Szum morza

Zakurzony Projektor #7: „Szum morza” (1993)

W czerwcu przyszedł czas na Ghibli. Jak wskazała ankieta, zdecydowanie bardziej pragnęliście ujrzeć teksty skupiające się na twórczości kultowego japońskiego studia, aniżeli animacji Pixara. Zatem do dzieła. W poniedziałek obszerny tekst na temat filmu Powrót do marzeń miała dla Was Magda Przepiórka, dziś ja opowiem kilka słów na temat wydanej w 1993 roku animacji Szum morza. 

Podobnie jak Magda – postawiłem na produkcję mniej znaną i mniej popularną, jakże daleką od pierwszych skojarzeń, które przychodzą do głowy, gdy myślimy o tym kultowym już japońskim studiu animacji. Jest to ósmy film Ghibli i zarazem pierwszy, którego nie reżyserował Mizayaki lub Takahata. Studio dało szansę Tomomi Mochizukiemu, który później nigdy nie otrzymał kolejnej szansy na własną animację, a swoją dalszą karierę poprowadził w kierunku seriali. 

To kolejna historia wyróżniająca się na tle pozostałych dzieł studia Ghibli. Szum morza także nie zawiera w sobie żadnych elementów nadnaturalnych, nie znajdziemy tu także wpływów magii czy mitologii, a cała fabuła bardzo mocno zakorzeniona została w znanej nam rzeczywistości. To jedna z tych nielicznych produkcji japońskiego studia, w której twórcy opowiadają nam o najzwyklejszej prozie życia. Nie przedłużając już – zapraszam do lektury. Z pozostałymi tekstami z cyklu Zakurzony projektor możecie zapoznać się tutaj.


Szum morza – opierając się na wspomnieniach

Produkcja studia Ghibli z początków lat 90. XX wieku opowiada o młodym chłopaku zwanym Taku Morusaki, który wraca ze spotkania klasowego w rodzinnym mieście do Tokio, w którym aktualnie studiuje. W trakcie podróży  wspomina wydarzenia sprzed kilku lat, które miały olbrzymi wpływ na jego teraźniejszość. Chłopak z nutą nostalgii odświeża pamięć o spokojnym, nadmorskim miasteczku w którym się wychował. Wspomina bunt przeciw szkolnej niesprawiedliwości, który połączył go więzami przyjaźni z Yutaką Matsuno. Wreszcie wraca w myślach do dziewczyny, która wywróciła życie jego i Matsuno do góry nogami. Twórcy rozpoczynają i kończą swoje dzieło w teraźniejszości głównego bohatera, całą resztę filmu opierają na retrospekcjach. 

Tęsknota za wspomnieniem 

Szum morza to produkcja, która niemal w stu procentach jest wspomnieniem Taku Morusakiego. Taki sposób narracji nie służy tylko temu, żeby przywołać istotne zdarzenia z życia bohatera. Mochizuki idzie krok dalej – wspomnienia Taku stają się pretekstem do stworzenia filmu… o wspomnieniach. Twórcy bardzo często szukają odpowiedzi na pytanie, czym są retrospekcje, jak upływ czasu wpływa na zmianę naszych wspomnień, jak bardzo coś tak ulotnego, jak echo minionych dni w pamięci człowieka wpływa potem na jego przyszłość oraz na postrzeganie świata. Jednocześnie Mochizuki próbuje uchwycić pamięć poszczególnych miejsc, przeplatając akcję filmu ujęciami żywcem przypominającymi zdjęcia w antyramie. W momencie, w którym zorientowałem się, że twórcy traktują fabułę jako pretekst do znacznie głębszych rozważań, sam zacząłem patrzeć na ten film w zupełnie inny sposób. 

Szum morza – Osobisty wszechświat 

Wspomnienia Morusakiego dotyczą przyziemnej codzienności. Chłopak wspomina wewnętrzny sprzeciw swojej młodszej wersji na niesprawiedliwą decyzję władz szkoły dotyczącej wycieczki. Bunt przyczynił się do zacieśnienia więzów z dotąd anonimowym kolegą, Matsuno. Prostotę tej męskiej przyjaźni zaburza jednak pojawienie się w szkole dziewczyny, która przeprowadziła się z Tokio w połowie semestru.  Rikako Muto okazała się być dziewczyną, która diametralnie różni się od reszty żeńskiej społeczności szkoły – jest bezpośrednia, doskonale wie, czego chce od otoczenia i jest przy tym typem kobiety, która “w kaszę sobie nie da dmuchać”. Jej sposób bycia fascynuje zarówno Matsuno jak i Morusakiego, jednak to ten pierwszy zdecydowanie szybciej orientuje się w tym, że zauroczył się tą “nową”, a ten drugi uparcie nie chciał dopuścić tego do swojej świadomości, nawet wtedy, gdy jego przyjaciel zorientował się, w czym rzecz. Szum morza jest więc opowieścią o rodzącym się uczuciu, o tym, że w miłości nie ma miejsca na trzy osoby i oczywistością staje się fakt, że ktoś będzie musiał odpuścić. To film o męskiej przyjaźni, która zostaje wystawiona na próbę. 

Efekt motyla

Zasugerowany przeze mnie wcześniej trójkąt miłosny w rzeczywistości wcale nie ma miejsca, jednak rodzące się w ludziach uczucia i wynikające z nich kłopoty służą twórcom do uwypuklenia, jak z pozoru nieistotne emocje (bo nawet często niewypowiedziane) z perspektywy czasu zdają się być czymś monumentalnym, ponieważ paradoksalnie te zwyczajne, trywialne nawet zdarzenia mają gigantyczne znaczenie w naszym życiu. Mochizuki pokazuje na przykłąd, że teoretycznie nieistotny, budzący raczej negatywne emocje (w trakcie jego trwania) wyjazd do Tokio to tak naprawdę katalizator dla wielkiej miłości, która dopiero nadejdzie. Znajdą się osoby, dla których tak drobiazgowe podejście będzie powodem do przewracania oczami, a w tej animacji nie znajdą niczego, poza irytującym zachowaniem nastolatków i ich problemami, które dla wielu tak naprawdę problemami nie są, ale nie można twórcom odebrać tego, jak pięknie przedstawili teorię zwaną Efektem motyla. 

Szum morza – Romans inaczej 

Szum morza to oczywiście opowieść romantyczna. W głównej mierze między słowami wyłowić możemy rozwój stopniowo rodzącego się uczucia, któremu na szczęście daleko jest zarówno do tych typowo nastoletnich, szkolnych erupcji emocji, jak i do tych typowo przedstawianych, łzawych i mdłych opowiastek, ukazujących wzdychanie bohaterów do siebie i cierpienia wynikające z każdego nadinterpretowanego gestu. Dzieło Mochizukiego obiera odwrotny kierunek – w sposób subtelny, niesłychanie stonowany jak na wiek swoich bohaterów oraz okoliczności, w których się znajdują, przedstawia nam, że czasem te wielkie uczucia rozwijają się powoli, po cichu, bez fajerwerków. Czasem nawet bez wiedzy zainteresowanych. 

Daje ukojenie czy drażni?

Tak, jak dla jednych szum morza ma właściwości kojące i należy do najprzyjemniejszych odgłosów naszego świata, tak dla innych będzie on tylko irytującym dźwiękiem, który nijak współgra z ich wrażliwością. I taki właśnie jest ósmy film studia Ghibli. Jedni odnajdą w nim piękny, obyczajowy pejzaż ludzkich wspomnień oraz przypowieść o echach minionych dni, a dla innych Szum morza okaże się nudną, banalną opowiastką o ciapowatym młodym chłopaku, który nie potrafił nawet zorientować się, co czuje. Jeśli szukacie wartkiej akcji, magicznych stworów i elementów, z któymi kojarzone jest anime – nie włączajcie Szumu morza.


Tytuł: Szum morza

Oryginalny tytuł: Umi ga kikoeru; angielski: Ocean Waves

Reżyseria: Tomomi Mochizuki

Scenariusz: Kaori Nakamura

Gatunek: obyczajowy, melodramat, anime

Rok produkcji: 1993

W rolach głównych: Nobuo Tobita jako Morisaki, Toshihiko Seki jako Matsuno oraz Yoko Sakamoto jako Rikako.

Nagrody i nominacje: brak

Ocena: 7,5

Szum morza

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *