w którym mieli być sądzeni za swoje zbrodnie.

Wszystko to opisuje w swojej książce Eric Lichtblau, dziennikarz „New York Timesa”. Przez lata swojej dziennikarskiej kariery zajmował się sprawami Departamentu Sprawiedliwości, natomiast w 2006 otrzymał nagrodę Pulitzera w kategorii reportażu krajowego, więc nie musimy się obawiać, iż jakościowo książka nie podoła naszym wymaganiom. Wręcz przeciwnie. Lichtblau starannie i z pieczołowitością odtworzył sekwencje faktów, które spowodowały, że mnóstwo nazistów pojawiło się na terenie USA, aby z czasem podjąć pracę dla rządu w Waszyngtonie.

Dziennikarz skupił się też nad dziejami demaskowania nazistów zamieszkałych na terenie USA. W tym celu przewertował archiwa, wycinki prasowe, a przede wszystkim przeprowadził rozmowy ze świadkami i osobami, które zajmowały się poszukiwaniem nazistów. Niestety dopiero od lat sześćdziesiątych pojawiły się w prasie, głównie dzięki zapalonym dziennikarzom, pierwsze wzmianki o przebywających w USA nazistowskich zbrodniarzach. W latach siedemdziesiątych pojawiła się specjalna sekcja Departamentu Sprawiedliwości polująca na byłych nazistów, która z czasem odnosiła sukcesy, a czasami kompletnie się kompromitowała, oskarżając niewłaściwe osoby. Co ciekawe, w latach osiemdziesiątych, w czasie prezydentury Ronalda Reagana, jego bliski współpracownik – Pat Buchanan był ostrym krytykiem i przeciwnikiem tego przedsięwzięcia. Okrutnym żartem było wypłacenie blisko pół milionowego odszkodowania Tomowi Soobzokovi w 1983 roku, za rzekome zniesławienie jego osoby na łamach „New York Timesa”, którego dziennikarz, słusznie przecież, opisał jego działalność w czasie II wojny światowej.

Wartością dodatnią Sąsiadów nazistów jest lekki, przystępny, dziennikarski styl, pełen pasji i zwrotów akcji. Lichtblau po każdym z omawianych przypadków stara się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego tak się stało? Często odpowiedzi są banalne, a zarazem przerażające. Amerykańskie władze, często CIA, FBI, tuszowały biografię niemieckich imigrantów na potrzeby nowego życia, w nowej roli. Lichtblau nie ucieka do jednoznacznych odpowiedzi i niejednokrotnie dociera do sedna danej sprawy. Dziennikarz nie skupia się wyłącznie na przypadkach osób, które przysługiwały się rządowi USA. Przykładem może być historia byłej strażniczki, słynącej z okrucieństwa, obozu na lubelskim Majdanku, znanej jako Kobyła z Queens – Hermine Braunsteiner, która wiodła spokojne życie w Nowym Jorku.

Dopiero ostatnie lata przyniosły szczery żal za grzechy u amerykańskich władz za przyjmowanie nazistów na terytorium swojego kraju. Rychło w czas. Niewątpliwie jednak pozycja Lichtblaua może wielu osobom otworzyć oczy na to, jak cyniczna potrafi być jakakolwiek władza, tylko po to, aby osiągnąć wybrany przez siebie cel. Polecam tę pozycję – wyjątkowo otrzeźwiająca.

Fot.: Wydawnictwo Literackie

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *