Zazdrościmy wszechświatowi, że jest wieczny – wywiad z Dorotą Krempą i Piotrem Kalą z zespołu Na Tak

Podlubelski zespół Na Tak przypomniał o sobie singlem Robot, który pokazuje, że muzycy  przebudzili się z zimowego snu i przystąpili do tworzenia nowego krążka, następcy ciepło przyjętego przez fanów i krytykę LP – 13. O tym i o wielu innych, intrygujących rzeczach, porozmawiałem z muzykami Na Tak, czyli Dorotą Krempą i Piotrem Kalą, którzy okazali się fantastycznymi rozmówcami, odpowiadając wyczerpująco na każde z zadanych przeze mnie pytań. 

Mówicie o sobie, że tworzycie „minimal pop”. Co ten termin w zasadzie oznacza?

Dorota: W naszym zrozumieniu oznacza on maksimum treści przy minimum środków wyrazu. Jest nas w końcu tylko trójka. Właściwie to ten termin odnosił się do pierwszej płyty Na Raz, ale w dalszym ciągu stosujemy się poniekąd do tej zasady.

Singiel „Robot” zwiastuje Waszą następną płytę, jednak utwór się na niej nie znajdzie. Czego możemy się w takim razie na Waszym trzecim albumie spodziewać? Na kiedy planowana jest premiera? Czy Wasz styl ulegnie dalszemu rozwinięciu, czy możemy spodziewać się stylistycznej rewolty?

Piotr: Na 13-stce wciąż jeszcze szukaliśmy stylu, a na nowej płycie wydaje nam się, że znaleźliśmy styl dla siebie. W odróżnieniu do 13, którą cechuje monochromatyczność. Ewolucja, bo tak najprawdopodobniej będzie się nazywać nasza kolejna płyta, będzie bardziej melodyjna i kolorowa, pełna nastrojów i barw. Naszym pragnieniem jest odzyskać melodie dla słusznych treści, ponieważ często melodyjna muzyka kojarzy się z banalnym tekstem.  Melodyjna muzyka nie musi oznaczać płytkiej treści, może też poruszać poważne tematy i jest na to masa dowodów np. Obywatel GC czy Lech Janerka. W ogóle często nas kojarzą z latami 80. w muzyce, choć bardziej nas inspirują lata 90. i współczesna muzyka, ale nie chcemy jej naśladować; tak wiele muzyki jest już podobnej do siebie.

Jeśli chodzi zaś o dalszy rozwój, to na trzeciej płycie ewolucja będzie się odbywać na dwóch płaszczyznach: nie tylko stylistycznej, ale i biologicznej, i chyba nie powinniśmy więcej zdradzać. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinna się ukazać jesienią tego roku.

Kim jest tytułowy „Robot” z singla? Nie będę ukrywał, że tekst jest mocnym punktem tej kompozycji.

Dorota: Kim jest robot? Właściwie każdy człowiek boi się śmierci. Zazdrościmy wszechświatowi, że jest wieczny. Z robotem jest inaczej. Robot nie może cieszyć się swoim życiem, ponieważ wie, że ono się nigdy nie skończy. Chciałby poczuć strach śmiertelnego życia, co uczyniłoby je  intensywnym, mniej monotonnym. Pragnie wrażeń i emocji. Ta piosenka namawia trochę niebezpośrednio do tego, by przeżywać i doświadczać życia. Kruchość naszego bytu może nas zablokować, ale też może nas zmotywować do podzielenia się ze światem, tym, co mamy najlepszego. To, czego możemy doświadczyć, czego się nauczyć, jest największą wartością życia i nie zawsze warto skupiać się na rzeczach, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć.

Frapujący jest Wasz, jak sami nazywacie, „antyteledysk” nakręcony do utworu. Jak powstał obraz?

Piotr: Klip został zrobiony zwykłym aparatem fotograficznym, ponieważ bardzo spodobała nam się technika slapstickowa. A dodatkowo odpowiada ona naszym możliwościom. Nie mamy ich zbyt wiele, jeśli chodzi o kręcenie klipów – nawet kamerę musimy pożyczać od przyjaciół. Postanowiliśmy zrobić z tego atut. Z tego, że nie mamy dostępu do drogiego sprzętu, ale za to mieszkamy na lubelskiej wsi i mamy dostęp do fantastycznych plenerów. Możemy godzinami cierpliwie czekać na odpowiednie światło, pogodę i niepogodę. Zresztą z antyteledyskami jest bardzo podobnie jak z muzyką – upraszczamy środki wyrazu. To ograniczenie dodaje treści tajemniczości i mistycyzmu. W tej materii bardzo inspirujący są dla nas tacy twórcy jak Kondratiuk, Kolski czy Kawalerowicz.

Krążek 13 został przychylnie przyjęty przez recenzentów. Jak oceniacie go z szerszej perspektywy? Coś byście na nim poprawili, coś zmienili?

Dorota: Nie, nic byśmy nie zmienili, bo to już zamknięta historia. Nie ma sensu się cofać. To był nasz etap, nasza droga, która zresztą nadal trwa. My idziemy dalej. Z każdą płytą jesteśmy coraz lepsi i to nas cieszy. Jak na razie pomysłów nam nie brakuje.

Zakładając zespół w 2009 roku, spodziewaliście się, że za 6 lat będzie przygotowywać się do wydania trzeciej już płyty?

Dorota: Nasze płyty powstają z chwilą, gdy wpadniemy na nowy, ciekawy pomysł, więc nie myślimy do przodu, co zrobimy lub nagramy za parę lat. Każdy ma jakiegoś konika – my akurat żyjemy muzyką, więc to, że przygotowujemy się właśnie do trzeciej płyty, zupełnie nas nie zaskakuje. Mamy tę przewagę, że Piotrek i Sebastian są producentami naszej muzyki, dzięki czemu sami decydujemy, ile czasu poświęcimy przy pracy w studiu.

Lublin to dobre miasto do tworzenia awangardowej muzyki? Jakich artystów byście polecili naszym czytelnikom z lubelskiej sceny niezależnej?

Piotr: Wschodnia Polska to bardzo ciekawe miejsce do tworzenia. Jest tu cisza, spokój, nie ma tyle przemysłu. Izolacja od dużych skupisk artystycznych też ma swoje plusy. Pozwala nam swobodnie tworzyć, bez sugerowania się innymi. Dwoje z nas pochodzi z Bydgoszczy i gdybyśmy tam zostali, to pewnie tworzylibyśmy pod wpływem środowiska. Lublin daje nam swobodę stylistyczną. Nie mamy zbyt wiele kontaktów z miastem, bo i nie ma tutaj takiego wyraźnego środowiska artystycznego. Istnieje jednak mnóstwo ciekawych grup, które są w głębokim undergroundzie, tj. Plug&Play, Miąższ, Tatwamasi, Naczycia, jest bardzo silna scena folkowa, mamy tu unikatowy festiwal Kody – dzięki temu w Lublinie można było usłyszeć np. Glassa, Johna Zorna czy Laurie Anderson. Ale muszę powiedzieć, że ta separacja od świata i głównych nurtów bardzo nam, jako twórcom,  pasuje. Na szczęście mamy jeszcze internet.

Działacie w innych szufladach stylistycznych pod nazwami MEM i Pupile Awangardy. Skąd pomysł na takie rozszczepienie? Czy muzyczne światy we wszystkich Waszych trzech projektach tak się różnią między sobą, że niemożliwym jest występowanie pod jedną marką?

Piotr: Myślę, że niemożliwym jest połączenie tych wszystkich naszych twarzy, ponieważ jedno to muzyka improwizowana, a drugie to piosenka o zamkniętej formie i z konkretnym tekstem. W ogóle można powiedzieć, że Na Tak powstał na bazie MEMa. Ja i Seba występowaliśmy w zespole Natura. Po jego rozpadzie zajęliśmy się muzyką awangardową i eksperymentalną. To dało nam szkołę improwizacji. W końcu jednak pojawiła się chęć  sformalizowania  tego  w formie  prostej piosenki, skomunikowania się ze światem. Stało się jasne, że to umiejętność skomunikowania się z otoczeniem tworzy prawdziwą wartość w sztuce. Poza tym interesują  nas różne dziedziny sztuki, a Pupile Awangardy często stają się zaczątkiem czegoś trwałego, a rozwinięcie tego i dopieszczenie jest już domeną Na Tak.

Macie jakieś plany koncertowe na najbliższą przyszłość?

Dorota: Teraz jesteśmy zaangażowani w konkurs jarociński, właśnie udało nam się wygrać eliminacje warszawskie. Wkrótce jednak zagramy z Das Moon na Moście Kultury. Bardzo fajne miejsce, można zagrać na zabytkowym moście, w otoczeniu ulic. Polecamy artystom z całej Polski; a tak poza tym planujemy dopiero jesienią wystartować na dobre z koncertami. Teraz cały czas pracujemy nad ostatecznym kształtem płyty, korzystamy z letniego światła i kręcimy klip.

Dziękuje za rozmowę!

 Fot.: cantaramusic.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *