zimnv

Wiele jest takich kwestii życia, które są jakie są i chciałoby się zbuntować przeciwko nim. Natomiast nie zawsze do końca jest jak i fajnie to zrobić muzyką – wywiad z zimnv

Zimnv to trio, w którego skład wchodzi trzech chłopaków: Kuba Zimny, Mat Tomasik oraz Marcin Godek. Nazwa zespołu została zaczerpnięta od nazwiska pierwszego wymienionego wykonawcy. To grupa, która w przyszłości może sporo namieszać na powierzchni polskiej sceny muzycznej. Debiutancka płyta zimnv Ślady czereśni to przede wszystkim powrót do czasów dzieciństwa, do kolejnych etapów dojrzewania, odkrywania, poznawania, „stawania się”. To nostalgiczny powrót do czasów minionych – okresu, który już nie powróci, acz plącze się gdzieś niezdarnie pośród naszych wspomnień. Sentymentalna tematyka, jaką przedstawia zimnv, skąpana jest na przekór w energetycznych brzmieniach i rytmicznych gitarowych kompozycjach momentalnie wgrywających się w ucho słuchacza. A proste i bezpretensjonalne teksty subtelnie podrzucają nam pod nogi sytuacje i zdarzenia, które w międzyczasie, zostały odrobinę przytarte, przykurzone przez naszą pamięć – duża to satysfakcja odnaleźć je poprzez muzykę. O przyszłych planach na drugą płytę, o zmianie kierunku i o ulubionych miejscach koncertowych opowiadają Kuba z Mateuszem – zapraszamy do rozmowy, która miała miejsce po koncercie w poznańskiej Scenie na Piętrze 29 listopada 2019.

Miałam zacząć całkowicie inaczej, jednak troszeczkę pomieszaliście moje szyki – na dzisiejszym koncercie pojawiły się nowe kawałki, a w związku z tym stoi za tym i może subtelna zapowiedź nowej płyty?

Kuba Zimny: Jak na razie zupełnie nie mamy określonego terminu, bo też i nie jesteśmy zobowiązani umową z żadną wytwórnią na drugą płytę, natomiast materiał mamy już stworzony od dłuższego czasu i zajmujemy się teraz powoli produkcją i miksem, masteringiem. Spodziewamy się pierwszego singla na początku roku, no i może w okresie letnim już i samej płyty.

Płyta podobna, pod względem ilości kawałków do poprzedniej, czy …

KZ: Podobna, sama też nie będzie jakaś specjalnie długa. Ja sam nie podchodzę do tego od strony marketingowej i nie zależy mi wyłącznie na tym, żeby było jak najwięcej streamów – aby na płycie znalazło się, powiedzmy dwadzieścia kawałków, tylko żeby każdy z tych kawałków miał jakąś tam wartość i nie był zapychaczem.

Odniosłam takie wrażenie – bazując na dwóch zaprezentowanych przez Was kawałkach, więc też niemożliwym jest oczywiście, aby odnieść się do przyszłej całości – że jest to podobne pod względem formy do tego, co znajduje się na Śladach czereśni, ale jednocześnie przedstawia sobą bardziej dynamiczne brzmienia. No i pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy, że jest to wszystko takie bardzo „holakowe”. Jest dużo Holaka, co nie jest zarzutem, ale bardzo fajnym konceptem – czerpiecie z niego, inspirujecie się, jednak wciąż to jest Wasze.

KZ: To może wynikać z tego, że zachowujemy tę formę, powiedzmy, pop-indie-rockową. Natomiast ja się ostatnio wkręciłem w rap i dlatego chciałbym przemycić go i tutaj. Akurat te kawałki nie są ewidentnie rapowe, w szczególności Reklamy,reklamy, ale mamy w zanadrzu i takie, które są solidnym odbiciem od naszego dotychczasowego kierunku. I jestem ciekaw, jak uda nam się to wszystko wyśrodkować i czy nie będzie dysonansu wśród fanów, którzy nas lubią za to bardziej gitarowe granie. No ale zobaczymy, trzeba ryzykować.

Wydaje mi się, że jeśli te zmiany będą stopniowo progresywnie postępować, to nie. Powiem tak, ja negatywnego dysonansu dzisiaj nie odczułam pomiędzy tym, co znajduje się w waszym repertuarze, a nowymi zaprezentowanymi treściami. No i kolejne pytanie troszeczkę zahacza o te rejony – krótko mówiąc, co dalej? Bo powoli widać, że zaczynacie odbijać od formy muzycznej początkowo z wami utożsamianej, więc może i w planach jawią się bardziej raperskie klimaty?

KZ: Ja bardzo bym chciał, ale problem jest taki, że nie umiem. (śmiech) Ale próbuję i zobaczymy, gdzie to tam wyląduje – na pewno można się spodziewać jakichś inspiracji rapowych.

zimnv

Dwa lata gracie razem, w tym składzie, tak?

KZ: Tak, zaczęliśmy wspólnie coś próbować na początku 2018.

I w tym składzie gracie do dzisiaj (Kuba, Marcin i Mat), nie było żadnych rotacji, nic takiego?

KZ: Dokładnie tak.

Okej, to w takim razie, kto jest tutaj taką dominującą postacią, silną ręką, czy w ogóle ktoś taki u Was jest?

KZ: Jeśli chodzi o muzykę to bym powiedział, że to ja jestem trochę, co nie Mat? Że jestem silną ręką muzyczną u nas. Natomiast istnieje również bardzo wiele aspektów zespołu, które nie mają nic wspólnego z muzyką…

Mat Tomasik: I tego nie ogarniasz…

KZ: I tego nie ogarniam na maksa. (śmiech)

A są to…?

KZ: No nie wiem, trzeba zorganizować koncert, trzeba pojechać po…

No tak, ktoś robi wywiad, ktoś musi pracować. (śmiech)

KZ: Ej, ale wywiad to też jest praca. To że bardziej przyjemna niż noszenie gratów, to co innego. (śmiech)

MT: Nie no przyznaje, oni nosili w tamtą stronę, ja szukałem miejsca parkingowego, więc się trochę opieprzałem.

O, szukanie miejsca parkingowego też przyjemne wcale nie jest.

MT: I też jest pracą!

I też jest pracą.

KZ: Tak. Tak, także muzycznie powiedziałbym że ja te wszystkie kawałki przynoszę i tekstowo odnoszą się jakby trochę do mnie. No nie wszystkie są jeden do jednego o tym, co kiedykolwiek czułem, natomiast są… orbitują… wokół moich myśli. Myślę, że można powiedzieć, że to jestem taki ja w otoczeniu chłopaków, tekstowo.

zimnv

Od początków zespołu wyłącznie ty tworzyłeś teksty?

KZ: Tak.

Czy w tym, co piszesz odnosisz się tylko i wyłącznie do swoich wspomnień, tego, co wydarzyło się dotychczas w twoim życiu, czy to też jest, może nie tyle kreacja, co ogólna inspiracja: o, to mogłoby wyglądać w tym miejscu tak i tak, mieć taki i taki wydźwięk…Na przykład utwór Września, opowiada o twoim miejscu rodzinnym, w którym się wychowałeś?

KZ: Tak, tak, tak. Faktycznie, pierwsza płyta jest w pełni wspomnieniowa, ale jak wrócimy sobie do naszego mix–tape’u (Kto z 2018 roku), to już jest jakaś kreacja, zupełnie nie są to moje wspomnienia. Raczej symulacja życia przykładowego artysty, a teraz z tymi nowymi kawałkami to chciałem iść już bardziej w taką obserwację… Wiele jest takich kwestii życia, które są jakie są i chciałoby się zbuntować przeciwko nim. Natomiast nie zawsze do końca jest jak i fajnie to zrobić muzyką, w moim przypadku. Na kolejnej płycie możemy się tego spodziewać, że będą tematy…

Wychodzące poza Ciebie, wchodzące w szarą codzienność?

KZ: Tak. I też powiązane z tym, co ja doświadczam na co dzień – utwór, który graliśmy dzisiaj Reklamy, reklamy wiąże się z tym, że jestem związany zawodowo z branżą marketingową, jestem Team Leaderem zespołu SEO. Moją pracą jest to, żeby zarabiać pieniądze dla innych ludzi i to nie jest dla mnie optymalna sytuacja, i uważam, że – z takiego punktu widzenia ideologicznego – takie prace w idealnym świecie nie powinny istnieć… bo to jest totalnie bezużyteczna dla społeczeństwa praca. I to jest problem, który poruszam w Reklamach, reklamach. Natomiast więcej takich problemów jest i więcej ich poruszę na kolejnej płycie zimnv.

Podsumowując, kolejna płyta zimnv będzie takim szerszym spojrzeniem na nasze polskie, a może i nie tylko polskie…?

KZ: Polskie, polskie…Na nasze przyziemne, poznańskie życie.

A co do tekstów po angielsku, kiedyś coś próbowałeś w tym kierunku tworzyć?

KZ: Tak, ja w sumie to zaczynałem od angielskiego, bo na samym początku pisania utworów nie chciałem żeby… no, wiadomo, jak to było – grało się dla swoich znajomych ze szkoły, czy tam z życia prywatnego, więc głupio było śpiewać o sobie i pokazywać to innym osobom. Dlatego po angielsku o wiele łatwiej było, jakby, schować siebie… No i kwestia taka, że angielskie teksty w wykonaniu polskich wykonawców często są po prostu o niczym. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich, ale jest taki trend, że jak ktoś nie wie o czym pisać, to napisze po angielsku proste frazy, które kiedyś usłyszał – ja sam też tak robiłem na początku swojej przygody muzycznej. Natomiast, od jakiegoś czasu uznałem, że nie tylko o to chodzi w muzyce, żeby była ona „pod nóżkę” i żeby fajnie się jej słuchało, ale i przekazywała coś sobą – a żeby to zrobić, trzeba bardzo dobrze znać ten język, którym się chce operować.

Wcześniej był Felix The Baker…Cóż to się stało, że z Felixa powstał zimnv?

KZ: Z Felixem to byliśmy na takim etapie… Wydaliśmy dwie EP–ki, zagraliśmy dziesiątki koncertów i byliśmy na takim etapie, że: dobra, albo teraz znajdziemy wydawcę, albo nie ma sensu tego robić. W pewnym momencie mieliśmy nawet już producenta, który miał nas wkręcić do większej wytwórni, natomiast to się finalnie nie udało. To była taka śmieszna seria zdarzeń, że akurat same sukcesy przyszły w tym 2017: zagraliśmy na Spring Break’u, zagraliśmy jakieś tam zajebiste koncerty supportowe, na przykład przed Kongos, zagraliśmy na Openerze, dostaliśmy się do Top 10 w rankingu ŠKODA Auto Muzyka, gadaliśmy z Dawidem Podsiadłą i tak dalej… I właśnie to pasmo zwycięstw się nagle skończyło, trzeba było wydać płytę, nie było z kim tego zrobić i stwierdziliśmy, że już dalej tego nie ciągniemy.

Czyli z Matem i Marcinem poznaliście się dopiero po Felix The Baker?

KZ: Znaczy ja z Matem grałem w Felixie, bo on dołączył w miejsce naszego poprzedniego, pierwotnego perkusisty… I graliśmy chyba z rok z Felixem, całe to pasmo sukcesów było już z Matem. Natomiast z Marcinem ja się poznałem w taki sposób, że byłem na paru jego koncertach w innych zespołach, w których też Mat z nim grał. No i na etapie powstawania tego naszego trio – na początku zresztą to miał być projekt solowy, potem zaprosiłem Mata, Mat stwierdził, że może Marcina jeszcze do gitary…

MT: O proszę, ale to się zmienia wszystko, już sami nie jesteśmy pewni, kto go zaprosił. (śmiech)

KZ: No ja już przyjmuję wersję, że to jednak…

MT: Że to jednak ja?

KZ: Tak, że to twoje te decyzje. I tak powstało Chocapic.

zimnv

Debiutancki Spring Break zimnv był w 2017 roku?

KZ: Tak, 2017. A może 2016, już sam nie jestem pewien.

Był i Opener…

KZ: Tego samego roku, którego nie pamiętam. (śmiech)

Słuchałam Waszego wywiadu u Karola Paciorka i był tam fragment z opisem tego wyświadczenia. Coś w stylu: „wow, jedziemy na Openera!”, a potem się okazało, że jest to jakaś mniejsza  namiotowa salka upchnięta gdzieś z boku, pomiędzy stoiskami…

KZ: Tak, a to tym bardziej utknęło mi w głowie, gdy byłem w tym roku i dwa lata temu, już nie grając tam z zimnv, tylko będąc jako uczestnik, to okazało się, że ta sama scena Firestone, na której graliśmy stała się w międzyczasie sceną olbrzymią w porównaniu do tego, co było.

MT: Ale było przefajnie, jeszcze deszcz padał, były tańce na scenie w tym deszczu…

KZ: Jeszcze Queens of the Stone Age grało chyba na głównej scenie i tak napierdzielali że… (śmiech).

MT: Ale bardzo fajnie było, nie zawsze trzeba grać dla tłumów, żeby było miło.

KZ: A najbardziej nas cieszyło to, że zostaliśmy docenieni i, no, słabe zespoły nie grają na Openerze, prawda? (śmiech) Bardzo nam było z tego powodu miło.

MT: Do tej pory próbujemy to powtórzyć. (śmiech) Nie wiem, jak to się stało.

Może w przyszłym roku. No a Spring Break 2020?

KZ: Mamy nadzieję, wysłaliśmy zgłoszenie.

MT: Jak wiesz, jak nam pomóc, to daj znać.

Będę się odzywać. (śmiech) Wracając do tematu, Opener, Spring Break, w międzyczasie koncerty – głównie w terenie około-poznańskim, czy jakieś dalsze wyprawy również?

KZ: Mówisz o Felixach?

Nie, już teraz o zimnv.

KZ: To graliśmy między innymi w Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Kórniku…

MT: I w Koninie.

KZ: Teraz mamy jeszcze Warszawę i Wrocław na radarze, tak że no, tak pół Polski, powiedzmy, zwiedzone.

No dobra, to teraz z tego całego woreczka, już tylko odnoszę się do zimnv, które z tych miejsc kojarzy się Wam z najbardziej pozytywnie wibrującą atmosfera  i która zachęciłaby Was… o której myślicie, że kurde, chciałbym tam wrócić, chciałbym tam jeszcze raz zagrać?

KZ: Na pewno w Poznaniu najlepiej się nam gra… I ten koncert premierowy w Dragonie był zajebisty.

MT: I juwenaliowy.

KZ: Juwenaliowy też był spoko, chociaż…

MT: No, powiedzmy, że w miarę fajny.

KZ: Tak, chociaż mi się podobają bardziej klubowe koncerty, bo jest bliżej do ludzi i łatwiej jest się z nimi porozumieć.

zimnv

A wracając do dzisiejszego koncertu zimnv, to powiem, że byłam w niemałym szoku, odnośnie do tego, jaki masz fajny kontakt z publicznością – dużo trudu jednak to przynosi i spore pokłady charyzmy dobrze jest posiadać, aby z taką łatwością porwać ludzi. Tym bardziej, że widownia dzisiaj była bardzo zróżnicowana: od malutkich dzieciaczków, po panie i panów w wieku sześćdziesiąt w górę.

KZ: Właśnie nie wiem, jak to się wydarzyło…

MT: Ja też nie mam pojęcia, co tu się stało. (śmiech)

Stałam wcześniej z koleżanką na fajce, zanim Was złapałam, no i w pewnym momencie wyszedł starszy pan. Ciekawa, skąd, po co i dlaczego, jaka to historia za tym stoi, zagadałam, czy to może  nie jakiś wierny miłośnik zimnv, czy rodzina, czy coś takiego. A pan, że nie, nie, że on sobie tak często na koncerty w ciemno przychodzi, pierwszy raz Was słyszał, pierwszy raz Was widział. Pytam się o wrażenia, mówi, że bardzo fajnie, szczególnie perkusję wychwalał, nóżka dyrygowała rytm, rączki unosiły się same, czego chcieć tu więcej.

KZ: Fajny jest taki rozstrzał. My, na przykład, byliśmy w Gdańsku i przyjechała taka parka 50+, w dodatku musieli dojechać, bo mieszkali w miejscowości pod Gdańskiem. Fani numer jeden, znali wszystkie kawałki, siedzieli w pierwszym rzędzie i radośnie śpiewali. Doskonałe.

MT: To jest właśnie coś, co mi się chyba najbardziej podoba. W momencie, w którym puszczasz muzykę, to ona zaczyna żyć swoim życiem. Trudno w ogóle oszacować, kto przyjdzie, ile osób i innych związanych z tym rzeczy. W zasadzie nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.

KZ: Dokładnie. Możemy patrzeć na statystyki w necie, ale odczucia są zupełnie inne, jak przyjeżdżamy na koncert.

MT: Dla mnie super, że jest taki rozstrzał. To jest też zaskakujące i daje nam kopa.

Zadziwiło mnie to cholernie, jak zobaczyłam tę całą pokoleniową mieszankę…

MT: Uwierz, że nas też.

Jesteśmy ponad pół roku po debiucie zimnv (premiera Śladów czereśni przypadła 17 maja 2019) – mija tydzień, miesiąc, dwa miesiące. Jakie są Wasze odczucia, co do codzienności, zmienia się w niej cokolwiek, zauważacie pewne zmiany, czy też zupełnie przeciwnie?

KZ: Nie było żadnej rewolucji. To, niestety, tak nie działa, w sensie gdybyśmy mieli wydawcę z pierwszej ligi, który by nas wsadził na billboardy porozwieszane po całej Polsce, cisnąłby po wszystkich radiach, których się da, pewnie byśmy odczuli jakieś zawirowania. Natomiast, no nie, to nie była specjalnie rewolucyjna data w naszym życiu. Zagraliśmy dosłownie dzień wcześniej ten pierwszy koncert zimnv (w Dragonie w Poznaniu) – po raz pierwszy na żywo w tym składzie, no i to był taki wyznacznik, że, ohoho, to już chyba oficjalnie jesteśmy zespołem. Wcześniej robiliśmy, wiesz, wyłącznie płytę i nie mieliśmy styczności z publiką.

MT: Ale ogólnie bardzo się cieszymy, że udało się tak szybko wydać tę płytę. Będąc młodym zespołem, w zasadzie bez dorobku, to poszło szybko i Broda Records (wytwórnia) bardzo nam w tym pomogli i stąd to wspólne dziecko. Zresztą oni też zaczynali…

KZ: Tak, my byliśmy ich drugim wydawnictwem.

Takie świeżaki.

MT: Tak. I oni, i my.

Zimnv - Ślady Czereśni (audio)

Do tej pory tylko i wyłącznie na płycie CD jesteście.

KZ: Tak, nie ma winylu, ale ja bym bardzo chciał. Nawet bym wolał mieć same winyle…

W kwestiach finansowych, jak to wygląda? Wytworzenie płyty winylowej ponosi prawdopodobnie za sobą większe koszty od płyty CD?

KZ: Tak mi się wydaje, ale problem jest taki, że nie wszyscy mają na czym taki winyl odtwarzać. A poza tym z takiego punktu ideologicznego to płytki CD są małym przeżytkiem – to znaczy, nie za bardzo, coraz rzadziej, jest gdzie ich słuchać, chyba że w samochodzie. Wszystko można puścić ze Spotify, najchętniej to bym nie sprzedawał tych płytek, ale taki jest rynek.

MT: A ja lubię płytki CD.

KZ: Chciałbym sprzedawać takie pendrive’y z muzyką! I w tym jakieś gadżety. Poza tym, no, jest dostatecznie dużo na świecie plastiku i jakichś śmiesznych, niepotrzebnych nikomu opakowań.

I to się będzie z dużym prawdopodobieństwem w tę eko-stronę coraz bardziej przemieszczać. Tym bardziej, że wydaje mi się, iż obecnie jest duży hype na „bycie eko” – co jest zresztą, bardzo pozytywnym zjawiskiem.

KZ: Ale jednocześnie bardzo silnie oddziałuje ta strona przeciwna.

Przeskoczmy z ekologicznych tematów do polskiej sceny alternatywnej. Od paru lat w przestrzeni tej zauważyć można spory progres, robi się na niej coraz gęściej, coraz ciaśniej, może i przez to odrobinę chaotycznie, ale i pod względem jakościowym coraz wyżej. Pytanie do Was teraz jest takie, czy macie upatrzoną tam jakąś postać, która ma szansę w bliższej lub dalszej perspektywie na większy rozwój?

KZ: Z alternatywy? Hmm…

MT: schafter, na pewno.

KZ: Kurczę, schafter to już jest mainstream, ale też sobie o nim pomyślałem.

Zimnv - Chłopcy (audio)

Chociaż do niedawna jeszcze nie należał do mainstreamu…

MT: No właśnie, ja myślę, że on jeszcze…

KZ: On jest w Asfalcie, nie (wytwórnia Asfalt Records)? To już jest mainstream. (śmiech) No dobra, ale nie oceniajmy muzyki alternatywnej przez to, czy jest popularna, czy nie, bo alternatywa również może być popularna. Tak, jak my gramy, chcemy grać, alternatywny pop. A schafter to jest taka, powiedzmy, alternatywa wśród rapu – zasłużenie. Mało jest takich good boyów w rapie, raczej się to środowisko skłania ku przeciwnej, ultra-męskiej, stronie.

MT: A moim zdaniem fajne jest też to, że oprócz takiego alternatywnego popu, rośnie w siłę, a w sumie to poprawia się jakość, popu takiego, który można stricte wrzucić do popu, jak Dawid Podsiadło. No, on to jest akurat na topie (śmiech) – przy tym, jakie to jest dobre. Albo taka Daria Zawiałow, która jest takim pop-rockiem, to jest taka muza z czasów naszego dzieciństwa, gdzieś tam z lat 90. Jest w tym dużo melodyjności, muzykalności, jest to dobrze napisane, dobrze się tego słucha pod względem muzycznym, co pokazywać nam może dobry kierunek. Pewnie, są i nowe technologie, Auto–Tune’y i tak dalej, ale fajnie, że dzieje się to równolegle do tego, że w tym samym czasie dzieje się coś innego, a jednocześnie może się to ze sobą łączyć – patrz przykład Stadionu Narodowego i czegoś, czego w Polsce długo nie było i pewnie długo nie będzie. Może my następni, nie wiem. Z schafterem. (śmiech)

KZ: Może nie następni. Ale kiedyś. Kiedyś.

MT: Tak, ale to, co oni zrobili, to jest prawdopodobnie wydarzenie dekady.

KZ: Tak, tak. To był taki crossover epizod odnośnie do współczesnej polskiej muzyki. Niesamowite, jak pojawiali się kolejni gościnni wykonawcy, publika szalała…

MT: Tam była i Rosalie, i Otsochodzi…

KZ: I Taco, albo moment, jak Kortez z Zalewskim wyszli, jezusmaria, było takie darcie, że myślałem, że mi uszy odpadną – wydarzenie doskonałe.

Ale Kortez i Krzysiu Zalewski to mają już jako indywidualne jednostki głosy monumenty, a w połączeniu…

KZ: Jest dużo tych nazwisk i jest czego słuchać.

MT: Z jednej strony super, bo jest czego słuchać, a z drugiej…

KZ: …kurna, jak tam się wbić. (śmiech)

To na koniec ostatnie, szybkie minipytanie dla zimnv. Jak byście podsumowali, jednym słowem lub sformułowaniem Waszą debiutancką płytę?

KZ: No mi się kojarzy z… taką…

MT: Brudne podkoszulki i strupy na kolanach.

KZ: W skrócie to tak. Jako taki obraz, a za tym obrazem to się kryje nostalgia za dzieciństwem.

W sumie to Września (miejscowość) ile ma mieszkańców?

KZ: Oj, nie wiem…

MT: Coraz mniej (śmiech).

KZ: Więcej, więcej, otworzyli jakąś fabrykę Volkswagena i wielkie miasto pomału się robi. (śmiech) Powiedziałbym, że pomiędzy 30 a 50 tysięcy mieszkańców.

A ty Mat pochodzisz z rejonów poznańskich czy…

MT: Nie, nie, ja spod Bydgoszczy, mniej więcej na granicy Borów Tucholskich, z małej wioski…

KZ: …także następna płyta będzie nazywać się Serock (mała miejscowość). (śmiech)

MT: Dokładnie. Ja miałem czereśnie…. moja mama, jak przesłuchała naszą płytę, to zapytała: „A czemu ty przemyciłeś tyle z naszego życia?”

KZ: To chyba wszyscy mieli mniej więcej podobne dzieciństwo w latach 90.

Tak, ja sama pochodzę z małej pomorskiej wioseczki z trzema domami na krzyż, niekończącymi się wokół polami, łąkami i lasami, a w przydomowych ogródkach czereśniowymi drzewami i innymi tym podobnymi ustrojstwami – tak że moje serce sentymentalnie się w trakcie koncertu zimnv wzruszyło. Dzięki Wam serdecznie za tę rozmowę, życzę Wam jak najlepiej, jak największej ilości koncertów, no i Spring Break’a 2020, na którym się być może zobaczymy.

KZ: Będzie, będzie.Dziękujemy bardzo.

MT: Oby był. Dzięki, dzięki.

Zimnv - Września (Official Video)

Fot.: Broda Records

Facebook: https://www.facebook.com/zimnv/

Instagram: https://www.instagram.com/zimnvband/

zimnv

Write a Review

Opublikowane przez

Magda Przepiórka

Psychofanka Cate Blanchett, Dario Argento, body horrorów Davida Cronenberga, Rumuńskiej Nowej Fali i australijskiego kina. Muzyka to beztroskie, ale i mocniejsze polskie brzmienia – przekrój dekad 70/80 – oraz aktualne misz-masze gatunkowe w strefie alternatywy. Literacko – wszystko, co subiektywnie dobre i warte konsumpcji, szczególnie reportaże podróżnicze. Poza popkulturą miłośniczka wojaży wszelakich.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *