Krążek Idzie burza formacji Kożuch to dowód na to, że polska tradycyjna muzyka folkowa jest żywa i nie wygląda na to, aby została zapomniana. Z okazji premiery debiutanckiego krążka porozmawiałem chwilę z jednym z muzyków zespołu – Marcinem Lorencem. Zapraszam do lektury.
Jakub Pożarowszczyk: Na początku opowiedz nieco o zespole. Jako powstał Kożuch? Jak wyglądały początki zespołu?
Marcin Lorenc: Kożuch, dawnej Gęsty Kożuch Kurzu, od początku miał być kapelą grającą do tańca. Kujawiaki, oberki, mazurki – czyli starą muzykę, którą w niestylizowanej formie dziś już można usłyszeć nie za często. Każdy z nas najpierw odnalazł ją dla siebie, a potem każdy też naturalnie zaczął szukać grających ludzi ze swojej okolicy – w naszym przypadku była to Łódź i okolice. Także wybór repertuaru był bardzo naturalny – chcieliśmy grać muzykę z miejsca, w którym mieszkamy. W ten sposób też trafiliśmy do muzykantów, od których mogliśmy się uczyć.
Dlaczego jako stylistykę wybraliście właśnie ludowy folklor? Co jest Waszym zdaniem wyjątkowego w tej muzyce, że warto ją grać i pokazywać ludziom?
Bo to muzyka, która jest niezwykle energetyczna, podobnie jak punk czy rock. Jest do tego bezpretensjonalna i szczera. Poza tym wbrew przekonaniom większości – takie przekonanie ma też większość polskich muzyków, którzy podchodzą do tak zwanej „ludowizny” z dużą nonszalancją – jest bardzo skomplikowana rytmicznie i melodycznie. Wreszcie – od zawsze służyła do tworzenia wspólnoty, łączyła ludzi – czegóż chcieć więcej?
Powiem szczerze, że jestem jeszcze laikiem w tematyce ludowych pieśni, więc mam pytanie o to czy pieśni, które możemy posłuchać na Idzie burza, to są autentyczne utwory, przekazywane z pokolenia na pokolenie, czy jednak dużo jest w nich Waszej autorskiej inwencji twórczej?
Melodie są autentyczne, teksty również, choć dzięki inwencji Asi Gancarczyk, zostały ułożone tak, by tworzyły historie i opowieści.
Nasza interpretacja tej muzyki polega m.in. na tym, że dodajemy do niej brzmienie basów (używamy do tego celu wiolonczeli), czyli instrumentu, którego w tym regionie nie używało się od wielu dziesiątek lat. Czyli z jednej strony jeszcze bardziej postarzamy tę muzykę, z drugiej strony pojawia się też trąbka, czyli instrument, który funkcjonuje w niej stosunkowo niedługo. W rzeczywistości muzyka z pogranicza łowicko-łęczyckiego brzmi dziś zupełnie inaczej.
Wydaje mi się, że zbieranie materiału na taką płytę to praca bardziej typowa dla etnografa aniżeli dla muzyka. Jak ten proces wyglądał u Was?
No to w takim razie etnograf to bardzo rozrywkowy zawód! Bo najlepsze imprezy, jakie przeżyliśmy w ostatnich latach, wydarzyły się dzięki muzyce tradycyjnej czy ludowej. Właśnie chodzi o to, że ta muzyka jest nadal żywa, czy może być nadal żywa, pod warunkiem, że się ją odda do użytku ludziom. Nie musi kojarzyć się tylko ze strojami ludowymi i nudą muzeum. A zatem, choć czasem używamy narzędzi etnomuzykologów, by ją poznać – zwiewamy ze skansenu, bo to nas nie interesuje. Mamy przekonanie, że ta muzyka broni się bez tego całego bagażu i bałaganu, który dziś tylko może utrudniać jej właściwy odbiór. Dla nas przede wszystkim było to spotkanie z żywą tradycją, czyli po prostu z ludźmi, od których uczyliśmy się muzyki. Czy był to genialny skrzypek łęczycki Tadeusz Kubiak, czy wybitny harmonista Sławomir Czekalski i wielu, wielu innych.
Skąd tytuł albumu: Idzie burza? Mnie płyta zdecydowanie bardziej relaksuje aniżeli powoduje niepokój z powodu nadchodzącej burzy :).
W tej pozornie spokojnej muzyce – naszym zdaniem – czai się sporo emocji i to często bardzo groźnych. Stąd tytuł.
Jesteście kolejną kapelą, która wydaje płytę z muzyką tradycyjną albo z taką, która jest mocno zainspirowana taką muzyką. Nie wydaje się Wam, że w Polsce nastał lekki renesans dla takiej twórczości? Jak sądzicie, co jest powodem, że ludzie, często młodzi, wracają do muzyki naszych przodków?
Mamy nadzieję, że to jest renesans, bo ten świat po cichu i niepostrzeżenie znika, odchodzi wraz z muzykantami. Z roku na rok – tych, którzy pamiętają, jak brzmiała muzyka na wsi 60, 70 lat temu, jest coraz mniej. I niestety jest to proces, którego nie da się zatrzymać. Być może z drugiej strony jest też coraz więcej osób, które zadają sobie pytanie – skąd jestem? Muzyka może być częścią odpowiedzi na to pytanie.
Środki na wydanie płyty zbieraliście na akcji crowfundingowej, która zakończyła się dużym sukcesem. Spodziewaliście się takiego odzewu ze strony fanów?
To jest niezwykła sprawa. Dzięki takim akcjom w bardzo prosty sposób możesz się przekonać czy to, co robisz, ma sens. Bardzo dziękujemy tym, którzy nas wsparli.
Często metalowcy sięgają do muzyki folkowej w swoich nagraniach. Gdybyście dostali propozycję współpracy np. od kapeli black metalowej, to przystalibyście na nią?
Oczywiście. Pod warunkiem, że propozycja byłaby dla nas interesująca pod względem muzycznym.
Planujecie koncerty z muzyką z Idzie Burza? Jeśli tak, to gdzie można Was zobaczyć w najbliższym czasie?
Polecamy szukać kapeli Kożuch na Facebooku czy choćby na portalu www.muzykatradycyjna.pl. Tam więcej informacji.
Poza koncertami formacja Kożuch ma inne plany na najbliższą przyszłość?
Mamy pomysł, który chcielibyśmy zrealizować w przyszłym roku. Chodzi o współpracę z jednym z kompozytorów muzyki współczesnej. Prace trwają – dlatego na razie nie możemy zdradzać szczegółów.
Fot.: Katarzyna Dąbrowska