rigor mortiss

Podróż przez ludzką naturę pełną kontrastów – wywiad z zespołem Rigor Mortiss

Płocka formacja Rigor Mortiss po blisko dwudziestu latach niebytu reaktywowała się, powracając z nowymi nagraniami na EP Brud, która udowadnia, że pionierzy polskiego industrialu są w doskonałej formie. Z tej okazji na moje pytania dotyczące przeszłości, teraźniejszości, jak i niezwykle ciekawie rysującej się przyszłości odpowiedział mi cały zespół. Zapraszam więc do lektury.

Reaktywacja po dwudziestu latach Rigor Mortiss zapewne pokazała Wam, że pamięć o zespole jest żywa i dzisiaj możecie funkcjonować na scenie jako nestorzy, klasycy polskiego industrialu. Byliście zaskoczeni ciepłym przyjęciem informacji o powrocie, jak i boxu z archiwalnymi nagraniami? Bardzo długo nie było Was przecież na scenie – skąd taka przerwa? Nie myśleliście wcześniej o reaktywacji?

Jacek Sokołowski: Byliśmy i jesteśmy nadal zaskakiwani pamięcią ludzi o Rigor Mortiss. Faktem jest, że w latach dziewięćdziesiątych namieszaliśmy w scenie industrialnej – szczególnie pamiętnym występem w Jarocinie w 1993 roku, gdzie na wstępie zostaliśmy wygwizdani, żeby po kilku minutach naszego – głównie samplerowego – jazgotu publiczność oszalała ze zdumienia i zachwytu nad tą kakofonią dźwięków. Potem nasze drogi rozeszły się. Radzio wyjechał na stałe do USA i nie znaleźliśmy nikogo, kto mógłby go zastąpić za samplerami. Dopiero pojawienie się Gośki umożliwiło zagranie starych pieśni bez używania sekwencera czy innego magnetofonu. Bezpośrednią inspirację do reaktywacji Rigor Mortiss dali Łukasz Pawlak z Requiem Records, który wymyślił, że wskrzesi nasze stare nagrania, i Tomek „Old Skull”, który zapragnął zobaczyć nas na żywo. Właśnie koncert u Tomka z Gośką i Michałem – basistą, był pierwszym po latach. Poczuliśmy energię taką, jak kiedyś, i stąd decyzja o powrocie.

Co charakteryzuje współczesne oblicze Rigor Mortiss?

Jacek: Nowy skład. Gosia Florczak i Grzesiek Chudzik wpisali się w to, co robiłem niegdyś z chłopakami. Od momentu reaktywacji zagraliśmy kilka koncertów – każdy z nich był wyjątkowy i do każdego podchodziliśmy bardzo serio. I taki wyznaczyliśmy sobie cel. Jakość, a nie ilość. Miejsca wyjątkowe, szlachetne i bardzo mocno wyselekcjonowane. Nasza menedżerka bardzo dba o to, żeby każdy z koncertów był specjalny, unikatowy i inny. A my do tego odpowiednio się przygotowujemy. W styczniu zagramy trzy koncerty – 7 stycznia w Warszawie na Old Skullu razem z Savage Republic (ważny koncert dla nas, bo to dzięki Tomkowi „Old Skullowi” się reaktywowaliśmy, a Savage Republic bardzo lubimy), 22 stycznia w Płocku (nasze miasto! Zagramy po raz pierwszy po reaktywacji w naszym rodzinnym mieście!), 23 stycznia w Tarnowskich Górach na festiwalu „Muzyka na Plan”. Zaprezentujemy 85 minut naszej interpretacji muzycznej do niemego filmu The Wind. Odpowiadając na Twoje pytanie – co charakteryzuje współczesne oblicze Rigor Mortiss?  – ogromna świadomość tego, co robimy – dojrzały i czasem niełatwy psychodeliczny industrialny minimalizm.

Piszecie w materiałach promocyjnych, że muzyka zawarta na EP to podróż przez ludzką naturę. Jak to najlepiej rozumieć?

Maciek Stoliński: Nie narzucamy odbiorcom interpretacji naszej muzy i tekstów. Szczególnie teksty często lakoniczne dają duże pole do swobodnych skojarzeń i interpretacji odczuwalnych. Podróż przez ludzką naturę pełną kontrastów: miłość i nienawiść; dobro i zło; delikatne, wręcz filigranowe dźwięki ukojenia po chwili zburzone narastającym, tętniącym młotem hydraulicznym – niepokojem, siłą i mocą. To wszystko miesza się w wielu naszych jestestwach codziennie. Ale ludzka natura to również emocje i te są dla nas najważniejsze. Będziemy grać, dopóki będą wibrowały. Codziennie inaczej, bo nie ma dwóch takich samych spotkań.

Czym jest tytułowy Brud?

Maciek: Brud to człowiek: niegodziwość, nieprawość, nieuczciwość, hipokryzja, nikczemność, zło, plugawość, podłość, zdrada, łajdactwo, ale zaraz obok pojawiają się uczucia, może nawet miłość… jest duże pole do interpretacji.

Rigor Mortiss - BRUD

Na Brudzie są też piosenki o miłości, jak Krafsa Mig På Ryggen, czy tłumacząc na nasz język – „podrap mnie po plecach”. Wydaje się, że to trochę taka wypalona miłość. O jakiej tak naprawdę miłości jest ten kawałek?

Maciek: To jest miłość człowieka dojrzałego, niekoniecznie starego, ale z bagażem doświadczeń i refleksji. To opowieść o człowieku doświadczonym przez życie, wygodnym, konformistycznym, może nawet momentami wyrachowanym, ale szukającym miłości. Nie wiem tylko, czy potrafi popełnić jeszcze wysiłek, żeby ją znaleźć i oswoić…

Po Brudzie, który został wydany zaledwie w 66 egzemplarzach, planujecie następne nagrania tudzież wydawnictwa?

Gosia Florczak i Grzesiek Chudzik: Lada chwila, w styczniu ukaże się przemiksowana i zremasterowana wersja EPki Brud wydana przez Requiem Records, a do końca 2016 roku chcemy nagrać materiał na  LP. Pomysłów w głowach i sercach mamy na 2-3 godziny materiału, wiec musi nastąpić selekcja naturalna.

Płock, jako polska stolica przemysłu petrochemicznego, zachęcał Was, kiedy tworzyliście Rigor Mortiss, do pójścia w stylistykę industrialu? Wydaje się, że krajobraz fabryk, kominów i unoszących z nich oparów jest idealnym środowiskiem do tworzenia takiej muzyki.

Jacek: Płock był szarym, leżącym na uboczu miastem. Śmierdziało chemikaliami, kiedy wiał wiatr od Petrochemii. Jednocześnie był przepięknie położony na wysokiej skarpie nad Wisłą, otoczony lasami i jeziorami. Nie pamiętam, żeby rafineria, stocznia i inne fabryki były dla nas większą inspiracją niż te lasy i woda, nad którą spędzaliśmy wolny czas. Płock był wtedy bardzo muzyczny. Chociaż koncertów było niewiele, to grało wtedy w mieście mnóstwo zespołów. My zawsze szukaliśmy dziwacznych i nienormalnych dźwięków i brzmień.

Na początku lat 90., gdy tworzyliście materiał na debiut, to jacy zachodni wykonawcy byli Waszą największą inspiracją? I jakie są Wasze inspiracje współcześnie?

Maciek: Na początku naszego grania były poszukiwania: nowa fala, punk, zimna fala. Wszystko zmieniło się, gdy w audycji Marka Wiernika usłyszeliśmy pierwszą płytę Young Gods. Pojechaliśmy na ich koncert do Wrocławia i zakochaliśmy się w samplerach. Właśnie od tego momentu zaczęło się Rigor Mortiss.

Dziś nasze granie to wypadkowa doświadczeń, zbierane na przestrzeni ponad dwóch dekad dźwięki i obrazy. Inspirują nas podróże motocyklowe, historie prawdziwe: o znikających ludach (do czego przykłada rękę biały człowiek) np. Ewenków, którzy śpiewają swoje pieśni o drzewach i kosmosie za każdym razem inaczej, bo każdy dzień jest inny. Inspirują nas kobiety haenyeo – ostatnie syreny – kobiety morza, nurkujące na bezdechu na duże głębokości; również ludy koczownicze Nieńców ze swoim bóstwem Yaptik Hasse – ostatni syberyjscy nomadzi…

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Piotr Kaczmarek

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *