vintage love

Gramy to, co nam się podoba – rozmowa z triem Vintage Love

Trio Vintage Love debiutuje porywającą i energetyzującą EP-ką, która przywołuje ducha rocka lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wydanie małej płytki przez zespół, to dobra okazja do rozmowy z muzykami formacji. Zapraszam do lektury.

Po przesłuchaniu Waszej debiutanckiej EP pomyślałem, że słowo „vintage” w nazwie zespołu nie jest przypadkiem. Co Was ciągnie do grania rocka w stylu retro czy też właśnie vintage?

Patryk: Myślę, że jest to na pewno brzmienie oraz podejście do wykonywania muzyki. W graniu po staremu liczy się to, na jakich instrumentach grasz, jakich używasz wzmacniaczy, jak piszesz piosenki oraz to, w jaki sposób je nagrywasz. Ważne jest także to, co chcesz tym wszystkim przekazać, a także wibracje, jakie niesie ze sobą piosenka.

Mateusz: Nasza nazwa nie odnosi się do stylistyki, jaką mamy reprezentować, tylko do podejścia do muzyki i kompozycji samej w sobie. Nie wymyślamy koła na nowo – gramy rocka, który został wynaleziony już 50, 60 lat temu i po prostu dokładamy do niego nową cegiełkę. Bawimy się muzyką, stylistykami i to jest właśnie vintage.

Jeśli chodzi o nazwę, to można ją rozumieć na dwa sposoby. Pierwszy przed chwilą wyjaśniłem w miarę sensownie, mam nadzieję (śmiech). Drugim (i nawiasem mówiąc oryginalnym zamysłem) było użycie określenia Vintage Love jako wyjątkowej miłości. Takiej, wiesz, starodawnej odrobinę, romantycznej. Miłość, która zostaje z Tobą na całe życie niezależnie od tego, czy trwa nadal, czy jest już tylko wspomnieniem… Ale siedzi już zawsze w głowie i sercu po części definiując to, kim jesteś.

Jakie cele sobie stawiacie na początku kariery, przyjmując właśnie taką stylistykę?

Mateusz: Ja nie wiem, czy stylistyka ma cokolwiek z celami, bo gramy to, co nam wszystkim trzem się podoba, i to jest dla nas jedyny wykładnik przy tworzeniu muzyki.

Maciek: Na pewno gatunkowo nie dopasujemy się do wszystkich i mamy tego świadomość, ale mieszamy dosyć spore inspiracje popowe i radiowe do naszej muzyki. Uważam, że dzięki temu jesteśmy dosyć łatwi w odbiorze i myślę, że to również jest nasz cel, żeby dotrzeć jak najdalej tą muzyką.

Patryk: Styl jest kwestią gustu, gramy to, co nam się podoba, i jeżeli to, co robimy, spodoba się także innym ludziom, to wspaniale, bo przekazujemy tę energię, którą sami jesteśmy naładowani, tworząc i grając te piosenki. Jest także wypadkową tego, czego wszyscy słuchamy.

Mateusz: Cel mamy taki, jak chyba każdy zespół, który kiedykolwiek powstał. Chcemy, żeby to był nasz zawód, chcemy się zajmować muzyką i grać koncerty po całym świecie (śmiech). Pisanie piosenek to dla mnie pewnego rodzaju terapia, sposób, w jaki się mogę naprawdę bezpośrednio wyrazić, więc już teraz śmiało mogę powiedzieć, że muzyka to całe moje życie. Jak dla każdego, moim głównym celem jest być w życiu szczęśliwym – no i będę, w dniu, w którym zaczniemy się z muzyki utrzymywać.

Którzy artyści są dla Was największą inspiracją? Moim pierwszym skojarzeniem było brytyjskie trio The Subways. Oni są jednak współczesnym bandem.

Maciek: Cały czas od wielu ludzi słyszymy mnóstwo porównań do różnych zespołów i różnej muzyki i sami się dziwimy, jak szeroko zróżnicowaną muzykę każdy słyszy w tym, co my gramy.

Mateusz: W Hamburgu usłyszałem nawet, że nasza muzyka jest podobna do polskich Wilków (śmiech).

Maciek: No nieźle (śmiech). Ale myślę, że to głównie też zależy od tego, kto jakiej muzyki słucha i kto co lubi, bo każdy najchętniej słucha czegoś, co zna, i szuka właśnie takich podobieństw w naszej muzyce. Osobiście na pewno mamy swoich faworytów. Arctic Monkeys, Kings of Leon, QOTSA, Black Rebel Motorcycle Club, The Black Keys to niektóre zespołów, w których zawsze znajdziemy inspiracje.

Patryk: Owszem, lubimy stare brzmienie, ale mamy świadomość, że w stylistyce vintage powinniśmy oferować współczesną muzykę, ponieważ każdy zespół, który w swoim czasie osiągnął sukces, brzmiał nowocześnie i odcinał się od poprzedniej dekady, wykorzystując jedynie osiągnięcia techniki i dorobek poprzedników rozwijając lub redefiniując gatunek.

Mateusz: Przede wszystkim my nic nie musimy. Zawsze robimy dokładnie to, co chcemy i co nam się podoba, chodzimy własnymi ścieżkami. Inspiracje czerpiemy z każdej strony. Kiedy zakładaliśmy zespół, pierwsze utwory, które powstawały były odzwierciedleniem naszej fascynacji The Rolling Stones czy The Beatles, ale to nie było nasze credo. Z jednej strony nie chcemy nikogo kopiować, a z drugiej nie chcemy na siłę wymyślić nowego gatunku. Najważniejsza jest szczerość przekazu, a jaką formę obierzesz… Cóż, nowe numery wychodzą nam jakby „z powietrza”, więc nie od nas zależy, czy coś zabrzmi bardziej „starorockowo” czy nowocześnie. Fajnie jednak, że każdy słyszy w naszej muzyce inne wpływy. Znaczy to dla mnie, że nasza twórczość jest uniwersalna i każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

EP We Are The Vintage Love było nagrywane w studio na setkę. Dlaczego wybraliście taką metodę zarejestrowania materiału?

Mateusz: TAK CHCIELIŚMY.

Maciek: (śmiech)

Patryk: Po prostu płyt nagranych w ten sposób słucha się zdecydowanie lepiej niż albumów nagranych ścieżkowo, ciętych komputerowo i równanych do siatki. Płyta nagrana na 100% brzmi organicznie i żywo, słychać w niej interakcje pomiędzy muzykami, którzy są ludźmi, a nie robotami. Zawsze chciałem nagrywać w ten sposób i nie wiem, co musiałoby się stać, żebym zmienił zdanie (śmiech).

Mateusz: Polecam to doświadczenie każdemu muzykowi – wszyscy grają na raz i nie ma siedzenia na kanapie, czekania na swoją kolej i przeglądanie starego playboya (śmiech).

Przy Cool girl nogi same rwą się do tańca. Taki był zamysł podczas nagrywania tego kawałka? :).

Mateusz: Historia rejestracji tego numeru jest mega zabawna.  Jak wchodziliśmy do studia, to mieliśmy nagrać tylko cztery utwory. Okazało się, że idzie nam tak sprawnie, że został nam jeszcze czas i postanowiliśmy zarejestrować jeszcze jeden utwór. Tekst był pisany na kolanie. Fraza refrenowa z Cool Girl została wymyślona w momencie nagrywania, kończył mi się już tekst na prompterze, nie miałem co zaśpiewać, ale złapałem „wczutę” i poszło (śmiech).

Maciek: Przy naszej muzyce można tańczyć, nie ma się co wstydzić (śmiech).

Mateusz: Opowiada o fajnej dziewczynie – no a jak widzisz fajna dziewczynę, to co chcesz zrobić? Iść z nią w Tango.

Moim faworytem na płytce jest ognisty rocker ‘Bout Love. Tak sobie pomyślałem, słuchając EP, że właśnie ten kawałek jest jakby Waszą wizytówką. Macie podobne zdanie?

Patryk: Tak! Jest to zdecydowanie moja ulubiona z tych, które nagraliśmy. Może ze względu na moje inspiracje i sposób, w jaki gram na basie, który jest mocno przesiąknięty Motörhead, ale z domieszką swingu oraz tego, jak mógłby to zagrać Paul McCartney. Ma mocny rockowy vibe, dobry, nowocześnie brzmiący riff, a ogólny charakter lat 60.

Mateusz: Wpadnij na koncert, sam zobaczysz ;). Rzeczywiście jakoś tak samoistnie wyszła z tego wizytówka. Pierwotna wersja tego numeru, to był bardziej żart muzyczny, chicagowski blues, a refrenowa fraza nobody sings like the beatles `bout love była puentą żartu…

Maciek: Był to pierwszy numer, który w całości stworzyliśmy w aktualnym składzie. Kilka numerów było już w części stworzonych i tylko je potem wspólnie poprawialiśmy, natomiast z tym było inaczej, był napisany bardzo spontanicznie i ja jestem bardzo dumny z tego, jak udało nam się go skleić. Był to też pierwszy utwór, który zdecydowaliśmy się udostępnić online i w ten sposób zacząć promować zespół.

Vintage Love - 'Bout Love (official audio)

Skąd pomysł na funkujący Talk Is Cheap, który filtruje z popem lat siedemdziesiątych?

Patryk: Piosenka ta powstała zupełnie przypadkiem. Po prostu podczas jednej próby grałem na czyimś Telecasterze kawałek Gimme All Your Lovin’, Mateusz na swoim Jaguarze ułożył palce w te same akordy, ale zagrał je funky i zabrzmiało to wspaniale. Po chwili mieliśmy już szkielet utworu, który jeszcze przez jakiś czas był dopracowywany.

Mateusz:. Jeżeli chodzi o gitary czy wokale to faktycznie, był taki okres, kiedy wsłuchiwaliśmy się w nową płytę Seala 7 (polecam! Ja tam w facetach nie gustuję raczej, ale przy tej płycie wzdycham do Seala jak piętnastolatka).

W materiałach prasowych, przeczytałem ciekawą informację, że współpracujecie z amerykańską agencją, która zajmuje się rozprowadzaniem licencji na używanie piosenek w rozmaitych utworach popkultury. Liczycie na to, że Vintage Love stanie się znane na całym świecie dzięki obecności w jakimś serialu albo soundtracku do gry komputerowej?

Mateusz: Wiesz, sam dowiedziałem się o istnieniu jednego z moich ulubionych zespołów Kaleo z trailera do filmu Logan, więc jak zgłosiła się do nas Comma Music, to była dla nas mega podjarka.

Maciek: Na pewno jest to swego rodzaju drabina w karierze. Dać się usłyszeć szerszej publice. Czas pokaże, ale na pewno fajnie byłoby usłyszeć nasz kawałek w reklamie, filmie czy w grze np. Fifie, gdzie sam poznałem parę naprawdę dobrych kawałków.

Mateusz: Miłym akcentem było to, że ktoś siedzi w Chicago, znajduje sobie gdzieś tam Vintage Love, włącza i podoba mu się na tyle, że pisze do nas: Hej, macie fajna muzykę chłopaki, chcielibyśmy z wami współpracować. I był to dla mnie chyba największy komplement, jaki dostałem kiedykolwiek. Nasza muzyka dotarła już za ocean, teraz tylko my musimy tam dotrzeć (śmiech).

Patryk: Powinniśmy uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż wydarzenia same się potoczą.

Mateusz: A jakby nasza muza miała się pojawić w jakimś serialu czy filmie, to w jakim byście chcieli siebie usłyszeć?

Patryk: W piątym sezonie Peaky Blinders lub drugim sezonie Vinyl (jeśli by powstał) – wiem, że nasza muzyka pasowałaby do nich idealnie. (śmiech)

No dobrze, wydaliście EP więc czas na kolejny krok. Jakie są plany na przyszłość?

Mateusz: Kolejnym krokiem na pewno jest wydanie płyty. Kończymy pisać materiał, który się na niej ma pojawić. A w międzyczasie na pewno na jesień wrócimy do Niemiec. Chcemy zagrać znowu w Hamburgu, Berlinie i Kiel, ale również tym razem sięgnąć gdzieś dalej. Essen, może Belgia i Antwerpia, Francja i Paryż. Ambitnie, ale takie już z nas ambitne, rozmarzone chłopaki (śmiech).

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Sławomir Janicki.

vintage love

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *