Chciałbym tworzyć znakomite książki, które przyniosą satysfakcję czytającym, a mnie większą wolność dysponowania swoim czasem oraz miejscem pobytu – pisze Aleksander R. Michalak, autor intrygujących, porównywanych do dzieł Dana Browna, książek takich jak Denar dla Szczurołapa czy Wąż z Lasu Cedrowego. Sam Aleksander wydaje się równie tajemniczy, co stworzona przez niego postać – Gabor Horthy. Istnieje wiele rzeczy, o które chciałabym go zapytać, ale postawiłam na te najważniejsze i według mnie – najciekawsze pytania. Co zapamiętał najbardziej ze swoich egzotycznych podróży? Czy zajmowanie się demonologią może być niebezpieczne? Czy dżin w innym zakątku świata może smakować inaczej? I co najważniejsze: czy powstanie kolejna część przygód Gabora?
Zapraszam do lektury wywiadu z Aleksandrem Michalakiem.
Gabor Horthy, uwielbiany przez polskich czytelników, to bardzo specyficzna postać. Jak wiele w niej jest Pana?
Postać Gabora wiele zawdzięcza mojej fascynacji życiorysami naukowców i eksploratorów z przełomu XIX i XX wieku, ludzi, którzy, mówiąc w przenośni, w jednej ręce trzymali pióro, a w drugiej końskie cugle bądź strzelbę. Ponieważ Gabor spóźnił się na ten okres, jest w nim pewien rys Don Kichota, co czasami jest całkiem wyraźnie wypowiedziane w samym tekście. A odpowiadając ściślej na Pani pytanie: Horthy posiada niektóre z moich wad. Zalety natomiast są jego osobistą zasługą.
Skąd u Pana tak wielkie zainteresowanie judaizmem i wczesnym chrześcijaństwem?
Wychowałem się w rodzinie, gdzie dużo mówiło się o religii, także w kontekście historycznym – między innymi okresu powstawania tekstów Ewangelii. Mama studiowała na KUL-u, rodzice należeli do neokatechumenatu.
Historia religii fascynowała mnie też pod względem estetycznym poprzez wielkie widowiska filmowe o starożytności, a także przepiękne biblijne pejzaże i wnętrza, jakie oglądałem jako dziecko w ilustrowanych wersjach Biblii. Siła oddziaływania obrazu była znacznie większa przed tzw. epoką internetu, a w szarości lat osiemdziesiątych te wszystkie przedstawienia niesłychanie pobudzały wyobraźnię. Nadal pamiętam wrażenie, jakie wywarł na mnie rysunek bliskowschodniego domu z okrągłym dachem (wydawał mi się wtedy kwintesencją egzotyki) albo niesamowite wyobrażenie sali, w której faraon przyjmował gości na audiencji.
Ponieważ na studiach zainteresowałem się pierwotnym chrześcijaństwem, którego nie sposób zrozumieć bez znajomości judaizmu, w naturalny sposób zająłem się również to religią. Ostatecznie przy końcu studiów trafiłem na świetnego promotora, mojego obecnego kolegę, prof. Wojciecha Gajewskiego i podjąłem temat tzw. Zelotów, walczących z Rzymem, aż do upadku Świątyni Jerozolimskiej. Później kontynuowałem badania nad żydowskimi i chrześcijańskimi koncepcjami wojny świętej i wyobrażeniami dotyczącymi walczących aniołów.
Czy zajmowanie się demonologią może być niebezpieczne?
Nie wydaje mi się, żeby badania naukowe nad demonologią wiązały się z jakimkolwiek niebezpieczeństwem, może z wyjątkiem trudności pozyskiwania środków na takie badania.
Zdarza się Panu czytać książki typowo dla rozrywki/ przyjemności?
Tak, ale znacznie rzadziej niż czytanie książek dla osiągnięcia jakichś bardziej „namacalnych” celów.
Ostatnia książka, która zapadła Panu w pamięć?
Duch króla Leopolda, książka opowiadająca o sytuacji w Kongo znajdującym się de facto pod panowaniem króla belgijskiego, który stosując różne manipulacje, stał się władcą kraju wielokrotnie większego od Belgii. Z typowej beletrystyki Pachnidło Patricka Süskinda zrobiło na mnie duże wrażenie.
W przeszłości imał się Pan różnych zajęć. Czy pomysł na książkę siedział w Panu od dawna, czy też wytworzył się pod wpływem jakiegoś konkretnego zdarzenia?
Pomysł napisania książki beletrystycznej towarzyszył mi od dawna. Odkładałem go jednak. Obydwie prace doktorskie, które napisałem (druga z nich została wydana) sprawiły, że przez dość długi czas byłem całkowicie zajęty pisaniem tekstów ściśle naukowych i nieco zapomniałem o tym pragnieniu.
Bezpośrednim bodźcem, kiedy podjąłem ostateczną decyzję, że będę pisał powieści, był jesienny pobyt w Oksfordzie w roku 2013 i osobista sytuacja, w jakiej się wówczas znajdowałem. Nawiasem mówiąc, zatrzymałem się w dzielnicy Headington, tam, gdzie kiedyś pracowali Tolkien oraz Lewis, a w okresie od września do grudnia trudno mi sobie wyobrazić bardziej motywujące pisarsko otoczenie.
Zdradzi nam Pan miejsca na świecie, które dotąd odwiedził? Które najbardziej zapadło Panu w pamięć?
Zebrałoby się trochę tych miejsc i nie chciałbym zanudzać ich wyliczaniem. Łatwiej będzie mi mówić o sytuacjach, które zapadły mi w pamięć. Te, które przychodzą mi w tej chwili do głowy, to noc w Essauirze, marokańskim porcie, kiedy w miasteczku wyłączono prąd i ciemne fortyfikacje wychodzące na ciemny, wzburzony Atlantyk przywoływały przez chwilę wyobrażenia czasów odkryć geograficznych. Wieczór w hotelu w San José w Kostaryce, kiedy spoza otwartego okna dochodziły dźwięki świętującego miasta wraz z melodią Nights in white satin. Odpoczynek w przydomowej kawiarni podczas rowerowej wycieczki na porośniętej bambusami wysepce w Wietnamie…
Prowadzi Pan obecnie jakieś badania?
Tak, prowadzę badania dotyczące Brytyjskiego Mandatu Palestyny i kwestii religijnych i ideologicznych obecnych w sporze o przyszły kształt tych terytoriów. Spory o święte miejsca trzech religii monoteistycznych itp.
Czy dżin smakuje inaczej na Bliskim Wschodzie?
To ciekawe pytanie. Dżin pewnie smakuje tak samo, ale efekty jego działania mogą być inaczej odbierane w wonnym ogrodzie wschodniego miasta niż zimową porą w Europie północnej.
O czym Pan marzy?
Z rzeczy, którymi chciałbym się publicznie podzielić, o tym, żeby tworzyć znakomite książki, które przyniosą satysfakcję czytającym, a mnie większą wolność dysponowania swoim czasem oraz miejscem pobytu.
Czy to możliwe, że Gabor Horthy w końcu się ustatkuje?
Nie liczyłbym raczej na to za bardzo.
Skąd pomysł na Biblijne Zoo?
Z połączenia zainteresowania przyrodą (także ogrodami zoologicznymi) i zainteresowania muzeami. Zwierzęta dość często pojawiają się w Biblii i istnieje dużo przedmiotów z Bliskiego Wschodu, które je wyobrażają. Połączenie żywych zwierząt z ich wyobrażeniami z przeszłości wydało mi się ciekawym pomysłem z dużym potencjałem literackim. W wielu muzealnych kolekcjach, które miałem okazję oglądać, natrafiałem na piękne, starożytne przedmioty ukazujące świat zwierząt.
I chyba najważniejsze pytanie: czy możemy spodziewać się kolejnego tomu przygód niespokojnego ducha, Gabora i jego przyjaciół?
Tak, pracuję nad tym i mam nadzieję, że książka ukaże się jesienią 2020 roku.
Fot.: Wydawnictwo Replika