Przerażacze to debiut hollywoodzki w wykonaniu jednego z najbardziej rozpoznawalnych reżyserów na świecie. To właśnie Peter Jackson (reżyser Władcy Pierścieni, ale także Martwicy mózgu) wykreował jeden z moich ulubionych filmów grozy w konwencji czarnej komedii, a także jeden z najciekawszych hołdów oddanych klasycznej opowieści spod szyldu horroru. To film, który wpadł do mainstreamu, ale nie cieszył się swego czasu zbytnią popularnością, a dziś leży zapomniany i przykurzony. Dlatego też w tekście z cyklu Zakurzony projektor chciałam przypomnieć o obrazie, który może bawić po dziś dzień, nie straszyć już wcale, ale przede wszystkim przypominać o tym, za co kochamy stare kino grozy – za te wszystkie nawiedzone domy, duchy niemogące odejść w zaświaty, ponure sylwetki czarnych charakterów, za klimat i atmosferę minionych lat. To też przypomnienie ostatniej ciekawej roli Michaela J. Foxa, aktora znanego głównie jako Marty McFly z Powrotu do przyszłości. Przerażacze mają w sobie tę iskrę, mają w sobie żart i groteskę, ale także przywołują wspomnienia czasów, kiedy straszyły nas duchy wychodzące ze ścian nawiedzonych domów. Obejrzenie tego filmu to podróż pełna sentymentu, ale także wyśmienita rozrywka – przede wszystkim dla widzów świadomych użytych konwencji i czerpiących radość z odkrywania filmowych tropów. To dwie godziny pełne zabawy z nutką nostalgii.
Ghost story bez trzymanki
Historia w Przerażaczach zaczyna się bardzo ciekawie – mamy tutaj trochę szemranego pogromcę duchów, który żyje z tego właśnie, że te duchy łapie. Frank Bannister (Michael J. Fox) wydaje się kimś, kto szuka łatwego zarobku, wmawiając ludziom, że ich domy opanowały duchy lub istoty nie z tej ziemi. On jednak idzie o krok dalej i do wykonania zadania – zastraszenia domowników – wynajmuje swoich znudzonych kumpli, którzy są… duchami. I tutaj zaczyna się wyjątkowa komedia, miks różnych filmowych konwencji, który współgra na każdej wręcz płaszczyźnie. Ale zanim do tego przejdziemy, warto wspomnieć też nieco więcej o fabule. Kiedy Frank trafia na trop dziwnych zgonów, okazuje się, że w miasteczku Fairwater grasuje prawdziwa kostucha, która namaszcza swoje ofiary numerem na czole. Z tego powodu w miasteczku zjawia się agent FBI Dammers (Jeffrey Combs), który trudni się wyjaśnianiem spraw paranormalnych i za swój cel powziął udowodnić, że to Bannister stoi za tymi wszystkimi zgonami. Frank może liczyć jedynie na swoich nieżyjących kolegów oraz Lucy, kobietę, której mąż został jedną z ofiar ponurego żniwiarza. Wkrótce okazuje się też, że żniwiarzem jest Johnny Bartlett (Jake Busey), który był winny masakry w szpitalu psychiatrycznym, gdzie zabił dwanaście osób. Mający zdolności parapsychiczne Frank jest jedyną osobą, która może powstrzymać mordercę przed ukończeniem jego dzieła.
Mieszanka wybuchowa
Ten przerażająco śmieszny horror jest dziełem, które jest swoistym hołdem dla kina grozy. Już w samym prologu filmu mamy świat wyjęty wręcz z gotyckiego horroru – to świetne granie konwencją. Tropy, które podążyły do Przerażaczy wprost z różnych filmów grozy – budzący strach seryjny morderca, ponury żniwiarz, matka terroryzująca córkę, która jest wyrwana jakby z najgorszych koszmarów (przypomina to toksyczną relację matki i córki z Carrie Stephena Kinga), nawiedzony dom, opuszczony szpital psychiatryczny, w którym doszło do potwornych zbrodni. Wszystko to, co straszy i może straszyć w kinie od lat, zostało wrzucone do około dwugodzinnego filmu i okraszone sporą dawką groteski, czarnego humoru, ale także mamy tutaj nietuzinkowe postacie. To przede wszystkim relacja postaci, granej przez Michaela J. Foxa, z jego nieżyjącymi kumplami, zmęczonymi egzystencją w krainie duchów. To postać agenta specjalnego Dammersa – pełen powagi i zarazem groteskowy. Dla Jeffreya Combsa, który go zagrał, ta rola była pierwszą w horrorze i to on właśnie nadał osobistych cech wyjątkowo wkurzającemu agentowi FBI, którego nie da się zapomnieć. Warto też wspomnieć o postaci strażnika nekropolii (R. Lee Ermey), który jest parodią postaci z filmu Full metal jacket, którą zagrał ten sam aktor. Plejada drugoplanowych postaci sprawdza się świetnie, ale przede wszystkim najważniejsze są postaci Franka i Lucy. Ten duet sprawdza się doskonale (Michael J. Fox, dla którego była to ostatnia większa rola z uwagi na postępującą chorobę Parkinsona, oraz Trini Alvarado). Tym postaciom się kibicuje, zżywa się z nimi, darzy ich sympatią.
Należy wspomnieć o stronie wizualnej obrazu Petera Jacksona. Premiera filmu miała miejsce w 1996 roku i wtedy to, co pojawiło się na ekranie, robiło wrażenie. Są to bardzo dobrze pokazane postaci duchów czy demonów, które odgrywali aktorzy, a które przeniesione na ekran zostały za pomocą techniki niebieskiego tła. Montaż sprawia, że film pozbawiony jest dłużyzn i dynamika fabuły pozwala na całkowite pochłonięcie przez film.
Horror z komediowym zacięciem
Potencjał historii o pogromcy duchów-naciągaczu został brawurowo wykorzystany przez twórców jednego z najciekawszych komediowych horrorów lat 90. Przerażacze to miszmasz, miks różnych tropów i konwencji kina grozy, to świetna zabawa etosem seryjnego mordercy osadzona w małomiasteczkowym klimacie, gdzie toczy się walka z prawdziwym złem. Jackson dał się poznać jako specjalista od kina gore (Bad taste, Martwica mózgu), ale w tym wypadku przeważyła miłość do kina grozy sama w sobie i powstał obraz, który kondensuje najciekawsze wątki z horrorów i scala je w jeden komediowy twór. To wszystko wypada bardzo dobrze i jest świetną rozrywką. Jednak, jeśli wgryźć się trochę bardziej w wydźwięk Przerażaczy, to dostrzeżemy też złowieszczy klimat, zwłaszcza w ostatnich sekwencjach, gdy Frank uczestniczy w oglądaniu dzieła zniszczenia mordercy Johnniego Bartletta. Jest to trochę złowrogie, nieco bardziej mroczne, niż by się mogło wydawać po filmie, który aż się prosi o iście czarny humor. Ten element odbiega od hollywoodzkich wyobrażeń, ale film był kręcony jeszcze przed wielką erą Jacksona w Ameryce. Przerażacze to bardzo przystępny tytuł, który nie dorównuje genialności Martwicy mózgu, ale zdaję sobie sprawę, że ten drugi nie jest dla każdego i nawet być nie powinien. Warto sięgnąć po ten horror z komediowym zacięciem, bo mrugnięć oka do widza jest sporo, klimat jest groteskowy, ale niebywale ciekawie skonstruowany, bohaterowie są świetni, a sam Michael J. Fox postarał się o to, żeby jego postać była taka, jak powinna – żeby można ją było lubić i się z nią utożsamić.
Tytuł: Przerażacze
Oryginalny tytuł: The Frighteners
Gatunek: Horror/ Komedia
Rok produkcji: 1996
W rolach głównych: Michael J. Fox, Trini Alvarado, Peter Dobson, Jeffrey Combs, John Astin, Dee Wallace, Jake Busey
Nagrody i nominacje:
Nominacja do nagrody Saturn – Najlepszy horror, Najlepszy aktor Michael J. Fox, Najlepszy aktor drugoplanowy Jeffrey Combs, Najlepsza reżyseria Peter Jackson, Najlepszy scenariusz Fran Walsh, Peter Jackson, Najlepsza muzyka Danny Elfman, Najlepsze efekty specjalne, Najlepsza charakteryzacja
Nominacja do Międzynarodowa Gildia horroru – Najlepszy film
Ocena: 7/10
Fot.: Universal Pictures