hidden by ivy

Wszystko przeminie – Hidden By Ivy – „Beyond” [recenzja]

Takie płyty jak drugie pełne dzieło formacji Hidden By Ivy są najtrudniejsze w recenzowaniu i opiniowaniu. Nie chodzi o to, że muzyka na Beyond jest słaba, miałka czy wtórna – jest zgoła odwrotnie idlatego też nie chcę swoją pisaniną skrzywdzić muzyków zespołu. Jest to wręcz płyta, która od blisko trzech tygodni nie chce opuścić mojego odtwarzacza i za każdym razem wciąga mnie w swój świat pięknych i emocjonalnych dźwięków. Właśnie – nieprzypadkowo użyłem takiego zestawienia słów, które może wydają się być lekko powierzchownymi, ale trafiają one w samo sedno.

Muzyka Hidden By Ivy jest dla tych, którzy sobie cenią w muzyce aurę tajemniczości przeplataną wszechogarniającą nostalgią, zadumą oraz delikatnością, która łagodzi nerwy rozkołatane przez sprawy dnia codziennego. Nie mówię jednak, że jest to muzyka pełna słońca i pozytywnych wibracji, wręcz przeciwnie – piękno Beyond rodzi z się mroku, ilustrowanego bogato zaaranżowaną muzyką z mocnym akcentem elektronicznych brzmień. Wspaniale jest się zanurzyć w tę muzykę, szczególnie wieczorem, usadawiając się wygodnie w fotelu z lampką dobrego wina. Zdecydowanie jest to muzyka do przeżywania, chłonięcia całym sobą, natomiast jako muzyka dnia codziennego, w drodze do pracy, na uczelnię czy do domu niespecjalnie się sprawdza.

­Debiutancki krążek Acedia kojarzę jak przez mgłę, ale pamiętam, że tamten krążek zauroczył mnie klimatem rodem z wytwórni 4AD. Wydaje się, że na Beyond zespół podejmuje te tropy, zaznaczone na debiucie, jednak zdecydowanie je intensyfikuje i przekuwa na własny, charakterystyczny styl. Bo powiem szczerze, iż ja osobiście mam problem, aby porównać Hidden By Ivy z Beyond do jakiegokolwiek wykonawcy oraz umieścić zespół w konkretnej szufladce stylistycznej. Oczywiście mogę wymienić wpływy progresywno rockowe, gotyckie, 4AD, ambientowe, cold wave’owe, indie rockowe, dream popowe… Mogę tak wymienić bez końca, a ktoś może pomyśleć, że zespół ma problem z własną tożsamością. Zaręczam, że nie. Całość brzmi spójnie, przekonująco, wszechogarniający mrok, chłód i melancholia połączone ze wspomnianą aurą tajemniczości, czegoś nienamacalnego powodują, że mamy doczynienia z płytą spójną i dokładnie przemyślaną.

Hidden By Ivy co najważniejsze nie popełnili błędu w doborze i tworzeniu kompozycji na album. Beyond nie ma po prostu słabych punktów. Są momenty przepełnione nostalgią, melancholią, w dużej mierze oparte na dźwiękach gitary akustycznej (Vision days, Bird, With me your love is safe). Ambientowo, posępnie jak diabli robi się w Memory Line. Zespół nie boi się przełamać leniwego klimatu mocniejszymi brzmieniami, jak w Sunset Song czy I sit you charakteryzującym się wspaniałymi harmoniami wokalnymi. Baśniowo, aczkolwiek trochę zwodząco, brzmi kawałek Different World, otwierający płytę i niekoniecznie przygotowujący słuchacza na taki właśnie ciąg dalszy. Ale to plus; Beyond przy pierwszym odsłuchu ma w sobie pierwiastek zaskoczenia.

Płyta nie ma pod względem kompozytorskim słabych punktów. Pod względem brzmieniowym płyta również jest nienaganna, chociaż momentami, w co bardziej dynamicznych momentach, brakuje nagraniom selektywności. To są jednak nieliczne minusy tego fantastycznego dzieła, które moim zdaniem będzie kandydatem do krajowej płyty roku. Oby tylko Hidden By Ivy nie zginęli w zalewie przepastnej konkurencji.

Hidden By Ivy - "Vision days"

Fot. cantaramusic.pl

hidden by ivy

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *