nymphill

Wyróżnić się w niszy – Nymphill – „Fractum Lux” [recenzja]

Umówmy się – płyty takiej jak debiut formacji Nymphill nie powinno się rozpatrywać w kategorii nowatorstwa, odkrycia czy czegokolwiek w tym stylu. Wrocławski band postanowił zadziałać w trudnej, zasadniczo do cna wyeksploatowanej niszy zwanej symfonicznym metalem, melodic metalem czy female fronted metalem. To już trzy nisze w sumie… Nieistotne. Ważne jest, że jak się za coś brać, to na poważnie i z odpowiednim pomysłem na granie i komponowanie. Powiem wprost – nastawiony byłem na srogą krytykę, bo nie dość, że nie przepadam za takim graniem, to jeszcze spodziewałem się, że zespół po prostu nie udźwignie zadania pod względem czysto wykonawczym i kompozytorskim. A tu niespodzianka, bo krążek Fractum Lux okazuje się sporym kawałkiem intrygującego, wciągającego i w sumie niegłupiego grania, a mając na uwadze, że jest to absolutny fonograficzny debiut muzyków z Nymphill, to podczas odsłuchu na mojej twarzy niejednokrotnie malował się spory podziw.

Najpierw należy pochwalić zespół za to, że sam płytkę wydał i zrobił to naprawdę w gustowny sposób. Oszczędna, zatopiona w bieli grafika, elegancki digipack, bez kolorowych wodotrysków i walących po oczach grafik. Jak widać  -można. Zespół też sam nagrywał i produkował materiał, co raczej poskutkowało dosyć płaskim brzmieniem, szczególnie perkusji i przesadnie schowaną gitarą w miksie. Trochę ponarzekam na brzmienie, bo braki są widoczne przede wszystkim w momentach, gdy słyszymy w akcji cały zespół i niestety, brakuje trochę w tym wszystkim selektywności.

Ale z drugiej strony, nie ma co się czepiać debiutantów, bo sześć kompozycji zawartych na Fractum Lux jest naprawdę dobrej jakości (no, może poza jednym wyjątkiem, ale o tym później). Wcześniej narzekałem na brzmienie, natomiast muszę pochwalić zespół za niektóre producenckie sztuczki, jak chociażby te pojawiające się w otwierającym Comrade In Arms, a dokładniej w momencie, gdy z głośników rozlega się piękny głos Andżeliki Mrozowicz. Głos, co muszę podkreślić, który rozłożył mnie na łopatki, a doznania słuchowe wzmacniane są właśnie inteligentnymi, pomysłowymi nakładkami i harmoniami wokalnymi. Nymphill powtarza ten manewr w iście folk metalowym, podniosłym Cruise To The Dreamworld, co w połączeniu z tematyką utworu jest strzałem w dziesiątkę. Oczywiście obraziłbym wokalistkę, sprowadzając jej wokalny wysiłek jedynie do sztuczek dokonanych na konsolecie. Andżelika odnajduje się idealnie w każdej konwencji, zarówno w delikatnym śpiewie przy wyłącznym akompaniamencie gitary akustycznej, jak i w momentach, gdzie zespół gra ostro, zdecydowanie do przodu, z nerwem, jak w przypadku kompozycji Victoria.

Nymphill - Victoria (Official Music Video)

Panowie instrumentaliści dotrzymują kroku swojej frontmance. Muzycznie jest co najmniej ciekawie i różnorodnie, jak w utworze tytułowym, gdzie zaskakuje zmiana dynamiki i nastroju. Kompozycja ta, zachowana głównie w średnim tempie, z chwytliwą partią gitary, gęstymi klawiszami ma też i drugie oblicze, bardziej folkowe. Jest też obowiązkowa ballada, czyli polskojęzyczna Cisza. To niewątpliwie najpiękniejszy moment na płycie, z podniosłym, pełnym emocji wokalem Andżeliki, która odważnie nie unika wysokich tonów w śpiewie. Niestety, są i wpadki, jak lekko chaotyczny, kłujący irytującym riffem This Is What We Missed. Szkoda trochę zmarnowanego potencjału tego kawałka, który to ujawnia się jedynie w zwolnieniach w połowie jego trwania.

Ostateczna opinia jest jak najbardziej pozytywna; jak na debiut muzycy Nymphill przygotowali naprawdę mnóstwo dobrego, melodyjnego metalu, zagranego z mocą i energią, z kapitalną wokalistką Andżeliką Mrozowicz za mikrofonem, która niewątpliwie skrada trochę show pozostałym instrumentalistom. Są pewne niedociągnięcia, pewne wpadki, ale który debiutant się ich nie ustrzega? Na szczęście nie jestem dziennikarzem piszącym dla „Teraz Rock” i nie będę dawał trzech gwiazdek na zachętę, a jedynie powiem na koniec, że czekam ze sporym zaciekawianiem na to, co muzycy Nymphill zrobią w przyszłości, bo start, czyli EPka Fractum Lux, jest całkiem dobry.

Fot.: Nymphill

nymphill

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *