zakłamanie

Toksykologia – Meaghan Oppenheimer – „Zakłamanie”

Pierwszy rok na studiach może upłynąć pod wieloma znakami  –  nauki, imprez, nowych znajomości, nowych miłości, zachłyśnięcia się swobodą; pod znakiem presji, wkraczania na poważnie w dorosłość, samotności, ważnych wyborów. Seriali o studentach borykających się z większymi i mniejszymi problemami nie brakuje na żadnej platformie. Życie seksualne studentek niedawno powitało widzów drugim sezonem, a polski serial o podobnej tematyce, Sexify, startuje z kolejnym sezonem, po dobrze przyjętym pierwszym, 11 stycznia. Jest też oczywiście sporo seriali o uczniach szkoły średniej (Sex education, Jeszcze nigdy…, Euforia), jednak często są one o wiele lżejsze w podejmowanej tematyce (poza oczywiście Euforią). Jedną z nowości na platformie Disney + jest serial Zakłamanie od Hulu, który rozszerza pulę tytułów traktujących o studentach i ich problemach właśnie. Zakłamanie od samego początku charakteryzuje się dość niepokojącym, ciężkim, dusznym klimatem, na sam koniec nieco niestety tracąc sporo z tej atmosfery, która dodawała serialowi charakteru.

Zakłamanie w głównej mierze skupia się na skomplikowanej i coraz bardziej toksycznej relacji Lucy (w tej roli znana między innymi z serialu Dziewięcioro nieznajomych Grace Van Patten), studentki pierwszego roku, i Stephena (Jackson White, Pani Fletcher), który szeregi braci studenckiej zasilił już wcześniej i zdążył zresztą stworzyć związek z bogatą i ambitną Dianą, z którą schodzą się i rozstają. Dla Lucy studia wydają się przede wszystkim szansą na odcięcie od matki, z którą dziewczyna nie ma najlepszych relacji, obwiniając ją o sprawy, które w trakcie kolejnych dziesięciu odcinków dopiero będą widzowi powoli odkrywane. Z czasem okaże się, że również Stephen, w którym dziewczyna zakochuje się bez pamięci, nie tęskni za powrotem do rodzinnego domu, każdorazowo obawiając się spotkania z rodzicielką (w tej roli znana chociażby ze Świata według Bundych, Synów anarchii czy sitcomu Brooklyn 9-9 Katey Sagal, która  –  co ciekawe  –  jest również matką White’a w rzeczywistości). I choć serial zaczyna się od przyjęcia zaręczynowego ich wspólnych znajomych, które ma miejsce kilka lat po studiach, a do wydarzenia tego parę razy będzie scenariusz wracał, to większość fabuły skupia się na pierwszym roku studiów dziewczyny.

Lucy, która początkowo wydaje się wyjątkowo chłodną i mało emocjonalną osobą, całkowicie zapada się w związek ze Stephenem, co naznacza w pewnym sensie pierwszy rok jej studiów. Jednak nie jest to jedyne wydarzenie, które kładzie się cieniem na studenckim życiu młodej kobiety. Jednej z pierwszych nocy w wypadku samochodowym ginie jej nowo poznana współlokatorka, Macy, której śmierć, jak się okaże, będzie miała wpływ zarówno na Lucy, jak i Stephena, a także jej najbliższe przyjaciółki z akademika  –  Pippę i Bree  –  a także ich wspólnych znajomych. Widzowi wciąż będzie towarzyszyło wrażenie, że w śmierci młodej dziewczyny więcej jest tajemnic, niż na początku mogłoby się wydawać.

Sam klimat serialu  –  stosunkowo mroczny, ciężki i duszny, jakby w każdej chwili wydarzyć miało się coś złego  –  przypomina nieco Pretty Little Liars, jednak w tym dobrym (jeśli można tak w ogóle powiedzieć w kontekście wspomnianego tytułu) znaczeniu. I choć ostatecznie Zakłamanie jest dramatem czy nawet romansem, a większych cząstek czegoś mocniejszego czy mroczniejszego trudno w nim szukać, jest jakimś delikatnym powiewem świeżości i nie ogląda się go z narastającą frustracją i zażenowaniem. Tym, co najbardziej odciska swoje piętno na problematyce produkcji, jest toksyczność relacji. W dodatku relacji niemal na każdym poziomie. Mowa bowiem zarówno o tych rodzinnych, między matką a dzieckiem, jak i relacji przyjacielskich, na uczuciowo-erotycznych kończąc. Toksyczność związków, a wraz z nią głębokie odciski, jakie zostawiają w głębi poszczególnych bohaterów inne osoby, jest ogromna. A ponieważ toksyczne relacje często opierają się w dużej mierze na manipulacji przynajmniej z jednej strony – i tej tu nie brakuje. Próżno w Zakłamaniu szukać jakiejś zdrowej relacji, czystych intencji, czegoś, co nie będzie w jakiś sposób brudne, skalane, podejrzane. 

Serial, którego twórczynią jest Meaghan Oppenheimer, stoi niezaprzeczalnie pod wyraźnym znakiem seksu. Jest tu go sporo, nie jest czymś krępującym ani dla bohaterów, ani dla twórców. W zasadzie spora część zarówno relacji, jak i samej manipulacji opiera się na namiętności, którą trudno okiełznać, która bez ostrzeżenia wyprzedza zarówno zdrowy rozsądek, jak i zranione serce. I choć na początku sceny seksu są całkiem dobre (nie epatują nagością, ale dzięki wiarygodnej chemii między bohaterami są całkiem niezłe w odbiorze), to dość szybko wkrada się do nich powtarzalność. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu jest to wada serialu, a w jakim po prostu cecha, która nie powinna wpływać na ocenę produkcji. 

Seksualność jednak nie służy bohaterom Zakłamania wyłącznie do utrzymania władzy nad drugą osobą czy do wzbudzenia zainteresowania. To także  –  co widzimy na przykładzie Pippy i Bree, a co wydaje się niepokojąco realne  –  zarówno sposób na wkroczenie w dorosłość, jak i próba wpasowania się, umiejscowienia siebie w jakimś konkretnym, dookreślonym jasno miejscu. To sposób na dowartościowanie samego siebie, na upewnianiu siebie, że jesteśmy kimś, z kim warto być, kto potrafi dawać przyjemność, kto potrafi być zauważany, kimś, do kogo się wraca, o kim się pamięta. 

Niewątpliwym plusem serialu jest, w moim odczuciu, ulokowanie w głównych rolach bohaterów, których nie da się jednoznacznie lubić. Co ciekawe, to postaci drugo-  i trzecioplanowe wzbudzają większą sympatię, zwłaszcza im bliżej do zakończenia pierwszego sezonu. Lucy z początku wydaje się bohaterką idealną  –  piękna, zadziorna, mająca problemy rodzinne, otwarta na nowe przyjaźnie, ale jednocześnie nieco zamknięta społecznie, inna, odrobinę gardząca tym, co dookoła; zimna na zewnątrz, lecz gorąca w środku. Rozwijająca się fabuła pokazuje jednak, że Lucy ma sporo wad, a to, czym sama gardzi, nierzadko znajduje u niej całkiem ciepłe miejsce. Momentami patrzymy na nią wręcz z politowaniem, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy młoda kobieta jest pewna, że oto przejmuje kontrolę nad Stevenem i całą sytuacją, w jaką się wplątali, gdy tymczasem to on manipuluje nią i ma nad nią niemal całkowitą władzę. Steven natomiast to postać, która od samego początku nie wzbudza (słusznie zresztą) naszego zaufania. Jesteśmy w stanie zrozumieć, że Lucy do niego ciągnie, jednak w przeciwieństwie do niej widzimy jego gierki i wszystkie pieczenie, które pragnie upiec na jednym ogniu. 

Daje nam zatem Zakłamanie parę głównych bohaterów, którzy nie są idealni, którzy bywają odpychający i z którymi na co dzień trudno byłoby się widzowi zaprzyjaźnić. Jednak w przeciwieństwie do (świetnego zresztą, a usuniętego już z platformy Disney +) serialu You’re the worst  –  nie pragniemy ich zrozumieć i nie kibicujemy im. Zakończony już kilka lat temu serial pokazywał, że pomimo wad Jimmy i Gretchen są dobrymi ludźmi, tyle że z problemami i naprawdę wierzyliśmy zarówno w nich, jak i w ich uczucie. W przypadku Lucy i Stevena jest zupełnie odwrotnie  –  ich relacja szybko zaczyna nas męczyć, nie mam jednak wątpliwości, że dokładnie o to chodziło twórcom serialu. Ich kłamstwa, manipulacje i krzywdy, jakie wyrządzają ludziom dookoła, bywają odrażające, nawet jeśli zdarzają im się przebłyski (zwłaszcza u Lucy) bezinteresowności i empatii.

To wszystko sprawia jednak, że Zakłamanie ogląda się z zainteresowaniem, w jakiś sposób różni się nieco od innych seriali tego typu. Oczywiście można się czepiać, że nauki w zasadzie tu nie ma, a studenci całymi dniami i nocami głównie imprezują, ale musielibyśmy za brak realizmu skreślić wtedy większość filmów i seriali. Zakłamanie skupia się na relacjach międzyludzkich, bardzo toksycznych relacjach, a te rozwijają się głównie podczas spotkań towarzyskim i pomiędzy nimi, a nie podczas wykładów czy testów. 

Również przyjaźń została tu ciekawie przedstawiona – zwłaszcza w kontekście niespodziewanego wybuchu jednego z bohaterów podczas jego imprezy urodzinowej. Moment eskalacji niewypowiedzianych żali skierowanych w stronę znajomych przywodzi na myśl podobną sytuację w finlandzkim filmie W co grają ludzie. Czy obgadując się za plecami, okłamując i mówiąc sobie wiecznie półprawdy, można nazywać się przyjaciółmi? Dbając przede wszystkim o własne dobro, skupiając się na własnych korzyściach i nie biorąc pod uwagę uczuć ludzi, którymi się otaczamy? Zakłamanie dobitnie pokazuje, jak często i bezmyślnie nadużywamy słów „przyjaźń” i „przyjaciel”, szastając nimi niejednokrotnie bez zastanowienia. 

Aktorsko Zakłamanie wypada naprawdę nieźle, a pochwalić należy również casting, bo tak jak Grace Van Patten (której urodę podziwiałam już w we wspomnianym serialu z Nicole Kidman) doskonale pasuje wyglądem do roli ślicznej, ale jednocześnie intrygującej studentki, tak (chyba w jeszcze większym stopniu) Jackson White (w którego wzroku wciąż widzę młodego Quentina Tarantina i nie mogę się tego skojarzenia pozbyć) idealnie nadaje się do roli przystojnego (co kto lubi), choć lekko niepokojącego studenta z problemami, mrokiem kryjącym się pod powiekami i jakąś taką dziwną manierą sylwetki, która krąży gdzieś pomiędzy Quasimodo a tym miłym chłopakiem, który w każdej chwili może okazać się seryjnym mordercą. Oczywiście Katey Sagal wypada bezbłędnie, co mnie wcale nie dziwi, zważywszy na to, że to właśnie jej epizodyczna rola skłoniła mnie do odpalenia Zakłamania. Pozostali aktorzy również spisują się dobrze i tworzą kreacje wiarygodne, życiowe, nieprzerysowane. Jeśli dołożymy do tego niezłą muzykę i udane zdjęcia, a także współgrające ze wszystkim barwy, otrzymamy całkiem udany pierwszy sezon, który nie będąc niczym ambitnym, może okazać się niezłą rozrywką dla tych, którzy tego typu dramaty z nutą romansu lubią, a i huczne i kolorowe życie na kampusie w tle wydarzeń im nie przeszkadza.

Zakłamanie mija szybko, ponieważ liczy sobie dziesięć odcinków, z czego każdy trwa około czterdziestu pięciu minut. Serial ogląda się błyskawicznie, na nudę nie ma co narzekać  –  nawet jeśli zagadka związana ze śmiercią Macy zostaje zepchnięta na drugi plan, to zawsze pozostają te toksyczne, niezdrowe, niepokojące relacje między bohaterami, które obserwuje się chyba nawet z większym zaciekawieniem niż intrygę z wypadkiem. Sezon pierwszy kończy się nie do końca zrozumiałym dla mnie cliffhangerem. Niezrozumienie wynika stąd, że dalsze prowadzenie fabuły wyznaczonym przez niego torem całkowicie zepchnie, jak mi się wydaje, wątki z pierwszego sezonu na drugi, a nawet trzeci plan. Być może jednak twórcy mają ciekawą wizję, która połączy to wszystko w jedno, jako że mało który wątek został zamknięty (a nawet jeśli, to ostatnie sceny otwierają go na nowo). W dodatku wszystko wskazuje na to, że drugi sezon będzie rozgrywał się głównie w czasie teraźniejszym, a więc już po okresie studiów, dzięki czemu serial może stać się poważniejszy, mroczniejszy i mocniejszy.

Zakłamanie to zatem całkiem niezły serial, który może okazać się strzałem w dziesiątkę dla tych, którzy wyrośli ze Słodkich kłamstewek lub dla których w Sex education czy Życiu seksualnym studentek brakuje mroku i cieni w charakterach bohaterów. Dziesięć odcinków wciąga, a toksyczne relacje obserwuje się całkiem nieźle, raz po raz rugając w myślach bohaterów. To ciekawy początek i nie ukrywam, że jestem całkiem zaintrygowana pomysłem na drugi sezon.

Serial Zakłamanie można oglądać na platformie Disney +

jak poznałam twojego ojca

zakłamanie

Overview

Ocena
6 / 10
6

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *