Uwikłanie

Rzecz o niegrzecznym prokuratorze – Zygmunt Miłoszewski – „Uwikłanie” [recenzja]

Na początku przypomina to odrobinę sytuację z powieści Wszyscy jesteśmy podejrzani Joanny Chmielewskiej – zamknięty budynek, do którego, jak wynika z relacji świadków, nikt nie wchodził ani nie wychodził, zero podejrzanych i jeden zamordowany. Jednak podczas lektury książki nieżyjącej już pisarki do śmiechu było nam niemal cały czas, nawet w związku z niełatwym śledztwem mającym na celu wskazać winnego, natomiast Uwikłanie Miłoszewskiego, to poważna sprawa, w której podczas poszukiwań mordercy, nie ma czasu na śmiechy.

Pisarz daje jednak pierwszeństwo czytelnikowi i to jego jako pierwszego zaprowadza do budynku, w którym już niedługo umrze pewien mężczyzna. Zostajemy zaproszeni do niemej obserwacji grupy ludzi, którzy uczestniczą w dziwnej terapii grupowe prowadzonej przez znanego terapeutę, Cezarego Rudzkiego. Oprócz lekarza, wśród zgromadzonych w wynajmowanym budynku starego klasztoru w Warszawie znajdują się: Hanna Kwiatkowska, Barbara Jarczyk, Euzebiusz Kaim i Henryk Telak. Ten ostatni zostaje znaleziony rano przez koleżankę z terapii z rożnem wbitym w oko, co wywołuje nie tylko szok, ale i konsternację wśród podopiecznych Rudzkiego. Do sprawy wezwany zostaje prokurator Teodor Szacki, do którego szybko dotrze, że sprawa ta ma niejedno dno i nie będzie wcale prosta do rozwiązania, a co za tym idzie zapowiada się na czasochłonną. A przecież w domu czeka jego żona Weronika, której podkoszulek niezmiennie od lat przepocony jest pod pachami, córka Hania, dla której Szacki – choć nie pokazuje tego wszem i wobec – zrobiłby wszystko, a oprócz tego wciąż ma niedomknięte inne sprawy. Ale co zrobić, skoro nisko płatna praca wzywa…

Rozpoczyna się więc śledztwo, które, pomijając początek historii, obserwować będziemy z perspektywy 35-letniego prokuratora. A że sprawa z początku wydaje się być bez wyjścia, bo poszlak brak, trzeba zbadać każdy, najmniejszy nawet trop, w czym pomagać Szackiemu będzie kolega z policji, Oleg Kuzniecow, który na pewno podbije serce niejednego czytelnika; choć głównemu bohaterowi – mimo całej sympatii, jaką ma dla policjanta o rosyjskim nazwisku – Kuzniecow nie raz grać będzie na nerwach. Teodor Szacki postanawia więc na początek bliżej przyjrzeć się tajemniczej terapii grupowej, w jakiej uczestniczyli Jarczyk, Kwiatkowska, Kaim i Telak, a którą prowadził ceniony w swoim środowisku zawodowym Rudzki. Otóż okazuje się, że terapia nie była byle jaka, a opierała się na wymyślonej przez niemieckiego teologa, pedagoga, filozofa, a z czasem również posiadającego własną praktykę terapeutę, terapii ustawień rodzin. Hellinger organizował spotkania, w których uczestniczyła spora ilość osób, a jego aktualny klient ustawiał obcych dla siebie ludzi wcielających się w role członków jego rodziny, wedle własnego uznania i przeczucia. Podczas takiej terapii wychodzić miały głęboko skrywane emocje, żale, tęsknoty, poczucia winy i problemy związane z bliskimi. Podobno podczas takich sesji osoby odgrywające role członków rodziny uczestnika terapii, a więc nieznajome i obce, odczuwać miały emocje ludzi, których udawali na potrzeby sesji, a nawet zdarzały się przypadki fizycznego odczuwania takiej postaci, objawiające się na przykład bólem brzucha czy innymi dolegliwościami cielesnymi. Związane ma to być z, jak nazwał to Hellinger, wiedzącym polem. I tak się właśnie złożyło, że tego typu terapię ustawień zastosował kolejno dla swoich pacjentów Rudzki, a w dzień poprzedzający morderstwo, przypadała kolej Henryka Telaka, ofiary. Szacki musi więc dokładnie przejrzeć nagrania z terapii i porozmawiać nie tylko z terapeutą, ale także z innymi uczestnikami. To jednak dopiero początek góry lodowej, a każdy trop wydaje się prowadzić donikąd.

W międzyczasie oczywiście poznajemy bliżej naszego “niegrzecznego prokuratora”, który okazuje się niezwykle interesującą postacią. Jako pierwsze w oczy rzuca się jego zawsze nienaganne i schludne ubranie, siwe włosy, które przeczą jego młodemu wiekowi i atmosfera spokoju i opanowania, jaką wokół siebie wytwarza. Zygmunt Miłoszewski na szczęście nie zapomina o tym, że pozory uwielbiają nas wprowadzać w błąd, dlatego dając nam dostęp do myśli Szackiego, udowadnia, że człowiek na zewnątrz to nie zawsze człowiek wewnątrz. Prokurator zachowuje pozory i stara się wywierać wrażenie, o jakie mu chodzi, a więc ma nadzieję uchodzić za człowieka chłodnego, zdystansowanego, w pracy skupiającego się wyłącznie na pracy, porządnego i poważnego, takiego, któremu nie w głowie wygłupy, żarty i wszelkie zbereźności. Tymczasem czytelnik z niekłamanym rozbawieniem obserwuje wysiłki Szackiego, który próbuje zachować fason, podczas gdy w rzeczywistości poci się ze zdenerwowana, serce wali mu jak oszalałe, myśli schodzą ku rejonom, których nie powstydziłby się napalony nastolatek, i w ogóle wszystko jest nie tak. Interesujące są przemyślenia siwowłosego mężczyzny na temat swojej żony i związku z nią; jego szarpanina, aby zachować wytworzone przez lata status quo wywiera spore wrażenie na czytelniku, tym bardziej, że sprawia wrażenie opisanej w sposób niedbały, jakby mimochodem, gdy tymczasem staje się zaraz obok morderstwa najbardziej interesującym tematem. Szacki kocha swoją córkę i kocha żonę, ale są to dwie zupełnie inne miłości, a różni je przede wszystkim to, że pierwsza na zawsze pozostanie niezmienna i nienaruszona, druga zaś od jakiegoś czasu wydaje się bardziej wypływać z nawyku i wieloletniego przyzwyczajenia. Mężczzna miota się i szarpie sam ze sobą, pragnąc przygody, romansu, flirtu i dreszczyku emocji z tym związanego, ale jednocześnie nie chce nic zmieniać, darzy Weronikę ogromnym szacunkiem i, bądź co bądź, miłością. Co zrobi Szacki, kiedy na horyzoncie pojawi się Monika Grzelka, może nie powalająco piękna, ale kipiąca młodością, świeżością i grzechem dziennikarka “Rzeczpospolitej”? Będziecie musieli się o tym przekonać sami.

Wspomniany wcześniej Oleg Kuzniecow również jest niezwykle barwną postacią, która sprawia, gdy tylko pojawia się w powieści, ta od razu nabiera rumieńców. Nie tylko przez zboczone skojarzenia zabawnego policjanta. Kuzniecow nie potrafi rozmawiać inaczej, jak wtrącając do dialogu rubaszne żarty, niepokojące prostackie zwroty czy po prostu ukazać swoje myśli oddarte z wszelkich resztek przyzwoitości. Czy zatem zboczony kolega pomoże Szackiemu w jakikolwiek sposób rozwikłać zagadkę morderstwa, której rozwiązanie zaczyna wkraczać na coraz bardziej niebezpieczne tory? Tego również będziecie musieli dowiedzieć się sami. Podobnie jak tego, czy poważny pan prokurator da się ponieść emocjom i w końcu pójdzie sobie ulżyć do toalety, oddając się uciechom masturbacji, czy odkryje, kto zamordował Henryka Telaka, a także czy uda mu się nie zahaczyć przy okazji o  sprawy sprzed lat, wobec których może okazać się bezradny.

Uwikłanie wydane w formie audiobooka dzięki Audiotece sprawdza się bardzo dobrze. Język, jakim posługuje się Miłoszewski daje spore pole do popisu lektorowi, Robertowi Jarocińskiemu, który przede wszystkim świetnie spisuje się, kiedy podczas dialogów niezwykle szybko przechodzi od jednego głosu do drugiego. Od zmęczonego tonu Weroniki do zniechęconego Szackiego; od rubasznego, zaciągającego Olega do zniesmaczonego nim prokuratora; od flirtującej, zaczepnej Grzelki, do spiętego i zestresowanego Szackiego; od pewnego siebie, zafascynowanego przebiegiem terapii Rudzkiego do przesłuchującego go, nagabującym tonem Szackiego. Dzięki Jarocińskiemu nie ma szans, aby słuchający Uwikłania się pogubił, czy pomylił w poszczególnych osobach dialogu i wypowiadanych przez nich kwestiach. Przy czym ważny jest również fakt, że lektor, wcielając się w tak wiele różnych, charakterystycznych postaci, o tak różnych głosach, tonach i modulacjach nie popada w przesadę, w związku z czym unika przerysowania postaci czy śmieszności niezaplanowanej przez samego autora. Audiobook w ogóle wykonany został idealnie – wyraźna, poprawna dykcja Roberta Jarocińskiego współgra z perfekcją nagrania; nie wyłapiemy podczas słuchania żadnych zakłóceń czy zbędnych przestojów, nie usłyszymy skrywanego przełykania śliny czy szeleszczących stron. Wszystko dopięte na ostatni guzik, domknięte zamkiem błyskawicznym i jeszcze na koniec spięte ozdobną haftką. Nic, tylko słuchać.

Samo śledztwo, zagadka, jaką ma do rozwikłania Teodor Szacki zmyślnie została przez Miłoszewskiego poprowadzona i na tym polu Uwikłanie spisuje się świetnie. Poczucie humoru pisarza przeniesione zostaje na bohaterów w związku z czym nie raz i nawet nie dwa zaśmiejemy się pod nosem podczas słuchania. Sama terapia ustawień również zostaje niezwykle ciekawie opisana i zachęca to do poszukania dodatkowych informacji o niej. Na brawa zasługuje również wiele niejednoznaczności, także w opisie samych postaci, ich charakterów i poczucia moralności. W tej powieści nic nie jest czarno-białe, winny nie zawsze zasługuje na karę, a czynnik ludzki, choć niekoniecznie zgodny z prawem, jest tu niezwykle istotny. Ponieważ Uwikłanie to pierwsza część trylogii o prokuratorze Teodorze Szackim, cieszę się, że Zygmunt Miłoszewski dopiero zaczął rozwijać tę postać, pozostawiając jej jeszcze wiele miejsca w kolejnych częściach. Największą zaletą tej postaci jest natomiast to, że jest pełnym sprzeczności i dobrych chęci mężczyzną, którym targają wątpliwości i pragnienia dokładnie w taki sam sposób, jak ma to miejsce w życiu. Autor nie idealizuje swoich postaci, dzięki czemu zyskują one naturalność i stają się nam bliskie. Dodatkowo obala mit o dzielnym, działającym w pojedynkę policjancie rozwiązującym sprawę równie szybko, co samotnie; wyciąga z cienia zawód prokuratora, odświeża go i ściera z niego kurz. Co prawda u Miłoszewskiego prokurator jest niegrzeczny, a pomaga mu zboczony gliniarz, ale czy w innym wypadku Uwikłanie byłoby równie dobrą powieścią?

audioteka claim PL reserved black

 

Fot.: Audioteka

Uwikłanie

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *