Szum morza

Zakurzony Projektor #3: „Podróż na księżyc” (1902)

Zgodnie z Waszym życzeniem, Zakurzony Projektor wraca z bardzo dalekiej podróży w czasie. W ankiecie (o której z pewnością już prawie każdy zapomniał) pytaliśmy Was, o czym wolicie następny odcinek, i większość z Was chciała poczytać w najbliższych dwóch wpisach o filmach czarno-białych. Zadanie to kosztowało mnie naprawdę sporo szperania w Internecie i chociaż miałem na oku kilka filmów, to w trakcie tych poszukiwań niektóre z moich wcześniejszych planów zostały zmienione. Efektem tego jest ten wpis, omawiający dzieło legendarnego twórcy, który do dziś nazywany jest wielkim magiem kina, a jego podejście do tworzenia filmów było prawdziwą rewolucją i miało olbrzymi wpływ na dalszy rozwój kinematografii na całym świecie.

Mężczyzna, o którym mowa, urodził się w Paryżu w roku 1861 i wywodził się z bogatej rodziny. Dzięki majątkowi ojca zakupił teatr iluzjonistyczny, a kilka lat później uczestniczył w pokazie wynalazku Louisa i Augusta Lumière (rok 1895), który wprawił go w osłupienie. W niedługim czasie od tego wydarzenia (rok 1896), rozpoczął pracę nad tworzeniem własnych filmów. Początkowo tworzył dzieła podobne do tych, oferowanych widzom przez pionierów kina, szybko jednak dostrzegł drzemiący potencjał w tym nowym medium. Wymyślił zatem, że zamiast pokazywać na ekranie faktyczne zdarzenia, można tworzyć fikcję, która da widzom zupełnie nową formę rozrywki!

I tak, w roku 1902, powstał pierwszy film science fiction w historii kina, zatytułowany Podróż na księżyc. Opowieść ta stanowi silną inspirację dziełami Pierwsi ludzie na Księżycu (1901) Huberta George’a Wellsa, Z Ziemi na Księżyc (1865) oraz Wokół Księżyca (1870) Juliusza Verne’a. Historycy filmowi skłaniają się także ku tezie, że film nawiązuje do operetki Le voyage dans la lune (1875), autorstwa kompozytora Jacquesa Offenbacha, która była zabawną parodią “księżycowych” powieści Verne’a.

 

Georges Méliès, bo o nim mowa, pracował nad swoim filmem kilka miesięcy, a Podróż na księżyc jest uznawana za najlepsze dzieło w jego filmowej karierze. Produkcja ta charakteryzowała się także tym, że na tamte czasy był to najdłuższy (czas trwania: 15 minut) film, który osiągnął także zawrotny budżet 10 000 franków francuskich! Méliès słynął z tego, jak wielkim był perfeksjonistą. Często nie zadowalały go półśrodki oraz praca wykonywana przez innych ludzi, dlatego większość rzeczy, które składały się finalnie na film, wykonywał sam, ewentualnie polegał na najbardziej zaufanych i najbliższych współpracownikach.

Podróż na księżyc powstała w jednym z pierwszych (jeśli nie pierwszym na tyle profesjonalnym) studiów filmowych na świecie. Znajdowało się ono na terenie posiadłości Mélièsa w miejscowości Montreuil i wyglądem przypominało olbrzymią szklarnię (celem uzyskania możliwie najlepszego oświetlenia). Reżyser w głównej mierze samodzielnie konstruował dekoracje, dobierał odpowiednie kadry, eksperymentował z oświetleniem (wtedy tylko i wyłącznie ze światłem, jakie daje słońce!), dopasowywał kostiumy, by wreszcie tworzyć scenariusze, reżyserować swoje produkcje, a także w nich grać.

Co ciekawe – jeszcze przed premierą swojego filmu Méliès uznał, że dobrym posunięciem będzie zlecenie pokolorowania kilkudziesięciu kopii Podróży na księżyc. Nie przecierajcie oczu ze zdumienia – wielki mag kina już w 1897 roku poprosił swoją przyjaciółkę, Elisabeth Thuillier, o ręczne pokolorowanie jednej z kopii jego najnowszego dzieła. Efekt tej pracy był dla reżysera czymś wspaniałym, dlatego od tamtego momentu regularnie zlecał jej kolorowanie swoich filmów. Warsztat Pani Thuillier w najlepszych latach swojej działalności zatrudniał 200 kobiet, które ręcznie nanosiły kolory na kilkucentymetrowe kopie filmów  Mélièsa. Bazując na zapisach prowadzonych przez Elisabeth Thuillier, jej studio wykonywało średnio 60 kolorowych kopii każdego filmu, które otrzymało od francuskiego wizjonera kina. Pokolorowanie mającej około 300 metrów taśmy dla pojedynczego filmu kosztowało około 6 tysięcy franków francuskich!

Studio filmowe Georgesa Mélièsa
Studio filmowe Georgesa Mélièsa

Uroczysta premiera Podróży na Księżyc odbyła się 1 września 1902 roku w Paryżu i film z miejsca stał się olbrzymim hitem, co oczywiście przełożyło się na sukces finansowy wielkiego maga kina. Georges Méliès cieszył się już wtedy międzynarodową renomą, dlatego wszystkie kopie jego dzieła rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Część z nich trafiła także do Stanów Zjednoczonych, gdzie niestety film był nagminnie nielegalnie kopiowany, choćby przez Thomasa Edisona (tak, tego od żarówki), co zmusiło twórcę do stworzenia oddziału swojego studia Star Film Company właśnie w Ameryce Północnej, w celu położenia kresu nielegalnemu procederowi. Niestety działania te nie przyniosły oczekiwanego skutku, a na domiar złego amerykańskie studia filmowe zaczęły wykorzystywać patenty podpatrzone z filmów Mélièsa i umieszczały je w swoich produkcjach, co w połączeniu z założonym przez Edisona Motion Picture Patents Company, które wymusiło na studiach filmowych tworzenie przynajmniej 10 minut filmu na tydzień, przyczyniło się do stopniowego upadku studia francuskiego twórcy. 

Jakby tego było mało, I wojna  światowa również w negatywny sposób wpłynęła na działalność Mélièsa, ponieważ francuska armia przerobiła jego studio filmowe na szpital oraz skonfiskowała, a następnie zniszczyła przeszło 400 oryginałów jego filmów, żeby… odzyskać srebro i celuloid, z których potem wyrabiano obcasy do butów dla żołnierzy. Wszystkie te działania finalnie doprowadziły francuskiego twórcę na skraj bankructwa kilka lat później oraz wpłynęły na całkowite porzucenie kina wiele lat później. Plotki głoszą nawet, że w skrajnej złości Georges Méliès zniszczył wszystkie negatywy, które miał w swoim posiadaniu, w związku z czym dziś przetrwało zaledwie kilkadziesiąt z ponad 520 filmów, które stworzył. Na stare lata ten wielki wizjoner kina pracował na jednym z paryskich dworców jako sprzedawca słodyczy i zabawek dla dzieci. Jednym z największych kinowych hołdów dla tego niezwykłego twórcy jest film Hugo i jego wynalazek Martina Scorsese (który swoją drogą szczerze polecam i znajdę dla niego miejsce w niniejszym cyklu).



Tak, wiem – zarzuciłem Was całą masą informacji. Mam jednak nadzieję, że opisałem wszystko w przystępny sposób, a Wy dowiedzieliście się czegoś, czego jeszcze nie wiedzieliście, dzięki czemu mogę przejść bez wyrzutów sumienia do części zasadniczej tego tekstu, czyli do omówienia samego filmu! 15-minutowa, niema krótkometrażówka opowiada o spotkaniu Klubu Astronomów, podczas którego prezydent tego zgromadzenia, Professor Barbenfouillis (w tej roli sam Méliès) proponuje ekspedycję na Księżyc. Piątka wielkich astronomów przystaje na tę niecodzienną i przełomową propozycję i niedługo później rozpoczynają pracę nad statkiem, który umożliwi im podróż na naturalnego satelitę Ziemi. Statek wyglądający jak olbrzymi pocisk zostaje wystrzelony z Ziemi i leci w kierunku Księżyca. Astronauci lądują na… jego oku. Rozpoczyna się eksploracja Srebrnego Globu i naukowcy trafiają na insektoidalnego kosmitę, z którym dość szybko się rozprawiają. Niestety mężczyźni zostają zaatakowani przez coraz większą grupę mieszkańców Luny, dlatego zmuszeni są ewakuować się z powrotem na Ziemię. Po szczęśliwym powrocie do domu, okazuje się, że wraz z nimi na naszą planetę przyleciał księżycowy kosmita, który z pewnością przyda się do badań.

Dziś, w dobie spektakularnych efektów specjalnych, osiągnięcie Mélièsa i tak budzi podziw. Zresztą gdyby nie on – kto wie – być może dziś nie mielibyśmy takich efektów bądź rozwój tej gałęzi kina byłby znacznie opóźniony. Oglądając ten niespełna 15-minutowy materiał, nie sposób nie zawiesić oczu na dbałości o detale przejawiającej się czy to w tle danej sceny, czy ilości rekwizytów oraz kostiumach bohaterów. Czuć, że Podróż na księżyc to dzieło tworzone z pasji. I chociaż dzisiejszemu odbiorcy – który przecież poddawany jest tylu bodźcom w setkach (jeśli nie tysiącach, tylko kto ma czas na oglądanie przeszło tysiąca filmów rocznie?) produkcji – fabuła może wydać się banalna, nawet lekko infantylna, należy mieć na uwadze datę powstania tej produkcji. Po pierwsze – dzieło Mélièsa było jednym z pierwszych, które oferowało widzom jakąś wymyśloną historię, a ta przedstawiona w Podróży na księżyc była jak na tamte czasy naprawdę spójna i wywoływała oszałamiające wręcz wrażenie. Po drugie – w roku 1902 do ludzi dopiero zaczynała docierać elektryczność (wszak to dopiero Edison w 1882 uruchomił pierwszą na świecie sieć elektroenergetyczną na szerszą skalę), a ludzkie wyobrażenie o podboju kosmosu było tematem podejmowanym tylko i wyłącznie przez pisarzy i innych dostawców rozrywki.

Scena, w której statek kosmiczny ląduje na oku Księżyca, pozostaje do dziś jedną z najbardziej ikonicznych scen w historii kina.

Ponieważ mamy tu do czynienia z filmem niemym, aktorzy musieli przekazać emocje w inny sposób – stąd nadmierna ekspresja ciała, nieustanne wymachiwanie rękami i zdecydowanie przesadzone zachowania bohaterów. Wszystko to wygląda dziś bardzo teatralnie i kojarzy się z objazdową trupą komediowych artystów, ale w odniesieniu do tego, o czym już wspominałem – ma to zdecydowanie sens. Zresztą Méliès był iluzjonistą, który uwielbiał rozbawiać ludzi, dlatego nie dziwi mocno komediowy wydźwięk produkcji. Dostarczał on widzom pierwszorzędną, pełną humoru i niesamowitych obrazów rozrywkę, która musiała działać na wyobraźnię jak mało co. Wyobraźcie sobie tylko, że żyjecie w tamtych czasach i dotychczas (jeśli mieliście pieniądze i szczęście) udało Wam się obejrzeć pięć filmów, po czym idziecie na premierę Podróży na księżyc i… no właśnie. Nie bez powodu film ten uznawany jest za dzieło, które miało największy wpływ na rozwój kina!

Dziś, po 116 latach od premiery, to spektakularne dzieło Mélièsa trafiło do domeny publicznej, dlatego bez najmniejszych oporów udostępniam link do wersji czarno-białej oraz tej pokolorowanej. Warto obejrzeć obie, tym bardziej że całość zajmie Wam mniej niż pół godziny. Wielu widzów może wzruszy ramionami i rzuci lakonicznie “o co tyle krzyku”, ale faktem jest, że Podróż na księżyc powinien obejrzeć każdy człowiek uważający się za miłośnika kina. Ten film najzwyczajniej w świecie na to zasługuje. To mocno zakurzone, ale wciąż pulsujące serce kinematografii.


Tytuł: Podróż na księżyc

Tytuł oryginalny: Le Voyage dans la Lune


Reżyseria: Georges Méliès

Scenariusz: Georges Méliès

Gatunek:  Przygodowy, science fiction, krótkometrażowy, niemy 

Rok produkcji: 1902

W rolach głównych: Georges Méliès, Bleuette Bernon, François Lallement, Henri Delannoy


Nagrody i nominacje: W tamtych czasach nie było instytucji, która przyznawała nagrody filmowe.

Ocena: 8/10

Szum morza

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak został napisany ten tekst. Jak ten cykl powstawał, to liczyłem, że będą się pojawiać te wpisy znacznie częściej, ale czytając o „Podróży na księżyc” rozumiem ile roboty musiałeś włożyć w napisanie tego, dlatego chyba nawet wolę czekać dwa miesiące na nowy wpis, ale żeby było to dalej poprowadzone z takim pomyślunkiem, niż jakby to miałobyć odwalone na kolanie. Szacunek ogromny!

  • Serdeczne dzięki! Bardzo miło się czyta takie komentarze :). Nie ma co ukrywać – motywujesz mnie do pisania :). Cieszy mnie, że ktoś docenił wkład, który włożyłem w ten tekst, bo to jeden z tych tekstów, nad którymi pracowałem najdłużej w swojej karierze.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *