Z pamiętnika dziewięcioletniej erudytki – Elizabeth Flock – „Co się stało z moją siostrą?” [recenzja]

Po dobrych kilku latach od wydania w Polsce bestsellerowej powieści Emma i ja do rąk czytelników trafiła niedawno nakładem wydawnictwa Świat Książki kontynuacja tragicznych losów bohaterek stworzonych przez Elizabeth Flock, zatutułowana Co się stało z moją siostrą? Niegdyś zauroczona i wzruszona światem przedstawionym oczami mądrej, maltretowanej przez ojczyma dziewczynki, która jedyne wsparcie miała w młodszej siostrze, bez wahania sięgnęłam po kontynuację powieści. Po skończonej lekturze zastanawiam się, czy to autorka nie utrzymała wysokiego poziomu, czy może ja po tych kilku latach, które minęły od premiery powieści Emma i ja, inaczej patrzę na tego typu historie – z większym dystansem i przez pryzmat prawdopodobieństwa.

Akcja powieści rozpoczyna się, kiedy znana nam dobrze z pierwszej części Carrie Parker opuszcza wraz z mamą miasteczko, w którym przyszło jej spędzić chyba najgorsze chwile swojego życia. Po tragicznych wydarzeniach z powieści Emma i ja dziewięcioletnia Carrie ma nadzieję na to, że ich nowe życie będzie zwyczajne, a może nawet… szczęśliwe? Kobieta, która ledwo uszła z życiem i dziewczynka, która tęskni za siostrą trafiają do Hartsville w Karolinie Północnej. Życie jednak nie rozpieszcza małej Carrie – zamieszkują w najgorszym z możliwych moteli, Libby Parker znika na całe dnie, a dziewięciolatka przemierza miasto w poszukiwaniu choćby skrawków jedzenia, którymi mogłaby napełnić wiecznie pusty brzuch. Spędzając kolejne dni w samotności, trafia w końcu do baru, w którym odkrywa, że nikt nie zauważa, kiedy wykrada jedzenie.

Wszystko to oczywiście do czasu, bo w końcu zabiedzona dziewczynka zostaje przyłapana. Na szczęśnie nie przez policjanta lub rozzłoszczonego właściciela baru, a przez sympatyczną Honor Chaplin, która wraz z córką Cricket przyszła coś przekąsić. Kiedy pani Chaplin podchodzi do śmiertelnie wystraszonej Carrie, dzieje się coś przedziwnego, bo dziewczynka w sposób niezwykły kogoś przypomina kobiecie. Tak zaczyna się rodzić przyjaźń pomiędzy dziewięciolatką a rodziną Chaplinów, którzy nie znając historii dziewczynki, niemal codziennie zapraszają ją do siebie, jedynie instynktownie wyczuwając, że coś jest nie tak, bo przecież na horyzoncie ani razu nie pojawiła się matka Carrie. Kwestią czasu jest więc, aby na światło dzienne zaczęły wypływać tajemnice…

Teoretycznie powieści Elizabeth Flock nie można zarzucić wiele. Napisana jest sprawnie, czyta się ją niemalże migiem i – trzeba to oddać autorce – naprawdę niełatwo się od niej oderwać. W Co się stało z moją siostrą? zastosowana została dwutorowa narracja. Z jednej strony poznajemy wydarzenia z punktu widzenia Carrie Parker, która już na samym początku zaznacza, że czytamy jej pamiętnik, z drugiej strony zaś poznajemy sytuacje – w których dziewczynka nie zawsze siłą rzeczy może uczestniczyć – z punktu widzenia rodziny Chaplinów. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden mankament, który sprawił, że co rusz denerwowałam się podczas lektury i z niedowierzaniem kręciłam głową. Powtórzmy – Carrie Parker ma dziewięć lat. Nie ma telewizora, telefonu, komputera, a co dopiero Internetu. Dostęp do książek również ma ograniczony, natomiast jej słownictwa i sposobu wyrażania myśli nie powstydziłaby się dorosła osoba z wyższych sfer. Oczywiście nie zawsze tak jest, a to z kolei rodzi kolejny problem – problem skrajności. Nasza mała bohaterka używa na przykład takich wyrażeń jak „części składowe” lub „mitrężyć”, a swój pamiętnik rozpoczyna zdaniem: Jeśli czytacie te słowa, to znaczy, że najprawdopodobniej już nie żyję. Dla formalności jeszcze raz przypomnę – Carrie Parker ma dziewięć lat. Dziewięć, na litość boską! Jeśli znacie jakąś dziewczynkę w podobnym wieku, wyobraźcie sobie, że wypowiada z pełną powagą takie słowa. A to tylko niektóre z przykładów. Natomiast z drugiej strony dziewczynka, która wydaje się dysponować niezwykłym zasobem słów (a także, co ważne, rozumie je i potrafi użyć w odpowiednim kontekście i znaczeniu) zmienia się w jednej chwili w pięcioletniego berbecia, który wyobraża sobie, że „być pod czyimś pantoflem” znaczy dosłownie kulić się pod obcasem kobiety. Rodzi się więc oczywiste pytanie, na ile jest to słownictwo samej autorki, która taką erudycją obdarzyła dziewięciolatkę, a na ile tłumacza. Sądząc jednak po tym, że nie są to przypadki sporadyczne, bez oporów skłaniam się ku wersji pierwszej, która w moich oczach jest największym uchybieniem autorki, bo odbiera powieści wiarygodność.

A szkoda, bo historia, którą poznajemy, czytając Co się stało z moją siostrą? może okazać się równie zaskakująca, co w powieści Emma i ja. I choć momentami wydaje się nieprawdopodobna, to autorka dba o to, by wszystko wytłumaczyć, nie pozostawiać niedopowiedzeń, które mogłyby powodować jakieś dziury logiczne. Oczywiście moglibyśmy się do czegoś przyczepić, jednak ja pozostanę przy tym, co najbardziej raziło moje czytelnicze oczy. Jako pełna historia obie powieści bronią się jednak dobrze i przede wszystkim dosadnie poruszają temat zaniedbania dzieci, maltretowania, przemocy domowej, nieodpowiedzialnych rodziców i miłości dziecka, która czasem potrafi być aż nazbyt bezgraniczna. Szkoda, że w powieści tak niewiele miejsca poświęcono rodzinie Chaplinów – fragmenty z nimi w roli głównej były świeże i ożywiały lekturę, wnosiły do niej coś radosnego i zabawnego. Tym bardziej żal, że autorka poświęciła im niewiele miejsca, zwłaszcza że po niektórych opisanych sytuacjach można by się spodziewać wyjaśnień, jakiegoś dalszego ciągu, którego jednak zabrakło. Chyba że autorka planuje kolejną część „przygód” Carrie Parker.

Na koniec jeszcze słowo o zakończeniu powieści. Zakończenie rozumiane jako ciąg kilku scen składających się na finał, a także wyjaśnienie pewnych kwestii było naprawdę porządnie poprowadzone, potrafiło nawet wzruszyć i wprowadzić czytelnika w gniew i poruszenie. Zgrzytem jest tu jednak ostatnia, króciutka scena, której całkowite wymazanie okazałoby się dla ksiązki zbawienne. Psuje ona odbiór dzieła, jednak – podobnie jak w przypadku rodziny Chaplinów – pozostawia Elizabeth Flock otwartą furtkę, a nawet powiedziałabym, że uchyla ją jeszcze bardziej. Czy mamy zatem oczekiwać kontynuacji kontynuacji losów starej a maleńkiej Carrie Parker? Cóż, czas pokaże. Póki co, na pewno warto sięgnąć po Co się stało z moją siostrą?, jeśli interesują nas losy bohaterki książki Emma i ja. Nie pamiętam niestety czy pierwsza część również napisana była nieprawdopodobnym jak na kilkulatkę językiem, pamiętam jednak, że niesamowicie zapadła mi w pamięć i na pewno wrócę do niej, żeby zweryfikować, czy Elizabeth Flock uznała, że przez tak krótki okres Carrie zdążyła aż tak wydorośleć językowo, czy to ja te kilka lat temu nie zwróciłam uwagi na jej nieprawdopodobną erudycję.

Mimo wszystko jednak historia, na którymś etapie potrafi chwycić za serce, a jeśli czytaliśmy pierwszą część i spodobała nam się lub zaciekawiła, to nie zmarnujemy czasu, sięgając po Co się stało z moją siostrą? Nie warto zostawiać tej historii w połowie i choć wiele można się domyślić już na samym początku, to opowieść Flock wciąga i może okazać się lekturą na jeden dzień lub nawet wieczór.

Fot.: Świat Książki

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

3 Komentarze

  • Nie do końca zgodzę się ze słownictwem. Carrie jest zafascynowana Brittanicą i szuka i uczy się na pamięć bardzo wielu nowych słów, z którymi wcześniej nie zetknęła się i uczy się ich znaczeń (to z Emma i ja jeszcze) – na bazie tego jej wyszukane słownictwo ma uzasadnienie.

  • Coś mi się skleiło – miało być: Carrie jest zafascynowana Brittanicą – szuka bardzo wielu nowych słów, z którymi wcześniej nie zetknęła się, uczy się ich znaczeń (to z Emma i ja jeszcze) – na bazie tego jej wyszukane słownictwo ma uzasadnienie.

  • Jest w tym sporo racji i długo się nad tym zastanawiałam, zanim wytknęłam to autorce. Nadal jednak Carrie jest dla mnie za mała na to, żeby te wszystkei dziwne słowa zapamiętać i jeszcze wiedzieć, kiedy ich używać. Do tego ten kontrast ze słownictwem pięcioletniej dziewczynki. Ale fakt, że motyw z Brittanicą może być usprawiedliwiający i wystarczający. Mnie gdześ tam jednak nadal to trochę gryzie :).

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *