besides

Marzymy o tym, aby nasza muzyka była wieczna – wywiad z perkusistą formacji Besides, Bartłomiejem Urbańczykiem

Besides są zjawiskiem, które wprowadziło post-rock pod strzechy domów w całej Polsce. Sam fakt, że zespół, który gra muzykę trudną i zdecydowanie niekomercyjną wygrywa talent-show, szczerze mówiąc, odmienił moje podejście do tego typu formatów, zacząłem wówczas zwracać baczniejszą uwagę na to, co tam się dzieje. Ale grupy pochodzącej z Brzeszcza zdecydowanie nie należy szufladkować jako tylko i wyłącznie zwycięzcę Must Be The Music, bo już od samego początku kariery i debiutanckiego krążka We Were So Wrong pokazuje się ona jako godna konkurencja dla, wydaje się, niedoścignionego Tides From Nebula. Besides poszli za ciosem, przebili debiut płytą Everything Is i to właśnie ona stanowi kanwę do mojej rozmowy z perkusistą zespołu – Bartłomiejem Urbańczykiem. Zapraszam do lektury.

Jakub Pożarowszczyk: Szybko zleciały dwa lata od premiery We Were So Wrong, sporo w międzyczasie było zamieszania wokół Was, jednak możemy się już cieszyć muzyką zawartą na Everything Is. Co zakładaliście sobie przed nagraniem nowej muzyki? W jakim chcieliście pójść kierunku i czy udało się te założenia zrealizować?

Bartłomiej Urbańczyk: Założenie było proste, a mianowicie, by nasza nowa płyta była spójna z We Were So Wrong – oczywiście lepsza od swojej poprzedniczki, ale jednak miała zachować ciągłość. Myślę, że to udało się zrealizować. Everything Is jest niejako kontynuacją We Were So Wrong, pokazuje trochę inną stronę naszej twórczości, jest też cięższa brzmieniowo (co mnie osobiście bardzo cieszy, bo lubię takie klimaty), ale to ciągle jesteśmy my. Czy jest lepsza od swojej poprzedniczki? Myślę, że ocenią to słuchacze oraz krytycy – póki co słyszymy, że oceny są pozytywne, co bardzo cieszy.

Jaka jest główna różnica pomiędzy debiutem a Everything Is? Wydaje się, że na nowym albumie nie boicie się jeszcze mocniej sięgać po elektronikę i ostre gitary. Moje wrażenia wydają się słuszne, celne?

Everything Is powstawała zupełnie inaczej niż jej poprzedniczka. I myślę, że każdy, kto sięga po ten krążek, odczuwa różnicę. Mianowicie do nagrania następcy We Were So Wrong zaprosiliśmy producenta – Macieja Karbowskiego, znanego z projektów Tides From Nebula czy Moonglas. To on sprawił, że ta płyta brzmi jakby odważniej. Przy powstawaniu tego krążka ważne było odkrywanie innych dźwięków, eksperymentowanie z brzmieniem gitar oraz elektroniką. Dzięki temu ta płyta moim zdaniem brzmi dojrzalej, kompozycje są bardziej przemyślane, a efekt nie jest przypadkowy, tylko zamierzony.

Druga płyta często jest najtrudniejszą dla artysty, szczególnie, że wśród fanów po bardzo dobrym debiucie i zwycięstwie w Must Be The Music, oczekiwania na pewno poszybowały w górę i, jak sądzę, pojawiła się presja. Poradziliście sobie z nią?

Było lekkie ciśnienie na to, aby materiał był jeszcze lepszy od poprzedniego. Chyba każdy artysta, który wydaje którąś tam z kolei płytę, zastanawia się, jak jego twórczość zostanie przyjęta, zwłaszcza jeśli debiut okazał się udany. Jak pokazują koncerty na trwającej obecnie trasie, ludzie dość entuzjastycznie reagują na to, co udało nam się stworzyć. Więc mniemam, że póki co radzimy sobie dobrze.

Tytuł Everything Is idealnie wydaje się korespondować z muzyką. Co on oznacza? Jak powinniśmy go interpretować?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Tytuł płyty to tak naprawdę przybliżony kierunek, w jakim słuchacz może pójść i dla każdego będzie oznaczał coś innego. Dla mnie jest słowem kluczem, zmieniającym swoje znaczenie wraz z kolejnymi sytuacjami, jakich doświadczam w życiu. Każdy tytuł koresponduje z jakimiś emocjami, które nie są stałe, bo czasem dany utwór będzie kojarzył się z radością, a czasem ze smutkiem. Dlatego Everything Is dla mnie osobiście oznacza coś płynnego, zmiennego. W wywiadach do tej pory podkreślaliśmy kilkukrotnie, że głównie chodzi tutaj o zagadnienie egzystencjalne tego, czym dla ciebie jest coś, co nazywasz „wszystkim”.

Besides - "Of Joy" from new record "Everything is"

Nie kusi Was, aby w niektóre kompozycje wprowadzić wokal lub co najmniej wokalizy? Nie zastanawiacie się nad wzbogaceniem brzmienia poprzez użycie takich rozwiązań?

Zespół Besides w założeniu nie ma być zespołem z wokalem. Jednakże nie zamykamy się na to, aby ten wokal kiedyś się pojawił. Są wstępne plany, aby na jednej kompozycji znalazło się takie rozwiązanie. Czas pokaże, czy uda się te plany zrealizować.

Powiedzcie coś o swoich inspiracjach, bo zawsze mnie to ciekawiło; jak to wygląda u muzyków post-rockowych, którzy nie używają słowa, tekstu i wokalu do wyrażania siebie, a tylko i wyłącznie operują instrumentami. Skąd czerpiecie inspiracje? Są one efektem Waszych życiowych doświadczeń, obserwacji czy pochodzą one kompletnie z innych obszarów? Ciekawią mnie ponadto Wasze muzyczne inspiracje?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że inspiracje to sprawa bardzo indywidualna, a nie zespołowa – bardziej stawiałbym na to, że zespół to miejsce spotkań różnych perspektyw. Tak naprawdę wszystko może być inspiracją. Wszystko to, co nas otacza. Wielkie umysły wpadały na genialne pomysły w najdziwniejszych miejscach. Czasem zwykły spacer po lesie może cię natchnąć do stworzenia czegoś wielkiego. Muzycznie inspiruje mnie trochę inny gatunek muzyki niż to, co gramy. Słucham dość sporo „matematycznej” muzyki. Kapele takie jak Karnivool, Tesseract, Periphery to tylko czubek góry lodowej. Lubię, kiedy na bębnach sporo się dzieje, kiedy możesz poczuć moc. Lubię też ostre łojenie kapel hardcorowych i metalowych. Blasty i breakdown to jest to, co mnie napędza. Z drugiej strony uwielbiam wszelkie soundtracki z filmów. Czasem niewiele trzeba, aby melodia trafiła w ucho, a tam jest tyle melodii, także jest w czym wybierać.

Debiutem pokazaliście, że polski post-rock to nie tylko Tides From Nebula, z miejsca stając się kapelą, która może strącić ich z krajowego piedestału. W ostatnich miesiącach pojawiło się więcej zespołów, chociażby kwidzyński Underfate. Co sądzicie o polskiej scenie post-rockowej? Nie sądzicie, że wybuch talentu, jaki się ostatnio ujawnił, jest nieco spóźniony w stosunku do zachodniej sceny, która wydaje się dochodzić do gatunkowej ściany?

Nie da się ukryć, że polska scena post-rockowa się rozrasta. Zauważamy kolejne kapele, które grają w tym klimacie i chyba jest to dobra oznaka – światełko w tunelu, że pojawia się coraz więcej sympatyków tego gatunku w naszym kraju. Wielu ludzi tak naprawdę dopiero zaczyna odkrywać ten gatunek, niektórzy stawiają na nim krzyżyk, twierdząc, że to wtórne. To jest jak w firmie, jest popyt no to, więc będzie i podaż. Ludzie będą chcieli słuchać takiej muzyki, to i coraz więcej kapel będzie się pojawiać. Zachodnia scena faktycznie jest bardzo rozrośnięta, ale myślę, że kilka ładnych lat jeszcze pociągnie. Każdy gatunek ma swoich wyznawców i kolejne kapele grające nierzadko wiekową już muzę udowadniają, że i post-rock będzie miał się dobrze, bo nie jest zamkniętą formą.

Zagraliście mnóstwo koncertów przed Tides From Nebula, więc mieliście czas na podejrzenie, jak oni pracują i pracowali na swój status, jaki osiągnęli na scenie. Czego się od nich nauczyliście?

Tides From Nebula to marka sama w sobie. To jest maszyna dokładnie zaprogramowana na osiąganie konkretnych wyników. Chłopaki wiedzą, czego chcą, wszystko mają zaplanowane w czasie. Tam nie ma przypadku. Sukces, na który już zapracowali, również nie jest dziełem przypadku. Myślę, że tak jak w każdym innym przedsięwzięciu liczy się determinacja, z jaką do czegoś się dąży. Pracując z nimi, zadajesz sobie pytanie – skoro oni mogą to osiągnąć, skoro im się udaje przebić, więc dlaczego my byśmy nie mieli tego osiągnąć? Ogromna determinacja to jest to, czego każdy powinien się nauczyć od nich. Nie warto odpuszczać, bo może się okazać, że zrobiło się to w najgorszym z możliwych momentów.

W zeszłym roku byliście na ustach całej Polski, występując w programie Must Be The Music, stając się chybapierwszym wykonawcą tam, który grając trudną, wymagającą skupienia muzykę, potrafił porwać publiczność, nie będącą na co dzień zaprzyjaźnioną z tego rodzaju dźwiękami. Opowiedzcie coś o tym doświadczeniu… Spodziewaliście się takiego sukcesu? I czy nie boicie się tego, że z czasem możecie się okazać więźniem tego sukcesu, bo jak doskonale wiecie, zwycięzcy talent show przechodzili później różne, często nieciekawe drogi swoich karier?

Od początku naszej przygody byli w naszym zespole przeciwnicy tej formy promocji zespołu, jak i zwolennicy. Trzeba otwarcie powiedzieć, że tak też potraktowaliśmy ten program – jak przygodę, coś,co da nam możliwość poszerzenia grona naszych potencjalnych słuchaczy. Nie spodziewaliśmy się, że przypadniemy do gustu tak wielu ludziom, zwłaszcza, że tak jak wielu zauważa, nie gramy popowej muzyki do radia. Taki sukces może cieszyć, ale i lekko przytłoczyć, zwłaszcza, że rzeczywiście obok gratulacji, pojawiają się nieliczne wpisy traktujące nas jako „gwiazdeczki z telewizji” czy głosy, które mówią o tym, że się „sprzedaliśmy”. Nie sądzę, że te łatki do nas pasują. Po programie zwiększyła się liczba sprzedanych płyt i propozycji koncertowych, ale nadal jesteśmy tymi samymi ludźmi – nic się w tej materii nie zmieniło.

Kończycie teraz trasę, w końcu jako headliner. Czego publiczność może się spodziewać na koncertach? Poza aspektem muzycznym, rozumiem, że przykładacie dużą wagę do wrażeń wizualnych wywoływanych na koncercie u słuchacza?

Na pewno można się spodziewać muzyki z Everything Is. Gramy większość numerów z nowej płyty, ale i uraczymy słuchacza kilkoma znanymi już utworami z poprzedniego krążka. Dla nas koncerty to faktycznie nie tylko muzyka, ale również szereg innych aspektów, które składają się na to, że słuchacz lepiej może przeżywać to, co staramy się mu przesłać ze sceny. Jeździmy ze swoim świetlikiem, który tworzy oprawę spójną z muzyką. Współpracujemy również z Vj – Justyną Gurbisz, która tworzy wizualizacje do każdego utworu. Niestety nie zawsze jest możliwość, aby mogła z nami wystąpić. Często uniemożliwiają to warunki techniczne w miejscach, gdzie gramy, więc jej występ staje się niemożliwy. Jednakże jeżeli tylko jest możliwość, to Justyna jest z nami.

Dwa albumy, słowa uznania w Polsce, zapewne na Zachodzie też dostajecie głosy, że Wasza muzyka jest zauważana. Jakie macie marzenia związane z Besides? Czym planujecie zaskoczyć fanów w najbliższym czasie?

Chyba wszyscy marzymy o tym, aby nasza muzyka była wieczna, po tym poznasz prawdziwego artystę, że to co tworzy, zostaje na lata. Z bardziej przyziemnych rzeczy marzy mi się, aby z tej muzyki można było normalnie żyć. Chociaż w naszym kraju może być to ciężkie. Zaskoczeniem pewnie nie będzie to, że powoli planujemy ekspansję na inne kraje Europy, gdzie pewnie za niedługo będzie można nas zobaczyć, czas pokaże. Jesteśmy dobrej myśli.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Hand2Band

besides

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *