W stosunku do zwykłego życia można być recydywistą. Notorycznie powracać na drogę moralnego przestępstwa, kłamać, powtarzać popełnione wcześniej błędy. Nie musi być to błąd o konsekwencjach kryminalnych. Kurt Vonnegut w książce Recydywista zauważa, że można być najgorszym kryminalistą, działając zgodnie z prawem. Najgorsze błędy przecież zdarzają się najzwyklejszym ludziom i wcale nie podlegają paragrafom. Formalnie nic nie grozi za emocjonalne skrzywdzenie tych, na których najbardziej zależy; czucie do samego siebie zażenowania za źle eksploatowane życie czy zrujnowanie czegoś ważnego nieświadomą głupotą. Taki jest tytułowy recydywista w książce. Świadomy tego, że głupio błądził.
Kurt Vonnegut przyzwyczaił nas książkami jak Śniadanie mistrzów czy Rzeźnia numer 5 do tego, jak lubi postrzegać rzeczywistość. Bohaterowie to zwykli ludzie ulokowani akurat w takim miejscu i czasie w świecie, że towarzyszy im wielkie wydarzenie. Fabuła książki Recydywista opiera się na postaci, którą jest Walter F. Starbuck – absolwent Harvardu i specjalny doradca prezydenta Nixona do spraw młodzieży. Zostaje wplątany w towarzystwo afery Watergate, a przez błahostkę trafia do więzienia z tego powodu. Tło historyczne, prawdopodobnie mało istotne dla współczesnego polskiego czytelnika, w żadnym stopniu nie zabiera satysfakcji z czytania książki. Kurt Vonnegut to znakomity pisarz, używa wydarzenia jako metafory o sensie uniwersalnym, a skupia się na tym, co ludzkie i niezależne od czasów, kraju czy okoliczności.
Książka prezentuje, jak błądził człowiek, który traktował pozytywne zbiegi przypadków jako najlepszą opcję, doświadczając dobrego życia na papierze. Spokojna praca w Białym Domu, bycie wyselekcjonowanym przez największą machinę edukacyjną świata, a zmieścił w dodatku parę miłości. Poza papierem autor zgryźliwie zauważa, że absolwenci najlepszego uniwersytetu nie stają się po obronie dyplomu najlepszymi istotami, które mają poprawić zakałapućkanie ludzkości. Nie są już gwarancją kompetencji na poprawę tego świata. Z takim wykształceniem nadal można mieć nic znaczącą pracę, będąc praktycznie niezauważalnym, a miłość wcale nie musi być szczęśliwa. Bohater wplątał się w to, co brzmiało dobrze w CV, zaniedbując to, co znajduje się między wierszami. Vonnegut zgryźliwie określa bierny i zepsuty stosunek do życia nowoczesnych elit jako “amatorskie do spraw życia i śmierci”.
Sam bohater, jako reprezentant uprzywilejowanych, pogubił się w życiu. Traktuje już kodeks moralny jako coś, co kształtuje się filmami kowbojskimi, miłość to romantycznie nierealna próba stworzenia ukochanej najszczęśliwszą kobietą na świecie, a zwalczanie zimna winem to już umiejętność. Bohater już sam nie wie jak funkcjonować “kiedy przeszłość jest tak żenująca, a przyszłość tak przerażająca”. Najprostsze gesty stają się niewyrażalne, bo prawda o nich jest zanadto skomplikowana, i zanadto banalna. To, co zostaje bohaterowi to ironia i trzeźwienie po moralnym kacu.
Humor Vonneguta jest jego znakiem rozpoznawczym. Przeważnie nie jest to typowa ironia, która zasłania czytelność myśli i szczerość intencji. Ona tu występuje, natomiast w książce dominuje jej specyficzna dla autora wersja. Dowcip jest klarowny i prezentuje rzeczy jakie są, niczego nie zasłaniając, jak w przypadku ironii. Nie istnieje po to, aby się zasłonić, a żeby mówić prawdę w taki sposób, aby ktoś ją chciał chociaż usłyszeć, a to jest łatwiejsze z poczuciem humoru. Humor u autora jest narzędziem do uprawiania szczerości i jej komunikowania zarówno ludziom, jak i samemu sobie w introspektywnych przemyśleniach. Jego użyteczność, a nawet wyrachowanie pomimo dramatu życiowego, nie jest w żaden sposób desperackie. Działa, naprawdę bawi, przez co ekspozycja charakteru głównej postaci jest bardziej dojmująca. Ma się wrażenie, że jedyny sposób w jakim bohater może myśleć tak, aby własne przemyślenia strawić, to właśnie przez jakiś żart.
Recydywista więc przede wszystkim uczy. Tego, żeby nie błądzić i jak używać odpowiedniego humoru w relacjach z ludźmi; żeby niektóre fakty pomijać, a czasami nawet milczeć. Uwrażliwia również dotkliwie, jak bardzo łatwo stać się ofiarą systemu przez parę niewinnych zdań oraz jak poważne mogą być ich konsekwencje. Robi to również w typowy dla siebie narracyjny sposób, gdzie opowieść jest prowadzona niemal zawsze zapisana jakby w czasie teraźniejszym. To dużo mądrych myśli jak na 375 stron. Polecam wszystkie.
Fot.: Wydawnictwo Zysk i S-ka